Tytul : Morski trakt
Wydawnictwo : Ksiaznica
Rok wydania : 2012
Liczba stron : 270
Metaforyczne dno
Nowa ksiazka Ursuli Le Guin byla dla mnie totalnym zaskoczeniem. Autorka przyzwyczaila mnie do
mrocznego klimatu fantasy w stylu "Ziemiomorza" czy przyprawiajacych o ciarki na karku horrorow. Przyznam sie , ze do siegniecia po te powiesc skusila mnie wiara we wszechstronnosc autorki. Liczylam na to, ze poradzi sobie w kazdym gatunku literackim. Nie bez znaczenia byla rowniez wzmianka na okladce o nominacji ksiazki do Nagrody Pulitzera.
Niestety moje nadzieje zostaly zawiedzione. Zamiast obiecywanej powiesci psychologicznej dostalam nudna, zagmatwana i przemetaforyzowana ksiazke obyczajowa o Ameryce XX wieku.

Wydaje mi sie, ze moja slaba ocena wynika z faktu, ze spodziewalam sie czegos zupelnie innego. We wczesniejszych czytanych przeze mnie powiesciach autorki wszystko bylo czyste i klarowne - wylozone jak kawa na lawe. Zreszta nie ma co sie oszukiwac, literatura grozy czy fantasy bardzo rzadko bywa wysokich lotow. Dlatego i do tej ksiazki podeszlam jak do lekkiej i przyjemniej lektury na jeden wieczor. I pewnie dlatego nie zrozumialam glebokich metafor, ktore mozna znalezc praktycznie na kazdej stronie. Napewno nie jest to powiesc dla niecierpliwych czytelnikow, gdyz wymaga od nas myslenia i analizowania. Niestety jeden wieczor nie wystarczy by ja zrozumiec. Przypuszczam, ze jesli dalabym jej jeszcze jedna szanse i przeczytala jeszcze raz, tym razem powoli i z pelnym zaangazowaniem to wynioslabym i zrozumiala o wiele wiecej.
Pierwsze opowiadania sie krotkie. Niektore slabsze inne lepsze jednak laczy je swoista melancholia i tragizm, ktore az wylewaja sie z kart ksiazki. czytajac mamy wrazenie, juz praktycznie od pierwszych stron, ze Klatsand to enklawa smutnych ludzi, ludzi ktorzy maja swoje mroczne tajemnie, ktorym w zyciu nie wyszlo. Mniej wiecej w polowie ksiazki zaczyna nas to przerazac. To tak jakby wpasc w czarna dziure i isc liczac na to, ze w oddali pojawi sie plomyk swieczki, ze ktos da nam nadzieje. Niestety to nie nastepuje. Czy naprawde w Klatsand zyja tylko ludzie z problemami? Czy moze pisanie o tych szczesliwych jest nudne poniewaz nie niesie ladunku emocjonalnego? Telewizja w kolko trabi o katastrofach, aferach, smierci to samo mamy w ksiazke Ursuli Le Guin. Pedofilia, zdrady, zakazana milosc , morderstwo. A gdzie dobroc, spelnienie, przyjazn? Ta jednostronnosc odrzucila mnie od ksiazki i tylko dzieki samozaparciu udalo mi sie ja doczytac do konca.

Polowy z opowiadan nie zrozumialam, inne zdawaly mi sie niedokonczone, jeszcze inne byly jak kartka z pamietnika szalenca. Za duzo bylo tutaj metafor , przemyslen , opisow. Ostatnie opowiadanie "Teksty" tworzy jakby odrebna calosc, zajmuje przeszlo polowe ksiazki i z bolem musze przyznac, ze jest ono bardzo slabiutkie zarowno pod wzgledem tresci jak i formy. Jest ono podzielone nad podrozdzialy, w ktorych narratorami sa cztery kobiety , od prababci do prawnuczki. Rozdzialy te sa tak przemieszane, ze czesto trudno sie polapac kto w danym momencie jest narratorem. Rowniez koniec jest rozczarowujacy bo tak naprawde nic nowego nie wnosi ot taka saga rodzinna w skrocie, fragment z zycia kobiet rozczarowanych przez zycie i przez mezczyzn.
Jestem uwaznym czytelnikiem wiec dostrzeglam elementy laczace poszczegolne opowadania jednak chcialam wiecej i wiecej, ludzilam sie ze autorce uda sie polaczyc wszystkie fragmenty w logiczna calosc, spoic je i doprowadzic do wspolnego konca. Niestety.
Po ksiazce pozostal mi swojego rodzaju niesmak. I notoryczny, nieustajacy, halasliwy dzwiek oceanu, ktory szumi mi w uszach az do teraz. Bo to wlasnie ocean moim zdaniem jest glownym bohaterem tej powiesci. Potega silniejsza od wszystkich ludzkich uczuc, ogrom ktory ukazuje nam jak malutcy jestesmy w porownaniu z matka natura. I z tym ogromem niestety autorka sobie nie poradzila, razem ze swoja ksiazka poszla na dno. Licze na to ze w kolejnej powiesci odrodzi sie i powstanie jak Afrodyta z morskiej fali by zaserwowac nam dawke dobrego fantasy czy horroru gdyz w takich klimatach czuje sie najlepiej.
Moja ocena to 3/10 punktow. Polecam tym , ktorzy maja duzo wolnego czasu i lubia rozwiazywac zagadki, poniewaz ksiazka jest jedna wielka metafora do ktorej ja niestety nie odnalazlam klucza. I z czystym sumieniem moge powiedziec, ze wiekszosc z moich punktow ofiarowalam ksiazce, ze wzgledu na okladke. Gratuluje wydawnictwo poniewaz naprawde sie postarali.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz