"Lata rozłąki" Nina Willner
Tytuł : "Lata rozłąki"
Autor : Nina Willner
Wydawnictwo : Prószyński i S-ka
Rok wydania : 2016
Liczba stron : 464
Tytuł oryginału : Forty Autumns: A Family's Story of Courage and Survival on Both Sides of the Berlin Wall
Nowy obóz koncentracyjny
Tematyka II Wojny Światowej jest mi dobrze znana. Autorzy często wybierają jej tło do opowiedzenia przejmujących opowieści. Jednak przyznam szczerze jeszcze nigdy nie spotkałam się z historią, która by się działa po dwóch stronach żelaznej kurtyny, na terenie podzielonych Niemiec, z
których jedna część okupowana była przez aliantów a druga przez Rosjan, tuż po zakończeniu wojny. Dodatkowo smaku powieści dodaje fakt, że została oparta na faktach. Napisana jest z perspektywy córki naszej głównej bohaterki, która zadała sobie wiele trudu by zgłębić biografię rodziny. Jest to przejmująca historia rodziny, na poły książka faktograficzna na poły saga obejmująca kilka pokoleń. Wzrusza i skłania do przemyśleń a jednocześnie wywołuje poczucie rozczarowania współczesną historią.
Rok 1945, Niemcy tuż po zakończeniu II Wojny Światowej podzielone zostały na strefy okupacyjne. Na skutek podziału dziadkowie autorki, z małej miejscowości Schwanenberg, znaleźli się pod jurysdykcją sowietów. Ich nową religią stał się komunizm, wszystko inne mieli odrzucić. Donoszenie na rodzinę i sąsiadów stało się codziennością. Konsumpcjonizm największym wrogiem, a za samo wspomnienie o Zachodzie groziła kara więzienia lub śmierć. Ludzie znaleźli się w otoczonym murem kolejnym obozie koncentracyjnym. Hanna, córka nauczyciela, który przez całe jej życie wpajał jej ideę wolności, nie potrafi się odnaleźć w nowych realiach. Miejscowość w której mieszka znajduje się na styku stref okupacyjnych, ma styczność z koleżankami , które na Zachodzie mieszkają a na Wschodzie chodzą do szkoły. Codziennie słyszy o lepszym, wolnym życiu, gdzie posiadanie rajstop nie jest przywilejem a codziennością. Hanna za wszelką cenę postanawia uciec na Zachód. Z pomocą przychodzą jej dziadkowie i ciotka. W końcu jej się udaje. Opuszcza rodziców i ośmioro rodzeństwa i ucieka na Zachód by spełnić swoje marzenia. Przez 40 lat nie udaje jej się spotkać z rodziną.
Ciężko jest recenzować książkę poniekąd biograficzną. Zawsze w takich wypadkach mam wrażenie, że mogę zranić autora. Recenzenci zazwyczaj skupiają się na samej treści powieści a nie na języku, którym została napisana. Tak jest bezpieczniej, ponieważ treść książki naprawdę wyciska łzy z oczu. Jednak ja będę odważna i pójdę krok na przód. Nie wiem czy taki był zamiar autorki jednak opisana jej słowami historia jest zbiorem fascynujących i do tej pory mi nieznanych faktów z historii powojennych Niemiec obleczonych w ramy powieści obyczajowej. Na pewno będzie gratką dla fanów powieści faktograficznych. Rozdziały podzielone są w dość ciekawy sposób. Najpierw mamy ogólny obraz sytuacji - autorka przedstawia nam życie w podzielonym kraju, by w kolejnym rozdziale dopisać jaki wpływ poszczególne zasady miały na losy naszej rodziny.
Czasem czułam się jak bym czytała podręcznik do historii- brakowało tylko szczegółowych danych historycznych. Za dużo szczegółów, czasem zbyt dużo detali- wszystko to przesłoniło mroczny wymiar powieści. A przecież to co przeżyli Ci ludzie było naprawdę koszmarem, zresztą co starsi czytelnicy zapewne pamiętają czasy komuny i wszechobecną propagandę i inwigilację. W powieści Niny Willner nie poczułam tych emocji, które musiały targać naszymi bohaterami - była zbyt sucha , zbyt dokumentalna.Jedyne fragmenty, które łagodziły to wrażenie to zdjęcia i listy zamieszczone w książce, widząc je i czytając zdawałam sobie sprawę : fakt, przecież to historia zdarzyła się naprawdę, nie jest tylko fikcją literacką. Czytam o osobach, które naprawdę przeżył piekło- wtedy na chwilkę zmieniałam nastawianie, do czasu..... kiedy znowu powrócił uniwersytecki ton.
W książce, oprócz losów Hanny, która w końcu wyemigrowała do Stanów Zjednoczonych, poznajemy również innych członków jej rodziny. Najbardziej przemówiła do mnie Heidi. Najmłodsza siostra Hanny, siostra która urodziła się już po ucieczce dziewczyny. Fascynujące jest to kim Hanna była dla Heidi. Dziś mamy Avengersów czy innych superbohaterów. Czy wiecie , że dla tej dziewczynki siostra mieszkająca na Zachodzie była niemal Bogiem? Szkoda, że w przeciągu tych 40 lat kiedy połowa Europy zasłonięta była żelazną kurtyną spotkały się tylko raz.
Powieść, w nieznacznej części opowiada też o losach samej autorki, która trafiła do Niemiec pracując dla rządu Stanów Zjednoczonych.
Ta kompleksować na pewno dodała książce kolorytu .
Wydawało by się, że po zakończeniu wojny nastąpi prawdziwe wyzwolenie, jednak realia były inne. Podpisany rozejm nie zjednoczył Niemiec, za to rozpisał jej nowe granice, podzielił na wolny, rozwijający się Zachód i utworzył nowy obóz koncentracyjny, jakim było NRD- i to za przyzwoleniem tych co walczyli o wolność.
To co mnie zachwyciło w tej książce to fakt, że została zbudowana na kontrastach. Z jednej strony widzimy uśmiechniętych mieszkańców RFN, którzy po kilku latach odbierają wolność jako coś oczywistego co nam się należy odgórnie jak jednostce ludzkiej. Z drugiej strony widzimy ciemiężony i indoktrynowany naród, który stara się zmienić w bezmózgie marionetki. Autorka w okrutny sposób uświadamia nam jak ideologia wpływa na nasze podejście do życia, na naszą osobowość. Dla nas Polaków, powinno być to szczególnie bliskie.
Żal mi rodziny, która przez tyle lat musiała żyć w strachu, przezwyciężać szykany ze względu na ucieczkę Hanny. Tyle wycierpieli od losu. Jednak pozytywnie nastraja mnie ich optymizm, nadzieja i wiara w lepszą przyszłość. To oczekiwanie na moment kiedy żelazna kurtyna opadnie i w końcu będą mogli się spotkać. Warto o tym przeczytać, gdyż jest to kawał na pewno wzruszającej historii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz