"Ukryte" Lisa Gray

"Ukryte" Lisa Gray

 Próbując pomóc skazanej na śmierć wrócić na wolność,  Jessica Shaw dowiaduje się, że małe miasta to często te, które mają NAJWIĘKSZE sekrety! Czy  skazana  jest rzeczywiście winna? Jeśli nie, to kto mógłby chcieć, żeby trafiła do więzienia i dlaczego? Jessica Shaw jest zmuszona zrobić wszystko, co w jej mocy, aby jak najszybciej dowiedzieć się prawdy, gdyż zegar tyka. Są pewne sekrety, za których odkrycie można zostać zamordowanym. W tym pulsującym thrillerze, , Lisa Grey sprawi, że Twoje serce zabije szybciej od początku do końca. Nie mogę się doczekać, kolejnych książek tej niezwykle utalentowanej autorki. 

W Kalifornii nie wykonano egzekucji na więźniu od 2006 roku, a od ponad pół wieku nie stracono kobiety. Ale wkrótce się to zmieni – po ponad dwudziestu latach w celi śmierci Rue Hunter wreszcie poniesie karę za podwójne morderstwo. Chyba że Jessica Shaw, prywatna detektywka, zdecyduje się zakłócić senną atmosferę pustynnego miasteczka i rozdrapać stare rany. Ale sprawa nie jest prosta: Rue nie pamięta, żeby zabiła ludzi, których kochała, przypomina sobie jednak krew i krzyki. A dowody świadczą przeciwko niej.


Pierwszy tom cyklu, "We mogle" uważałam za bardzo udany. Jednak "Ukryte" są jeszcze lepsze. W tej części Jessica ma rozwiązać sprawę morderstwa, które miało miejsce ponad trzydzieści lat wcześniej. Ma tylko kilka dni, aby dowiedzieć się, co naprawdę się wydarzyło, ponieważ kobieta, Rue Hunter, która została skazana za podwójne zabójstwo, gdy była nastolatką, ma zostać stracona. Kiedy Jessica odwiedza Rue w więzieniu, odkrywa, że ​​osadzona nie pamięta, co wydarzyło się tamtej nocy. Jessica musi ustalić, co naprawdę wydarzyło się zanim kobieta , trafi na krzesło elektryczne. Przypadek niewinnej osoby wysłanej do więzienia za przestępstwo, którego nie popełnił, zawsze do mnie przemawia. W przypadku tej książki od samego początku wiedziałam, że Rue jest niewinna. Postanowiłam więc cieszyć się fabułą i sprawdzić jak Jessica dojdzie do tego, kto był prawdziwym mordercą. Czy jesteście sobie w stanie wyobrazić co to znaczy spędzić 30 lat w więzieniu? I to jeszcze najlepszych lat . Nasza bohaterka trafiła do paki mając zaledwie 18 lat, czyli śmiało można powiedzieć, że bardzo mało przeżyła w swoim życiu. Czytając odczuwałam bezbrzeżny smutek i współczucie dla ofiary, którą była Rue. Nie dość, że nie popełniła czynu za który została skazana, to jeszcze dostała karę śmierci, czyli najwyższy możliwy wymiar kary. W karze śmierci jest coś co mnie przeraża i jednocześnie fascynuje. Kiedyś oglądałam film z potępionym dziś Kevinem Spacey, pod tytułem "Życie za życie". Był to jeden z najlepszych i dających do myślenia obrazów. Książka Lisy Gray, poniekąd mi ten film przypomina. I tam i tu główny bohater znajduje się w celi śmierci, i tam i tu prawdopodobnie jest niewinny...no i mamy tylko tydzień na dowiedzenie się prawdy. Muszę przyznać, że uwielbiam powieści w których ramy czasowe są mocno ograniczone, gwarantuje to szybkie tempo, zwroty akcji czyli nic innego jak trzymającą w napięciu lekturę. Tutaj, oprócz wątku głównego, pojawił się też wątek poboczny jakim było zabójstwo detektywa Charliego Holtera. Szybko okazało się, że zmarły mógł mieć coś wspólnego ze sprawą Rue. Lisa Gray ma niesamowity talent do łączenia osobnych linii fabularnych i tak zwanych "luźnych końców" w jedną, spójną całość. 

W książce tej widzimy jak wielką metamorfozę przeszła nasza główna bohaterka Jessica Shaw. Już w pierwszym tomie mogliśmy się dowiedzieć, że była niezwykle inteligentna i sprytna, jednak jej potencjał nie został do końca odkryty. W "Ukrytych" możemy zobaczyć jak pracuje mózg naszej bohaterki, jak metodą dedukcji łączy fakty i po nitce idzie do kłębka. Razić mogło jedynie to, że czasem podejmowała wielce nieprzemyślane decyzje, co mogło doprowadzić do tragedii. Rzucała się na głęboką wodę, brak jej było cierpliwości i zdecydowanie wolała pracować sama niż w zespole. Jednak właśnie to , że Jessica miała wady sprawiło, że okazała się przekonującym i wiwrygodnym bohaterem, którego nie sposób było nie polubić. Czymś odświeżającym było obserwować postać, która popełniała błędy a kiedy trzeba było, nie wahała się poprosić o pomoc (no, w większości przypadków). 

Książka opowiedziana jest w dwóch różnych liniach czasowych i z kilku różnych punktów widzenia. Momentami, szczególnie na początku, było to nieco chaotyczne, ale czytelnik bardzo szybko się przyzwyczai. Rozdziały są krótkie a szybkie tempo Gray utrzymuje rytm, przełączając się między bieżącymi wydarzeniami i retrospekcjami z 1987 roku. Akcja powieści rozgrywa się w klimacie małego miasteczka, który tak uwielbiam. Oczywiście można się przczepić do mnóstwa stereotypów, którymi posiłkowała się autorka, jak chociażby ten, że w małych miejscowościach wszyscy się znają, ale całość i tak wyszła wiarygodnie. Tak to już jest w małych społecznościach (wiedzą Ci, którzy byli kiedyś obserwowani przez siedzące na jednej ławce lokalne plotkary), że jeśli ktoś zostanie o coś oskarzony, to jego sąsiedzi oskarżą go jeszcze przed ogłoszeniem wyroku sądowego. Szczególnie jesli pochodzi z tych "gorszych" rodzin. Rue dla mieszkańców kalifornijskiej miejscowości była winna, i nic nie mogło tego zmienić. Nawet werdykt uniewinniający. Gray stworzyła niezwukle przekonującą atmosferę, a jej bohaterka Jessica, po raz kolejny pokazuje, że jest niezwykle uparta i dotrze do prawdy, niezależnie od osobistych kosztów. Ślad, do którego prowadzą wskazówki, daje czytelnikowi dużą szansę na znalezienie rozwiązania, chociaż zawikłana narracja bardzo stara się temu zapobiec, więc nie umniejsza to przyjemności czytania tego niezwykle intensywnego  kryminału.

"Ukryte" to fantastyczna i przyjemna lektura. Gray ożywia intrygi i dramaty związane ze śledztwem w sprawie przestępstwa. Przedstawienie skandalu i tajemnic życia społeczności w małym miasteczku dodaje akcji napięcia. Po ukończeniu tej powieści doświadczyłam ciężkiego przypadku bluesa książkowego. Świadomość, że nie mogę przeczytać tego ponownie, nie znając zakończenia, była naprawdę denerwująca. Dlatego teraz czekam na kolejną powieść autorki i wierzę, że będzie jeszcze lapsza. Choć czy to wogóle możliwe? Mam nadzieję, ze wkrótce się o tym przekonamy, gdyż trzecia książka serii miała już swoją premierę. Niestety dopiero w oryginale.  Polecam. 

Tytuł : "Ukryte"

Autor : Lisa Gray

Wydawnictwo : Burda Książki

Data wydania : 10 lutego 2021

Liczba stron : 368

Tytuł oryginału : Bad memory  

 

 

 

Za możliwość przeczytania książki i jej zrecenzowania serdecznie dziękuję wydawnictwu :  


 

 

"Wszystkie kłamstwa Adama" Fionnuala Kearney

"Wszystkie kłamstwa Adama" Fionnuala Kearney

  Ten debiut sprawił, że zaczęłam tęsknić za całym dniem spędzonym z rodziną. Już po trzeciej stronie wiedziałam, że jestem uzależniona i nie ma sensu zmuszać się do odłożenia książki na bok. Czytałam więc non stop i poddałam się dopiero wtedy kiedy moje oczy oddały pole bitwy. Na całe szczęście następnego dnia miałam wolne i mogłam podjąć przerwaną lekturę. "Wszystkie kłamstwa Adama" to sprytne spojrzenie na naturę człowieka, różnice między kobietami i mężczyznami oraz dynamikę „przeciętnej” rodziny. Wszyscy mamy pudełka na strychu, nieoznakowane i zapomniane. Ilu z nas ma sekrety, które, mamy nadzieję, zostały zapomniane? jeśli głębiej się nad tym zastanowić to jest ich pewnie sporo...


Beth Hall mieszka w pięknym domu na przedmieściach Londynu, jest kompozytorką piosenek w stylu country i matką dziewiętnastoletniej Meg. Dotąd była też szczęśliwą mężatką. Jednak jej mąż Adam, zafascynowany młodszą kobietą, wdał się w namiętny romans, który wkrótce wyszedł na jaw.Zrozpaczona Beth wyrzuca męża z domu i z pomocą przyjaciółki mozolnie próbuje odzyskać kontrolę nad własnym życiem. Zasięga rady psychoterapeutki, topi smutki w winie, wspierając jednocześnie córkę, która również jest zdruzgotana zdradą ojca. Beth sądzi, że nic gorszego nie mogło jej już spotkać. Niebawem okazuje się, że to dopiero początek.


Beth i Adam rozstali się. Nie w polubowny sposób. Beth odkrywa, że ​​Adam (po raz drugi) ją zdradził i ma już dość. Ich córka Meg wyjechała na uniwersytet, a Beth po prostu nie może już dłużej znieść kłamstw i oszustw. Z trudem radzi sobie z rozstaniem, ponieważ nie wyobraża sobie życia jako "odzyskana" singielka. Jedyne role w jakich występowała przez ostatnie 20 lat to żony i matki. Kobieta zastanawia się, czy wyrzucając Adama, postąpiła słusznie. Czy to była odruchowa reakcja na jego romans? Czy może wybaczyć i zapomnieć? Czy poradzi sobie bez niego? Adam tymczasem sam z trudem godzi się z rozstaniem. Młodsza kobieta, namiętny seks i życie kawalerskie nie są tak atrakcyjne, jak mogłoby się wydawać. Tęskni za domowymi wygodami i powoli zaczyna żałować tego co zrobił.  Na dodatek pewnego dnia otrzymuje  nieoczekiwany telefon i dowiaduje się, że coraz więcej tajemnic wychodzi na powierzchnię i przenosi się do jego życia. Gorzej być  nie mogło, a może jednak?

Fionnuala Kearney napisała powieść, która zaczęła się tak realistycznie, że niemal natychmiast poczułam, że jestem tuż obok Beth, że jestem Beth.  Pisanie jest tak subtelne, że od początku do końca gubisz się w świecie tej rodziny. Beth wydaje się reprezentować duży procent kobiet powyżej czterdziestki, które zajmowały się wychowywaniem dzieci, wybrały wymarzony dom i udekorowały go w najdrobniejszych szczegółach, jednocześnie wspierając swoich mężów w quasi radosny sposób. . Beth to typowa żona z klasy średniej/wyższej, która ma hobby lub „powołanie” (w tym przypadku pisanie piosenek), które od czasu do czasu przynosi do domu trochę pieniędzy. Nasza bohaterka wydaje się być oderwana od rzeczywistości, zamknięta w tym podmiejskim świecie i rzadko kiedy wyglądająca na zewnątrz. Kobieta jest mocno przekonana o uwielbieniu męża, nigdy nie podejrzewała, że ​​znowu będzie w stanie ją zdradzić i kiedy do tego dochodzi  jej świat rozpada się za jednym zamachem. Ich córka, dziewiętnastoletnia Meg, również jest zdruzgotana zdradą ojca .Nawet młodszy brat ,Ben, jest przerażony zachowaniem Adama. jak by się bliżej przyjrzeć , to w tej książce może znajdziemy ze dwie osoby które lubią naszego niewiernego męża. Jednak gdy czytamy o jego zagubieniu i samotności nadal trudno jest nam współczuć twórcy własnego pecha.
Fionnuala Kearney przedstawiła nam historię zepsutego małżeństwa. Z pewnością nie ma w tym nic nowego , ale akurat ta autorka zastosowała sprytną narrację.  Głosy głównych bohaterów; Adam i Beth są jasne i odrębne, charakterystyka jest znakomita, a dialog skuteczny i bardzo autentyczny.

 Ta historia to o wiele więcej niż niewierność Adama. Jest to siedlisko tajemnic dawno ukrytych kłamstw, które powoli, ale skutecznie się ujawniają  dzięki doskonałym umiejętnościom pisarskim autora. Większość z nas przeżyła ból serca po rozstaniu dlatego też z łatwością rozpoznamy  uczucia i emocje, które Kearney tak znakomicie przedstawiła w swoich bohaterach. "Wszystkie kłamstwa Adama" podzielone są na trzy części, z których każda bardzo mi się podobała i zapewniła mi rozrywkę aż do szokującego momentu prawdy. Myślę jednak, że tym, co naprawdę przyciągnęło mnie do tej książk, był prolog. Już na wstępie czytelnik zostaje sparowany z narracją Adama w pierwszej osobie i od razu staje się jasne, że dzieje się coś podejrzanego, coś podstępnego, że Adam robi coś, czego nie powinien robić, co ukrywa przed Beth, swoją żoną. Więc jak już doszłam do wniosku, że Adam coś knuje, odmówiłam odłożenia tej powieści, dopóki nie dowiedziałam się dokładnie, co to było (z przerwą na sen, jak już wspomniałam). Tajemnica, wewnętrzny dialog Adama, jego działania ... To wszystko było bardzo podejrzane, w całkowicie intrygujący, kuszący i niesamowicie pyszny sposób. Fionnuala szalała w moim umyśle z różnego rodzaju wyjaśnieniami, gdzie był Adam i dlaczego tam był. Ta fascynacja sprawiła, że ​​kontynuowałam z jeszcze większym zainteresowaniem, które pęczniało wraz z rozwojem powieści. Mogę szczerze powiedzieć, że ani razu nie ustąpiło. W miarę jak zagłębiałam się coraz głębiej w świat oszustw i tajemnic bohaterów, czułam, że zaplątałam się w sieć. Kwestionowałam wszystko, wszystkich i szczerze mówiąc, to jedna z tych powieści, które sprawiają, że zastanawiasz się, jak łatwo ktoś, kogo myślisz, że znasz, może okazać się kimś innym. Uświadomienie sobie, jak bardzo jesteśmy bezbronni, z naszymi emocjami i zależnością, powoli wkradło się do mnie i było to co najmniej niepokojące. Uwielbiam też w tej powieści surowe skupienie się na rodzinie i więziach, które można tak łatwo zerwać, mimo że istniały tak długo. To było prawdziwe, dogłębne spojrzenie na rodzinę, która nie była idealna. Rodzina, która, nawet nie zdając sobie z tego sprawy, już się rozpadała. 

Zanim doszłam do końca "Wszystkich kłamstw Adama", byłam psychicznie wyczerpana . Wszystkie  postacie przeszły przez prawdziwy emocjonalny młyn  i nie mogłam pojąć, jak wiele doświadczyli na 464 stronach powieści. Fabuła była ściśle ze sobą związana, bohaterowie  nierozerwalnie ze sobą połączeni, a rodzinne sekrety były na tyle mocne , że poczułam się jak bym dostała w twarz . Jest to piekielna debiutancka powieść, która sprawiła, że ​​na pewno okażę zainteresowanie przyszłą twórczością Fionnuala.  Polecam.

 

Tytuł : "Wszystkie kłamstwa Adama"

Autor :  Fionnuala Kearney

Wydawnictwo : Kobiece

Liczba stron : 464

Data wydania : 23 marca 2021

Tytuł oryginału : You, Me and Other People 

 

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu : 
 
 
 

 

 

 

 

 

"Fortepian" Gaja Kołodziej

"Fortepian" Gaja Kołodziej

 Dziś postanowiłam pobawić się w nieco inną formę niż zwykła recenzja, a książka "Fortepian" idealnie się do mojej "zabawy" nadaje. Często zastanawiałam się dlaczego ludzie lubią książki obyczajowe. Dlaczego interesuje nas cudze życie, które często jest  nudne, mało kolorowe, smutne a nawet tragiczne? Czy nie mamy wystarczająco własnych problemów by czytać o problemach innych? Poszukując odpowiedzi na moje pytanie, natrafiłam w Internecie na ciekawy tekst opublikowany na stronie wydawnictwo PsychoSkok.  Jego autor wymienia 7 powodów dla których kochamy powieści obyczajowe, i to właśnie one posłużyły za "bazę" dla mojego projektu. Na podstawie powieści Gai Kołodziej przeanalizuję dlaczego sięgamy po książki obyczajowe i co nas w nich pociąga. Więc do dzieła. 



Na gali z okazji trzydziestolecia szkoły muzycznej założonej przez matkę, Konstancję Nutę, spotykają się trzy pokolenia rodziny, a przede wszystkim trójka rodzeństwa. Seweryna, która jest dyrektorką szkoły i organizatorką uroczystości, pragnie udowodnić, że zasługuje na stanowisko odziedziczone po matce. Julia, fotografka, przyjeżdża z zagranicy, żeby profesjonalnie sfotografować uroczystość, i niespodziewanie spotyka pianistę, który był jej młodzieńczą miłością. Bogusz, biznesmen oraz człowiek sukcesu, doszukuje się wad w organizacji gali. Coraz krytyczniej patrzy też na własną żonę, która spycha na niego opiekę nad dziećmi. Starannie zaplanowane wydarzenie wymyka się spod kontroli – emocje biorą górę nad logiką, prowadząc do zmian, które zaważą nad przyszłością i wzajemnymi relacjami rodzeństwa. 

 

1. Doceniamy tematykę zaczerpniętą z prawdziwego życia. 

Powieści obyczajowe pozwalają zetknąć się z wątkami i motywami, które nikomu nie będą obce. Autorzy najczęściej poszukują bowiem inspiracji, baczenie obserwując prawdziwe życie. W przypadku "Fortepianu" reguła ta obowiązuje. Powieść "Fortepian" opowiada o jednym z dniu z życia rodziny Nut, która składa się z rodziców, którzy przypominają mi państwa Dulskich (ona przebojowa , on zamknięty w sobie profesor, który raczej się nie wychyla) oraz trójki ich dzieci : Julii, Bogusza i Seweryny. Każde z nich ma swoje własne małe szczęścia i kłopoty. W tej niepozornej książeczce przeczytacie o miłości, zdradach, rozstaniach, tęsknocie, pogoni za pieniądzem, sławie, rozczarowaniach, nienawiści czyli o wszystkim tym , czego doświadczamy w swoim życiu. A przynajmniej większość z was. Autorka jest dobrą obserwatorką, której udało się stworzyć bohaterów z krwi i kości, postaci które nie są pozbawione wad, które możemy lubić lub nie...zupełnie tak jak w rzeczywistości. Czy dostrzegam tutaj inspirację życiem? Jak najbardziej....takie historie się zdarzają, do tej jedynie dodano dużo muzyki i troszkę pieniędzy. 

2. Lubimy utożsamiać się z bohaterami i dostrzegać w nich cechy znanych nam osób.

O tak. Myślę, że ten powód w moim przypadku decyduje o tym, czy polubię jakąś książkę czy nie. Powiem tak : jeśli postaci mnie nie zainteresują, jeśli nie uda mi się nawiązać z nimi więzi emocjonalnej, to nie ma takiej siły bym doczytała książkę do końca. Moich bohaterów porównuję do samej siebie, często stawiam się na ich miejscu, szukam podobieństw ich problemów do moich własnych. Szukam również ich rozwiązań. Zdecydowanie najbardziej interesującą postacią  ( i zarazem do mnie najbardziej podobną) była Julia. Julia to typowy wolny duch. Jest fotografką, która podróżuje po świecie, czasem przyjmując intratne zlecenia a czasem wydając ostatnie grosze na bułkę z kefirem. Nie zależy jej na pieniądzach , rodzinę widuje z daleka i na święta. Nie ma chłopaka i żyje tęsknotą za kimś kogo znała lata temu. Muszę przyznać, że ją polubiłam. Była prawdziwa, nie zblazowana, szczera i zabawna...w przeciwieństwie do reszty jej rodziny, która kierowała się raczej zdrowym rozsądkiem ona była bardzo emocjonalna. Podobnie jak ja. 

3. Poruszają nas znane nam problemy.

Problemów   w tej książce było co niemiara. W sumie to każdy z bohaterów miał własną historię, która została bardzo dobrze opowiedziana. Autorka często zmieniała narratorów co sprawiło, że nasze postaci mogły się wygadać. Momentami miałam wrażenie, że siedzę w ich głowach i czytam myśli. Część z nich była okropna....jak na przykład te Bogusza, jednak zdaję sobie sprawę,  że nawet najlepsi, najmilsi ludzie, mają czasem bardzo czarne czy mordercze myśli. Książka ta w doskonały sposób pokazuje jak potrafimy grać, zakładać maski, jak różni jesteśmy w środku od tego co pokazujemy na zewnątrz. Nie wszystkie problemy moich bohaterów mnie poruszyły... na przykład los wspomnianego już wcześniej Bogusza, nie za bardzo mnie  obchodził. Wspierałam za to Julię, przejmowałam się Seweryną i próbowałam zrozumieć Konstancję, która do końca była bardzo enigmatyczna. 

4. Cenimy możliwość poznania cech danego środowiska społecznego.

Fabuła "Fortepianu" jak możemy się domyślić już po samym tytule, rozgrywa się w środowisku artystów. Sama skończyłam 6 klas szkoły muzycznej więc  z dumą przyznam, że wiem co w trawie piszczy. Dodatkowo z zawodu jestem dziennikarzem i na studiach poznałam kilku aktorów i innych celebrytów, którzy dziś są na pierwszych stronach gazet. Bardzo przyjemnie było jeszcze raz przyjrzeć się temu środowisku, poznać na jakich zasadach działa prywatna szkoła muzyczna. Choć nie wszyscy bohaterowie byli artystami, tak w duszy każdego z nich grała muzyka. 

5. Lubimy, gdy „prowadzi” nas wszechwiedzący narrator.

W tym wypadku nie było wszystkowiedzącego narratora , więc jak widzimy reguła ta nie odnosi się do wszystkich powieści. Jednak pomimo jego braku i tak dostałam odpowiedzi na wszystkie pytania a bohaterowie dostarczali aktualnych informacji. Moim zdaniem jeśli historia opowiadana jest bezpośrednio przez uczestniczące w niej postaci to staje się bardziej realna i wiarygodna.   

6. Doceniamy możliwość dokonywania niezależnych ocen bohaterów, sytuacji i zdarzeń.

O tak , Polacy (nie wiem jak inne narody) lubią oceniać , a w szczególności krytykować , innych i robimy to prawie codziennie. Sama, czytając tę powieść, podzieliłam sobie bohaterów na tych, których lubię, tych którzy są mi obojętni lub nie mają zbyt wielkiego wpływu na całość, oraz tych do których pałam nienawiścią. Niektóre z moich ocen   nie zmieniły się do samego końca, inne wprost przeciwnie. Część z bohaterów przeszła wielkie metamorfozy, jak na przykład Seweryna, inne zmieniły się ale jedynie na gorsze, jak znienawidzony przeze mnie Bogusz (zresztą jego żona, też nie była święta). Więc tak, oceniałam, krytykowałam, analizowałam i przyglądałam się naszym bohaterom i cały czas czerpałam z tego satysfakcję. 

7. Wiemy, że powieści obyczajowe mogą być cennym świadectwem konkretnych czasów.

Wielu autorów dokłada wszelkich starań, by zachować autentyczność. Wierne opisy odnoszące się do konkretnego środowiska w danym miejscu i czasie dzięki temu, wielokrotnie stają się cennym świadectwem „literackiego wycinka z przeszłości”.  Akcja "Fortepianu" rozgrywa się w jednym miejscu i praktycznie w jednym czasie a jedyne opisy jakie tu znajdziemy to uczuć bohaterów oraz muzyki. Jednak tak, można poczuć tutaj współczesny klimat... są telefony komórkowe, licytacje, nowoczesne aparaty fotograficzne... jest Julia, która jest jak najbardziej nowoczesną postacią. Jednak czy ta książka może być cennym świadectwem naszych czasów? Raczej nie bardzo, gdyż samym "czasom" poświęcono tutaj bardzo mało miejsca. 

Mam nadzieję, że w tych siedmiu punktach odpowiedziałam na pytanie : dlaczego pociągają nas książki obyczajowe, dlaczego tak chętnie po nie sięgamy. Lubię czytać o cudzym życiu, wiem że niektóre tematy się powtarzają, niektóre były już przemaglowane wzdłuż i wszerz, jednak zawsze znajdę coś co mnie zainteresuje. Tym razem były to metamorfozy, które przeszli nasi bohaterowie w jeden dzień, w kilka godzin. Do tej pory jestem pod wrażeniem jak szybko może się zmienić nasze życie, wystarczy jedno słowo, jedno wydarzenie a czasem nawet jedno spojrzenie.  Polecam. 

 

Tytuł : "Fortepian"

Autor : Gaja Kołodziej

Wydawnictwo : HarperCollins Polska

Data wydania : 16 września 2020

Liczba stron : 288 

 

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu : 

Z jednego z przeczytanych jakiś czas temu artykułów dowiedziałam się, że strzelaniny w szkołach to w USA norma. Średnio raz w tygodniu ktoś otwiera ogień. 14 lutego tego roku, w Parkland na Florydzie, uzbrojony nastolatek wtargnął na teren szkoły, z której jakiś czas wcześniej został wydalony z powodów dyscyplinarnych. Zginęło 17 osób a 14 zostało rannych. W 2012 roku, w Newtown, 20-letni Adam Lanza po zastrzeleniu swojej matki, pojechał do pobliskiej szkoły, gdzie zastrzelił 26 osób,  większość to dzieci w wieku 6-7 lat. Historia zna wiele takich tragedii a z roku na rok jest ich coraz więcej. Czytamy o nich w gazetach, oglądamy w telewizji, jednak rzadko kiedy zdarza nam się przeczytać coś z punktu widzenia ofiar, szczególnie tych nieletnich. "Kolor samotności" opowiada fikcyjną historię 6-letniego Zacka, któremu udało się przeżyć strzelaninę w szkole. Jednak czy udało mu się przetrwać lata bólu i samotności, które po niej nastąpiły?   Pewnego dnia, tuż przed lekcją matematyki, do szkoły Zacka wpada uzbrojony mężczyzna i zaczyna się strzelanina. Chłopiec wraz z nauczycielem i innymi dziećmi chowa się w szafie. Zabitych zostaje 19 osób, w tym brat Zacka, Andy. Chłopiec nie może zapomnieć o tym wydarzenia. W myślach powracają do niego dźwięki i obrazy, które przywołują traumatyczne wspomnienia. Nie znajduje oparcia ani w przyjaciołach ani w rodzinie. Wszyscy oni pogrążeni są we własnej żałobie i nie mają dla chłopca czasu. Osamotnione dziecko znajduje własny sposób na wyjście z traumy. Ucieka w magiczny świat literatury i sztuki, dzięki któremu próbuje zrozumieć i uporządkować swoje uczucia. Wierzy, że znajdzie sposób na to by pomóc nie tylko sobie, ale również najbliższym.   Zacka poznajemy w dniu kiedy zawalił mu się świat. Jedna z moich amerykańskich przyjaciółek namówiła mnie, żebym koniecznie posłuchała początku książki w formie audiobooka. Tak też zrobiłam. I momentalnie zalałam się łzami. Nawet jak już przerzuciłam się na wersję papierową, w głowie cały czas dźwięczał mi głos narratora, młodziutkiego Kivlighana, znanego z dubbingów telewizyjnych. Jego głos jest tak nasiąknięty emocjami, że jak opowiada o strzelaninie, zamknięciu w szafie, ścisku, ciasnocie, pocie i strachu tak miałam wrażenie, że jestem jednym z uczestników tej masakry. Muszę oddać autorce, że to dzięki jej narracji było to możliwe. Jest ona tak obrazowa, tak przepełniona uczuciami, że czytelnik momentalnie utożsamia się z bohaterami, z brzucha wyrasta mu mentalna pępowina, która swoimi mackami wczepia się w karty książki. Od tej pory czujemy to co Zack, myślimy tak jak Zack, wraz z nim cierpimy i wkraczamy do tunelu, na którego końcu widać światełko nadziei.   Wybranie na narratora powieści 6-letniego chłopca, było zabiegiem ciekawym i dość niecodziennym. Choć zdarzyło mi się przeczytać sporo powieści o strzelaninach w placówkach dydaktycznych, tak ta jest pierwszą opowiedzianą z perspektywy dziecka. Dorośli często wychodzą z założenia, że tragiczne wydarzenia, których uczestnikami są małe dzieci mają mały wpływ na ich rozwój, zostaną szybko zapomniane gdyż małoletni nie do końca rozumieją ich znaczenie i konsekwencje. Nie zdają sobie sprawy, że to w tym wieku kształtuje się nasza osobowość, i traumatyczne wspomnienia z dzieciństwa będę miały wpływ na całe dalsze życie. Dla kogoś kto przeżył tragedię najważniejsza jest pomoc psychologiczna i wsparcie ze strony rodziny. Dziecko musi poczuć się jak w kokonie, pęcherzu płodowym, musi odbudować w sobie poczucie bezpieczeństwa, które zostało zniszczone. O Zacku wszyscy zapomnieli. Pogrążyli się we własnej żałobie, próbowali znaleźć sposób na życie w tych zupełnie nowych okolicznościach. Płakali nad utratą dziecka, walczyli z rodziną mordercy, szukali winnych, podsycali w sobie nienawiść. A gdzieś w tym wszystkim był Zack, który walczył o chwilkę uwagi, której się nie doczekał. Wzruszyła mnie scena, w której babcia chłopca, kupiła banany, uwielbiane przez zabitego brata Zacka. On jedyny je jadł. Owoce wylądowały w koszu na śmieci. Płakałam. Nie rozumiałam jak można w ten sposób traktować własne dziecko. Jedyne co słyszał to : później, nie teraz, nie przeszkadzaj, odejdź. Był przestawiany z kąta w kąt, traktowany przedmiotowo, wykluczony i skazany na cierpienie w samotności. Rodzina się rozpadła, każdy znalazł własną drogę prowadzącą do wyleczenia.   Autorka w przerażający, realistyczny sposób maluje obraz "po tragedii". Jej proza jest pełna życia, uczuć, namiętności i bólu. Opisuje nie historię jednej rodziny, lecz całej społeczności borykającej się ze stratą najbliższych. Ludzie, którzy do tej pory żyli w przyjaźni, zaczynają się od siebie oddalać, stają się nieufni, zamykają drzwi. Świat po masakrze traci barwy, na ziemię spada deszcz smutku. W rodzinie Zacka zamiast miłości pojawia się złość, krzyk, płacz i desperacja. Rodzice nie potrafią ze sobą rozmawiać. Jedynym spokojnym miejscem okazuje się szafa w pokoju brata. Szafa pełna książek, które stają się dla chłopca odskocznią. To właśnie one są inspiracją do wyrażenia siebie za pomocą kolorów, namalowania mapy uczuć gdzie czarny oznacza złość, zielony szaleństwo, żółty szczęście a czerwony zażenowanie. Zack był wyjątkowym, emocjonalnym i inteligentnym dzieckiem. Zachowywał się dorośle. Czasem nie mogłam uwierzyć, że miał dopiero 6 lat. Wydaje mi się, że to właśnie on rozpoczął proces godzenia się z nową rzeczywistością, to dzięki niemu możliwe było podjęcie próby "wyzdrowienia". Książkę tę powinni przeczytać wszyscy rodzice nawet Ci, którzy wiodą na pozór beztroskie i szczęśliwe życie. Autorka na przykładzie małego, niewinnego chłopca pokazuje, jaki wpływ na dziecko mają bezustanne kłótnie rodziców, warczenie na siebie, brak kontaktu fizycznego czy nawet zwykła obojętność. Powinniśmy otworzyć oczy i spojrzeć w dół na tych, których głosik jest najczęściej niesłyszalny. Mama i tata to dwie najważniejsze osoby w życiu dziecka. Symbolizują ciepło, bezpieczeństwo i harmonię. Nie odbierajmy tego dzieciom, nie bądźmy samolubni nawet w obliczu największych tragedii bo w końcu mamy dla kogo żyć.   Nie jest prawdą, że dzieci są "odporne". To, że wspomnienia wyblakną a czas wyleczy większość ran, nie oznacza  że echo wydarzeń z przeszłości nie będzie się odbijać w dorosłym życiu. Pamiętajmy, że dzieci się od nas uczą wzorców zachowań. Odpychając swoje pociechy, żałując im uwagi i miłości, wychowujecie nieczułego robota. Nie każdy jest jak Zack, który okazał się najbardziej odważny i dorosły ze wszystkich. Był jedynym bohaterem tej książki, postacią o której nie zapomnę do końca życia. I wierzcie mi w dzisiejszych czasach takich bohaterów jest wielu, skąd wiecie czy nie kryją się w waszych szafach?   Po każdej nowej strzelaninie politycy w telewizji zapewniają, że myślą o rodzinach ofiar, są z nimi i służą pomocą. Zamiast tych pustych słów powinni wziąć do ręki tę powieść, przeczytać, przemyśleć i wyciągnąć wnioski. Może warto zmienić prawo o swobodnym dostępie do broni palnej? Jak długo jeszcze będziemy czekać, aż strzały będą na porządku dziennym? Aż zamiast szkolnych mundurków nasze dzieci będą nosi kamizelki kuloodporne? "Kolor samotności" to piękna książka. Dobrze napisany, wzruszający i skłaniający do myślenia debiut literacki. Powieść wobec której nie można pozostać obojętnym. Zdecydowanie pierwsza dziesiątka 2018. Polecam.

 

 

"Chłopak dla którego kompletnie straciłam głowę" Kirsty Moseley

"Chłopak dla którego kompletnie straciłam głowę" Kirsty Moseley

 Ci, którzy mnie znają osobiście, pewnie od razu będą wiedzieli (jak tylko zerkną na okładkę) dlaczego sięgnęłam po tę książkę. Bo przecież  nie jestem fanem RomKom (komedie romantyczne), a przynajmniej nie takim typowym i zdeklarowanym. Tym co mnie przyciągnęło była dziewczyna z okładki, a konkretnie jej włosy. A dlaczego? Ponieważ ja również, tak jak nasza główna bohaterka, mam różowe, niesforne i kompletnie niepoukładane włosy. I je kocham. Ostatnio zresztą zauważyłam, że róż (we wszystkich jego odcieniach) stał się bardzo modny. No dobrze, wróćmy do tematu. Patrząc na tę okładkę od razu sobie pomyślałam, że ktoś o takim kolorze włosów nie może być nudny. Więc jeśli główna bohaterka jest oryginalna i ciekawa to jest to dobry znać i może dawać nadzieję na to, że cała książka okaże się sukcesem. Jeśli do tego dołożycie jeszcze mnóstwo pochlebnych recenzji z wielu portali i blogów literackich to sami się przekonacie, że po tę powieść naprawdę warto sięgnąć. Ja zdecydowanie się nie zawiodłam. 

 

Zagorzała singielka Amy Clarke jest dumna z trzech rzeczy w swoim życiu: różowych włosów, kolekcji conversów oraz zdolności do wypicia dużej ilości margarity bez wymiotowania. Nie szuka miłości. Jest całkowicie szczęśliwa, romansując jednocześnie z Netflixem oraz Benem i Jerrym. Problem w tym, że czasami miłość sama cię odnajduje, nawet gdy tego nie chcesz.



Amy Clarke. Różowe włosy. Dziwaczny styl. Trampki Converse. Fanatyczka serów. Bileterka kolejowa, która przez ostatnie dwa miesiące wpatrywała się w przystojnego nieznajomego, który jeździł jej pociągiem. Nieznajomego, który doskonale wykonywał magiczne sztuczki dla dzieci, aby złagodzić ich płacz, który pomagał nosić walizki starszym osobom i był książkowym geekiem. Czyli ktoś  dokładnie w jej typie.Amy nie zna jego imienia, nie mówi do niego więcej niż „Bilet, proszę”,ale nie przeszkadza jej to w zakochaniu się. Niestety dziewczyna jest nieśmiała i  nigdy nie zebrała się na odwagę, by go zagadać czy gdzieś zaprosić. Tutaj musiał pomóc los, który doprowadził do przypadkowego (nieco tragicznego)  spotkania z kawą rozlewającą się tuż przed kawiarnią. To właśnie wtedy ta dwójka młodych ludzi zdecydowała się pójść na randkę, potem następną, a potem następną, aż do szaleńczego zakochania się w sobie. Ale wtedy, jak to mówią niektórzy, gówno trafiło w wentylator. Niektóre  rzeczy są po prostu zbyt piękne, aby mogły być prawdziwe.

"Chłopak dla którego kompletnie straciłam głowę" to pierwsza książka Kirsty Moseley jaką przeczytałam i może druga komedia romantyczna w moim życiu (nie licząc filmów oczywiście). Więc jak to zawsze u mnie bywa z nowo poznawanym gatunkiem literackim, nie miałam zbytnio sprecyzowanych oczekiwań. Jednak czego może się spodziewać po komedii?  Chyba nie wielkich filozoficznych dysput czy emocjonalnych uniesień. Myślałam sobie tak : poczytam, pośmieję się i pójdę dalej. Taka zasada 3P. Rzeczywistość okazała się inna. Już po pierwszych kilkudziesięciu stronach wiedziałam, że książka ta jest nie tylko czymś co dostarczy mi rozrywki lecz również cudownym remedium na stres i depresję, które mnie dotknęły w ostatnich miesiącach (Covid).
To było niesamowite,  zabawne, wzbudzało tyle emocji, że w jednej chwili płakałam a w drugiej krztusiłam się ze śmiechu. Nawet moje dzieci rzucały mi zabawne spojrzenia .
Wprost pożerałam tę książkę. Kirsty Moseley stworzyła niezwykłą i cudowną fabułę, pełną dowcipu i bystrości,  która pozostawiła mnie niemal we łzach. Ta wspaniała książka rozśmieszy Cię, poruszy podbródek i sprawi, że Twoje serce urośnie ze szczęścia!

Najbardziej pokochałam Amy.  Ta dziewczyna jest zabawna, słodka i ekscentryczna. Mimo że nie myśli o sobie za dużo, jest najbardziej wyjątkową kobietą w całej tej historii. Kiedy dzieliła się z nami swoimi wewnętrznymi przemyśleniami, po prostu nie mogłam powstrzymać się od głośnego śmiechu. To nawet było coś więcej niż chichot. Nasza bohaterka na początku wydawała się być trochę nieśmiała, ale gdy tylko poczuła się komfortowo, stała się osobą, w której towarzystwie chcesz być cały czas! Również Jared podbił moje serce już na samym początku. Ma swoje małe dziwactwa i jest surowy w swojej etyce pracy, ale jednocześnie jest taki czarujący i wspaniały! Uwielbiałem jego troskliwość i dobre serce. Chociaż z pozoru zupełnie z Amy do siebie nie pasowali, to w rzeczywistości cudownie się uzupełniali. Była pomiędzy nimi ta elektryzująca chemia, która sprawiła że byli jak dwa brakujące elementy układanki. Ich pasja była tak namacalna, że ​​aż się cieszyłam, że czytam wersję papierową, mój elektroniczny czytnik pewnie dawno już by się spalił. Lecz wtedy kiedy już już wszystko miało się skończyć jak u Disneya.... gówno uderzyło w wentylator. Ale wiecie co? Nie powiem wam co się wydarzyło. Nie powiem bo nie lubię spojlerów . Nie powiem bo do tej pory mnie to boli. Nie powiem gdyż było to tak wielkim emocjonalnym ciosem, że nie chcę już do tego wracać. Myślę, że w was też to trafi, bo trzeba by było być człowiekiem bez uczuć by nie zareagować. Ostatnia część wprost złamała mi serce. 

Dziękuję Kirsty Moseley, gdyż ta książka przeszła wszystkie moje oczekiwania. Wprost nie mogłam się od niej oderwać.  Czytałem, jedząc śniadanie, karmiąc dzieci, idąc chodnikiem czy jadąc autobusem! Uważam, że niemożliwością jest odejście od pełnej życia Amy i enigmatycznego ,nieuchwytnego Jareda, ich chemia podziałała również na mnie. wymagania i zachęcam do przeczytania tej niesamowitej historii. To była zabawna, lekka lektura, która sprawiła, że śmiałam się i uśmiechałam przez cały czas, ale muszę cię również ostrzec, żebyś też miał pod ręką chusteczki…. będziesz ich potrzebować! Ta książka jest pełna wspaniałych postaci, wspaniałej historii i wielu emocji. Naprawdę mam nadzieję, że to nie ostatni raz, kiedy widzimy Amy i Jareda, ponieważ uwielbiałem każdą minutę spędzoną z nimi. Polecam.


Tytuł : "Chłopak dla którego kompletnie straciłam głowę" 

Autor : Kirsty Moseley

Wydawnictwo : HarperCollins Polska

Data wydania : 23 września 2020

Liczba stron : 368

Tytuł oryginału : Man Crush Monday




Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu : 

Z jednego z przeczytanych jakiś czas temu artykułów dowiedziałam się, że strzelaniny w szkołach to w USA norma. Średnio raz w tygodniu ktoś otwiera ogień. 14 lutego tego roku, w Parkland na Florydzie, uzbrojony nastolatek wtargnął na teren szkoły, z której jakiś czas wcześniej został wydalony z powodów dyscyplinarnych. Zginęło 17 osób a 14 zostało rannych. W 2012 roku, w Newtown, 20-letni Adam Lanza po zastrzeleniu swojej matki, pojechał do pobliskiej szkoły, gdzie zastrzelił 26 osób,  większość to dzieci w wieku 6-7 lat. Historia zna wiele takich tragedii a z roku na rok jest ich coraz więcej. Czytamy o nich w gazetach, oglądamy w telewizji, jednak rzadko kiedy zdarza nam się przeczytać coś z punktu widzenia ofiar, szczególnie tych nieletnich. "Kolor samotności" opowiada fikcyjną historię 6-letniego Zacka, któremu udało się przeżyć strzelaninę w szkole. Jednak czy udało mu się przetrwać lata bólu i samotności, które po niej nastąpiły?   Pewnego dnia, tuż przed lekcją matematyki, do szkoły Zacka wpada uzbrojony mężczyzna i zaczyna się strzelanina. Chłopiec wraz z nauczycielem i innymi dziećmi chowa się w szafie. Zabitych zostaje 19 osób, w tym brat Zacka, Andy. Chłopiec nie może zapomnieć o tym wydarzenia. W myślach powracają do niego dźwięki i obrazy, które przywołują traumatyczne wspomnienia. Nie znajduje oparcia ani w przyjaciołach ani w rodzinie. Wszyscy oni pogrążeni są we własnej żałobie i nie mają dla chłopca czasu. Osamotnione dziecko znajduje własny sposób na wyjście z traumy. Ucieka w magiczny świat literatury i sztuki, dzięki któremu próbuje zrozumieć i uporządkować swoje uczucia. Wierzy, że znajdzie sposób na to by pomóc nie tylko sobie, ale również najbliższym.   Zacka poznajemy w dniu kiedy zawalił mu się świat. Jedna z moich amerykańskich przyjaciółek namówiła mnie, żebym koniecznie posłuchała początku książki w formie audiobooka. Tak też zrobiłam. I momentalnie zalałam się łzami. Nawet jak już przerzuciłam się na wersję papierową, w głowie cały czas dźwięczał mi głos narratora, młodziutkiego Kivlighana, znanego z dubbingów telewizyjnych. Jego głos jest tak nasiąknięty emocjami, że jak opowiada o strzelaninie, zamknięciu w szafie, ścisku, ciasnocie, pocie i strachu tak miałam wrażenie, że jestem jednym z uczestników tej masakry. Muszę oddać autorce, że to dzięki jej narracji było to możliwe. Jest ona tak obrazowa, tak przepełniona uczuciami, że czytelnik momentalnie utożsamia się z bohaterami, z brzucha wyrasta mu mentalna pępowina, która swoimi mackami wczepia się w karty książki. Od tej pory czujemy to co Zack, myślimy tak jak Zack, wraz z nim cierpimy i wkraczamy do tunelu, na którego końcu widać światełko nadziei.   Wybranie na narratora powieści 6-letniego chłopca, było zabiegiem ciekawym i dość niecodziennym. Choć zdarzyło mi się przeczytać sporo powieści o strzelaninach w placówkach dydaktycznych, tak ta jest pierwszą opowiedzianą z perspektywy dziecka. Dorośli często wychodzą z założenia, że tragiczne wydarzenia, których uczestnikami są małe dzieci mają mały wpływ na ich rozwój, zostaną szybko zapomniane gdyż małoletni nie do końca rozumieją ich znaczenie i konsekwencje. Nie zdają sobie sprawy, że to w tym wieku kształtuje się nasza osobowość, i traumatyczne wspomnienia z dzieciństwa będę miały wpływ na całe dalsze życie. Dla kogoś kto przeżył tragedię najważniejsza jest pomoc psychologiczna i wsparcie ze strony rodziny. Dziecko musi poczuć się jak w kokonie, pęcherzu płodowym, musi odbudować w sobie poczucie bezpieczeństwa, które zostało zniszczone. O Zacku wszyscy zapomnieli. Pogrążyli się we własnej żałobie, próbowali znaleźć sposób na życie w tych zupełnie nowych okolicznościach. Płakali nad utratą dziecka, walczyli z rodziną mordercy, szukali winnych, podsycali w sobie nienawiść. A gdzieś w tym wszystkim był Zack, który walczył o chwilkę uwagi, której się nie doczekał. Wzruszyła mnie scena, w której babcia chłopca, kupiła banany, uwielbiane przez zabitego brata Zacka. On jedyny je jadł. Owoce wylądowały w koszu na śmieci. Płakałam. Nie rozumiałam jak można w ten sposób traktować własne dziecko. Jedyne co słyszał to : później, nie teraz, nie przeszkadzaj, odejdź. Był przestawiany z kąta w kąt, traktowany przedmiotowo, wykluczony i skazany na cierpienie w samotności. Rodzina się rozpadła, każdy znalazł własną drogę prowadzącą do wyleczenia.   Autorka w przerażający, realistyczny sposób maluje obraz "po tragedii". Jej proza jest pełna życia, uczuć, namiętności i bólu. Opisuje nie historię jednej rodziny, lecz całej społeczności borykającej się ze stratą najbliższych. Ludzie, którzy do tej pory żyli w przyjaźni, zaczynają się od siebie oddalać, stają się nieufni, zamykają drzwi. Świat po masakrze traci barwy, na ziemię spada deszcz smutku. W rodzinie Zacka zamiast miłości pojawia się złość, krzyk, płacz i desperacja. Rodzice nie potrafią ze sobą rozmawiać. Jedynym spokojnym miejscem okazuje się szafa w pokoju brata. Szafa pełna książek, które stają się dla chłopca odskocznią. To właśnie one są inspiracją do wyrażenia siebie za pomocą kolorów, namalowania mapy uczuć gdzie czarny oznacza złość, zielony szaleństwo, żółty szczęście a czerwony zażenowanie. Zack był wyjątkowym, emocjonalnym i inteligentnym dzieckiem. Zachowywał się dorośle. Czasem nie mogłam uwierzyć, że miał dopiero 6 lat. Wydaje mi się, że to właśnie on rozpoczął proces godzenia się z nową rzeczywistością, to dzięki niemu możliwe było podjęcie próby "wyzdrowienia". Książkę tę powinni przeczytać wszyscy rodzice nawet Ci, którzy wiodą na pozór beztroskie i szczęśliwe życie. Autorka na przykładzie małego, niewinnego chłopca pokazuje, jaki wpływ na dziecko mają bezustanne kłótnie rodziców, warczenie na siebie, brak kontaktu fizycznego czy nawet zwykła obojętność. Powinniśmy otworzyć oczy i spojrzeć w dół na tych, których głosik jest najczęściej niesłyszalny. Mama i tata to dwie najważniejsze osoby w życiu dziecka. Symbolizują ciepło, bezpieczeństwo i harmonię. Nie odbierajmy tego dzieciom, nie bądźmy samolubni nawet w obliczu największych tragedii bo w końcu mamy dla kogo żyć.   Nie jest prawdą, że dzieci są "odporne". To, że wspomnienia wyblakną a czas wyleczy większość ran, nie oznacza  że echo wydarzeń z przeszłości nie będzie się odbijać w dorosłym życiu. Pamiętajmy, że dzieci się od nas uczą wzorców zachowań. Odpychając swoje pociechy, żałując im uwagi i miłości, wychowujecie nieczułego robota. Nie każdy jest jak Zack, który okazał się najbardziej odważny i dorosły ze wszystkich. Był jedynym bohaterem tej książki, postacią o której nie zapomnę do końca życia. I wierzcie mi w dzisiejszych czasach takich bohaterów jest wielu, skąd wiecie czy nie kryją się w waszych szafach?   Po każdej nowej strzelaninie politycy w telewizji zapewniają, że myślą o rodzinach ofiar, są z nimi i służą pomocą. Zamiast tych pustych słów powinni wziąć do ręki tę powieść, przeczytać, przemyśleć i wyciągnąć wnioski. Może warto zmienić prawo o swobodnym dostępie do broni palnej? Jak długo jeszcze będziemy czekać, aż strzały będą na porządku dziennym? Aż zamiast szkolnych mundurków nasze dzieci będą nosi kamizelki kuloodporne? "Kolor samotności" to piękna książka. Dobrze napisany, wzruszający i skłaniający do myślenia debiut literacki. Powieść wobec której nie można pozostać obojętnym. Zdecydowanie pierwsza dziesiątka 2018. Polecam.
Copyright © 2014 CZYTANKA NA DOBRANOC , Blogger