"Zamiana" Robyn Harding

"Zamiana" Robyn Harding

 Jasna cholera! Ta książka jest fantastyczna!Już sam jej początek prawie przyprawił mnie o zawał serca. Muszę przyznać, że ostatnio mam dużo szczęścia w doborze książek a "Zamiana" jest kolejną z pozycji wydawnictwa Prószyński i S-ka, która znalazła się w moim TOP 10 tego roku. Brawo.
Najnowsza powieść Harding to wciągająca emocjonalnie historia, w której poznajemy trzy charakterystyczne postacie kobiece, tworzące  toksyczny zestaw relacji. Te szalone postacie i chaos, który tworzą, były przedstawione w całej okazałości,po prostu nie mogłam przestać przewracać kartek... Skandaliczne związki, pokręcona obsesja i kilka zwrotów akcji, które były naprawdę przesadzone  Wszystko napisane w szalenie niestosowny sposób... Kilka scen na końcu mnie zaskoczyło.  To była jedna z tych niewinnych ucieczek w świat fikcji, podczas których możesz po prostu cieszyć się szalonymi scenariuszami i podziękować swoim gwiazdom, że to nie dzieje się naprawdę. 


Kiedy dziewczyna zapisuje się na warsztaty artystyczne, szybko ulega urokowi zjawiskowej nauczycielki, a Freya, zachęcona otrzymywaną uwagą wyjawia Low swoje mroczne sekrety i głęboko skrywane pragnienia. Ich znajomość kwitnie, dopóki na horyzoncie nie pojawia się Jamie, nieszczęśliwą z powodu braku dziecka mężatkę, która niedawno przeprowadziła się na wyspę, żeby zacząć wszystko od nowa. Bardzo szybko zaprzyjaźnia się z Freyą i jej partnerem, powoli przejmując rolę najważniejszej kobiety w jej życiu… A Low po raz kolejny zostaje sama.Pewnego wieczoru, po upojnej podwójnej randce, Freya proponuje zamianę partnerów na jedną noc. Szybko się jednak okaże, że to, co miało być nieszkodliwą erotyczną przygodą czworga ludzi, wywróci życie Jamie i jej męża do góry nogami. A Low, która nie pogodziła się z utratą uwielbianej nauczycielki, zyska doskonałą okazję do zemsty.


Low Morrison wraz ze swoimi hipisowskimi, poliamorycznymi rodzicami i młodszymi braćmi mieszka na wyspie przy północno-zachodnim wybrzeżu Pacyfiku. Wie, że nie do końca pasuje do swojej rodziny i dopiero zapisanie się na warsztaty garncarstwa, prowadzone przez Freyę, daje jej nadzieje na przyszłość i odnalezienie swojego celu w życiu.   Low wkrótce zaprzyjaźnia się z Freyą, która jest żoną byłego hokeisty, która kiedyś była mocno aktywna w mediach społecznościowych, szczególnie Instagramie. Obecnie spędza swoje dni na tworzeniu ceramiki i prowadzi zajęcia. Freya nie chciała przeprowadzać się na wyspę, ale jej mąż nalegał po zdarzeniu, które zakończyło jego karierę. Ona też nie do końca pasuje do tego miejsca.  Jamie i jej mąż przeprowadzili się na wyspę w poszukiwaniu ciszy i spokoju. On jest autorem, ona otwiera sklepik z ceramiką. Wyprowadzka z  miejskiej dżungli miała również pomóc Jamie w zajściu w ciążę.  Kobieta szybko zaprzyjaźnia się z Freyą (zaczyna sprzedawać jej wyroby) , co nie bardzo podoba się Low. Dziewczyna chce mieć swoją nauczycielkę tylko dla siebie.
Sprawy przybierają inny obrót, gdy Freya proponuje zamianę partnerów . Co mogłoby pójść źle? Okazuje się, że bardzo dużo. 

Książka ta ma tak naprawdę tylko jednego bohatera i jest nim Freya. Freyę wszyscy kochają, adorują i podziwiają. Jest niczym bogini, starodawne bożyszcze, które zagarnia duszę człowieka. Wystarczy, że się na kogoś spojrzy a ten od razu staje się jej wyznawcą. Ponieważ powieść ta ma wielu narratorów, którzy są dość otwarci w okazywaniu swoich uczuć , szybko możemy się dowiedzieć, że Freya jest piękna, utalentowana, zabawna, czarująca...po prostu idealna. Co ciekawe,  autorka nigdy nie dała mi możliwości wejścia w umysł samej bohaterki, dlatego troszkę ciężko było mi zrozumieć fascynację jej osobą, szczególnie że tak naprawdę nie zrobiła nic , by sobie na nią zasłużyć. Czytając zastanawiałam sobie czy naprawdę istnieją ludzie-ikony, które samym swoim wyglądem  zjednują sobie innych? Czy można zakochać się w awatarze z Instagrama? Harding w sprytny sposób pokazała jak niska samoocena, samotność, izolacja i potrzeba towarzystwa mogą sprawić, że ludzie łatwo przeoczą, wybaczą, usprawiedliwią lub zignorują, gdy ktoś ich źle traktuje. Co więcej, pokazuje również, jak mętni, zaabsorbowani sobą i manipulujący mogą być niektórzy.

 "Zamiana" to powieść od której wprost nie można się oderwać. Jednak serwuje nam coś więcej niż rozrywkę.  W tej książce jest wiele do przetrawienia i przemyślenia. To mroczna opowieść o obsesji, zauroczeniu i fałszywym bałwochwalstwie.  Podąża za perspektywą wielu postaci, ale głównie Low i Jamie rywalizujących o miłość jednej osoby. Jednak nie martwcie się, zdecydowanie nie jest to historia miłosna. Głównym tematem jest toksyczna przyjaźń. Autorka zadaje pytania w stylu : do czego możesz się posunąć by nie stracić przyjaciela?  Powieść Harding bez wątpienia jeden z najlepszych thrillerów, jakie przeczytałam w tym roku. Nie jestem jakąś wielką fanką książek tej autorki, ale ta zmieniła moje nastawienie. Pisanie było przekonujące a rozdziały krótkie lecz z wyraźnym, niepokojącym zakończeniem. Sposób, w jaki autorka prowadziła swoje postacie, był fenomenalny. Już po pierwszym rozdziale wiedziałam , że nie będą mi obojętni. Wszyscy, których tutaj poznałam byli niezwykle prawdziwi. Nie udawali, lecz byli sobą. Popełniali błędy, byli małostkowi, okrutni, złośliwi i zazdrośni. Oczywiście nie myślę, że każdy składa się z samych wad, jednak zdecydowanie przeważała tutaj ta mroczna strona ludzkiej natury. "Zamiana" to książka, za którą nie kryje się jakaś większa tajemnica. Akcja rozwija się powoli i czasami mamy wrażenie, że nie zmierza do żadnego punktu kulminacyjnego. Zdecydowanie więcej tutaj dramatu psychologicznego niż thrillera. Gdzieś w połowie książki, nawet średnio zorientowany czytelnik domyśli się dokąd to wszystko zmierza. Jednak wiecie co ? Zupełnie mi to nie przeszkadzało. Czytałam bo chciałam się dowiedzieć jak potoczą się losy ludzi, z którymi się zżyłam i nawet jeśli akcja momentami stała w miejscu to nie miało to żadnego wpływu na mój odbiór powieści. By tak pisać naprawdę trzeba mieć talent.  

Dwie pary. Samotny, nękany nastolatek mieszkający w poliamorycznej rodzinie. Odległa wyspa północno-zachodniego Pacyfiku. I jedna dzika i szalona noc. Jak dotąd jest to najlepsza powieść Harding.   Odkrywając takie tematy, jak toksyczne przyjaźnie, obsesje, alternatywne style życia, media społecznościowe i przemoc domowa, ta historia jest absolutnie porywająca. Chociaż wniosek może być nieco nieprawdopodobny i jest kilka drobnych szczegółów, które nie do końca się zgadzają (nie mam wątpliwości, że zostaną dopracowane w ostatecznych edycjach), nadal uważam, że niniejsza powieść jest wyjątkowa. Polecam.

 

 

Tytuł : "Zamiana"

Autor : Robyn Harding

Wydawnictwo : Prószyński i S-ka

Data wydania : 12 sierpnia 2021

Liczba stron : 392

Tytuł oryginału : The Swap




Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu :
 


https://www.proszynski.pl/
 
A dostępna jest w salonach lub sklepie internetowym sieci :  
https://www.empik.com/zbyt-blisko-daniels-natalie,p1227335289,ksiazka-p
 

 

"Dobra siostra" Sally Hepworth

"Dobra siostra" Sally Hepworth

 "Dobra siostra" to kolejna książka z efektem "wow!". od samego początku urzekła mnie niczym intrygujący wernisaż i przez pięć długich godzin (podczas których sama wyciągnęłam wtyczkę), odmawiałam  kontaktu ze światem zewnętrznym, ignorowałam mojego najdroższego męża, który pytał mnie, dlaczego nie ma żadnej czystej koszuli. Na dodatek udało mi się spalić resztki jedzenia na wynos.Jak? Nie wiem. Nie słyszałem moich imprezujących sąsiadów, którzy niedawno zamienili swój dom w cyrk Airbnb . Nie zwracałam uwagi na wrzaski z telewizora (Najdroższy Mąż postanowił oglądać ostatni sezon Żywych Trupów beze mnie, za karę) Po prostu czytałam i muszę przyznać: TO JEST TO! NAJLEPSZA KSIĄŻKA SALLY HEPWORTH! A FERN TO JEDNA Z NAJBARDZIEJ FASCYNUJĄCYCH POSTACI, KTÓRE KIEDYKOLWIEK POZNAŁAM.

Wiele lat temu Fern zrobiła jednak coś bardzo, bardzo złego, a Rose nikomu o tym nie powiedziała. I zapomniała o tym, póki siostra nie zaoferowała jej pomocy przy realizacji marzenia o dziecku. I choć zauważa z przerażeniem, że wybory siostry mogą nie skończyć się dobrze dla nich obu, to nie widzi, że Fern szuka w tym wszystkim jednego - klucza do tajemnic, które Rose okazuje się również skrywać przed światem.


 Narratorkami niniejszej powieści są siostry bliźniaczki: Rose i Fern, które dzieliły nie tylko łono i okropne wspomnienia z dzieciństwa, ale także wielką tajemnicę. Po problemach z płodnością i kłopotach małżeńskich, Rose zaczyna odwiedzać terapeutę, który doradza się jej prowadzenie pamiętnika, który pomoże w  wydobyciu na światło dziennie wszystkich ukrytych uczuć i emocji , które nosi w sobie od dzieciństwa. Historia bliźniaczek zaczyna się właśnie od tego notatnika, z którego dowiadujemy się o tragedii która wydarzyła się, gdy dziewczynki były małe. Utopił się chłopiec. Wygląda na to, że to Fern była odpowiedzialna za śmierć dziecka, a Rose uratowała swoją siostrę przed trafieniem do więzienia, trzymając usta zamknięte.
To właśnie z pamiętnika dowiadujemy się, że matka dziewczynek ma skłonności socjopatyczne, atakuje Rose (ponieważ broni swojej siostry), znęcając się nad nią psychicznie i fizycznie. Kiedy kobieta przedawkowuje narkotyki, siostry trafiają do systemu opieki zastępczej. Książka podzielona jest na rozdziały, które w większości ułożone są naprzemienne. Z tych części, w których głos dostała Rose, możemy się dowiedzieć jak bardzo była empatyczna i oddana. Od samego początku możemy się z nią zaprzyjaźnić. Z kolei Fern jest postacią raczej antypatyczną, której nie potrafiłam kibicować całym sercem. Kobieta cierpi na zespół Aspergera, jest wrażliwa na światło, głosy, dotyk (kiedy musi uczestniczyć w zebraniu w zatłoczonym miejscu, musi nosić gogle i nauszniki, aby się chronić).  W życiu zawodowym jest sprawną bibliotekarką: pomaga jej w tym wrodzona inteligencja, zdolność skupienia się na szczegółach i miłość do książek. Jej emocjonalna strona, jej bezpośredniość i szczerość czynią ją postacią niezwykle niepokojącą a zarazem wyjątkową.
Fern kocha swoją siostrę i kiedy widzi, że tamta nie może począć dziecka,  postanawia zajść w ciążę i oddać dziecko swojej siostrze. Rocco spotyka w bibliotece (ale nazywa go „Wally”, ponieważ z kapeluszem i luźnymi spodniami, naprawdę wygląda jak postać z filmu), który jest inteligentnym programistą komputerowym, tak jak ona cierpiącym na autyzm. Przygodny sex z nieznajomym zamienia się w intymno -romantyczne zaangażowanie.  Czytając obie strony historii, zaczynamy kwestionować, czy Rose jest tym, za kogo ją bierzemy. Czy naprawdę jest opiekuńczą, uroczą siostrą, czy może manipulującą, kontrolującą, irytującą suką, która chce zamienić jej życie w piekło?A może Fern również ma ukryte tendencje socjopatyczne, jak ich matka, i krzywdzi ludzi bez zastanowienia? Aby się dwiedzieć koniecznie musisz przeczytać tę książkę. 


To była moja druga powieść Sally Hepworth i po jej przeczytaniu utwierdziłam się w przekonaniu, że autorka ma nie tylko talent do pisania lecz również niesamowitą wyobraźnię. To było naprawdę dobre! Spodziewałam się thrillera psychologicznego, ale "Dobra siostra"  to bardziej "domowy" suspens/zagadka i dramat rodzinny, w którym dominuje psychologia. Najbardziej zaskoczył mnie jednak nieoczekiwany, wzruszający romans, który napędzał większość fabuły. Z początku oczekiwałam zimnych, wyrachowanych i zaciskających pięści postaci a dostałam  Fern i „Walliego", jedną z najbardziej dziwacznych, najbardziej czarujących i słodkich par, jakie spotkałam w ostatnim czasie. Jeśli chodzi o wszystkie aspekty tej książki związane z dobrym samopoczuciem, muszę przyznać, że mój żołądek był zaciśnięty przez dobre trzy czwarte czasu. Dramat rozgrywający się pomiędzy mamą a jej córkami oraz duszące dysfunkcyjne relacje między Fern i Rose stworzyły niewygodne, ale konieczne napięcie, które utrzymywało się przez całą książkę. Powieść jest naprawdę fascynująca i jeśli musiała bym znaleźć jedną wadę w tej historii – a dla mnie jest ona drobna – to byłoby nią zbyt szybkie że przejście do zakończenia . W jednej sekundzie jest zagrożenie, a w drugiej Bum i po sprawie. Sielanka.  

Pierwsza połowa książki położyła podwaliny pod przeszłość i teraźniejszość życia obu sióstr. Gdzieś około 150 strony książki domyśliłam się, co się stanie i zaufaj mi, nie było to zbyt trudne. Najbardziej zaskoczyło mnie jednak to, że "znając zakończenie" , wciąż potrafiłam cieszyć się lekturą.  Chociaż wszystko potoczyło tak samo, jak przewidziałam, nadal byłam pod wrażeniem samego pomysłu na fabułę oraz sposobu jego wykonania. Pisanie Sally Hepworth jest fenomenalne i nie mogę się doczekać, aby przeczytać więcej jej książek. "Dobra siostra" jest powieścią wciągającą i mrożąca krew w żyłach. 

"Dobra siostra" to bardzo wciągająca historia, pełna napięcia i dramatu, z fascynującymi postaciami,  i inteligentnym humorem, który dopełnia tę powieść i sprawia, że jest świetną, zabawną lekturą. Tym tytułem Sally Hepworth ugruntowuje swoją pozycję jako świetna gawędziarka o znakomitym zmyśle obserwacji. Naprawdę fajnie było to wszystko czytać. Byłem pod wrażeniem tempa, w jakim Hepworth ujawniła prawdę o Rose i Fern; było to tak dobrze "robione," że ani na chwilę nie mogłam wypuścić książki z rąk. Absolutnie polecam czytelnikom, którzy lubią złożone relacje rodzinne.

 

Tytuł :  "Dobra siostra"

Autor : Sally Hepworth

Wydawnictwo : Prószyński i S-ka

Data wydania : 10 sierpień 2021

Liczba stron : 400

Tytuł oryginału : The Good Sister  

 

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu :
 


https://www.proszynski.pl/
 
A dostępna jest w salonach lub sklepie internetowym sieci :  
https://www.empik.com/zbyt-blisko-daniels-natalie,p1227335289,ksiazka-p
 

 

 

 

 

"Spotkanie w Positano" Goliarda Sapienza

"Spotkanie w Positano" Goliarda Sapienza

Szkic niniejszej powieści datuje  się na rok 1964, jednak podobnie jak z większością dzieł Goliardy Sapienzy, musiało minąć troszkę czasu zanim została "napisana" i wreszcie opublikowana. "Spotkanie w Positano" zaczyna się jak typowa powieść autobiograficzna, której bohaterką jest sama Goliarda – występuje tu pierwszoosobowa narracja. Jednak uważny czytelnik bardzo szybko się zorientuje, że w samym centrum zainteresowania jest ktoś inny. . Inna kobieta. Nazywa się   Erica, „księżniczka”, jak nazywają ją mieszkańcy magicznej wioski Positano. Powieść opowiada o dwudziestoletniej przyjaźni o autobiograficznych korzeniach, postać Eryki przywołuje przyjaciółkę Goliardy, mediolańskiej damy, która   popełniła samobójstwo w Mediolanie . "Spotkanie w Positano" to zarówno historia kobiecej przyjaźni, prawdziwej, intensywnej, głębokiej, jak niegdyś kobiece przyjaźnie z życia i literatury Goliardy, ale także paralelna i rozbieżna historia dwóch interesujących kobiet. 

Twórczość Goliardy Sapienzy, autorki głośnej Sztuki radości, była przez lata marginalizowana i dopiero kilkanaście lat po jej śmierci zdobyła uznanie w oczach krytyków i czytelników. Obecnie pisarka uznawana jest za jedną z ważniejszych postaci literatury włoskiej XX wieku. Jej niespokojne i ekscentryczne życie znajduje odzwierciedlenie w powieściach, w których autorka prezentuje zdecydowanie feministyczną perspektywę, a seksualność, płeć i ciało odgrywają w nich fundamentalną rolę.  

 


Positano to miasto na wybrzeżu Amalfi na południe od Neapolu. Istnieje od czasów rzymskich, było ważnym portem w czasach Republiki Amalfi (VII w.-1075), w średniowieczu przeżyło swój czas rozkwitu by w końcu podupaść i stać się stosunkowo ubogą wioską rybacką w pierwszej połowie XX wieku. Dopiero od 1950 roku miejscowość zaczęła przyciągać dużą liczbę turystów. Akcja "Spotkania w Positano" rozgrywa się właśnie na początku lat 50.  i opowiada o Goliardzie, która pracuje w branży filmowej i przybyła do Positano, aby zbadać scenerie. Na miejscu poznaje Ericę Beneventano, uroczą, zamożną wdowę mieszkającą w pięknym domu, którą mieszkańcy nazywają „Księżniczką”. Kobiety stają się bliskimi przyjaciółmi, a Erica dzieli się swoją historią życia z Goliardą. Erica była tą "średnią" z trzech sióstr z zamożnej rodziny. Kiedy jej ojciec, w latach 30-tych, stracił fortunę , Erica i jej siostry Olivia i Fiore, musiały iść do pracy. Dziewczyna znalazła pracę w domu towarowym w Mediolanie. „Ponieważ przyjemnie się na mnie patrzyło i umiałam wymawiać nazwy francuskich perfum, umieścili mnie w dziale kosmetycznym”. Niedługo potem poślubiła byłego współpracownika swojego ojca, Leopolda, który okazał się być wielce despotycznym i lubiącym mieć nad wszystkim kontrolę Włochem. Kiedy Erica zachodzi w ciążę, Leopoldo nalega, by poddała się aborcji.Po zabiegu okazuje się, że kobieta nie może mieć więcej dzieci.

Akcja książki toczy się na przestrzeni kilku lat we wciąż bardzo niedostępnej i przez to mało turystycznej miejscowości Positano, w której panuje ta leniwa śródziemnomorska atmosfera (wszyscy się znają i szanują, oryginały i artyści są akceptowani a ludzie dożywają prawie stu lat…). Książka ta obudziła we mnie nostalgię za czasami, kiedy technologia jeszcze nie zniszczyła relacji międzyludzkich a cuda mogły pozostać nienaruszone. To  bardzo piękna opowieść o przyjaźni, o tym jak można powierzyć swoją duszę i swoje sekrety komuś, kto nie jest z rodziny lub nie jest kochankiem, oraz o najwyższej wiarygodności tego związku. Pewne fragmenty naprawdę do mnie przemówiły, na przykład potrzeba spędzania czasu w samotności będąc jednocześnie w związku, ponieważ jak wszystko, co piękne, męczy nas ciągłe bycie z jedną osobą. Goliarda eksponuje wizję życia w wolności i żywej naturalności, w której to filozofii się odnajduję. Positano lat pięćdziesiątych to anomalny nawias w zrujnowanym mieście. Szczęśliwa wyspa, na której naprawdę można być sobą. Tu nikogo nie gorszy twórczość artystów ani to, że spacerujące kobiety wymieniają pocałunki i czułymi słówkami.  Przybywasz do tego zakątka raju, aby uciec od stresu i chaosu miasta. To tutaj spotykają się Goliarda spotyka Ericę. Następuje zetknięcie dwóch dusz dręczonych wspomnieniami i sprzecznością między materializmem dialektycznym a impulsem twórczym. Kobiety prowadzą niekończące się rozmowy o sztuce, satysfakcjonującej mocy jedzenia, uroku morza i mieszkańcach Positano. 

Ponieważ narratorka i autorka mają to samo nazwisko, obie pracują w branży filmowej i mają te same zainteresowania, "Spotkanie w Positano" może być niemal pamiętnikiem. Na odwrocie książki znajdują się zdjęcia Positano, przekazane przez męża Sapienzy, oraz wydarzenia z jej życia, ułożone w porządku chronologicznym (Szkoda, że ​​nie przeczytałam ich najpierw. Wierzę, że gdybym to zrobiła, nie miałbym takich trudności ze śledzeniem akcji książki). Urodziła się w Katanii na Sycylii w 1924 roku, w 1940 przeniosła się do Rzymu, gdzie studiowała w Regia Accademia d'Arte Drammatica. Pod koniec lat 50. pracowała z filmowcem Luichino Viscontim (w powieści jest wzmianka o tym związku). "Spotkanie w Positano" zaczęła pisać w 1963, skończyła w 1984, zmarła w 1986, a powieść pozostała niepublikowana do 2015 roku.

Czytanie Goliardy Sapienzy to zawsze wyjątkowe przeżycie.  "Spotkanie w Positano" nie jest wyjątkiem i – jak większość dzieł La Sapienzy – ma silny ładunek autobiograficzny. Jeśli pierwotną naturą tej powieści jest unoszenie się wśród wspomnień – bo to właśnie pamięć, nawet jako struktura narracyjna, jest głównym wątkiem podtrzymującym osnowę – to głównym tematem jest rozliczenie z przeszłością.  Z tego powodu i aby zrozumieć, jak często jednostki podejmują wielki wysiłek, by okłamywać przede wszystkim siebie ,Eryka staje się paradygmatem metamorfozy: od posągu, który pojawia się  w pierwszej części powieści przemienia się w unicestwioną osobowość, która zawsze nosi maskę, by nie ulec atawistycznemu poczuciu winy wobec wszystkich i śmierci, której nigdy nie zdołała całkowicie zmetabolizować. Pod koniec życia ta maska ​​nie będzie już jej służyć, ona sama jest gotowa porzucić ją, gdy więź przyjaźni otworzy przed nią drogę do uwolnienia się od ciężaru przeszłości. Świetny test narracyjny. Świetna Goliarda Sapienza.  Polecam. 

 

Tytuł : "Spotkanie w Positano "

Autor : Goliarda Sapienza

Wydawnictwo : Kobiece

Data wydania : 28 lipca 2021

Liczba stron : 208

Tytuł oryginału : Appuntamento a Positano 

 

Tę oraz wiele innych powieści z gatunku literatury pięknej znajdziecie na półce księgarni internetowej :
https://www.taniaksiazka.pl/

 

 

"1794"  Niklas Natt och Dag [PRZEDPREMIEROWO]

"1794" Niklas Natt och Dag [PRZEDPREMIEROWO]

 Dziś przychodzę do was z kontynuacją rewelacyjnej powieści Niklasa Natt och Daga "1973". W niniejszym tytule zmienia się zaledwie jedna cyferka. Przenosimy się rok w przód, jednak Szwecja pozostała taka sama. "1794" to kolejny rewelacyjny, mroczny kryminał, który trzyma czytelnika na krawędzi krzesła. Kolejna książka do pochłonięcia w parę godzin kosztem najsmaczniejszej nawet kolacji. Właśnie za takie perełki kocham nowoczesną literaturę skandynawską. W zasadzie „1794” jest  (w przeciwieństwie np. do takiej powieści grozy, jak „Imperial Bedrooms” Breta Eastona Ellisa, którą odbieram jako amoralny obraz) klasyczną opowieścią o walce zła z dobrem. Główny bohater, Jean Michael Cardell, walczy o utrzymanie porządku moralnego w świecie bezprawia.

Mroczny i wciągający skandynawski kryminał historyczny. Niklas Natt och Dag tworzy obraz Sztokhlmu w końcowych latach epoki gustawiańskiej. Zrywa maskę przepychu i przedstawia straszliwą, lecz fascynującą rzeczywistość Szwecji końca XVIII wieku. Oglądamy świat tętniący życiem, a zarazem zgniły. Wkrótce miasto doczeka się swoich najciemniejszych dni, gdy fasady pękają, a blask dawnych czasów ustępuje mrokowi kryjącemu się w zakamarkach miasta.


Powieść, podobnie jak w poprzednim tomie, podzielona jest na cztery solidne części. W pierwszej pióro dostaje przebywający w szpitalu Erik Tre Rosor, który opowiada swoją historię. Dowiadujemy się, co się stało, że mężczyzna tak skończył. Przenosimy się na wyspę Barthélemy, która za czasów Gustawa III stała się szwedzką kolonią i miejscem, w którym Szwecja handlowała niewolnikami. Wiem kochani, ja też nie przypuszczałam, że tak pokojowy naród, w którym rozdaje się Nagrody Nobla, w tym pokojową, był kiedyś zaangażowany w ten niecny proceder. Muszę przyznać, iż byłam zszokowana. W drugiej części ponownie pojawia się znany nam już żołnierz i weteran wojenny Cardell, którego szuka wdowa, której córka została bestialsko zamordowana w noc poślubną. Prosi go o pomoc. Więcej z treści fabuły zdradzać wam nie będę. Bo jak wiadomo, co za dużo to nie zdrowo. Ważne jest, że wszystkie historie , opowiedziane w tej książce, osadzone są w kontekście historycznym, który robi wielkie wrażenie i buduje atmosferę powieści. Gustav III został postrzelony podczas balu maskowego. Syn nie jest jeszcze pełnoletni, a książę Karol przekazał władzę Reuterholmowi, który okazał się wielce kapryśnym władcą. Jednym z jego radykalnych i jednocześnie idiotycznych praw był  zakaz noszenia„kolorowych tkanin”. Obywatele musieli przywdziewać czarne lub szaro-bure , nierzucające się w oczy barwy. Jedynie szlachta, wielmoże i królowie mogli ubierać się kolorowo i z przepychem. Podobnie jak w pierwszej części tak i tutaj, Goteborg oraz Sztokholm, przedstawione zostały od strony "kuchni". Bohaterowie odwiedzają obskurne pensjonaty, mroczne szpitale i brudne burdele.  Sztokholm to miasto, którego mieszkańcy nadal opróżniają nocniki na progu sąsiada a dobre restauracje mają świeże trociny na nadprożach. Ale powieść "1794" to nie tylko mroczny, ale i krwawy gobelin. W świecie stworzonym przez autora istnieją źli ludzie, którzy według własnego uznania zinterpretowali oświeceniowe idee prawa naturalnego: jeśli człowiek jest naturą to nikt nie ma prawa nim rządzić. Daje silnym prawo do podążania za swoimi pragnieniami, jakiekolwiek one są. Niektóre z czynów, które mają miejsce w tym duchu, są przedstawiane z tak pełnym pożądania bogactwem szczegółów, że sam czytelnik staje się perwersyjnym podglądaczem. Efekt jest nieprzyjemny. Nie wspominając o wątpliwej wartości estetycznej. Ale "1974"nie jest oczywiście osamotniony w kulturze popularnej, jeśli chodzi o prezentowanie ciał pociętych w celach rozrywkowych. HP Lovecraft chciał przy pomocy Cthulhu wywołać strach przed kosmicznym złem. Boski potwór z głową ośmiornicy i łuskowatym ludzkim ciałem. W powieści szwedzkiego autora bardzo namacalne jest poczucie obecności kosmicznego zła. Jednak za maskami okultystycznych rytuałów kryją się tylko ludzkie twarze.

Pierwsza książka z trylogii Bellman noir, "1793", odniosła wielki sukces i nagrodzona została nagrodą Crimetime za najlepszy debiut detektywistyczny roku i wybrana książką roku 2018. Sequel był długo oczekiwany, a oczekiwania z nim związane były wręcz  niebotyczne . Jak tylko zaczęłam czytać, stało się dla mnie jasne, że Niklas Natt och Dag po raz kolejny stworzył powieść wymykającą się wszelkim schematom, oryginalną i niezwykle sugestywną. Nie jest to piękny obraz,ale za to niezwykle wiarygodny, ponieważ koniec XVIII wieku był trudnym okresem w dziejach Szwecji, kiedy całe zamieszanie z czasów Gustawa III zostało wypłukane ze ściekami i pozostawiło szarawą i skorumpowaną stolicę. Otoczenie z całą biedą i bezdenną desperacją służy  jako doskonały fundament dla fabuły detektywistycznej, która oferuje genialne połączenie brutalności i finezji. Niklasowi Natt och Dagowi udało się również znaleźć ton językowy, w którym połączenie "starego języka" i nowoczesnej technologii opowiadania historii zapewnia naprawdę wyjątkowe połączenie autentyczności z łatwością czytania. "1794" jest stylistycznie jeszcze bezpieczniejszy niż niezwykły debiut, a brudnoszare mgły ze wszystkich sztokholmskich palenisk idą w parze z panującym nastrojem w najlepszym tegorocznym thrillerze noir.  


Książka jest częścią drugą trylogii „Bellman noir”, ale moim zdaniem można ją czytać również samodzielnie.  Autor umiejętnie prowadzi i prowadzi czytelnika przez historię, a ja doświadczam stałego (narracyjnego) skupienia i rygoru.   Czytelnik zostaje przeniesiony do innego czasu, a  język autora przyczynia się do prawdziwego uczucia „tu i teraz”. Dla mnie to prawie dzieło historyczno-literackie. "1794 "jest klasyczny, ponadczasowy i ognisty, prawdziwy, szczegółowy i dopracowany. Jest tu miejsce zarówno na emocje jak i na ludzką katastrofę. Na to, co już zostało powiedziane w książkach i na to, co nigdy nie zostało sformułowane słowami.

Niklas Natt och Dag  używa języka jako palety, kiedy tworzy szczegółowe  opisy czasów, które już nie istnieją. To wielki walor powieści który sprawia, że bez względu na to, jak bardzo chcesz odłożyć książkę, jest to prawie niemożliwe. Ciekawość treści kolejnej strony sprawia, że ​​czytasz dalej i dalej i dalej…A jak już skończysz to nie pozostaje nic innego jak czekać na kolejną, niestety ostatnią już część. 

 

Tytuł : "1794"

Autor :  Niklas Natt och Dag

Wydawnictwo : Sonia Draga

Data wydania : 15 września 2021

Liczba stron : 592

Tytuł oryginału : 1794 

 

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu : 
 
 


 

 

"1793" Niklas Natt och Dag

"1793" Niklas Natt och Dag

 Choć nie jestem znawczynią szwedzkiego ( i skandynawskiego w ogóle ) rynku wydawniczego, tak zauważyłam, że w ostatnich czasach coraz więcej autorów, szczególnie debiutantów, pisze powieści historyczne. Wydaje mi się, że powinnam się cieszyć z takiego obrotu spraw, w końcu jeszcze rok temu zewsząd atakowały mnie jednakowe, jak ściągnięte świeżo z taśmy produkcyjnej, erotyki. Ci, którzy mnie znają wiedzę, że powieści historyczne, szczególnie te z wątkiem kryminalnym, to książki obok których nie potrafię przejść obojętnie. A jeszcze jak w tytule (tutaj jest to tytuł cyklu ) znajduje się słowo noir , to już w ogóle moje podniecenie sięga granic. Za każdym razem wyobrażam sobie , że może akurat dziś w moje ręce wpadnie współczesny Dickens. I wiecie co ? Coś czuję, że już jest naprawdę blisko. Może 1794 to będzie to?

Mija rok od tragicznego zamachu na życie króla Szwecji, Gustawa III. Następca tronu jest niepełnoletni, wojny ogołociły państwową kasę. Krajem rządzą ludzie, którzy mają na względzie tylko własne interesy, podczas gdy ludowi żyje się coraz gorzej. Nikt nikomu nie ufa, a intrygi stały się czymś powszechnym.Z cuchnącego sztokholmskiego rynsztoku, jeziora Fatburen, wydobyto zmasakrowane ludzkie zwłoki pozbawione kończyn. Policja prosi o pomoc cierpiącego na suchoty Cecila Winge, który niechętnie podejmuje śledztwo. Wkrótce zaplątuje się w sieć mrocznych sekretów i bezkresnego zła, której nitki prowadzą wprost do śmietanki sztokholmskiego towarzystwa…


Biorąc do ręki "1793" nie do końca wiedziałam czego mogę się spodziewać. Po części miałam nadzieję, na dobrą książkę historyczną, która odkryje przede mną tajemnice dawnego Sztokholmu, a po części bardzo chciałam przeczytać, dobrą , stylizowaną powieść detektywistyczną. Choć "1793" zaczyna się jak rodowity kryminał ( jest tutaj ciało, detektywi i cała otoczka policyjnego śledztwa) , to tak naprawdę powieść ta balansuje na granicy gatunków i zdecydowanie wymyka się klasyfikacji. Moim zdaniem autorowi najbardziej zależało na przedstawieniu  XVIII-wiecznego Sztokholmu i nędzy, która panowała wtedy w mieście. Opisy środowiskowe zajmują więc niezwykle wyeksponowane miejsce i są wypełnione szczegółami, często dotyczącymi terminów typowych dla czasu, oznaczeń geograficznych, budynków, zapachów i codziennych czynności. Autor bez wątpienia włożył dużo energii w poznanie ówczesnego Sztokholmu  i pomimo ogromu szczegółów tekst w większości płynie  dobrze, a czytelnik nie ma wrażenia, że bierze udział w wykładzie historycznym.  Zamiast szlachty, wysokich rangą urzędników, wyższych sfer, pałaców czy pięknych parków obserwujemy tutaj miasto, które jest który jest brzydkie, ciemne, brudne i śmierdzące.  Bogaci wykorzystują biednych dla przyjemności, biedni wykorzystują siebie nawzajem, aby przetrwać. Każdy, kto nie może lub nie chce zniżyć się do tego poziomu, zginie.
Opisy środowiskowe w tej książce są absolutnie niesamowite i bardzo "jaskrawe" . Jeśli zamierzacie coś przekąsić podczas lektury to szczerze wam to odradzam, ja  ledwo mogłam wypić filiżankę herbaty by nie dopadły mnie mdłości z obrzydzenia. Opisy postaci były równie malownicze i naprawdę naszych bohaterów mogłam  zarówno zobaczyć jak i "poczuć". Główni statyści w tej książce to prostytutki, , żebrzący weterani wojenni, aroganccy urzędnicy, obleśni szlachcice, pijani księża. "1793" pokazuje nam czasy dyktatury Reuterholma (1792-1796) jako postapokalipsę, czasem prawie nieznośnie ponurą, gdzie wszystkie marzenia są spalone a wszelka nadzieja zamienia się w gówno. Autor co jakiś czas umiejętnie dorzuca krótkie sceny smutnej czułości, które uderzają tym mocniej, że nie mają na celu dać czytelnikowi nadziei, ale raczej jeszcze bardziej zaakcentować niemożność życia. 

Jako powieść detektywistyczna "1793" pozostawia wiele do życzenia. Opowiada o zwłokach bez rąk i nóg wyłowionych z wody, a także o dwóch bohaterach, umierającym filozofie Cecilu Winge i weteranie wojennym, alkoholiku Mickelu Cardellu, który nieoficjalnie otrzymuje zlecenie od komendanta miejskiej policji, aby dowiedzieć się, co się stało. Jak sugeruje tytuł, akcja  toczy się w roku 1793, a historia podzielona jest na cztery części, w których możemy śledzić  różnych głównych bohaterów. Ponieważ rozdziały nie są ułożone chronologicznie – mamy tutaj jesień, lato, wiosnę i zimę – ale jednocześnie bardzo się pokrywają w czasie, chronologia wydarzeń bywa nieco zagmatwana. Jest tu np. wiosna na początku części wiosennej, ale w jej późniejszych partiach opisane są rzeczy, które dzieją się jesienią. Czy ma to sens? Może jeszcze nie teraz , ale wierzcie mi autor robi wszystko by wyprowadzić czytelnika na prostą.  Nasze dwie postacie detektywów pojawiają się tylko w pierwszej i ostatniej części książki, podczas gdy dwa środkowe fragmenty zawierają długie opisy tego, co dzieje się z innymi postaciami, tylko częściowo związanymi z ofiarą. W czwartej,ostatniej części książki elementy układanki wpadają na swoje miejsce a Winge i Cardell w końcu odkrywają, jak to wszystko jest ze sobą połączone. W zasadzie można pominąć część drugą i trzecią, przeczytać tylko początek i koniec, a mimo to mieć spójną – i wtedy znacznie mniej zagmatwaną – historię. Ale zdecydowanie to odradzam ze względy na walory historyczne. Mickel Cardell i Cecil Winge, którzy ścigają zabójcę, nie są dokładnie tymi „detektywami”, do których jesteś przyzwyczajony, co sprawia, że ​​polowanie na zabójcę jest jeszcze bardziej interesujące.

Książka jest pouczająca i łatwa do przeczytania. Zabawna i fascynująca. Daje czytelnikowi wgląd w życie mieszkańców Sztokholmu w ostatnich latach XVIII wieku. Beztroska arystokracja żyła prawie jak zwykle, a bieda szerzyła się wśród zwykłych Szwedów. W całej Europie płonęły siedliska niepokojów .Niezadowolenie z powstania w tym czasie narastało. Rewolucja Francuska unosiła się nad stolicą jak  duch, podobnie jak zabójstwo Gustawa III, którego los z kolei utorował drogę nieznanemu Francuzowi, który miał zostać królem na szwedzkim tronie. Po otwarciu „1793” nie możesz przestać czytać. Chociaż ostatnie rozdziały wydają się nieco pokręcone, nie umniejsza to ogólnego wrażenia. Myślę, że książka jest idealna na relaksujący dzień na plaży tego lata.

"1793" to brutalna i mroczna opowieść o XVIII wieku, która zabiera nas bardzo daleko od błyszczących salonów, które tak często pojawiają się w powieściach stylizowanych na ten okres. Jeśli czytając, od czasu do czasu wybuchniesz łzami, to nie ma się czego wstydzić: ta powieść powinna boleć. Być może w tym genialnym debiucie literackim jest nawet poczucie moralności. To w końcu z tego apokaliptycznego społeczeństwa zrodziło się coś lepszego: demokracja, wolność słowa, prawa człowieka. Wcześniej po prostu nie było lepiej.

 

Tytuł : "1793"

Autor : Niklas Natt och Dag

Wydawnictwo : Sonia Draga

Data wydania : 21 lipca 2021



Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu : 
 
 


 

Liczba stron : 528

 

"Skalny kwiat" Ilaria Tuti

"Skalny kwiat" Ilaria Tuti

 Polacy kochają Dolomity. Co roku do górskich miasteczek na północy Włoch przyjeżdżają tysiące naszych rodaków. W Kronplatz, Arrabie, Moenie czy Falcade szukają cudownych krajobrazów, fantastycznie utrzymanych tras narciarskich, dobrego wina i przyjaznych ludzi. Kiedyś w sezonie narciarskim królowała Austria. Dziś konkurencji nie mają północne Włochy. Ale o tym, jak mało o nich wiemy, świadczy zdziwienie naszych rodaków, gdy na miejscu znajdują ślady wojny.Dolomity i Alpy są barierą chroniącą półwysep apeniński dlatego ciężko się dziwić, że to właśnie tam toczono walki w obronie Włoch. Podczas I Wojny Światowej, skonfrontowały się tak armie austro-węgierska i włoska. W wyniku tego konfliktu zginęło około 180 tysięcy ludzi, z czego 60 tysięcy padło ofiarą częstych lawin. Ilaria Tuti oddała hołd wszystkim ofiarom tej wojny a w szczególności walecznym kobietom, Tragarkom, które na własnych plecach nosiły żołnierzom zaopatrzenie a znosiły rannych i pomordowanych. 


Od huku pocisków drżą położone wśród gór wioski. To tam mieszkają one – niezłomne kobiety, do których o pomoc zwraca się dowództwo włoskich wojsk. Część z nich to jeszcze dzieci, część już staruszki, wszystkie jednak co rano w wojskowych magazynach pakują do koszy prowiant, leki i amunicję i ruszają ścieżkami ku górskim szczytom, które pokonać umieją tylko one. Wojna odebrała im wszystko łącznie z przyszłością, tłamsząc je w teraźniejszości przesyconej ubóstwem i trwogą. Lecz mimo niebezpieczeństw czających się na każdym kroku, mimo białych diabłów – strzelców wyborowych armii wroga – którzy trzymają je na muszce, one wspinają się godzinami, brodząc w śniegu, by wesprzeć walczących żołnierzy. To Tragarki, które w piekle alpejskiego frontu dźwigają nie tylko życie.


Kiedy mężczyźni idą na wojnę , w wioskach, miasteczkach i miastach pozostają kobiety, dzieci, starcy i szaleńcy. Kiedy wojna trwa latami, kiedy armia "zjada" wszystkie zapasy, pozostałe w domach matki, żony i kochanki nie mają innego wyjścia jak ruszyć na front . Walka w Dolomitach była trudna. Wyobraźcie sobie przerażające górskie przełęcze położone tak wysoko, że brakuje nam tlenu do oddychania. Jest zimno, wszechobecny śnieg razi oczy. Z jednej strony czai się wroga armia z drugiej możemy się spodziewać groźnej i pochłaniającej wszystko lawiny. W wysokich Alpach nie ma dróg, wszystko trzeba donieść na własnych plecach . Nie dojadą tu czołgi ani artyleria, często nie ma gdzie postawić namiotu czy garkuchni. Również kopanie okopów w litej skale kosztuje bardzo dużo siły i nakładów czasu. Armia włoska znalazła się w potrzasku. Pod gradobiciem kul zostali zepchnięci na pozycje obronne. By nie przegrać nie mogli opuścić pozycji. Ale skąd wziąć zaopatrzenie, jedzenie, leki, amunicję? I tutaj pomogły kobiety, o których historia zapomniała. Tragarki, chłopki, które porzuciły swoje małe dzieci, schorowanych starców i własne gospodarstwa, złapały za wiklinowe kosze i ruszyły w góry.  Czytając o losach jednej z nich , Agaty, miałam łzy w oczach a jednocześnie czułam wielką dumę i radość z tego, że sama jestem kobietą. Nasza bohaterka codziennie rano zakładała na plecy ciężki kosz i godzinami wspinała się by dotrzeć na front . Paski podtrzymujące ciężar wrzynały jej się w skórę, lekkie buty raniły stopy, latające pociski nieprzyjaciela towarzyszyły jej praktycznie codziennie. Jednak ani razu się nie poddała, była twarda niczym skała i potrafiła postawić na swoim nawet jeśli miało się to zakończyć sądem wojskowym. Robiła dla "swoich" żołnierzy wszystko, prała im ubrania, opatrywała, grzebała rannych, jednak wymagała szacunku dla tego co robi. Zdecydowanie jest jedną z najbardziej odważnych, nieustraszonych bohaterek literackich (choć może i historycznych) jakie miałam okazję poznać. To właśnie dzięki takim jak ona Austriakom ostatecznie nie udało się przełamać linii obronnych w Dolomitach.

 Książkę "Skalny kwiat" przeczytałam już jakiś czas temu, jednak potrzebowałam troszkę czasu zanim napisałam recenzję, gdyż ze względu na wielki ładunek emocjonalny i znaczenie historyczne, nie jest ona łatwa w odbiorze. Jest to powieść bardzo wymagająca. Choć główną bohaterką, wokół której toczyła się cała fabuła, była Agata to tak naprawdę opowieść ta jest nieruchomym obrazem życia wszystkich, tych, którzy doświadczyli bólu straty, pogrzebali swoich bliskich, chwycili za strzelbę, by  pozbyć się wroga, który niczym się od nich nie różnił. Nie był to potwór z czterema głowami tylko żołnierz, który dostał rozkazy wymordowania innego narodu. Bo takie było widzimisię polityków, władców, królów. Strona po stronie poznajemy Violę, z jej żywiołowością i entuzjazmem; Caterinę, którą cechuje spokojna, a czasem szorstka mądrość dojrzałości; Maryję z jej różańcem między palcami i modlitwą na ustach; uśmiechniętą Lucię oraz Agatę która niczym, ptak-wabik,  śpiewa dla swoich przyjaciół w pakcie posłuszeństwa, który być może uwięzi ich w samobójczym przedsięwzięciu. Powieść ta to crescendo sprzecznych uczuć. Jest niepokój i strach podyktowany coraz bardziej dojmującym uczuciem, że wszystko pochłonie w końcu ciemność. Jednak gdzieś w tej ciemności nadal tli się promyk nadziei. Promyk podsycany przez wiarę naszych bohaterek. 


Pomiędzy światłami i cieniami, radościami i smutkami, zwycięstwami i porażkami, Tuti ponownie potwierdza, że ​​jest świetną narratorką i pomimo tego, że musiała skondensować wydarzenia w małych ramach czasowych, maksymalnie uprościć dynamikę wojskową i czasami romantyzować fabułę, udaje jej się oddać hołd odwadze Tragarek, którzy są przykładem na to,że kobiety również odegrały decydującą rolę w naszej historii. "Skalny kwiat" to książka dobrze napisana, której autorka zadbała o najdrobniejsze szczegóły, , opracowana z pracowitością i zapałem, z siłą i cierpliwością, z pasją i troską, czyli wszystkimi uczuciami, które charakteryzują bohatera i jej towarzyszki, jakby Ilaria Tuti dosłownie przeniosła w swojej twórczości intymność swoich postaci, stworzoną na wzór kobiet, które naprawdę istniały.
Autorka stworzyła książkę piękną, ekscytującą, od której trudno się oderwać. Odpowiednia ekspresja pieści, dosłownie trzyma cię przybitego do kartki, pieści twoje serce z wdziękiem piórka, ale wtedy zdajesz sobie sprawę, że to nie piórko, to kwiat, bardzo prosty i właśnie dlatego wytrwały.


Nie jest łatwo mówić o tak pięknej, surowej i prawdziwej powieści. Nie jest łatwo odłożyć ją z powrotem na półkę z przeczytanymi książkami, nie czując ciężaru na sercu, bo to, co zostało powiedziane, wydarzyło się naprawdę, dotyczy nas, a mimo to nie byliśmy tego świadomi, bo nigdy nie mówiono o tym wystarczająco dużo. Tragarki były prawdziwymi kwiatami,  kwiatami skalnymi, jedynymi, które mogły rosnąć w tych niedostępnych, górskich otchłaniach. Łagodne, kochane, jednym słowem kobiece. Szarotki alpejskie, którym powinniśmy złożyć hołd. 


Tytuł : "Skalny kwiat"

Autor : Ilaria Tuti

Wydawnictwo : Sonia Draga

Data wydania : 16 czerwca 2021

Liczba stron : 304

Tytuł oryginału : Fiore di roccia 

 

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu : 
 
 


 

 

 

Copyright © 2014 CZYTANKA NA DOBRANOC , Blogger