"Siostry" Claire Douglas
Tytuł : "Siostry"
Autor : Claire Douglas
Wydawnictwo : W.A.B
Liczba stron : 336
Tytuł oryginału : The sisters
Bezkompromisowy Kubuś Puchatek
Z pewnością książka będzie gratką dla fanów Virginii Andrews, autorki m.in "Kwiatów na poddaszu", gdyż to z jej twórczością najbardziej mi się skojarzyła. Mamy do czynienia z podobnym mrocznym klimatem, zżytym ze sobą rodzeństwem i skrywaną przez lata straszną tajemnicą. Jedyne czym "Siostry" różnią się od powieści amerykanki to czynnik psychologiczny. Kiedy opowieść o rodzeństwie Dollangangerów należy do gatunku powieści obyczajowych tak tutaj trafia nam w ręce
dobrze skonstruowany thriller psychologiczny.
Lucy ginie w wypadku samochodowym spowodowanym przez jej siostrę bliźniaczkę, Abi. Dziewczyna nie może się z tym pogodzić, obwinia się za śmierć najbliższej jej osoby. Pomimo uniewinniającego wyroku sądu, nie potrafi żyć dalej i podejmuje próbę samobójczą, z której ratuje ją najbliższa przyjaciółka Nia. Jednak widmo Lucy nadal ją prześladuje, wszędzie widzi zmarłą siostrę. Pewnego dnia dostrzega na ulicy dziewczynę rozdającą ulotki, młoda kobieta jest bardzo podobna do Lucy. Abi podchodzi do niej i dostaje zaproszenie na wystawę organizowaną w domu młodej artystki.
Dziewczyny się zaprzyjaźniają, Beatrice dostrzegając tragiczny stan emocjonalny w jakim znajduje się Abi postanawia jej pomóc, oferuje kobiecie by zamieszkała razem z nią. Abi się zgadza. W wielkim eleganckim domu, który Beatrice dostała w spadku po zmarłych rodzicach mieszka również jej brat bliźniak Ben i kilkoro artystów. Między Benem a Abi wywiązuje się romans. I wtedy wszystko zaczyna się psuć. Beatrice z przyjaciółki zamienia się we wroga. Ktoś myszkuje w pokoju Abi, giną jej rzeczy. Czy to Bea chce się pozbyć rywalki?
Jedno powiem na pewno, opowiadana historia niesamowicie wciąga. Mi przeczytanie całej powieści zajęło raptem parę godzin, czytałam szybko, niecierpliwie zachłannie, gotowa na zarwanie całej nocy byle tylko odkryć mroczną tajemnicę. A wierzcie mi autorka potrafi budować napięcie. Rzadko się zdarza by jakaś powieść aż tak bardzo przypominała dobry serial, taki w którym aż nie możemy się doczekać następnego odcinka. Tutaj każdy rozdział , kończył się tak cliff hangerem, że aż po prostu nie dało się odłożyć powieści na półkę.
Lubię książki, w których do końca nie wiemy kto jest tym dobrym, a kto jest tym złym, lubię jak autorzy manipulują moimi emocjami. Chociaż z drugiej strony takie szybkie zwroty sprawiają, że tak naprawdę nie udaje nam się dobrze poznać naszych bohaterów. Nie wiemy czy mówią prawdę czy kłamią, nic nie wiemy o ich uczuciach, jesteśmy zawieszeni w próżni, boimy się zaufać bojąc się, że na następnej stronie nasze zaufanie zostanie nadwątlone.
W książce spotykamy się z ciekawą galerią postaci, chociaż muszę przyznać, że nie wydawały mi się do końca realistyczne. Weźmy pod lupę najpierw Abi. Dziewczyna ma problemy emocjonalne, połyka antydepresanty, wszędzie widzi swoją zmarłą siostrę. Miewa silne napady paniki, czasem boi się wychodzić do ludzi. I właśnie ta zalękniona osóbka jak gdyby nigdy nic przystaje na propozycję nieznajomej osoby o wspólnym zamieszkaniu. Wprowadza się do kogoś kogo widziała dwa razy w życiu, pewnie nawet nie wiedziała jak ma na nazwiska. Czy to nie jest troszkę naiwne?
Przejdźmy do Beatrice i odwróćmy strony. Czy widząc rozstrzęsioną kobietę na ulicy zaoferowalibyście jej pokój pod własnym dachem? To po pierwsze. A po drugie. Beatrycze ma hopla na punkcie swojego brata, jest zaborcza i zazdrosna, ma zasady " zero romansów w domu". Czy taka osoba lubiąca mieć nad wszystkim kontrolę chociaż pomyślałaby o zaproszeniu na kawę, młodej atrakcyjnej i inteligentnej kobiety? Przecież właśnie na takie zwracają uwagi mężczyźni.
Na koniec zostawmy sobie Bena. Był najbardziej żałosną osobą przez pierwszą połowę książki, potem autorka dodała mu troszkę kolorytu. Nudny pantoflarz, który w każdym zdaniu wtrącał imię swojej siostry. Niby miał romans z Abi, jednak nigdy nie poczułam tej więzi między nimi, niestety.
Muszę przyznać, że momentami miałam ochotę rzucić książką o ścianę, ale mam tak często szczególnie w przypadku powieści, których fabuła tak mnie zainteresuje, że chcę jak najszybciej poznać zakończenie- już natychmiast. A tu niestety nie. Autorka, co dla mnie osobiście było jak pchnięcie sztyletem w plecy, używa lirycznego języka. Zbyt kwieciste opisy, upodobanie do detali ( naszyjnik układał się jej pomiędzy dwoma piersiami, moim zdaniem wystarczyłoby między piersiami- raczej ich liczba jest dość oczywista szczególnie ze słówkiem pomiędzy), przypomnienia i powtórzenia wszystko to nieco spowalniało całą akcję. Często łapałam się też na tym, że autorka ma problemy z pojęciem czasu. Wypalenie papierosa zajmuje bohaterom ok 30 sekund ( jeden dialog ) , a wnoszenie kilku kartonów po schodach ok 3 godzin, i każdy pada z wyczerpania- kiedy niesienie tych kartonów z powrotem już zajmuje kilka minut. Takich przykładów mogę dać w nieskończoność. Czasem były wręcz śmieszne.
Jednak to wszystko detale. Tak naprawdę książka mnie poruszyła gdyż jest to powieść o miłości. Jednak nie takiej jaką znamy, i miłości mrocznej, zaborczej , bezkompromisowej pełnej strachu i tajemnic. Kiedy byłam w trzech czwartych już powoli zaczęłam formułować w głowie zakończenie. Byłam na 99 procent pewna jak akcja potoczy się dalej. Jednak to co zrobiła autorka w końcówce książki totalnie zwaliło mnie z nóg. To tak jak by Kubuś Puchatek zamiast w ramionach Krzysia wylądował na talerzu podczas wigilijnej kolacji rodziców chłopca. Polecam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz