"Jeszcze większy przypał" Beth Garrod

"Jeszcze większy przypał" Beth Garrod

 Zawsze sięgając po literaturę obyczajową troszkę się boję. A to, że będzie nudno, a to że lektura będzie się rozkręcać jak stary traktor na wykopkach. Zazwyczaj jest tak, że książki tego gatunku potrzebują trochę czasu, żeby się rozkręcić, a ja niestety należę do grona czytelników, którzy nie grzeszą cierpliwością. Na szczęście, moje obawy były przesadzone a powieść okazała się strzałem w dziesiątkę. Główna bohaterka książki ma wiele na głowie i zdecydowanie nie pozwala nam się nudzić. Na dodatek powieść ta napisana jest z tak dużą dawką dobrego humoru, że nawet najbardziej negatywnie nastawiony czytelnik nie będzie mógł się powstrzymać przed wybuchami śmiechu. Dlatego ostrzegam was : jeśli zamierzacie czytać "Jeszcze większy przypał" w miejscu publicznym to faktycznie może się to skończyć przypałem. Zainteresowanie współpasażerów komunikacji miejskiej w moim przypadku było znaczne. 

Ja, Bella Fisher, jestem tak opanowana, spokojna i pozbierana jak zawsze. Czyli: ANI TROCHĘ.
Powody? Jesteśmy tylko przyjaciółmi z Fantastycznym Adamem. Moja BFF Tegan zachowuje się megadziwacznie. W soboty pracuję przebrana za ogromnego psa. I, o zgrozo: nowa dziewczyna mojego piekielnego eks jest PRAWDZIWĄ MODELKĄ.Jakby tego było mało, mama otworzyła lodziarnię dla psiaków – Psierożki. A cała szkoła obserwuje każdy mój ruch w nadziei, że załatwię nam koncert najlepszego zespołu świata.Co mogłoby pójść źle? A tak, racja. Absolutnie wszystko.


Pewnie większość osób z mojego rocznika oglądało kiedyś kultowy serial Beverly Hills 90210 (jeśli nie to żałujcie). Niniejsza książka w jakiś sposób mi przypomniała tę absolutną klasykę, co wprawiło mnie w iście nostalgiczny nastrój. Bella kojarzyła mi się z serialową Donną, którą (pomimo "przypałów" które były jej udziałem) szczerze pokochałam.  Więc co tutaj zastaniemy? Po pierwsze świetną "szkolną" obyczajówkę, której główna bohaterka ma nie lada zadanie do wykonania. Jej głównym celem jest wygranie konkursu , którego główną nagrodą jest występ uwielbianego przez wszystkich nastolatków zespołu. Oczywiście dobra książka dla młodzieży nie może obyć się bez miłości, nienawiści i zazdrości. Do domu Belli wprowadza się nowy lokator, który sporo namiesza w życiu dziewczyny. Na horyzoncie pojawi się również były chłopak, który obecnie prowadza się z seksowną modelką. A jak by tego było mało to jeszcze mama Belli , choć nieświadomie, robi swojej córce przypał nazywając lodziarnię "Psierożki"... no ale tacy już są rodzice prawda? Połącz to wszystko  z niesamowitą główną bohaterką, wspaniałymi, mądrymi przesłaniami (przewijającymi się w całej książce), porywającym tekstem oraz humorem a otrzymasz  książkę, która całkowicie podbije Twoje serce.Czytając czułam się jak na prawdziwej kolejce górskiej. Przez 85 procent czasu zaśmiewałam się do rozpuku były jednak takie momenty, które przyprawiały mnie o drżenie serca. Chciałam krzyczeć "Bella , Nie!!!" "Nie rób tego" "Zawróć"...naprawdę lektura ta wyzwoliła we mnie wiele emocji. Czułam radość, nadzieję, smutek i rozczarowanie...istny młyn emocjonalny. Niektóre momenty złamały mi serce. Jest to jedna z tych książek, które całkowicie pochłaniają i angażują czytelnika.

Muszę wam wspomnieć, że "Jeszcze większy przypał" jest drugą częścią serii. Pierwszy tom "Super przypał" niestety przegapiłam. Jednak w tym przypadku nie miało to większego znaczenia, gdyż są to zupełnie różne historie. Oprócz fabuły pokochałam również naszych bohaterów, a szczególnie Bellę.
Myślę, że najbardziej w niej podobało mi się w niej to, jak nieustraszona była w trudnych próbach bycia sobą. Bella wie, że jest nieco inna od swoich rówieśników jednak się tym nie przejmuje, jest niesamowitą postacią. Jest zabawna, autentyczna, miła , lojalna i odrobinę szalona. Jeśli spotkałabym ją w prawdziwym życiu to z pewnością zostałybyśmy najlepszymi przyjaciółkami. Powieść Beth Garrod niesie w sobie bardzo ważne przesłanie. Mówi nam jak ważne jest być sobą. Młode dziewczyny, pod wpływem internetu i mediów społecznościowych w szczególności, mają tendencję do kopiowania stylu i zachowań innych. Dochodzi do tego, że na ulicach widać kolonie klonów, które ubierają się tak samo, mówią tak samo, mają te same telefony i te same kubki od kawy. Różnorodność powoli zanika. W "Jeszcze większy przypał" każdy z bohaterów jest inny , każdy jest oryginalny. I to jest cudowne. Uwielbiałam również Teagan i Rachel, dwie najlepsze przyjaciółki Belli. Ich przyjaźń była taka realna.
Dziewczyny robiły wszystko, co w ich mocy, aby sobie wzajemnie pomagać, a nawet jeśli coś między nimi szło nie tak (jak w przypadku wszystkich przyjaźni) ... nadal dla siebie po prostu "były".
Kochałam to! W książkach YA często pojawiają się kobiety, które mają wyraźny brak przyjaciółek w swoim życiu, więc była to niesamowicie odświeżająca lektura o silnych kobiecych przyjaźniach!

Podobała mi się się również silna dynamika rodzinna widoczna w tej książce. Bella i jej starsza siostra Jo są ze sobą bardzo blisko, to ważne widzieć silną więź z rodzeństwem w książce dla młodzieży, gdyż autorzy często o niej zapominają. Przekomarzanie się Belli i Jo było niesamowite i przy różnych okazjach łapałam się na tym, że chichotałam z ich interakcji! Zawsze byli dla siebie nawzajem, oferując rady ... i dokuczając sobie nawzajem. Mama Belli i Jo jest również ważną postacią w tej serii. Uwielbiałam jej zaangażowanie w życie córek. Mogę śmiało powiedzieć, że rodzina jest jednym z kluczowych aspektów tej książki. 

Tych rzeczy które pokochałam jest jeszcze wiele i starczyłoby ich na kolejną recenzję. Mogłabym śmiało opisywać kolejnych bohaterów, zachwycać się czystym i prostym stylem czy wychwalać żarty, jednak nie zrobię tego. Zostawię wam coś do odkrycia lecz wierzcie mi, nie będziecie żałować. "Jeszcze większy przypał "  to genialna książka a Bella jest niesamowitą bohaterką i ma obecnie jeden z najbardziej charyzmatycznych i autentycznych głosów w gatunku YA. Ta książka jest skandalicznie zabawna, niesamowicie prawdziwa i uwielbiałam każdą sekundę, jaką spędziłam na jej czytaniu. Z dużą ilością humoru, dynamiczną obsadą postaci i czymś więcej niż tylko odrobiną serca,  to lektura wręcz obowiązkowa!

 

Tytuł : "Jeszcze większy przypał"

Autor : Beth Garrod

Wydawnictwo : YA!

Data wydania : 14 kwietnia 2021

Liczba stron : 452

Tytuł oryginału : Truly Madly Akward 

 

Tę oraz wiele innych książek dla młodzieży znajdziecie na półce księgarni internetowej :
https://www.taniaksiazka.pl/
 

 

 

"Sowniki" Kamila Bryksy

"Sowniki" Kamila Bryksy

 Każde miasto, miasteczko, wieś ma swoje małe miłości, wielkie tragedie, rodzinne tajemnice i zbiegi okoliczności, które prowadzą do długo wyczekiwanego szczęścia. Większość z nich jest podobna bo i ludzie są podobnie. Tak samo kochają, nienawidzą, opłakują. Jednak nie każdy autor jest w stanie przenieść atmosferę tych dramatów na strony książki. Skondensować ludzkie życie na niespełna 300 stronach. Kamili Bryksy się to  udało i muszę przyznać iż jestem pod wrażeniem, gdyż jest to debiut literacki. W "Sownikach" mamy wszystko to , czego oczekujemy od powieści obyczajowej z wątkiem tajemnicy. Choć nadal widać tu pewne niedociągnięcia tak całość czytało się dobrze a zakończenie utrzymało poziom. Wierzę, że z powieści na powieść autorka będzie jeszcze lepsza, a jej książki bardziej dopracowane i nieco mniej przewidywalne. Ale jak na wakacyjną lekturę, to nadaje się rewelacyjnie. 


Śmierć ukochanej żony w wyniku wypadku jest dla Bernarda końcem dotychczasowego życia. Od tamtej chwili nie potrafi stanąć na nogi. Pod wpływem impulsu wyjeżdża z Białegostoku do rodzinnej wioski Weroniki – aby poznać jej bliskich, miejsca, w których dorastała, i choć przez chwilę poczuć się znów blisko niej…Pojawienie się mężczyzny w Sownikach wywołuje konsternację wśród mieszkańców. Mimo zaskoczenia opowiadają mu historie zaginięć kobiet, które wstrząsnęły przed laty lokalną społecznością. Bernard zaczyna podejrzewać, że żona celowo trzymała go z dala od rodzinnych stron. Czy naprawdę znał ją tak dobrze, jak mu się wydawało?

Sowniki to fikcyjna miejscowość na Podlasiu. Sama pochodzę z tamtych rejonów, moja mama urodziła się w Czarnej Białostockiej, więc mogę śmiało powiedzieć, że okolice Białegostoku znam jak własną kiszeń : i te małe miasteczka i większe, a nawet zapomniane przez ludzi i Boga kolonie, gdzie chodziło się na szaber i ogniska. Niestety w powieści Bryksy nie poczułam ducha Podlasia. Las to był las a nie wiekowa puszcza Knyszyńska, gdzie do tej pory znajdują się ostoje żubra. Jezioro to jeziora jakich wiele, a nie obrośnięte dzikimi paprociami leśne uroczysko. Nawet same Sowniki bardziej przypominają mazurski kurort agroturystyczny niż zwykłą podlaską miejscowość. Zabrakło mi trochę gwary, opisów oraz klaustrofobicznego klimatu. Pamiętam jak byłam mała i wychodziłam pobawić się z rówieśnikami pod blokiem, na ławeczce siedziały "baby" i gadały. I wiecie co? One tam siedzą do dziś, tylko to już następne pokolenie. Sama mentalność się nie zmieniła. Ludzie Podlasia nie lubią obcych, wtykają nosa w nie swoje sprawy a jednocześnie pilnują swoich. W książce Bryksy mieszkańcy Sowników byli otwarci, każdy miał coś do powiedzenia, chcieli pomagać, przypominali sobie tajemnice z przeszłości. Wiem, że było to potrzebne do pociągnięcia fabuły, jednak przez tą otwartość książka straciła na wiarygodności. Bernard powinien natrafiać na zamknięte drzwi, na opuszczane firanki. Wiatr powinien przynosić szepty a deszcz tajemnice. Podlasie w tej książce było takie zwykłe, choć w rzeczywistości jest pełne magii.

A sama zagadka i tajemnica? Tutaj poszło  dużo lepiej. Kiedy Bernard pojawił się w Sownikach szybko odkrył, że nie jest to zwykła podlaska miejscowość, lecz miejsce w którym giną kobiety. I tak się składa, że nie były one sobie obce, a trop prowadził do domu rodzinnego zmarłej żony naszego bohatera. W powieści pojawia się kilku bohaterów, którzy są jednocześnie narratorami i bardzo mi się to podobało, gdyż mogłam spojrzeć na historię z wielu różnych perspektyw. Tym sposobem dostałam pełny obraz wydarzeń . Najpierw zginęła matka Weroniki, potem jej znajoma, a na samym końcu (już w teraźniejszości) jeden z członków rodziny. Przez chwilkę myślałam, że w Sownikach, w lesie, żyje jakaś wiedźma, która porywa kobiety, wiecie taka nie do końca normalna "Szeptucha", potwór z wioskowych legend, ktoś kim straszy się dzieci jak są niegrzecznye Liczyłam na ten element mistyczny, choć wiedziałam , że go nie dostanę gdyż książka należy do gatunku kryminałów. Dlatego jak wreszcie zaczęłam bardziej racjonalnie podchodzić do tematu tych zaginięć to  bardzo szybko wszystko ułożyło mi się w logiczną całość. Nawet trochę za szybko. Już gdzieś w połowie książki przeczuwałam jaki będzie jej finał, jednak modliłam się do autorki, by jeszcze jakoś uratowała tę moją literacką niespodziankę. I chyba wymodliłam. Bo pod koniec dochodzi do dość  nieoczekiwanego zwrotu akcji, który ma wpływ na całą fabułę i kończy się zadowalającym finałem. Myślę, że inne zakończenie zepsułoby tę powieść.  

A sami bohaterowie? Tak naprawdę to dość mało o nich wiemy, gdyż autorka bardziej skupiła się na tym co robią niż na tym kim są . Bernard jest utalentowanym architektem, który po śmierci żony popada w depresję. Rezygnuje z pracy, pakuje walizkę i jedzie szukać rodziny ukochanej mając nadzieję, że mu to pomoże. Od samego początku wiemy, że mężczyzna również skrywa tajemnicę. Nie może dźwigać, boi się prowadzić samochód, towarzyszą mu lęki i spadki nastroju. Przyznam, że nie do końca wiem co było tego przyczyną. Niby autorka wspomniała o jakimś wypadku, jednak wydarzenie to zostało jedynie zarysowane.Reszta postaci to typowe karykatury : kolega z przeszłości, zdradzający żonę szwagier, zrzędliwy teść , ciekawska sąsiadka. Byli to bohaterowie raczej stereotypowi i mogliśmy przewidzieć ich zachowania. Jeśli miałabym wymienić jakąś cechę ich osobowości to byłoby mi naprawdę trudno. 

Jak tak czytam to co napisałam to wydaje mi się, że moja recenzja bardziej przypomina krytykę niż opinię. Troszkę szkoda, że tak wyszło ponieważ "Sowniki" naprawdę mi się spodobały. Była zagdaka, śledztwo, zwroty akcji i udane zakończenie. Więc czegóż chcieć więcej? Powieść Bryksy będzie wspaniałą lekturą dla ludzi, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z kryminałami. Nie jest ani zbyt mroczna, ani brutalna ani skomplikowana. W rzeczywistości bardziej przypomina obyczajówkę niż typowy kryminał. Więc jeśli macie ochotę na coś lekkiego do poczytania na hamaku to zdecydowanie polecam. A w autorkę wierzę i  będę śledzić dalsze postępy. 


Tytuł : "Sowniki"

Autor : Kamila Bryksy

Wydawnictwo : Kobiece

Data wydania : 14 kwietnia 2021

Liczba stron : 256

 

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu : 
 
 
 

 

 

 

"Broken Knight" L.J Shen

"Broken Knight" L.J Shen

 Wow. Muszę przyznać, że troszkę mi zajęło wzięcie się za recenzowanie tej książki. Mój tata, czytelnik, krytyk, człowiek wykształcony i jak lubi o sobie mówić "światowy" , kiedyś mi powiedział, że najważniejszą funkcją książek, jest wzbudzenie w nas uczuć i wyzwalanie emocji. On kochał poezję, której ja z kolei nie rozumiem. Od małego myślałam, że tylko literatura uważana za ambitną, może nas poruszyć. Jednak im więcej czytałam tym bardziej zaczęłam się otwierać na inne, bardziej "popularne" gatunki. Czytałam horrory i kryminały, powieści historyczne i obyczajowe, a ostatnio nawet wzięłam się za literaturę erotyczną i romansy. I wam coś powiem. To właśnie to ostatnie wyzwalają we mnie najszerszą gamę uczuć. Nie wielkie słowa z nagradzanych dzieł literatury pięknej lecz proste, zwykłe zdania z powieści dla kobiet. A dlaczego? Moim zdaniem dzieje się ta ponieważ książki te są uniwersalne, opowiadają o wydarzeniach, które mogłyby zdarzyć się każdemu, dzięki czemu łatwo jest je zrozumieć. A jeśli coś rozumiemy to jesteśmy w stanie współodczuwać. W przypadku "Broken Knight" tej empatii poczułam bardzo dużo. 

Nie wszystkie historie miłosne są pisane na różowym papierze. Ta opowieść miałaby podarte strony, brakujące akapity i słodko-gorzkie zakończenie.
Ona – Luna Rexroth, otoczona przyjaciółmi, słodka, opiekuńcza, troskliwa… ale fałszywa. Sprawia wrażenie potulnej i niepozornej, lecz tak naprawdę dokładnie wie, czego chce i kogo pragnie.
On – Knight Cole, uwielbiany futbolista, śmiały i odważny, rzuca na kolana jednym spojrzeniem, ale jego oczy wciąż są skierowane wyłącznie na Lunę.
Kiedyś chłopiec z domku na drzewie pokazał Lunie, w jaki sposób przeklina się w języku migowym. Nauczył ją się śmiać. Dzięki niemu zrozumiała, jak piękne może być życie i jak słodka jest miłość.
Teraz Luna nie jest już jednak tym, kim była. Nie potrzebuje niczyjej ochrony. Knight będzie musiał zrozumieć, że nie wszyscy rycerze mogą być bohaterami. Jak tych dwoje poradzi sobie z podkręconą piłką, którą właśnie rzuca im los? 



Muszę przyznać, że książka L.J Shen (druga część cyklu All Saints High") była jedną z bardziej emocjonujących, grających na uczuciach i szokujących książek na jakie kiedykolwiek trafiłam. Choć z reguły nie płaczę podczas czytania (po prostu tego nie czuję i/oraz nie chcę pobrudzić stron) lecz tym razem nie mogłam się powstrzymać. Pewnie nie raz zdarzyło wam się płakać z rozpaczy, bezsilności, smutku czy chociażby ze złości. Mnie to właśnie spotkało podczas czytania tej książki. Łzy lały się strumieniami a ręce same wędrowały do ust by jak zakryć zanim  wydobędzie się z nich szloch. Czytałam i płakałam, płakałam i czytałam czekając na światełko w tunelu, które na szczęście się pojawiło, jednak już pod sam koniec. To właśnie zakończenie sprawiło, że jeszcze raz uwierzyłam w to że życie, nawet po największych tragediach, toczy się dalej, że człowiek jest na tyle silną istotą, że jest w stanie przetrwać naprawdę wiele. No i kiedyś wyjdzie to ,wyczekiwane przez nas z utęsknieniem, słońce. Jednak najważniejszą lekcją jaką wyniosłam z tej książki to ta że życie należy po prostu przeżyć i to pełnią serca. Nikt nie jest w stanie nam obiecać, że po śmierci trafimy do nieba (lub do piekła), że reinkarnujemy czy po prostu staniemy się elementem wieczności. A co jeśli "dalej" nic nie ma? Jeśli wraz z naszą śmiercią kończy się cały wszechświat? Jeśli Kościół i inni się mylą i to wszystko jest jedną wielką iluzją? Oczywiście nie chcę nikogo przekonywać do porzucenia wiary, jednak "Broken Knight" sprawiła, że przypomniałam sobie mądrą doktrynę "carpe diem" i zamierzam się do niej stosować. Przynajmniej do kolejnej równie emocjonującej książki.

Pierwsza część cyklu "Pretty Reckless" rozśmieszyła mnie swoim tytułem. Nie mam pojęcia jak można nazwać faceta imieniem pretty, które jest w stu procentach kobiece , jeśli nie zniewieściałe. Tym razem autorka wymyśliła imię/przydomek które idealnie pasuje do głównego bohatera : Knight Cole, a dopisek "broken" dopełnia jego obrazu. Nasz szkolny footbolista przez większość czasu jest załamany, rozbity, pogrążony w otchłani. Ukrywa się za idealną fasadą, "samobiczując" się miłością do Luny.
Ciężko jest patrzeć na to jak jego dusza rozpada się pod ciężarem nieodwzajemnionej miłości i straty. Nasz bohater ewidentnie cierpi. Ponieważ jest nastolatkiem i jeszcze nie do końca zdaje sobie sprawę z tego co robi, od samego początku zaczęłam traktować go przez pryzmat uczuć macierzyńskich. Siła, odwaga, buńczuczność były jedynie maską pod którą skrywała się wrażliwość, smutek i emocje, z którymi nasz bohater nie wie jak sobie poradzić. Jedynym aspektem jego życia, który zawsze go uziemia, zawsze przywraca , jest Luna. Ona jest jego przejażdżką lub śmiercią. Jego na zawsze. Idealne dopasowanie do jego złamanego serca.

Luna Rexroth jest mała i spokojna, ale jednocześnie potężna. Jest "siłą" i wraz z rozwojem powieści rozwija własną moc, która sprawia że ze słabej istoty ewoluuje w tę, która chroni i troszczy się o innych.  Rozwój jej postaci w trakcie powieści jest fenomenalny, jeden z najlepszych  z jakimi się spotkałam . Luna nie tylko staje się mądrzejsza lecz jednocześnie bardziej  wyemancypowana. Często w książkach new adult to mężczyzna musi być tym bohaterem alfa ,w "Broken Knight" nie ma dominacji płci i bardzo mi się to podobało. Luna zdaje sobie sprawę, że dynamika władzy między nią a Knightem nie jest właściwa, podejmuje trudne i dojrzałe decyzje za nich obojga, które nie zawsze są dobrze odbierane, ale mimo to są potrzebne. Wprost zakochałam się w osobie, którą staje się Luna, w bohaterce którą jest dla swojej rodziny, i miłości, którą emanuje dla wszystkich wokół niej. Pełni istotną rolę, która jest potrzebna wszystkim w tej książce.

"Broken Knight" nie jest łatwą i prostą historią, do przełknięcia w jeden wieczór. Już na wstępie autorka wzięła do ręki tępy nóż i zaczęła kroić nim moje serce na cienkie plasterki. W pewnym momencie złapałam się na tym , że ryczałam jak bóbr. Jednak będzie niesprawiedliwością jeśli powiem, że jedyne uczucia jakie wywołała we mnie ta książka to : ból, rozpacz i smutek. Owszem przeważały, jednak pojawiły się inne.  Choć powieść jest bardzo depresyjna i wzruszająca to tak naprawdę traktuje o uzdrowieniu i jest pełna nadziei. To historia, która pokazuje nam, że nawet w najciemniejszych momentach naszego życia, jest szansa na lepszy dzień w przyszłości, jeśli otoczysz się tymi, których kochasz.To historia, w której życie toczy się dalej, nawet jeśli tego nie chcemy, i że musimy jak najlepiej wykorzystać każdą chwilę, ponieważ wieczność nie jest prawdziwa. W końcu to wszystko się kończy, więc musimy żyć każdą chwilą, każdego dnia troszcząc się o tych, których kochamy. 


"Broken Knight" to jedna z tych książek, których żadna recenzja nie poleci wystarczająco, nie odda tego co powinna. Jest to jedna z tych książek, które musisz po prostu komuś podarować i powiedzieć : przeczytaj, nie pożałujesz.  "Broken Knight" to niepokój i zawód miłosny a jednocześnie  miłość i radość oraz błaganie, abyśmy mieli dobrze przeżyte życie. To opowieść o poszukiwaniu bratniej duszy i nauce akceptacji wad naszych partnerów i przyjaciół. Owszem, są chwile ciemności ale są one zwalczane przez światło księżyca. I chociaż płakałam, pod koniec tej książki poczułam się spokojna.Zdecydowanie polecam . 


Tytuł : "Broken knight"

Autor : L.J Shen

Wydawnictwo : Kobiece

Data wydania : 14 kwietnia 2021

Liczba stron : 440

 

Tę oraz wiele innych książek dla kobiet znajdziecie na półce księgarni internetowej :
https://www.taniaksiazka.pl/
 

 

 

"Krewni" Emma Donoghue

"Krewni" Emma Donoghue

 Emma Donoghue jest znana szerszej publiczności za sprawą swojej bestsellerowej, zekranizowanej powieści "Pokój". Autorowi, który osiągnął tak wielki ,  międzynarodowy sukces z pewnością bardzo trudno będzie go powtórzyć. Opinia publiczna ciągle chce więcej, lepiej, gęściej ...a czasami jest to po prostu niewykonalne. Jak widać pani Donoghue nie przejmuje się tym, czego chcą krytycy i czytelnicy i po prostu pisze. Nie musi być "bestsellerowo". Ważne żeby powieść dotarła do czytelników, wzruszyła ich i skłoniła do myślenia. "Krewni" są powieścią , która zostanie ze mną na zawsze. Choć nie jest tak medialna i szokująca jak "Pokój" tak ma w sobie głębię i piękno, których nie sposób nie dostrzec. Jest spokojniejsza, przemyślana i bardzo wzruszająca. I właśnie taką literaturę uwielbiam. A że pewnie nie doczeka się  ekranizacji? To trudno ...na "pokoju" zdarzyło mi się przysnąć, więc może to i lepiej. 

 Noah nie był w Nicei od dzieciństwa. Właśnie pierwszy raz po latach ma zamiar się tam wybrać, gdy odbiera telefon od opiekunki społecznej, która szuka tymczasowego domu dla jego ciotecznego wnuka, jedenastoletniego Michaela. Mimo że Noah nigdy nie poznał chłopca, daje się namówić na zabranie go ze sobą do Francji.W rezultacie ten niezwykły duet zaczyna się kłócić niemal o wszystko, od konsystencji hamburgera po czas spędzony przed ekranem komórki, i długo wyczekiwana wyprawa szybko zmienia się w katastrofę. Jednak w miarę jak młodzieńcza determinacja Michaela pomaga Noahowi wydobyć na światło dzienne trudne szczegóły z ich wspólnej przeszłości, obaj krewniacy przekonują się, że są do siebie podobni bardziej, niż sądzili. 


79-letni Noah jest emerytowanym profesorem chemii, który postanawia wyruszyć w podróż swojego życia i dowiedzieć się prawdy o swojej rodzinie. Uzbrojony w plik fotografii , kupuje bilet do Francji, do Nicei, gdzie jego matka przebywała podczas II Wojny Światowej. Jednak niedługo przed wylotem zostaje poproszony o objęcie tymczasowej opieki nad Michaelem, jedenastoletnim siostrzeńcem, którego nigdy nie spotkał. Czy to zniweczy plany mężczyzny? Otóż okazuje się, że jak Noah czegoś pragnie, do czegoś dąży, to nic nie będzie w stanie go zatrzymać. Postanawia zabrać chłopaka ze sobą, w głębi duszy licząc na to, że podróż pozwoli im się poznać i polubić (a może nawet pokochać). To co zastają w Nicei zdecydowanie odbiega od rzeczywistości w jakiej obracał się Noah. Poznają tam życie pełne przestępstw i narkotyków. Trafiają do przerażających dzielnic , z których bardzo ciężko się wydostać. Jest to czarująca powieść, czasami zabawna , w której starszy mężczyzna, który nigdy nie miał dzieci, próbuje znaleźć wspólny język z młodym człowiekiem, który już wiele zniósł w swoim krótkim życiu. Relacja pomiędzy tą dwójką miała zostać dopiero zbudowana. Musicie pamiętać, że Noah , aż do książkowego "dziś" nie wiedział o istnieniu Michaela. Wyobraźcie sobie, że pewnego dnia odbieracie telefon i dowiadujecie się, że wasz daleki krewny was potrzebuje. Okazuje się, że krewny ma kilkanaście lat i żadnej rodziny. Waszym moralnym obowiązkiem jest zajęcie się dzieckiem i zapewnienie mu bezpieczeństwa oraz przyszłości. Wiem, że brzmi to pięknie i może się wydawać, że jest łatwe do zrobienia, jednak Emma Donoghou udowadnia nam , że proces budowania relacji i wzajemnego porozumienia potrzebuje czasu i kosztuje wiele nerwów. Michael swoje w życiu przeszedł i zdecydowanie nie możemy go nazwać niewinnym dzieckiem. Jako jedenastolatek wie czego chce, ma swoje przyzwyczajenia a na dodatek został sierotą. Smutna przeszłość miała wpływ na jego psychikę.Również Noah, który znajduje się prawie na końcu swojej ziemskiej podróży, ma swoje nawyki. Jest samotnikiem, nie za bardzo lubi dzieci i nie wiem jak z nimi rozmawiać. Koniecznie musicie przeczytać tę książkę by dowiedzieć się jak się to wszystko potoczyło. 

 A jeśli nie bardzo interesują was same relacje międzyludzkie , to może zaciekawi was rodzinna tajemnica. Okazuje się, że przodkowie Noah skrywali wiele tajemnic. Na początku książki mężczyzna natrafia na plik zdjęć i postanawia pójść tym tropem i poznać prawdę swojego pochodzenia. Być może we Francji znajdzie odpowiedzi na pytania, które nurtują go od lat. Muszę przyznać, że była to jedna z najciekawszych i najzgrabniej zbudowanych i osadzonych tajemnic rodzinnych, z którymi się ostatnio spotkałam w literaturze. Byłam zainteresowana i zaintrygowana przez cały czas trwania lektury. Jednymi z moich ulubionych fragmentów w narracji były "myśli" zmarłej żony Noego przemawiające do niego w jego umyśle.Tak jak by ukochana siedziała na jego ramieniu i dzieliła się trafnymi spostrzeżeniami. Było to bardzo wzruszające i szczere i z pewnością dodało powieści dodatkowej warstwy emocjonalnej, która wzmocniła mają więź z Noah. Uwielbiam bohaterów, którzy są  silni i surowi a jednocześnie wrażliwi. Gdyby Noah był o kilkadziesiąt lat młodszy to byłby dla mnie idealnym kandydatem na męża. 

Jakiś czas temu czytałam ciekawy wywiad z Emmą Donoghue, z którego dowiedziałam się niejednej interesującej rzeczy. Czy wiecie, że postać Michaela została dodana do powieści już potem jak została ona skończona i na dodatek wzorem dla niej były dzieci pisarki? Na samym początku autorka planowała jedynie opowiedzieć historię Noah i jego rodziny. Muszę przyznać, że bardzo się cieszę że Donoghue zdecydowała się na ten "dodatek" . Z pewnością dodało to książce głębi i wielowymiarowości.  Z wywiadu dowiedziałam się również iż nasza autorka przez kilka lat mieszkała wraz z rodziną w Nicei. Pewnie dzięki temu doświadczeniu to miasto w jej powieści jest tak żywe. Karnawał, muzea, jedzenie (reakcje Michaela na nieznane francuskie jedzenie są przezabawnie prawdziwe)- wszystko to nadaje inny wymiar tej i tak już intrygującej opowieści.

"Krewni" to dobrze napisana, prowokująca do myślenia, zabawna powieść, którą gorąco polecam. Nie jest pełna akcji ani napięcia, ale zawiera idealną mieszankę rodzinnej tajemnicy, ujmujących postaci i pięknego pisma. W swojej nowej książce  Donoghue powraca do historii dziecka i dorosłego "uwięzionych" razem. Różnią je jednak okoliczności. Jeśli „Pokój” był horrorem przepełnionym słodyczą, to „Krewni” są słodką powieścią obyczajową przepełnioną grozą. 

 

Tytuł : "Krewni"

Autor : Emma Donoghue

Wydawnictwo : Sonia Draga

Data wydania : 24 marca 2021

Liczba stron : 331

Tytuł oryginału : Akin 

 

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu : 
 
 


 

 

 

"Głos z zaświatów" Bernard Werber

"Głos z zaświatów" Bernard Werber

 Kto mógł chcieć zabić Gabriela? Jego brat bliźniak, z którym pozostawał w związku pełnym zarówno miłości jak i nienawiści? Jego agent, który wykorzystuje jego śmierć, aby stworzyć sztuczną inteligencję do napisania kolejnej powieści wzorowanej na dorobku literackim Gabriela, swoistej kontynuacji jego dzieł? Jego była narzeczona, która próbowała wrócić do jego życia? A może jego najgorszy wróg, Moisi, ten krytyk literacki i pisarz, który nigdy nie przestaje głośno krzyczeć, że autorzy tacy jak Wells nie powinni istnieć? Ja już wiem kto zabił Gabriela....a Ty, czy chcesz się zanurzyć w tej paranormalnej intrydze? 

Nowa powieść jednego z najpopularniejszych współczesnych francuskich pisarzy. Pewnego poranka Gabriel Wells, wzięty pisarz, budzi się i odkrywa, że… umarł. Co więcej, wszystko wskazuje na to, że został otruty. Mężczyzna wędruje po świecie żywych, lecz pozostaje widoczny tylko dla Lucy, medium, która pracuje dla tajemniczej Hierarchii. Wspólnie podejmują osobliwe śledztwo, w którym towarzyszy im „Encyklopedia wiedzy względnej i absolutnej” – monumentalne dzieło przodka Gabriela. 



Gabriela poznajemy kiedy zaniepokojony utratą węchu i smaku udaje się do lekarza. W poczekalni, gdzie wszyscy go ignorują, spotyka medium, młodą kobietę o imieniu Lucy, która prosto z mostu oznajmia mu, że jest martwy. Mężczyzna nie chce w to uwierzyć jednak Lucy poddaje go kilku próbom , których wyników nie da się oszukać. Gabriel musi pogodzić się z tym, że został zamordowany, jednak jego śmierć nie daje mu spokoju. Jak przystało na pisarza, chce zgłębić jej tajemnicę i szybko odkrywa, że mógł zostać otruty. Ponieważ w formie "duchowej" mężczyzna nie jest w stanie zrobić nic oprócz przysłuchiwania się rozmowom żywych, prosi Lucy o pomoc. Jednak jak to w życiu bywa, nic nie ma za darmo. Medium zgadza się poprowadzić śledztwo , jednak w zamian oczekuje, że Gabriel dowie się, co wydarzyło się 8 lat wcześniej, kiedy ukochany Lucy zapadł się pod ziemię. Jednego dnia spał z nią w łóżku , a drugiego po prostu wyparował. Muszę przyznać, iż ta drugie śledztwo (w poszukiwaniu zaginionego kochanka) podobało mi się zdecydowanie mniej i wręcz sprawiło, że przestałam darzyć Lucy sympatią. Zawsze mi się wydawało, że osoby zajmujące się wróżbiarstwem czy parapsychologią muszą mieć bardzo silną osobowość. Zresztą nawet tutaj, Werber mówi, że u alkoholików, paranoików czy narkomanów pojawiają się dziury w aurze, przez które duchy mogą przeniknąć do naszej podświadomości i nawet nakłonić nas do samobójstwa. Dlatego wydawało mi się, że osoba która jest w stałym kontakcie ze światem duchowym, musi być niezwykle silna i zrównoważona. Lucy zdecydowanie taka nie jest. Momentami wydawała mi się zakompleksioną paranoiczką z manią natręctw (choć wiem, że niektóre zostały użyte w formie żartu). Dziewczyna cały czas żyje przeszłością i nie może zapomnieć o facecie z którym była wiele lat temu. Powiem wam tak : ja od samego początku wiedziałam kim jest zaginiony kochanek i jak ta cała historia się skończy. Oczywiście wiem, że miłość oślepia i spuszcza klapki na oczy, jednak tutaj było to przesadzone. Naprawdę chciałam polubić Lucy jednak przeszkadzała mi jej naiwność i infantylizm. A szkoda, bo jeśli by obdarzyć ją mocną osobowością to byłaby moją faworytą i zdecydowaną superbohaterką. 

Ale na całe szczęście jest jeszcze główna historia, czyli zabójstwo głównego bohatera. Muszę przyznać, że czytanie o bohaterze, który był duchem pragnącym poznać historię swojej śmierci, było dla mnie świeżym i zupełni nowym doświadczeniem. Oczywiście literatura z pogranicza fantasy nie jest dla mnie niczym nowym , jednak te duchy, które pojawiły się w czytanych przeze mnie powieściach, zdecydowanie nie chciały prowadzić uprzejmej konwersacji z żywymi. A Gabriel? On jest po prostu sobą, tylko w niematerialnej wersji (choć potem zdobywa na jakiś czas ciało). Nadal jest ciekawym świata pisarzem, napalonym mężczyzną, kochającym bratem i ukochanym wnukiem. Pokochałam go i cały czas żałowałam, że nie żyje. Nie napisze kolejnej książki, nie odgryzie się znienawidzonemu krytykowi, nie weźmie nowej kochanki. Czytając chciałam się jak najszybciej dowiedzieć, kto go zabił i dlaczego. W końcu , co złego innym może wyrządzić pisarz fantasy? W wyniku śledztwa prowadzonego przez Lucy, poznajemy Gabriela i dowiadujemy się jak wyglądało jego życie oczami innych ludzi . Podobało mi się to, że każdy z bliskich naszej ofiary miał szansę na wypowiedzenie się. Okazało się, że prawda może być dla każdego inna. Ze strony na stronę czułam się coraz bardziej zmieszana. Każdy potencjalny morderca miał alibi lub po prostu "nie pasował" do profilu. Muszę przyznać, że zakończenie okazało się dla mnie niemałym zaskoczeniem. 

Jednak tym co mi się najbardziej podobało w całej książce to fragmenty z "Encyklopedii wiedzy względnej i absolutnej" Edmunda Wellsa, dzieła która już się pojawiło w poprzedniej książce autora "Rewolucja mrówek". Z tych naukowych artykułów dowiedziałam się, że żyje na świecie stworzenie, które może odtworzyć, każdą utraconą część ciała, łącznie z głową i na dodatek zachowa wszystkie swoje wspomnienia. Jest tutaj również ciekawy tekst o mnichach Shingon , z północy Japonii, którzy wyspecjalizowali się w sztuce umierania. Mężczyźni Ci kazali grzebać się żywcem w kamiennej trumnie ustawionej tak, by mogli siedzieć w pozycji lotosu. Tym co łączyło ich ze światem zewnętrznym były dwie bambusowe rurki, jednak do oddychania, druga, połączoną z dzwonkiem, do sygnalizowania "górze", że nadal są przy życiu. Wówczas dostawali przez rurkę kilka ziaren pszenicy. Kiedy dzwonek przestawał dzwonić mnicha uznawana za zmarłego. Wyciągano rurki i zasypywano trumnę ziemią by ponownie ją odkopać trzy lata później, aby sprawdzić czy mumifikacja za pomocą umysłu się powiodła. Jeśli chcecie się przekonać, czy tak się stało, to musicie sięgnąć po tę książkę, bo ja już więcej nie powiem. 

Kolejny raz Bernard Werber mnie nie zawiódł. "Głos z zaświatów" to książka, która zachwyci czytelników. Jest żywa, szybka, "czujna", zabawna i nie sposób się przy niej nudzić. Główni bohaterowie są ujmujący, a fabuła jest solidna. Opuszczenie stworzonego przez autora wszechświata prawie złamało moje serce. Czekam na więcej. Polecam wszystkim, nawet jeśli nie są fanami gatunku. Naprawdę, jest to jedna z tych książek, których wstyd nie przeczytać. No przecież miliony Francuzów nie mogą się mylić. 


Tytuł : "Głos z zaświatów" 

Autor : Bernard Werber

Wydawnictwo : Sonia Draga

Data wydania : 24 luty 2021

Tytuł oryginału : Depuis l’au-delà 

 

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu : 
 
 


 

 

 

 

 

"Projekt prawda" Dante Medema

"Projekt prawda" Dante Medema

 Wiecie, że "Projekt prawda" to pierwsza, przeczytana przeze mnie książka, która została napisana wierszem? Muszę się wam przyznać, że nie znoszę poezji. Wiem, że dla niektórych to bluźnierstwo, jednak ja poetów nie rozumiem, a ciężko jest czytać coś co trzeba bezustannie analizować i interpretować.Jednak ostatnio coś we mnie pękło. Nie wiem czy szukałam nowych wyzwań czy może dojrzałam do tego gatunku, ale postanowiłam dać projektowi szansę. I to był strzał w dziesiątkę. Dante Medema (piękne imię) napisała cudowną, oryginalną książkę, która składa się ze spoetyzowanych myśli głównego bohatera, wiadomości tekstowych i emaili. Na samym początku myślałam, że będzie to ciężkie w odbiorze, jednak już po kilku stronach zdałam sobie sprawę, że się  myliłam. Całość wyszła bardzo naturalnie. 

Siedemnastoletnia Cordelia Koenig chce szybko uporać się z projektem na zakończenie szkoły. Postanawia skorzystać z pomysłu starszej siostry i zbadać swoje etniczne pochodzenie. A wisienką na torcie ma być praca w zespole z Kodiakiem Jonesem, obiektem jej westchnień. Jedyne, co musi zrobić, to wysłać próbkę swojego DNA do laboratorium, napisać pracę i czekać na najwyższą ocenę.Lecz cały świat dziewczyny się wali, kiedy otrzymuje wyniki testu. Cordelia zaczyna wątpić we wszystko, co dotychczas było dla niej oczywiste – przestaje ufać matce i nie wie, kim tak naprawdę jest osoba, która spogląda na nią z lustra. Pocieszeniem jest dla niej tylko Kodiak – chłopak z gitarą, który pisze wiersze. Ale Kodiak to również chłopak z mroczną przeszłością, od którego powinna trzymać się z daleka…


Fabuła niniejszej książki skupia się wokół wyniku testu DNA, któremu poddała się główna bohaterka powieści, Cordelia. To właśnie z niego dowiedziała się, że jest wynikiem romansu jej mamy z innym mężczyzną, a ten którego do tej pory uważała za tatę jest kimś obcym.  Muszę wam się do czegoś przyznać. Sama również poddałam się badaniu DNA, jednak nie po to by sprawdzić wierność mojej rodzicielki, lecz po to by zobaczyć, jak bardzo zróżnicowana krew krąży w moich żyłach. Okazało się, że moi przodkowie pochodzili z najdalszych zakątków Europy, ze Szwecji, Szkocji a nawet Sardynii. Jaki ten świat jest mały. Kiedy czekałam na wyniki byłam bardzo podekscytowana. W końcu miałam poznać moc nauki. Wiedziałam, że wyniki testu nie zmienią mojego życia. W przeciwieństwie do Cornelii.  Jej reakcja była dla mnie do przewidzenia . Złość, niedowierzanie, płacz, poczucie zagrożenia i zagubienia, chęć konfrontacji....oczekiwałam wszystkich tych emocji, i tutaj autorka spisała się doskonale. "Wierszowana" forma dodała fabule jeszcze większej dynamiki.  Podobało mi się to, że Dante skupiła się na szerszej perspektywie i pokazała wszystkie implikacje związane z wynikiem testu. Mogliśmy obserwować jak zmieniły się relacje głównej bohaterki z rodziną i przyjaciółmi.  Jej młodsza siostra Iris zauważyła, że ​​Cordelia się zmieniła, stała się zdystansowana i oschła. Jej "tata" nadal ją kocha jednak jego serce przepełnia teraz smutek. Cierpi z powodu zachowania swojej żony. Matka dziewczyny, nie  może sobie poradzić z tym, że prawda wyszła na jaw. Kobieta płacze i pije na przemian i nie może zmusić się do tego by porozmawiać z córką o swojej przeszłości.  Śmiało mogę powiedzieć, że wynik testu DNA naprawdę wstrząsnął światem Cordelii. W drugiej części opowieści bohaterka postanawia spotkać się ze swoim biologicznym ojcem. Chce poznać prawdę, której matka nie chce zdradzić. Choć niektóre decyzje podejmowane przez Cordelię nie były do końca przemyślane, tak w pełni mogłam je zrozumieć. Pewnie sama postąpiłabym tak samo. 

Jest to jedna z tych książek, w których od samego początku, tworzy się więź pomiędzy czytelnikiem a bohaterami. Owszem jest ona zbudowana na współczuciu i empatii , jednak dzięki temu jest osilna. Bohaterów, którzy cierpią nie da się nie lubić. Jestem osobą bardzo zorientowaną na charakter i bardzo zwracam uwagę na sylwetki psychologiczne naszych postaci. Biorąc pod uwagę iż "Projekt prawda" jest książką dla młodzieży, to muszę przyznać iż autorka wykonała kawał dobrej roboty tworząc swoich bohaterów. Jednak tym co czyni tę książkę oryginalną i wyjątkową (bo nie oszukujmy się, sama historia nie jest niczym nowym) to styl pisania i format powieści. To właśnie te dwie rzeczy pozwoliły wydobyć na światło dzienne surowe emocje Cordelii. Jest tutaj wiele fragmentów czy nawet słów , które prowokowały mnie do myślenia. Niektóre były nośnikiem bardzo dużego ładunku emocjonalnego. E-maile, posty oraz wiadomości wysyłane w internetowych komunikatorach były świetne, zwłaszcza te między Cordelią i jej najlepszą przyjaciółką Saną. A jeśli już o niej mowa , to każdemu życzę takiego przyjaciela, nasza bohaterka nie mogła trafić lepiej. Jest tutaj również KODIAK, przyjaciel z dzieciństwa oraz Crush, kolejna pomocna, współczująca postać, a do tego niesamowity facet. Warto też wspomnieć o tacie Cordelii, gdyż sylwetki rodziców , szczególnie wspierające i kochające, rzadko pojawiają się w literaturze dla młodzieży. Mężczyzna  jest nauczycielem literatury i często wypowiada się na temat Szekspira. Nigdy nie ocenia Cordelii za jej czyny, daje jej przestrzeń i nie wywiera presji, by powiedziała, co ją dręczy. Widzimy jego smutek i zmieszanie ale wciąż jest przy niej bez względu na wszystko.To jest właśnie ta bezwarunkowa rodzicielska miłość. 

 Autorka zauważyła ciekawą i jakże prawdziwą rzecz, która cechuje większość nastolatków. Jeśli mają jakiś problem to wolą się wygadać swoim przyjaciołom  i kolegom, niż członkom swojej rodziny. Tak już jest i przypuszczam, że większość z was robiła tak samo. Cordelia nie jest tutaj wyjątkiem. Kiedy dostaje wyniki testu automatycznie dystansuje się zarówno od swoich rodziców jak i siostry. Dla mnie, jako czytelnika, było to smutne, lecz wiedziałam że w pewien sposób konieczne. Nawet zwierzęta jak cierpią czy leczą rany opuszczają własne "gniazdo". Jest to zupełnie naturalne. Myślę, że lektura tej książki pomoże dorosłym czytelnikom w zrozumieniu ich nastoletnich pociech.


Ta książka była naprawdę niesamowita! "Projekt prawda" to świetny debiut pełen złości, chaotycznych uczuć, relacji rodzinnych, miłości i prawdziwej surowej historii o dojrzewaniu, której nie chcesz przegapić. Prawdziwie przenikliwa, szczera, delikatna i autentyczna lektura, która sprawi, że emocje o których istnieniu nawet nie wiedziałeś. To była szybka ,rozdzierająca serce lecz i podnosząca na duchu lektura. Niektóre z zagadnień omawianych w tej historii to: ciąża nastolatków, aborcja, przyjaźnie, romanse, odkrywanie siebie i prawdziwe znaczenie tego, co tworzy rodzinę. Myślę, że nastolatkom spodoba się ta książka. Zdecydowanie polecam. 

 

Tytuł : "Projekt prawda"

Autor : Dante Medema

Wydawnictwo : Media Rodzina

Data wydania : 31 marca 2021

Liczba stron : 352 

Tytuł oryginału : The Truth Project 

 

 

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu : 
https://mediarodzina.pl/index.php
 

 

 

 

"Rywale" Vi Keeland

"Rywale" Vi Keeland

 

 Weston Lockwood i Sophia Sterling to potomkowie zamożnych potentatów hotelowych (jeśli kojarzycie Paris Hilton to będziecie wiedzieli o co mi chodzi).  Chociaż uczęszczali do tych samych szkół i poruszali się w tych samych kręgach społecznych, ich rodziny zawsze znajdowały się w stanie wojny z powodu  trwającego pół wieku sporu. Wszystko zaczęło się, gdy ich dziadkowie zakochali się w tej samej kobiecie. Byli najlepszymi przyjaciółmi i partnerami biznesowymi, którzy żyli urazą , która przenoszona była z pokolenia na pokolenie. Pogardzanie sobą stało się tradycją, w której wychowywano nowych spadkobierców. Nienawiść była  oczywista. "Rywale" to typowa książka z gatunku od nienawiści do miłości, a znane nazwisko autora gwarantuje znakomitą rozrywkę. Ale....

Nasi dziadkowie rozpoczęli tę wojnę, gdy z najlepszych przyjaciół stali się największymi rywalami biznesowymi w historii. A wszystko za sprawą kobiety, ich partnerki w interesach, którą obaj kochali, lecz żaden nie zdobył jej serca. Nasi ojcowie kontynuowali tę rodzinną tradycję. A potem zrobiliśmy to ja i Weston. Pewnie trwałoby to nadal, gdyby dawna ukochana naszych dziadków nie umarła i nie zostawiła im w spadku jednego z najcenniejszych hoteli świata.I tak oto jesteśmy tu razem. Zamknięci. Dwoje zaciekłych rywali. Ogień i woda. Próbujemy posprzątać bałagan, który odziedziczyliśmy po przodkach, i się przy tym nie pozabijać. Mamy tę wojnę w genach. Jest tylko jeden problem – im bardziej ze sobą walczymy, tym mocniej pragniemy siebie nawzajem.  


Jak napisałam we wstępie do mojej recenzji, choć książka została napisana przez utalentowanego autora, choć jest pełna skrajnych emocji, dowcipu i sexu...tak czegoś jej brakuje (albo jest czegoś nadto). Spróbujmy się zastanowić co takiego sprawiło, że nie do końca dałam się porwać. Po pierwsze cała ta rodzinna, wroga rywalizacja pomiędzy dwoma rodami, nie do końca mnie przekonała. Rzekoma nienawiść Sophii do Westona już od początku wydawała mi się przesadzona, niezasłużona, niepotrzebnie antagonistyczna i nierealna. Sophia traktowała Westona jak dupka (Moim zdaniem istnieje cienka granica między zarozumiałością a byciem dupkiem) a jeśli dobrze się nad tym zastanowić, to sama nie była bez grzechu. Oprócz jednego kłamstwa, na temat miejsca spotkania, Weston nie zrobił tak naprawdę nic by zranić lub dokuczyć naszej bohaterce. W większości robił sobie z niej jaja i przekomarzał się, jak to ludzie mają w zwyczaju. Szczególnie młodzi. Choć bardzo się starałam to nie udało mi się rozbudzić w sobie sympatii do Sophii , za to bardzo podobała mi się głębia charakteru Westona. To ostatnie sprawiło, że kobieca postać wydawała się raczej płaska. Kolejną rzeczą jest brak "napicia". Szczególnie tego erotycznego. Nasi bohaterowie należą do tych agresywnych, którzy nie boją się sięgnąć po radykalne środki by dzięki nim osiągnąć swój cel. Swoją fabułę autorka zbudowała na dość prostym schemacie : przekomarzanie się-walka-sex.  Oczywiście wszyscy wiedzą, że tak zwany "sex na zgodę" jest czymś cudownym i potrzebnym, jednak sięgając po książki erotyczne, oczekuję czegoś więcej.  Zdecydowanie potrzebowałam więcej emocji i rzeczywistych rozmów lub czegoś, co by sprawiło, że poczuję sympatię i przywiązanie do bohaterów. Autorka mogła wprowadzić do fabuły   retrospekcje , historie z przeszłości , coś co by sprawiło, że Sophia, Weston oraz członkowie ich rodzin staliby się bardziej wiarygodni. Nie potrafię tego dokładnie wyjaśnić, ale ta książka zdecydowanie potrzebowała czegoś innego, a nie tylko walki, a potem ciągłego seksu. 

Jednak "Rywale" to nie tylko erotyka i romans biurowy...to również w pewnym sensie dramat rodzinny. Choć niektórzy czytelnicy uważają, że to właśnie Weston jest naszą książkową czarną owca (angielskie słowo manwhore...jest dla mnie nieprzetłumaczalne) tak ja znalazłam tutaj kogoś jeszcze gorszego. Ty, kimś jest ojciec Sophii, który jest prawdziwym dupkiem. W mojej rodzinie wszyscy się kochają i wspierają, moi rodzice nigdy we mnie nie wątpili i zawsze służyli wsparciem, radą czy pomocą finansową. Sophia nie  miała tyle szczęścia. Jej mama zmarła kiedy była małą dziewczynką,a jej ojciec nie wierzy w nią i próbuje kopać dołki, byle tylko w nie wpadła. Uważa, że młoda dziewczyna nie nadaje się do prowadzenia hotelu , bo jest to zdecydowanie męskie zajęcie. Jego szowinistyczny sposób myślenia bardzo mnie irytował. A jeszcze bardziej denerwowało mnie to, jak bardzo Sophia starała się mu przypodobać i udowodnić swoją wartość. Czasami miałam nią ochotę potrząsnąć i powiedzieć żeby się ogarnęła. W końcu wychowana została w hotelarskiej rodzinie, skończyła studia i powinna zacząć wierzyć w siebie. Z takim doświadczenie i wiedzą prowadzenie hotelu powinno być dla niej bułeczką z masłem. 

Sophia i Weston ciągle ze sobą walczyli, lecz każda kłótnia powodowała ich metamorfozę. Dwójka naszych bohaterów to osoby, które zostały w przeszłości zranione i dopiero uczą się kochać i ufać. Każda sprzeczka i walka, każdy gorący sex przybliża ich do siebie. Metodą prób i błędów, uczą się  kochać , chociaż po drodze popełniają pewne błędy. Po prostu cudownie było zobaczyć słodkie chwile, które spędzali razem. Weston i Sophia to magia, która sprawia, że ​​uwielbiamy takie książki. Kolejny raz  Vi Keeland zaserwowała nam cudowny, gorący romans. Czytelnicy znajdą tutaj wszystko to co lubią najbardziej : rodzinną historia i waśnie, które doprowadziły do ​​tego, że Weston i Sophia stali się wrogami; romans w biurze, gdy walczyli ze sobą o dokończenie wyceny hotelu i przelicytowanie drugiego; ukrytą głębię zarówno w pochodzeniu Sophii, jak i Westona oraz gorący sex.  Mnóstwo gorącego seksu, który był absurdalnie zabawny i zmysłowy.Polecam.

 

Tytuł : "Rywale"

Autor : Vi Keeland 

Wydawnictwo : Kobiece

Data wydania : 23 marca 2021

Liczba stron : 384

Tytuł oryginału : The Rivals 

 

 




Tę oraz wiele innych książek dla kobiet znajdziecie na półce księgarni internetowej :
https://www.taniaksiazka.pl/
 

 

 



Copyright © 2014 CZYTANKA NA DOBRANOC , Blogger