"Klub samobójców" Rachel Heng

Czy zastanawialiście się kiedyś jak by to było być "nieśmiertelnym" lub długowiecznym? Mieć ciągle trzydzieści lat, piękną skórę, zadbane włosy i jędrne ciało? Zapewne większość z nas dąży do ideału, zdrowo się odżywia, uprawia sport byle tylko poprawić jakość swojego życia. I choć życie wieczne nie będzie nam dane, to robimy wszystko by jak najdłużej pozostać aktywnymi. Rachel Heng w swojej książce "Klub samobójców" poszła o krok dalej. Jej bohaterowie żyją po kilkaset lat i czekają na Trzecią Falę, którą ma być nieśmiertelność. Tutaj problemem nie jest życie i jego długość tylko absolutny zakaz umierania. Życie jest święte, nasze ciała pełne zamienników i części zapasowych są święte. Czy znajdą się tacy, którzy świadomie dopuszczą się bluźnierstwa i podniosą rękę na Boga, którym jest nieśmiertelność? Okazuje się, że jest grupa ludzi, którzy nie zawahają się chwycić za broń i walczyć o własną wolność, w tym prawo do godnej śmierci. 

Nowy Jork, niedaleka przyszłość. Dzięki postępowi technologicznemu możliwe zostało przedłużenie życia ludzkiego nawet o kilkaset lat. Jednak nie każdy urodził się z odpowiednią "liczbą", która kwalifikuje go do specjalnych, wydłużających życie zabiegów. Lea należy do uprzywilejowanych. Ma 100 lat i jest perfekcyjna w każdym calu. Pewnego dnia kobieta zauważa na ulicy, nie widzianego od kilkudziesięciu lat ojca. Śledząc mężczyznę wpada pod samochód. Od czasu wypadku kobieta dostaje się pod obserwację Ministerstwa. Władze uważają, że próbowała popełnić samobójstwo, które jest czynem nielegalnym. Lea nie poddaje się i próbuje za wszelką cenę odnaleźć ojca. Wszystkie ślady prowadzą do tajemniczego Klubu Samobójców, którego członkowie, przed kamerami, dokonują aktów samospalenia. 

Czytając tę książkę nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że choć to nadal fantastyka, to coraz bliżej jej do rzeczywistości. Jestem obserwatorką z dużego miasta. Brałam udział w wyścigu szczurów, wiem co to znaczy praca w korporacji. Codziennie wracając z pracy do domu, przejeżdżam obok całodobowej siłowni. Niezależnie od godziny miejsce to tętni życiem, hormonami i buzującym testosteronem. Ćwiczą zarówno młodzi jak i Ci w sile wieku, kobiety i mężczyźni, szefowie banków i studenci. Nasze ciało stało się świątynią o którą musimy dbać i dostarczać jej codziennej celebry. Wypacamy zjedzone sałatki i wypite shaki.  Korzystamy z usług trenerów personalnych, jemy odżywki, stosujemy kremy, maści, olejki. Jeśli to nie pomaga i natura zaczyna wygrywać, udajemy się do klinik medycyny estetycznej. Tam sobie wytniemy, tam podciągniemy, tu zredukujemy tam dodamy. Dzisiejsze społeczeństwo przestało bać się igieł, skalpeli, lekarstw i skutków ubocznych. Chcemy być piękni. Rewolucja nastąpiła również w jedzeniu. Myślicie, że nutrishaki, które jedzą nasi bohaterowie są wymysłem literackim? Oczywiście, że nie. Dziesiątki a nawet setki posiłków w kartonikach dostępne są w internecie czy sklepach z zdrową żywnością. A myślicie, że czym był popularny niegdyś SlimFast jak nie obiadem w płynie? U wybrzeży Kalifornii zakładane są miasteczka dla bogatych emerytów. Bogaci mężczyźni i kobiety w sile wieku mogą kupić tam dom. Posiadając akt własności automatycznie stają się członkami ekskluzywnego klubu. Mają bezpłatny dostęp do siłowni, spa, chirurgów plastycznych, trenerów, wegańskich restauracji. Jest udowodnione, że Ci szczęśliwcy, milionerzy, żyją dłużej i lepiej, bardziej aktywnie. 
Czy to co napisałam nie przypomina was scenariusza Rachel Heng? Co prawda średnia długość życia nadal utrzymuje się na podobnym poziomie, jednak osób które w zdrowiu dożywają końca jest coraz więcej. W XXI wieku ludzie boją się śmierci i robią wszystko byle tylko po nich się nie upomniała. Podobnie reagują bohaterowie "Klubu samobójców". Wymyślili technologię diamentowej, superodpornej, i samoleczącej się skóry czy inteligentnej, samooczyszczającej się krwi. Wydaje wam się to bardzo odległe w czasie? A co powiecie o tych, którzy robią transfuzje krwi w celach zdrowotnych czy wszczepiają sobie komórki macierzyste? Książka Rachel Heng ma w sobie mniej z fantastyki, niż z początku sądziłam. Jest poniekąd proroctwem, które czeka tylko na narzędzia by mogło się spełnić. A postęp technologiczny coraz bardziej wychodzi mu na przeciw. 

Jeśli myślicie, że "Klub samobójców" to zwykła książka fantasy, o ludziach którym nakazano żyć, a oni się buntują i piją benzynę, zakąszając podpaloną zapałką, to bardzo się mylicie. Już dawno nie czytałam powieści science fiction, która poruszałaby tak ważne zagadnienia i stawiała istotne pytania natury egzystencjalnej. Głównym tematem tej książki jest wolność jednostki, gdzie ona się zaczyna i gdzie kończy. Społeczeństwo w powieści Heng dzieli się na dwie grupy, stulatków i tych, którzy nie dostąpili "zaszczytu" długowieczności. Ci pierwsi są uprzywilejowani, mają dostęp do najlepszych, najbardziej prestiżowych zawodów, dobrze zarabiają, korzystają z refundowanych zabiegów "ulepszających" i zmniejszających poziom szkodliwego kortyzolu. Mogą, w ramach nagrody za dobrze wykonaną pracę, kupić sobie jacht lub wymienić serce, każdemu wedle potrzeby. Ci drudzy, Ci których linia życia dochodzi maksymalnie do stu lat, zostali zepchnięci na margines społeczeństwa. Mieszkają na obrzeżach miast, wykonują poślednie i nisko płatne zawody, żyją w biedzie i nie mają szans na świetlaną, szczęśliwą przyszłość. Czy również i tutaj dostrzegacie podobieństwa do świata rzeczywistego? Korpoludzie vs niebieskie kołnierzyki? Oczywiście. Ten kto ma pieniądze ten ma władzę. Tak jest było i będzie, nie potrzeba do tego literatury science fiction. 
Jednak czy Ci "trzymający władzę" są naprawdę szczęśliwi? Czytając książkę Heng miałam nieodparte wrażenie, że nasi bohaterowie, są niczym zamknięte w klatce, laboratoryjne szczury. Zostało im zabrane to, co decyduje o naszym człowieczeństwie, czyli prawo do dokonywania wolnych wyborów. Ministerstwo, czyli władza najwyższa, wprowadziło tyle praw, zakazów i obostrzeń, że życie w Ameryce, stało się niczym innym jak przebywaniem w więzieniu. Obywatele nie mogą jeść mięsa, dozwolone są niektóre gatunki alkoholi, okna muszą być zabezpieczone, żeby powstrzymać samobójców. Nie można się denerwować. Muzycy należą do grupy podwyższonego ryzyka. Ludzie muszą dbać o swoje zdrowie i dobre samopoczucie, nie robić nic co ma negatywny wpływ na nasze ciała i umysły. A najważniejsze jest to, że nie mogą podjąć decyzji o śmierci. Jeśli ktoś jest "stulatkiem" musi dotrwać do końca swoich dni, nawet jeśli przyjdzie mu to robić na śmietniku. Bohaterom odebrała została wolność i podstawowe prawo do samostanowienia. Jednak jest grupa ludzi, która postanawia walczyć o godność i człowieczeństwo. 

Rachel Heng napisała książkę, której  dość sporo brakuje do ideału lecz mimo to czytelnik pragnie doczytać ją do końca. Jeśli miałabym skupić się na samym, stworzonym przez autorkę świecie, to muszę przyznać, że dość mocno  zgrzytało. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że mamy tutaj do czynienia z utopią jednak nieścisłości fabularne sprawiały, że jako ustrój była ona niespójna. Weźmy pod lupę "niezniszczalne ciało". Jeden z samobójców, tuż przed połknięciem zapałki, mówi przed kamerą, że nie rzuci się z dachu budynku gdyż dzięki odpowiednio zmodyfikowanym narządom i skórze zdołają go uratować. Jedynym więc rozwiązaniem jest podpalenie od środka. Skoro ciała przedstawicieli drugiej fali są tak niezniszczalne to dlaczego kolejny z bohaterów, który nie spadł z setnego piętra, tylko został pobity, doznał śmierci mózgu? Czyżby u niego skóra nie zadziałała? Kolejnym przykładem jest fakt trzymania ludzi do "końca ich dni" przy życiu. Tylko po co? Po co trzymać rozpadające się kawałki tworzywa syntetycznego, które już nic nie wnoszą do społeczeństwa? Moim zdaniem te drobne detaliki nie zostały w pełni dopracowane. 

 Książka Rachel Heng jest inna. Z pewnością oryginalna, dająca do myślenia i zapadająca w pamięć. Porusza tak ważne tematy jak samotność, rodzicielstwo, wolność jednostki, przemijanie, pęd ku nieśmiertelności. Każe nam zastanowić się czy nie nadszedł odpowiedni czas by przystopować, wyrwać się z wyścigu szczurów i na nowo ustalić właściwe priorytety. Bohaterowie w "Klubie samobójców" są samotni, nawet jeśli należą do jakiejś społeczności. Ich życie to ciągłe parcie naprzód po wyznaczonych odgórnie ścieżkach. Już nie zachowują się tak jak ludzie lecz maszyny. Czy właśnie taki świat czeka na nasze wnuki i prawnuki? Świat zautomatyzowanych ludzi chodzących na sznurku? Jeśli tak, to ja się ciesze, że nie doczekam tych czasów. Polecam.


Tytuł : "Klub samobójców"
Autor : Rachel Heng
Wydawnictwo : Kobiecie
Data wydania : 18 stycznia 2019
Liczba stron : 408
Tytuł oryginału : Suicide Club 



 Tę oraz wiele innych książek znajdziecie na półce z Nowościami księgarni internetowej :
https://www.taniaksiazka.pl/


2 komentarze:

  1. Klimatycznie, nie jest to książka dla mnie, ale te ważne życiowe tematy, o których piszesz, przekonują mnie, by dać tej książce szansę. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Być może jak znajdę chwilę czasu to przeczytam tą pozycję.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 CZYTANKA NA DOBRANOC , Blogger