"Znak kukułki" Anna Bichalska

     Jak do tej pory jedyną książką, która sprawiła mi trudności podczas pisania recenzji był "Mistrz i Małgorzata". Bułhakow jest mistrzem w swoim fachu, jego powieści są wielowymiarowe, metaforyczne, złożone i podatne na interpretacje. Myślę, że każdy czytelnik w inny sposób rozumie słowa autora. Kiedy zaczęłam czytać "Znak kukułki" od razu wiedziałam, że drugi raz w życiu, trafił mi się trudny orzech do zgryzienia. Cieszyłam się jednak, gdyż ostatnio byłam u dentysty więc jest szansa na to, że zębów sobie nie połamię. Muszę przyznać, iż nie mogłam uwierzyć w to iż autor tej powieści jest kobietą i do tego moja krajanką z Podlasia. Wybaczcie mi to, iż jestem czytelnikiem wątłej wiary w nasze rodzime, kobiece talenty literackie, jednak to co dzieje się na rynku wydawniczym woła o pomstę do nieba. Wszędzie tylko miłości i zdrady, sex i zdrady, śmierć i zdrady albo same zdrady. Albo same miłości. Jednym słowem sam cukier albo sama gorycz. Czasem trafił się kryminalny rodzynek, jednak poza te znane i lubiane przez polskich czytelników gatunki, mało która autorka wykracza, Dlatego byłam bardzo zdziwiona kiedy okazało się, że "Znak kukułki" to powieść, której akcja toczy się na pograniczu realizmu magicznego, pełna jest snów, baśni, legend i zdecydowanie nie da się jej sklasyfikować. Czytanie tego typu książek jest prawdziwym wyzwaniem, a takie właśnie lubię najbardziej.


Alina od lat cierpi na zaburzenia snu. Jako dziecko została adoptowana, ale nie wie, kim była wcześniej. Przybrany ojciec Aliny, dawniej dziennikarz, przed śmiercią zostawia list i artykuły związane z jej odnalezieniem ponad dwadzieścia lat temu. Okazuje się, że przed laty zajmował się sprawą dziwnych zaginięć dzieci. W rozwikłaniu zagadki własnej przeszłości Alinie towarzyszy jej nowa lokatorka- tajemnicza Greta. Kim jest? Jakie skrywa tajemnice? I co łączy Alinę, Gretę, małą dziewczynkę o wielkiej wyobraźni, znanego współczesnego reżysera i pewną zapomnianą międzywojenną pisarkę?


Na samym początku była ciemność i chaos, i dopiero z nich zaczęły wyłaniać się znajome kształty i kontury. Pierwsze sto stron powieści przysporzyło mi sporo trudności. Zaciskałam pięści, obgryzałam paznokcie, zgrzytałam zębami. Czasem odkładałam książkę na stolik, by po kilku godzinach do niej wrócić, czasem siedziałam do późnych godzin nocnych nie mogąc jej odłożyć. Zawsze kiedy mamy do czynienia z więcej niż jednym bohaterem, więcej niż jedną historią, które trzeba połączyć w spójną całość, droga do tego jest niezwykle skomplikowana i wyboista. O wiele łatwiej się czyta książki, których fabuła rozgrywa się w czasie rzeczywistym, jest liniowa i prowadzi z punktu A do punktu B. Właśnie dlatego uwielbiam czytać kryminały, ze względu na ich prostą konstrukcję. Tutaj bohaterki są trzy, przynajmniej te główne : Alina, Maria oraz Mysza. Każda z nich żyje w innej rzeczywistości, innych czasach i innych realiach. Jednak coś je łączy. I właśnie zadaniem czytelnika jest odnalezienie tego czegoś, tego wspólnego mianownika. 
Pierwszą z naszych bohaterek jest Alina. Z notki wydawniczej dowiadujemy się, że jako młoda dziewczynka, wyszła z lasu, pojawiła się znikąd niczym Czerwony Kapturek. Nie wiedziała kim jest, jak jej na imię ani skąd pochodzi. Nikt też jej nie szukał. Teraz już jako dorosła kobieta Alina pragnie dowiedzieć się czegoś o swoich korzeniach. Jednak nie jest to takie proste. Okazuje się, że bardziej niż brak jakichkolwiek informacji, przeszkadza jej własna fizyczność. Kobieta cierpi na chorobę zwaną somnambulizmem, która utrudnia jej znalezienie dobrej pracy czy nawiązywanie kontaktów towarzyskich. Nigdy nie wie kiedy zapadnie w sen, często zdarza jej się bywać na granicy jawy, widzi niewidzialne. Jedna z moich przyjaciółek cierpi na tę samą przypadłość i choroba ta ma ogromny wpływ na jakość jej życia, ogranicza ją oraz jej potencjał. Wyobraźcie sobie, że nigdy nie zrobicie prawo jazdy, będziecie się bali wyjechać na koncert za granicę, umknie wam duża część życia, gdyż ją po prostu prześpicie. Owszem są leki, które mają pomagać chorym, jednak w rzeczywistości zamiast obudzić, otumaniają. Postać Aliny jest dopracowana w każdym calu. Z jednej strony wywoływała we mnie smutek i współczucie z drugiej podziw dla odwagi, którą się wykazywała i desperackich kroków, które podjęła.
Kolejną bohaterką jest Mysza. O Myszy wiemy tyle, że jest małą, samotną dziewczynką, która chodzi do szkoły, ma psa Wilka i mieszka z Mamą. Ma mysi ogonek, szarą sukienkę i widzi pchłopijawki. I pustych. Widzi również barwy i dźwięki, wszystkiemu nadaje swoją własną nazwę. Oprócz tego jest zwykłą, normalną, choć nieco zamkniętą w sobie dziewczynką. Jednak koledzy z klasy i podwórka widzą w niej kogoś innego, obcego. Wyśmiewają się z niej, szydzą, torturują psychicznie. Wszystko to sprawia, że Mysza jeszcze bardziej wycofuje się w głąb siebie i jeszcze bardziej czeka na przyjazd ukochanej siostry Jasnej, która rozświetla jej szare, monotonne życie.
Ostatnią z bohaterek jest Maria. To właśnie historię o jej życiu i (Nie)bajkę o Wilczej Dziewczyncepolubiłam najbardziej. Marią po śmierci rodziców zaopiekował się bogaty, mieszkający w dworku wuj, który żywo interesuje się spirytualizmem. Uważa on, iż dziewczynka jest medium, za którego pomocą będzie mógł nawiązać kontakt ze zmarłą żoną. Pewnego dnia zwiedzając dom Maria trafia na tajemne przejście, na którego końcu znajduje się mały pokój. Okazuje się, że mieszka w nim dziewczynka, której połowa ciała porośnięta jest gęstą sierścią, niczym u wilka. Pomiędzy dziewczynkami rodzi się przyjaźń, która trwa do czasu kiedy dziecko-wilk znika w tajemniczych okolicznościach. 
Oprócz trzech głównych bohaterów pojawiają się tutaj również inne, nieco bardziej efemeryczne, magiczne postaci jak Pani Przedsionków, Zjawa czy Dziewczynka z lustra. Niektóre z nich są jedynie postaciami ze snów, inne personifikacjami uczuć, jeszcze inne wymysłem wyobraźni czy wspomnieniem przeszłości. Nie da się jednak ukryć, iż autorka posiada fenomenalną wyobraźnię, bo wymyślić książkę w której jawa łączy się ze snem, przeszłość z przyszłością, i rzeczywistość z bajką i podać to w formie, która będzie zrozumiała dla czytelników, jest rzeczą niezwykle trudną. Tutaj po początkowym chaosie przyszła Jasność i pełne zrozumienie. 

Książki z gatunku tych "wymykających się klasyfikacji" zazwyczaj niosą ważne przesłanie. To nie tylko pokręcone bajki, straszne legendy czy opowieści z pogranicza horroru. Długo zastanawiałam się jaki "morał", jaką prawdę starała się przekazać nam autorka. Książka ta posiada tak wiele warstw, że dogłębna jej analiza zajmie wiele tygodni, może nawet miesięcy, i jestem przekonana, że nawet wtedy w mojej głowie pozostaną pewne znaki zapytania. Jeśli teraz, ktoś by mnie spytał, o czym jest "Znak kukułki" , to bym powiedział, że jest to książka o "inności" i radzeniu sobie z nią. W dzisiejszych czasach społeczeństwo dąży do unifikacji i uniformizacji. Reklamy telewizyjne mówią nam co mamy jeść, co pić, w co się ubierać i z jakich suplementów korzystać. Trenerzy personalni pokazują nam jakie powinniśmy mieć ciało, reklamy w naszym telefonie są dokładnie dopasowane do naszych gustów a postęp sprawia, że wkrótce nie będziemy musieli wychodzić z domu. Dążymy do tego by zamienić się w armię klonów, gdzie nie ma miejsca na odmienność. Każda z bohaterek książki Bichalskiej, jest inna. Wyróżnia się spośród tłumu. Tym samym są obce, nawet w środowisku rodziny. Alina cierpi na somnambulizm, który sprawia że wędruje po nocach, Mysza żyje we własnym świecie i jest nijaka, Maria widzi duchy i inne zjawiska nadprzyrodzone a Dziwczynka-Wilk choruje na hipertrichozę. Każda z nich poddawana jest społecznemu ostracyzmowi i wykluczeniu, co ma znaczący wpływ na ich życie. Czytając czułam jakiej presji są poddawane te młode kobiety i dzieci. Czułam ich smutek, wstyd, rozpacz i brak nadziei. Nie mogłam uwierzyć w to co im robiono, do czego je zmuszano. Poczułam wstyd za ludzi, jedyne ziemskie zwierzęta, które potrafią zrobić tak dużo dobrego i jednocześnie tak dużo złego swoim bliźnim. Mam nadzieje, że książka ta otworzy niektórym oczy, że dzięki niej staną się bardziej tolerancyjni, odrzucą pozory i zerkną we wnętrze innych ludzi, bo powierzchowność często może mylić. 

Zachwyciła mnie forma w jakiej napisana jest ta książka. Jak wspomniałam wcześniej, każda z naszych bohaterek żyje w innych realiach, które oddalone są od siebie zarówno w czasie jak i w przestrzeni. Spodziewałam się, że będziemy tutaj mieli do czynienia z typowym "ciągiem logicznym", gdzie coś wynika z czegoś, i gdzieś prowadzi. Okazuje się, że jest to nieco bardziej skomplikowane. W "Znaku kukułki" rzeczywistość miesza się ze snami, sny okazują się wydarzeniami z przeszłości a całość fabuły dzieje się w kilku nałożonych na siebie wymiarach i rzeczywistościach. Pojawiają się tutaj zarówno wilkołaki jak i choroby psychiczne, mary ze snów i duchy, zdroworozsądkowi lekarze i bogacze, którzy udają że widzieli swoich krewnych na seansach spirytystycznych. Jeśli czytaliście kiedyś "Maga" Fawlesa, to doskonale wiecie o czym mówię. Świat, który stworzyła autorka jest niezwykle rozbudowany i musimy dokładnie przyglądać się drogowskazom, które spotykamy na swojej drodze, gdyż bardzo łatwo możemy się tutaj zgubić. Szczególnie jeśli trafimy na Skraj Świata. 

"Znak kukułki" to powieść, która wymaga od czytelnika skupienia i zaangażowania, ciszy i spokoju. Zdecydowanie nie jest to lektura do autobusu czy pociągu, którą można pochłonąć ze słuchawkami na uszach, czekając na swój przystanek. Są tu fragmenty, które musiałam czytać po kilka razy, wydarzenia nad którymi musiałam się zastanawiać, emocje które wymagały tego by je przetrawić. Było to moje pierwsze spotkanie z autorką, jednak wiem że na pewno nie ostatnie. Cieszę się, że udało mi się trafić na tak ambitną, głęboką i wielowymiarową książkę, kiedy zupełnie się na to nie nastawiałam. Jeśli lubicie zagadki, duchy, tajemnice, nie boicie się klimatu grozy, mrocznych dworków i psychicznego wyobcowania, to zdecydowanie wam polecam. Dajcie tej powieści szansę a zobaczycie, że wasz umysł stanie się bardziej otwarty i dostrzeżecie więcej. 


Tytuł : "Znak kukułki"
Autor : Anna Bichalska
Wydawnictwo : Zysk i S-ka
Data wydania : 20 maja 2019
Liczba stron : 451


Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu :  








            Książka bierze udział w wyzwaniu czytelniczym :


http://www.posredniczka-ksiazek.pl/2019/01/olimpiada-czytelnicza-2019-zapisy.html

6 komentarzy:

  1. Książka pełna dziwnych zdarzeń to coś dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo podoba mi się twoja recenzja. Jest taka rzetelna i pełna, mnie jak kilka dni temu pisałam recenzje tej książki czasem trudno było wyrazić słowami co faktycznie czułam, a ty to tak pięknie ujęłaś.
    Pozdrawiam, Eli https://czytamytu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja tak nieśmiało wtrącę, że autorem "Mistrza i Małgorzaty" nie jest Dostojewski. :) Jeszcze się zastanowię, czy przeczytać "Znak kukułki".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Dziękuję. W sumie wiedziałam tak oczywistą rzecz, ale czemu napisała się inna? W końcu tylko winny się tłumaczy ;P

      Usuń
  4. Bardzo chętnie po ten tytuł sięgnę!

    OdpowiedzUsuń
  5. Lubię takie skomplikowane konstrukcje, chociaż na wakacje wolę jednak coś mniej wymagającego. :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 CZYTANKA NA DOBRANOC , Blogger