"Ręka umarlaka" George R.R Martin, John Jos. Miller
Tytuł : "Ręka umarlaka"
Autor : George R.R Martin, John Jos. Miller i inni
Wydawnictwo : Zysk i S-ka
Data wydania : 13 listopada 2017
Liczba stron : 440
Tytuł oryginału : Dead Man's Hand
Totalne zaskoczenie
Było to moje pierwsze spotkanie z tym iście komiksowym uniwersum i zostałam bardzo pozytywnie zaskoczona. Oczywiście widziałam, że książka sygnowana nazwiskiem Georga R.R Martina musi być arcydziełem jednak nie do końca byłam przekonana do tego jakże dziwacznego dżokerskiego światka. Nawet fakt, że "Ręka umarlaka" to kolejny tom pisanego od lat 80-tych cyklu nie miał wpływu na mój odbiór powieści. Jeśli lubicie science-fiction, książki akcji i postaci rodem z filmów o Avengersach to jak najbardziej polecam. To książka w której bez przerwy coś się dzieje, a barwne postaci nie pozwalają się nudzić. Jeden z lepszych tytułów 2017 roku.
Kiedy zostaje zamordowana Poczwarka, właścicielka Kryształowego Pałacu, ekskluzywnego klubu
dla dżokerów, cały półświatek zamiera. Kto odważył się zmasakrować tę niezwykle szanowaną obywatelkę podziemia? Zagadkę jej śmierci próbuje rozwiązać znany w Nowym Jorku prywatny detektyw Jay Ackroyd oraz natolski morderca i był kochanek Poczwarki- Yeoman. Ich poszukiwania prowadzą wprost na polityczne salony Atlanty i do rezydencji narkotykowych baronów. Szybko się okazuje, że królowa podziemia miała wielu wrogów, którzy życzyli jej śmierci.
Uwielbiam komiksowe scenerie za ich koloryt, nasycenie i fakt ile wyobraźni i pracy trzeba było włożyć by zbudować całe uniwersum z galerią indywidualnych postaci. Zawsze z zaciekawieniem chodzę do kina na wszelkiego rodzaju produkcje z superbohaterami. Muszę przyznać, że z książkami jest odwrotnie. Raczej trzymam się tego co znane i lubiane bojąc się rozczarowania. Szczególnie jeśli książka jest pracą zbiorową kilku autorów, wtedy zawsze podchodzę do niej sceptycznie bojąc się, że pomimo dobrych chęci z pozornie odrębnych kawałków nie udało się utworzyć spójnej całości. Przyznam szczerze, że po "Rękę umarlaka" sięgnęłam tylko i wyłącznie przez nazwisko Georga R.R Martina wytłuszczone drukowanymi literami na okładce książki. Innych autorów, wstyd się przyznać, nie znałam (choć z pewnością to nadrobię), jakież było moje zdziwienie jak z ostatnich stron książki dowiedziałam się, że tylko niewielka liczba postaci ( i to niekoniecznie tych najlepszych) została wykreowana przez tego znanego pisarza.
Teraz, świeżo po przeczytaniu książki, muszę przyznać że niepotrzebnie omijałam wcześniejsze tomy, choć kilka z nich miałam na swojej półce. Świat dżokerów jest cudowny, niesamowity i cechuje go taki koloryt, że nie musimy używać własnej wyobraźni gdyż wszystko dostajemy podane na tacy.
Fabuła, choć jej kanwą jest zwykłe morderstwo, jest tak dopracowana, że pozazdrościć jej mogą najwięksi pisarze kryminałów czy powieści sensacyjnych. Miejscami pudełkowa, miejscami otwarta, jest pełna zwrotów akcji i ślepych zaułków. Autorzy wpadli na genialny pomysł by poprowadzić ją dwutorowo- raz śledzimy losy Ackroyda raz Yeomana, i te dwa odrębne wątki uzupełniają się w tak doskonały sposób, że nie dostajemy powtórzeń i retrospekcji. Punkty styczne spajają całość w dzieło idealne, które czyta się tak szybko, że czytelnik nie zdaje sobie sprawy z upływającego czasu. To wrażenie potęguje również fakt odpowiedniego nasycenia fabuły. Mamy tutaj wątki polityczne, narkotykowych baronów oraz Ti Malice, istotę jak by nie z tego świata, karmiącą się uczuciami innych.
To właśnie galeria postaci jest zapewne największym plusem tej książki. Jak napisałam wyżej było to moje pierwsze spotkanie z tym uniwersum i muszę przyznać, że czasami czułam się zagubiona gdyż nie do końca wiedziałam z czym lub z kim mam do czynienia. Dżokerzy i natole, asy i dzikie karty? Kim oni są? Co sprawiło, że ze zwykłych ludzi stali się mutantami o przeróżnych cechach nadprzyrodzonych? Autorzy postanowili nie odwoływać się do poprzednich tomów i tłumaczyć czytelnikowi tego co było "w poprzednich odcinkach". Z jednej strony powodowało to niezrozumienie z drugiej zmotywowało mnie do tego by koniecznie sięgnąć po kolejne tomy i dowiedzieć się co spowodowało, że ludzie przekształcili się we wszechmocnych potworów. Co spowodowało, że z jednych została sama skóra przyczepiona do szkieletu, drudzy dostali moc przenoszenia innych na drugi koniec świata a jeszcze inni potrafili czytać w myślach. Prawda, że zapowiada się ciekawie? Jeszcze dodać do tego dużą dawkę humoru i pędzącą na łeb na szyję fabułę i dostaniemy przepis na kompletne dzieło, które dostarczy przyjemności nie tylko fanom gatunku.
Muszę przyznać, że "Ręka umarlaka" to bardzo dobra książka, z postaciami których nie da się nie polubić, z miejscami które, choć mroczne, cechuje magnetyzm przyciągający czytelników. Poznajemy Nowy Jork z innej strony, miasto pełne cudów i potworów, które choć straszne często mają dobre serce. Powieść Martina i jego kolegów to powieść z wyższej półki tego gatunku, której nie można ominąć w księgarni i pójść dalej bo jeśli tak zrobimy to zostawimy za sobą coś co mogłoby rozwinąć i pobudzić naszą wyobraźnię. Gorąco polecam a sama sięgam po poprzednie tomy.
Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu :
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz