"Tamta dziewczyna" Erica Spindler
Ciężko jest recenzować książki, które są po prostu "poprawne". Z jednej strony nie ma się do czego przyczepić a z drugiej nie ma co zbytnio wychwalać. To tak jak dostać tróję z przedmiotu, który nas ani ziębi ani grzeje. Niby wszystko jest w porządku, jednak sami dobrze wiemy, że wystarczyło włożyć troszkę więcej pracy i wszystko by wyszło o wiele lepiej. Erica Spindler jest znana ze swoich kryminałów i thrillerów, które przez dziesiątki lat elektryzowały światowych czytelników. Od zawsze trzymała poziom, jednak mówiąc szczerze (po przeczytaniu kilku książek autorki) żadna z jej powieści nie była na tyle dobra by z moich ust wyrwało się szczere "wow". Tak samo było i w tym przypadku. Przeczytałam, dość dobrze się bawiłam a teraz pora zapomnieć.
Miranda i jej partner Jake wezwani zostają na miejsce morderstwa. Ofiarą jest młody, inteligentny i
cieszący się powszechnym szacunkiem wykładowca z miejscowego uniwersytetu. Jego rodzina od lat uważana jest za elitę miasteczka, ludzi którzy pociągają za wszystkie sznurki. Tym bardziej dziwi fakt, że ofiara została znaleziona w dość kontrowersyjnych okolicznościach, które wskazują, że została zamordowana podczas zabaw o podłożu erotycznym.
Na miejscu morderstwa znaleziony zostaje wycinek z gazety sprzed kilkunastu lat. Przedstawia on historię młodej dziewczyny, która uciekła z domu, wpadła w złe towarzystwo i w konsekwencji została skazana na półroczny pobyt w poprawczaku. Miranda wie, że to jej dotyczy notatka prasowa. Jest jeszcze bardziej zdziwiona, kiedy w wyniku przeszukania mieszkania ofiary odnajdują jej odciski palców. Czy ktoś wrabia młodą policjantkę? Jeśli tak to dlaczego?
Zaczyna się naprawdę z przytupem. Nastoletnia dziewczyna ucieka z domu, łapie stopa, trafia na imprezę...by po kilkunastu minutach obudzić się w środku lasu skrępowana taśmą do pakowania paczek. Obok niej leży inna nastolatka, sponiewierana i zgwałcona. Dziewczynie udaje się uciec. Trafia na posterunek policji, jednak ze względu na swoje wcześniejsze wybryki nikt nie wierzy w jej wersję wydarzeń.
W kolejnych akapitach autorka przenosi nas w czasie. Nastolatka wyrosła i z niepokornej Randi zmieniła się w inteligentną i praworządną Mirandę, funkcjonariuszkę policji z niewielkiej miejscowości, gdzie praktycznie wszyscy się znają. Jednak wydarzenia z przeszłości będą nam towarzyszyć jako mroczne tło już do samego końca powieści.
Sama zagadka jest ciekawa. Jeden z bardziej lubianych członków małej społeczności, zostaje zamordowany. W ramach toczonego śledztwa dowiadujemy się, że nie był tym za kogo go uważaliśmy, a co za tym idzie sporo osób mogło mieć powód by go nienawidzić. Żałuję jedynie, że praktycznie cała książka, całe śledztwo i policyjna robota oparta jest na poszlakach i domysłach. Zdarza się, że i na przeczuciach, co w ogóle jest niedopuszczalne w takiej misternej robocie. Brak tutaj jakichkolwiek twardych dowodów, bazujemy na przesłankach i fragmentach, które niestety nie chcą się ułożyć w żadną spójną całość. I niestety taki stan trwa aż do końca książki. W realnym życiu śledztwo to wylądowałoby na półce spraw niedokończonych.
Erica Spindler serwuje nam smaczne kąski, przystawki, na które się rzucamy niczym wygłodniałe piranie. Jednak w całej tej uczcie brakuje dania głównego, treści która jest esencją całej książki. Choć muszę przyznać, że jest tutaj sporo zwrotów akcji to nadal potrafiłam przewidzieć w jakim kierunku to wszystko zmierza. Ba, w pewnym momencie zaczęłam nawet odgadywać i często przewidywać zamiary autorki na kolejne rozdziały i zachowania naszych bohaterów.
Muszę przyznać, że Mirandę da się polubić, szczególnie jak już się pozna jej przeszłość. Oczywiście część jej zachowań nadal była dla mnie niezrozumiała (odwrócenie się od rodziny) jednak nadal ją podziwiałam za to, że potrafiła odciąć się całkowicie od przeszłości, zrzucić skórę i wrócić w całkowicie nowej odsłonie. Jej postać wykreowana została w profesjonalny sposób, który sprawił, że nabrała kolorów i kształtów. Niestety tego samego nie da się powiedzieć o innych. Nasza plejada bohaterów jest dość duża, jednak z ręką na sercu mogę powiedzieć, że tworzą oni tylko tło dla wydarzeń, a szkoda. Zastanawiam się, czy "Tamta dziewczyna" to wstęp do cyklu czy tylko pojedyncza książka. Niby wszystko wskazuje na to, że z Mirandą się jeszcze spotkamy, a z drugiej strony w pierwszych częściach cyklu zazwyczaj poznajemy wszystkich główniejszych bohaterów, a przynajmniej dowiadujemy się co nieco o ich przeszłości, cechach charakteru czy rodzinie. Tutaj niestety tego zabrakło. Jest tylko czas teraźniejszy i nasza zagadka.
Nowa powieść znanej autorki to książka do szpiku przesiąknięta poprawnością, dzieło które będzie zbierać przeciętne noty. Bo, mówiąc szczerze, ze względu na warsztat i doświadczenie autorki nie możemy się tutaj do niczego przyczepić, Spindler doskonale wie co robi. W tym wypadku wyszło jednak zbyt chałupniczo.Terminy goniły, i wydawca wisiał z nożem nad karkiem. Jest zagadka, wszystko się trzyma kupy, włoski na rękach unoszą się do góry, jednak od takich książek uginają się półki w księgarniach. Muszę przyznać, że gdyby nie nazwisko autorki, powieść ta nie cieszyła by się zbytnim zainteresowaniem. Można przeczytać, jednak nie nastawiajcie się na efekt "wow".
Tytuł : "Tamta dziewczyna"
Autor : Erica Spindler
Wydawnictwo : Edipresse
Data wydania : 28 lutego 2018
Liczba stron : 304
Tytuł oryginału : The Other Girl
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu :
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz