"Jak mogłaś" Heidi Perks
0
morderstwo
,
Otwarte
,
Perks
,
porwanie
,
przyjaźń
,
thriller
,
thriller psychologiczny
,
toksyczny związek
Wakacje to idealny czas na czytanie książek. Długie dni, urlop w pracy, wprost wymarzona pogada na relaks w hamaku, dzieci u dziadków... ale czy na pewno? Co teraz robią? Są na wycieczce a może na basenie? Jedzą obiad a może są przekupowane lodami. Wystarczy jeden telefon i dowiem się wszystkiego. A co jeśli nie upilnują? Któreś wpadnie pod samochód, skaleczy się, ucieknie? Myślę, że w głowie każdego rodzica kłębią się podobne myśli. Książka Heidi Perks sprawiła, że obawy te stały się bardziej realne a chęć sięgnięcia po słuchawkę telefonu jeszcze większa. "Jak mogłaś" to z pewnością książka, która gra na emocjach. I nie musicie być rodzicami by je odczuwać. W momencie kiedy ginie dziecko w każdym człowieku poruszona zostaje ta, często ukryta, nuta wrażliwości, która sprawia że zaczyna nam mocniej bić serce. A fakt, że poruszenie to wywołała fikcja literacka, jest dowodem na geniusz autorki.
Harriet chcąc coś zmienić we własnym życiu wybiera się na weekendowy kurs księgowości. Jej czteroletnia córeczka, Alice, po raz pierwszy oddana zostaje pod opiekę najlepszej przyjaciółki matki. Charlotte posiadająca trójkę własnych dzieci postanawia zabrać wszystkich na organizowany
w miasteczku festyn. Już na miejscu, podczas zabawy na dmuchanym zamku, okazuje się, że Alice zniknęła. Pomimo szybkiej interwencji policji dziewczynki nie udaje się odnaleźć.
Dwa tygodnie później Harriet i Charlotte spotykają się ponownie. Choć Harriet obwinia swoją byłą przyjaciółkę o to, co spotkało Alice, kobiety muszą współpracować. Okazało się bowiem, że obie są świadkami w sprawie morderstwa.
Moment kiedy na świat przychodzi dziecko całkowicie odmienia naszą psychikę. Już nie jesteśmy odpowiedzialni tylko za siebie. Zwiększają się pokłady naszej empatii, wrażliwości, czułości i strachu. Nasze zmysły się wyostrzają a uwaga zostaje przeorientowana na tę małą istotkę. Moment kiedy tracimy dziecko z oczu automatycznie uruchamia w nas wewnętrzny alarm. Przypomnijcie sobie sytuację kiedy wasze dziecko albo siostra czy brat, zniknęła wam z pola widzenia. Palpitacje serca, przed oczami najgorsze scenariusze a na koniec wielka ulga. A co jeśli ta ulga nie nadejdzie? Tak właśnie czuły się nasze główne bohaterki, matka dziecka i jej przyjaciółka, która wzięła na siebie wielką odpowiedzialność jaką jest opieka nad małą dziewczynką. Wyobraźcie sobie, że zgubiliście czyjeś dziecko. W ogóle termin "zgubić" wydaje się w tym przypadku nieodpowiedni..zgubić można buty, telefon ale istotę ludzką? Sytuacja jest tym trudniejsza gdyż z jednej strony czujecie ulgę wiedząc, że wasze dzieci siedzą bezpiecznie przed telewizorem, a z drugiej aż gotujecie się w środku, obwiniacie, analizujecie wszystko krok po kroku, zastanawiacie się co się mogło wydarzyć, czy naprawdę jedno zerknięcie w ekranik telewizora mogło doprowadzić do tragedii. Z jednej strony stajecie się jeszcze bardziej opiekuńcze, zwracacie baczniejszą uwagę na własne dzieci by z drugiej prowadzić wewnętrzny dialog na temat bycia dobrą matką i przyjaciółką. A tymczasem wasze otoczenie staje się coraz bardziej nieufne, przyjaciele przestają dzwonić. Wszystko wprost krzyczy : winna, winna, winna.
Z drugiej strony mamy matkę. Matkę na pełen etat, która nie rozstawała się ze swoją córeczką na dłużej niż trwa sen. Zawsze kiedy otwierała rano drzwi sypialni widziała uśmiechniętą Alice. I pewnego dnia zamiast rozkosznych dołeczków w buzi wita ją smutny grymas pozostawionej maskotki. Czy jesteście w stanie wyobrazić sobie rozpacz jaka jest udziałem Harriet? Jakie czarne myśli rodzą się w jej głowie? Gdzie jest moja córeczka? Czy się zgubiła i teraz błąka się w poszukiwaniu domu? A może leży gdzieś ranna? Ktoś ją porwał? A ta historia sprzed kilku miesięcy? Tragedia rodziców zaginionego Masona, którego do dziś nie odnaleziono. Czy te dwie sprawy coś łączy?
Kolejnym ważnym tematem poruszonym w książce są toksyczne relacje, zarówno pomiędzy rodzicami i dziećmi jak i w związkach małżeńskich. Często nie zdajemy sobie sprawy kiedy stajemy się obiektem manipulacji. Psychopaci są na ogół ludźmi z wysokim ilorazem inteligencji, sprytnymi, cierpliwymi i pomysłowymi a sam proces może trwać nawet kilkanaście lat. Oczywiście pojawiają się sygnały, że coś dzieje się nie tak, jednak nie zwracamy na nie uwagi. Często kiedy uświadamiamy sobie jak bardzo jesteśmy uzależnieni od drugiej osoby jest już za późno. Toksyczne bywają wszystkie relacje międzyludzkie.Kiedy rodzi nam się dziecko automatycznie staje się ono całym naszym światem. Duża część rodziców przekracza cienką granicę między troską a kontrolą. Trzymają dzieci w złotych klatkach tłumacząc sobie, że robią to dla ich dobra. Symboliczny siniak staje się tragedią, wyjście na plac zabaw wkroczeniem w dżunglę zarazków a rozmowa z sąsiadem jest podejrzana. Takie osoby, już w życiu dorosłym, stają się kalekami społecznymi nie potrafiącymi tworzyć silnych więzi. Wzorce zachowań przenoszone są z pokolenia na pokolenie i tworzą ludzi nieprzystosowanych do życia w dynamicznie rozwijającym się świecie.
Toksyczne zdarzają się również związki partnerskie. Kiedy trafia nas strzała amora ciężko jest w obiekcie swoich westchnień dojrzeć wady. Tym bardziej nie spodziewamy się, że nasz ukochany/ukochana jest psychopatą a my obiektem jego/jej obsesji. Miłość sprawia, że się przywiązujemy, ignorujemy przesłanki, wybaczamy przewinienia. A potem jest już za późno. Nie potrafimy albo po prostu boimy się odejść.
Heidi Perks napisała książkę, która skłania do myślenia. Nawet jeśli tylko jedna osoba, dzięki tej powieści, zacznie się rozglądać, dokona dogłębnej analizy swojego związku, partnerskiego czy rodzicielskiego, i coś zmieni, to autorka będzie mogła czuć się dumna. Boimy się sięgać po poradniki czy książki psychologiczne, bo czytanie takiej literatury oznacza, że poszukujemy pomocy. Thrillery psychologiczne często spełniają funkcję okna na naszą psychikę, otwierają oczy.
"Jak mogłaś" to wspaniale napisana, wciągająca powieść od której wprost nie można się oderwać. Gdzieś po pierwszych dwustu stronach myślałam, że wiem w jakim kierunku zmierza nasza fabuła i
postanowiłam dać odpocząć oczom i zrobić sobie kawy. Kiedy wróciłam, usiadłam w fotelu i podjęłam lekturę, po kilku minutach musiałam zerknąć na okładkę i zobaczyć czy mąż nie podmienił mi książki. Oczywiście spodziewałam się zwrotu akcji jednak nie aż tak spektakularnego. To co było białe stało się czarne, ofiara stała się sprawcą. Powiem szczerze, że po debiucie nie spodziewałam się takich emocji i kompleksowej fabuły. Stawiałam sobie pytanie czy mamy do czynienia z porwaniem? Może morderstwem? Czy to wszystko jest dziełem przypadku czy skomplikowaną intrygą. I wiecie co? Każdy scenariusz był prawdopodobny. Autorka otworzyła mi drzwi jednak nie ściągnęła łańcucha. Dopiero na końcu wszystkie zamki puściły.
Jeśli ciekawi was czego oczekuję po dobrym thrillerze psychologicznym to przeczytajcie "Jak mogłaś". Zagadka zaginionej dziewczynki, morderstwo, toksyczne związki i fałszywe przyjaźnie...z wszystkim tym przyjdzie nam się zmierzyć na niespełna 360 stronach. Jak sami widzicie zapowiada się niezwykle intensywna, bogata w zwroty akcji fabuła, która wciągnęła mnie już od pierwszego rozdziału. Muszę przyznać, że dopiero jak poznałam zakończenie to znowu mogłam wziąć głęboki oddech. Jeszcze nie spotkałam się z negatywną oceną tej książki, więc nie pozostaje mi nic innego jak dołączyć do grona pochlebców.
Tytuł : "Jak mogłaś"
Autor : Heidi Perks
Wydawnictwo : Otwarte
Data wydania : 30 lipiec 2018
Liczba stron : 360
Tytuł oryginału : Now You See Her
Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu :
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz