"Zbyt blisko" Natalie Daniels

Czy zastanawialiście się kiedyś jak by to było obudzić się w szpitalu psychiatrycznym, na oddziale zamkniętym, gdzie na sąsiednim łóżku leży kobieta w ciąży, która próbowała wyciąć z siebie dziecko, a po korytarzu krąży olbrzymia Hinduska  udająca  psa? Wyobraźcie sobie, że kiedy patrzycie na własne ręce widzicie masę blizn po oparzeniach  i szram  po  cieciach i nie macie pojęcia skąd się tam wzięły. Rodzina was nie odwiedza a  pracownicy szpitala gapia się na was jak na trzygłowe monstrum, szepcząc coś o Apetycznym Potworze. Jedynym  łącznikiem że światem i przeszłością jest dla Was borykająca  się z własnymi problemami Pani psycholog, która próbuje dociec czemu chcieliście zabić swoich najbliższych. Brzmi nieźle prawda ?  A wierzcie mi to dopiero początek.

Connie i Ness poznały się w parku, w którym bawiły się ich dzieci. Okazało się, że są sąsiadkami, i wkrótce stały się nierozłączne.Kiedy rozpadło się małżeństwo Ness, Connie wspierała ją w trudnych chwilach, lecz to, co było zażyłą przyjaźnią, niepostrzeżenie przemieniło się w rodzaj obsesji. Przyjaciółka staje się obecna zawsze i wszędzie, a Connie nie ma nawet skrawka prywatnej przestrzeni ani czasu dla męża i dzieci. To staje się nie do zniesienia…Gdy w szpitalu psychiatrycznym Connie odzyskuje świadomość, dowiaduje się, że popełniła straszliwą zbrodnię. Ale ona nic nie pamięta - cierpi na amnezję dysocjacyjną. Jednak z pomocą psychiatry mozolnie dociera do prawdy…

Jeszcze zanim przeczytałam polska wersję książki "Zbyt blisko" , w moje ręce trafił jej angielski odpowiednik. Muszę przyznać,  iż oba wydania się różnią, zarówno opisem z tylu książki jak i gatunkowym  przyporządkowaniem.  Kiedy wyspiarski  publisher zachwala  tę  powieść jako trzymający w napięciu thriller psychologiczny tak wydawnictwo Prószyński i S-ka ograniczyło się do nazwania tej książki "opowieścią o zdradzie i przyjaźni" , pełną napięcia i szalonych zwrotów akcji. Niestety, ani z jednym ani z drugim nie mogę się zgodzić. Dziś, wszystkie książki, w których pojawia się tajemnica, zaniki pamięci i dramatyczne wydarzenia , wrzucane są z automatu do worka opatrzonego etykietą "thriller". Zaczeło się od "Zaginionej dziewczyny" i trwa do dziś. Powodem takiego stanu rzeczy jest fakt, iż liczba czytelników thrillerów psychologicznych z roku na rok się powiększa, a gatunek ten zyskuje coraz większe poważanie i szacunek. Jednak w tym przypadku angielscy wydawcy posunęli się za daleko. Ksiażka ta z pewnoscią nie ma nic wspólnego  z thrillerem.  Jeśli już koniecznie musimy ją  oznaczyć jakąś  etykietą  to najlepsza będzie  "suspens  psychologiczny". No dobrze, ale jaki błąd popełnił nasz rodzimy wydawca ? Otóż pisząc na okładce "pełen napięcia i szalony" obiecujemy czytelnikom ekscytującą,  szybką lekturę.  Niestety "Zbyt blisko" nie należy do tego typu książek, które  czyta się bez zastanowienia , mechanicznie przewracając  kartki by jak najszybciej dostać rozwiązanie zagadki. Powieść Douglas nie jest kryminałem, powieścią grozy czy nawet typowym thrillerem rodzinnym, gdzie mamy do czynienia ze zbrodnią, morderstwem i policyjnym śledztwem. To książka o ludziach i ich wzajemnych relacjach, toksycznej przyjaźni, małżeństwie, macierzyństwie oraz naszej psychice, które przeciążona potrafi płatać nam figle. Zawsze kiedy w powieści pojawia się motyw amnezji dysocjacyjnej czy szeroko pojętych zaburzeń pamięci, moje zainteresowanie wzrasta. Od zawsze fascynował mnie mózg ludzki i jego zdolności obronne. Kiedy znajdujemy się w sytuacji kryzysowej, zdarza się tak, że nasz umysł odgradza się od rzeczywistości, blokuje niektóre wspomnienia, szczególnie te które sprawiają nam ból. Właśnie na tym polega ten szczególny rodzaj amnezji, która następuje w wyniku traumatycznych zdarzeń czy wypadku. Często mylona jest ona z szokiem pourazowym. Kiedyś spotkałam się ze stwierdzeniem, iż amnezję bardzo łatwo jest symulować i robią to bardzo często ludzi, którzy dokonali zbrodni. Wolą zostać zamknięci na całe życie w szpitalu psychiatrycznym niż gnić w więzieniu. Ponieważ jest to "choroba", którą można się, mówiąc kolokwialnie, wykręcić od odpowiedzialności, autorzy książek również dostrzegli jej potencjał. Jako, że jestem doświadczoną bibliofilką i z niejednego pieca już jadłam chleb, to wiem czego mogę się spodziewać. Często najbardziej sympatyczne ofiary okazują się psychotycznymi morderczyniami, a z kolei bezlitośni nożownicy to w rzeczywistości sprowokowani, szantażowani spokojni i wartościowi obywatele. Wyobraźnia twórców nie ma granic i bardzo często jestem zaskoczona tym, w jakim kierunku idzie fabuła powieści. Tak było i tym razem. Na samym początku spodziewałam się typowej historii o toksycznej przyjaźni, gdzie zazdrosna "przyjaciółka" domu, pragnie zrobić wszystko by stać się taka jak jej ideał. Zaczyna się od podobnej fryzury i tych samych perfum, a kończy na zagarnięciu małżeńskiego łoża i przekupienia dzieci. Każdy z was zna takie scenariusze z filmów, a może nawet z życia? Tym razem okazało się jednak, że sytuacja była nieco bardziej skomplikowana. Choć bardzo się starałam nie potrafiłam tutaj znaleźć winnego. Bardzo chciałam współczuć naszej głównej bohaterce, jednak czarno na białym widziałam jej błędy. Podobnie jak wszystkich innych. Niestety w takich sytuacjach zazwyczaj jest jedna ofiara, a cierpią wszyscy. Choć wydawca obiecuje nam zwroty akcji i zawrotne tempo to tak naprawdę "Zbyt blisko" jest książką, która rozkręca się powoli, wnikliwie zgłębia umysły naszych bohaterów i dokładnie analizuje wszystkie przesłanki, które doprowadziły do tragedii. Owszem zakończenie zaskakuje, jednak żeby do niego dotrzeć, trzeba wykazać się wytrwałością i cierpliwością, gdyż nie jest to łatwa lektura. 

Wydawać by się mogło, że autorka stawia przed czytelnikami jeden cel : odkryć prawdę, cofnąć się w przeszłość i poznać powody dla których na pozór szczęśliwa kobieta, zabrała dwójkę dzieci do samochodu, i wraz z nimi próbowała się zabić. Samo to jest nie dość, że ciekawe to jeszcze szokujące. Normalni ludzie tak nie robią, co też musiało wydarzyć się w przeszłości, że sprowokowało Connie do tak dramatycznego czynu? By odpowiedzieć sobie na to pytanie, musimy mieć wgląd w myśli głównej bohaterki. Lecz co jeśli są one zbyt pogmatwane i do tego przesłonięte mgiełką niepamięci? Wtedy dopiero zaczyna się zabawa czyli to co lubię najbardziej i nazywam : psychologicznymi puzzlami. Za pomocą terapii i spotkań z psychologiem, Connie krok po kroku zaczyna sobie przypominać ostatnie miesiące swojego życia, które okażą się bardzo intensywne. Doświadczona psycholożka każe jej zacząć od samego początku, od momentu kiedy poznała swoją przyjaciółkę Ness. Okazało się, że ich "związek"zaczął się nie dość, że szybko to jeszcze intensywnie. Po raz pierwszy spotkały się na placu zabaw, gdzie okazało się iż mieszkają zaledwie kilka domów od siebie. Już po kilku tygodniach zarówno ich córki, jak i one nie mogły bez siebie żyć. Zaczęły się wzajemnie odwiedzać, spędzać razem wieczory, pić wino i obgadywać sąsiadów. Wizyty te stały się codziennością. Aż do czasu kiedy stało się coś, co sprawiło że Connie znienawidziła Ness. Właśnie to wydarzenie zapoczątkowało łańcuch zdarzeń, który zakończył się w zbiorniku wodnym. Muszę przyznać, że autorka dała mi trudny orzech do zgryzienia. Odkrycie tajemnice obu kobiet okazało się skomplikowaną zagadką intelektualną, której nie podołałam. Było to zbyt kompleksowe, miało głębokie podłoże psychologiczne i składało się z tylu warstw, że dogłębna ich analiza w tym przypadku, kiedy jak najszybciej chciałam poznać odpowiedź, nie była możliwa. Ale wiecie co mnie zaskoczyło? To jak celnie, Natalie Daniels, która w końcu jest debiutantką literacką, sportretowała profile psychologiczne swoich bohaterów. Mamy tutaj do czynienia z kobietami dojrzałymi, które swoje już w życiu przeszły. Obie są w z pozoru udanych związkach, mają dzieci, piękne domy i szacunek sąsiadów. Jednak Daniels odrzuca pozory i z butami wchodzi do sypialni, gdzie powinno się toczyć życie erotyczne. Niestety zastaje tam chrapanie i bąki pod kołdrą. Autorka pokazuje nam życie takie jakim jest, nudne, przepełnione rutyną, zwyczajne i takie prawdziwe. "Zbyt blisko" to poniekąd opowieść o dojrzewaniu, przemijaniu, gnuśnieniu i wiecznej pogoni za szczęściem, które okazuje się być nieuchwytne. To bardzo smutna, nostalgiczna książka, która da wam wiele do myślenia. 

Żeby napisać powieść, w której chronologia nie jest zachowana, a narratorzy wręcz pchają się do pióra, trzeba mieć odwagę oraz umiejętności. Często autorzy polegają na tym trudnym zadaniu gdyż pożera ich chaos. Natalie Daniels się udało i w moje ręce trafiła powieść dopracowana w każdym szczególe, podatna na analizę i łatwa w odbiorze choć trudna emocjonalnie. Choć główną bohaterką jak wiemy jest Connie, tak pojawiają się tutaj również postaci poboczne, jak terapeutka Emma, czy Annie, córka Connie, które odgrywają bardzo ważną rolę. To właśnie dzięki tej pierwszej odkrywamy co tak naprawdę się wydarzyło, a druga przedstawia nam wszystko z punktu widzenia małej dziewczynki, w której rodzinie zaczyna dziać się coś niepokojącego. Muszę przyznać iż byłam zaskoczona tym, iż autorka postanowiła zabawić się w psychologa dla psychologa, i zrobiła z Emmy nie tylko doświadczonego lekarza lecz również kobietę z krwi i kości, z własnymi problemami i traumami, która nie jest bytem doskonałym, podobnie jak my potrafi zalać robaka czy przyjść do pracy na kacu. Ta równoległa historia i wgląd w życie Emmy momentami ciekawiły mnie bardziej niż główny wątek powieści. Szczególnie, że odnajdywałam tutaj sporo podobieństw pomiędzy terapeutką a jej pacjentką i mogłam obserwować jak pomiędzy tymi dwoma kobietami rodzi się coś w rodzaju "przyjaźni". 

"Zbyt blisko" jest jednym z lepszych debiutów jakie przeczytałam w tym roku i liczę na to, że zachęcona pozytywnymi opiniami i komentarzami autorka, nie pozwoli nam zbyt długo czekać na swoje kolejne dzieło. Uwielbiam głębokie powieści psychologiczne, rodzinne dramaty i odrobinę suspensu, a jeszcze jak wszystko to podane jest w dobrym stylu, podrasowane humorem i doprawione odrobinką grozy, to wtedy mogę usiąść spokojnie w fotelu i rozkoszować się literacką ucztą. Tak właśnie było w tym przypadku. Książkę tę polecam każdemu bez wyjątków. Nie jest brutalna ani nudna, nie jest nachalna ani zbyt prosta, gra na emocjach i skłania do myślenia, dostarcza rozrywki i pobudza. Ma w sobie wszystko to czego oczekuję od dobrej powieści. Nawet jeśli nie jest thrillerem. Polecam. 

Tytuł : "Zbyt blisko"
Autor : Natalie Daniels
Wydawnictwo : Prószyński i S-ka
Data wydania : 18 czerwca 2019
Liczba stron : 352
Tytuł oryginału : Too Close


Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu :
 


https://www.proszynski.pl/
 
 
A dostępna jest w salonach lub sklepie internetowym sieci :  
 
https://www.empik.com/zbyt-blisko-daniels-natalie,p1227335289,ksiazka-p
 
 
 
Książka bierze udział w wyzwaniu czytelniczym :
 
 
 


http://www.posredniczka-ksiazek.pl/2019/01/olimpiada-czytelnicza-2019-zapisy.html

4 komentarze:

  1. Brak chronologii to trudny ale i ciekawy zabieg. Interesująca książka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten tytuł już wcześniej przyciągnął moją uwagę, ale dopiero po Twojej recenzji jestem pewna, że muszę go przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam tę książkę i uważam, że choć nie jest pozbawiona wad, to jednak w ostatecznym rozrachunku, warto ją przeczytać. 😊

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo lubię sięgać po debiuty.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 CZYTANKA NA DOBRANOC , Blogger