"Zanim umarłam" S.K Tremayne

     Jak ja uwielbiam thrillery psychologiczne. Lubię kiedy autorzy zabierają mnie w głąb umysłu swoich bohaterów. Okazuje się bowiem, że nawet najzwyklejsi ludzie, tacy jak ja, mogą skrywać przerażające sekrety. Na poziomie psychiki każdy z nas jest inny, oryginalny. Choć scenariusze mogą się powtarzać, gdyż zasób nieszczęść jest ograniczony, tak sposobów radzenia sobie z problemami są miliony. O tym czy z nich korzystamy decyduje nasza odwaga i moralność. Zawsze się cieszę kiedy kurier dostarcza mi paczkę z wydawnictwa Czarna Owca gdyż wiem, że czeka mnie przednia zabawa. Również i tym razem, sięgając po "Zanim umarłam" miałam wielkie oczekiwania co do tej książki. Już poprzedni thriller autora "Bliźnięta z lodu" , zwalił mnie z nóg, więc liczyłam na powtórkę z rozrywki. S.K Tremayne, brytyjski pisarz i dziennikarz, kolejny raz mnie nie zawiódł, a wręcz powiem więcej, pobił nawet samego siebie i napisał dzieło jeszcze lepsze, jeszcze bardziej magiczne i przerażające. Jedno jest pewne, nawet w środku srogiej zimy na wrzosowiskach, poczujecie gorący, piekielny oddech na karku.


Przeżyła wypadek, ale prawdziwy koszmar miał się dopiero zacząć… Kath nie może się nadziwić swojemu szczęściu – z wypadku, którego nie powinna przeżyć, wyszła lekko poobijana i z tymczasową utratą pamięci. Rodzina nie podziela jej entuzjazmu. Mąż jest oziębły, a córka zachowuje się dziwnie. Kath wciąż zadaje sobie jedno pytanie: o czym jej nie mówią? 


Choć wszyscy mówią, włącznie zresztą ze mną, że najważniejszą rzeczach w książkach są ich bohaterowie, tak ja chciałam zwrócić uwagę na coś, co zazwyczaj jest pomijane, a pełni równie ważną rolę. Tym czymś jest sceneria. Zastanawiam się, jaki impuls sprawił, że Tremayne, na miejsce akcji swojej książki, wybrał właśnie Dartmoor. Czy przejeżdżał przez wrzosowiska, i ogłuszony a jednocześnie przerażony ich pięknem, postanowił oddać im cześć? Czy też może w jednej z gazet przeczytał legendę na temat tego miejsca, która go zainspirowała? Powodów mogło być wiele, jednak nie da się ukryć, iż rozległe wrzosowiska, poprzecinane mrocznymi lasami, są idealną scenerią dla popełnienia zbrodni. Muszę przyznać, iż już od pierwszych stron czułam niepokój. Autor idealnie i z lekkością wprowadził mnie w nastrój grozy i przygnębienia. Choć sama nigdy nie była w Parku Narodowym Dartmoor, tak dzięki plastycznym opisom, byłam w stanie przenieść się w miejscu i czasie, by wraz z bohaterami przemierzać niedostępne pustkowia, podziwiać starożytne menhiry, i czuć swąd wypalanych traw. Jeśli wpiszecie w Google nazwę tej opuszczonej przez Boga krainy, to waszym oczom ukażą się bezkresne równiny, wietrzne wrzosowiska, ogromne skalne formacje czy prastare lasy. To właśnie tutaj na rozstajach dróg, wiele lat temu (choć zwyczaj ten gdzieniegdzie funkcjonuje do dziś) rozsypywano prochy samobójców, by ich dusze nigdy nie odnalazły drogi do świata żywych. Jednym z nich była Kitty Jay, młoda dziewczyna, która zakochała się w niewłaściwym mężczyźnie, a kiedy zaszła w ciążę a ten ją porzucił, postanowiła zakończyć swoje życie. Dartmoor to również siedziba wiedźm i miejscu druidzkiego kultu. Wiecie jak wyglądają prawdziwe wiedźmy? To nie kolorowe, przypominające elfy stworzenia z bajki o Piotrusiu Panu, nawet nie stare, ubrane w łachmany kobiety. Te legendarne postaci to w większości mężczyźni, wysocy na ponad dwa metry, ubrani w czarne szaty. Ich wzrok potrafił zabijać, a kamienne kręgi czy menhiry, były bramą dzięki, którą podróżowali pomiędzy światami. Właśnie w takiej scenerii każe nam się obracać autorka, a ja ją za to kocham. Za ten wiatr i zimno, trzaskający lód, ciemny las, bezkresne wrzosowiska i wszechobecną pustkę. Muszę przyznać, że już od samego początku podziwiłam naszych bohaterów. Ze względu na córkę, rodzina postanowiła zamieszkać w oddalonym od innych ludzkich siedzib domu na krańcu świata, wielkim, kamiennym budynku, który było bardzo trudno zarówno ogrzać, jak i ochronić w razie niebezpieczeństwa. Sam fakt, że większa część fabuły rozgrywa się w tak mało przyjemnym miejscu, sprawia że przez cały czas przechodziły mnie dreszcze. Jednak jeszcze gorzej było, jak bohaterowie opuszczali cztery ściany. Jedna z wędrówek do lasu, kiedy Kath, znalazła na polanie należące do niej drobiazgi, przerodziła się w scenę jak z horroru. Pamiętam, że akurat stałam w kuchni plecami do okna, kiedy czytałam ten fragment. Momentalnie zrobiła mi się zimno i poczułam strach. Co chwilę odwracałam się w stronę okna wypatrując niebezpieczeństwa. Właśnie to kocham w thrillerach, że całkowicie angażują zarówno mój umysł i zmysły. A na dodatek lubię skoki adrenaliny. Lubię się bać. 

No dobrze, pora się teraz skupić na bohaterach, gdyż Ci są równie ciekawi jak otoczenie w którym funkcjonują. Córeczka Kath, Lyla, choruje na zespół Aspergera. Oczywiście choroba dziewczynki ma istotny wpływ na rozwój fabuły, jednak cieszę się, że autorka nie potraktowała tego wątku po macoszemu. W swoim życiu kilkukrotnie miałam do czynienia z osobami ze spektrum autyzmu. Przeczytałam wiele książek na ten temat, nawet uczęszczałam w warsztatach psychologicznych. To jak zachowywała się Lyla, jest doskonałym odwzorowaniem aspergerowskiego wzoru. Dziewczynka, mimo iż inteligentna, bystra i mądra, miała problem z nawiązywaniem kontaktów i więzi społecznych. Lgnęła do ludzi, jednak nie potrafiła nawiązać konstruktywnej rozmowy oraz nie rozumiała zabaw, które jej wydawały się bez sensu. Jej rówieśnicy się z niej wyśmiewali i nazywali "dziewczynką, której nie ma". Muszę przyznać, iż kilka razy się popłakałam. Jak czytałam o tym jak zarówno Lyla, jak i jej rodzice walczą o to, by mała, miała choć jedną przyjaciółkę, a otoczenie odwraca się plecami, to miałam ochotę wyć z rozpaczy. Na zorganizowane przyjęcie urodzinowe nie przyszedł nikt, wszyscy w ostatniej chwili zrezygnowali. Kilkadziesiąt osób. Próbowałam zrozumieć to, jak czuła się nasza młoda bohaterka,  myślę iż zdrowy człowiek nigdy nie będzie w stanie całkowicie pojąć samotności, która charakteryzuje autystów. Czytając tę powieść zaciekawiła mnie postawa rodziców dziewczynki. Obserwując moich znajomych, których dzieci nie rozwijają się prawidłowo, zauważyłam iż oni wszyscy walczą o to by ich pociecha została jak najszybciej zdiagnozowana. By mieli wszystko czarno na białym i mogli liczyć na pomoc i terapię. W książce, rodzice Lyli, nie chcieli usłyszeć "wyroku". Do końca wierzyli, że ich córka jest normalna, tylko ma silną, indywidualistyczną osobowość. Jej ojciec również był samotnikiem i nie garnął się do ludzi. Taki lęk przez "doczepieniem etykietki" jest całkowicie zrozumiały, gdyż nie odbiera nam wiary. Każdego dnia przyglądamy się własnemu dziecku oczekując, że zacznie zachowywać się tak jak inne. Nie tracimy nadziei. Choć nie chcę piętnować, ani wydawać wyroków, tak postawa Kath i jej męża, w moim odczuciu była krzywdząca dla dziewczynki. Rodzice, bojąc się diagnozy, nie dali jej szansy na poprawę, na terapię, która pomogłaby jej nawiązać pozytywne i trwałe relacje z otoczeniem. A biorąc pod uwagę inteligencję dziewczynki, jej bystrość oraz ciekawy charakter, spokojnie z niewielką pomocą specjalisty, dałaby sobie radę żyć samodzielnie. 
Kolejną postacią, która odgrywa ważną rolę w tej książce jest Adam. Jest to bardzo enigmatyczny, zamknięty w sobie bohater, który całe dnie spędza na patrolowaniu terenu parku Narodowego. Nie wiem dlaczego ale nieodmiennie kojarzył mi się z amerykańskim traperem, pachnącym wiatrem i wełnianymi swetrami, z typowym drwalem z długą brodą. Oczywiście moja wyobraźnia nijak się ma do opisu autorki, jednak nie da się ukryć iż Adam jest postacią tajemniczą, może nawet brutalną i cały czas skrywa sekret, który jeśli wyjdzie na jaw to zmieni życie jego oraz jego najbliższych. 
Ostatnią z głównych bohaterek jest Kath. Kath ma amnezję, której uległa w wyniku wypadku samochodowego. Kobieta wjechała do zbiornika wodnego i cudem udało jej się opuścić auto. Dopiero w kilka tygodni po tym zdarzeniu, za pomocą zapachów, zaczyna sobie przypominać co takiego się wydarzyło. Czy to naprawdę był wypadek? Ten przypadek amnezji, również był bardzo wiarygodny. Choć nigdy nie spotkałam nikogo kto by cierpiał na zaburzenia pamięci, to właśnie tak wyobrażałabym sobie powrót wspomnień, za pomocą dźwięków, zapachów i obrazów. 

"Zanim umarłam" choć horrorem nie jest, to była dla mnie jedną z najbardziej przerażających książek jakie przeczytałam. Kolejny raz zostało udowodnione, że największe koszmary kryją się w naszych umysłach i przeszłości. Jednak najgorsze są te sekrety, z których istnienia możemy nawet nie zdawać sobie sprawy. Życie ma to do siebie, że często pisze bardzo skomplikowane scenariusze, które są gotowymi scenariuszami filmowymi czy też pomysłami na świetną fabułę. To co się wydarzyło tutaj wprost zwaliło mnie z nóg. Tajemnica goniła tajemnicę, autor bardzo oszczędnie odpowiadał na zadawane przez nas pytania, a wrażenie klimatu grozy potęgowało się z minuty na minutę. W pewnym momencie przestałam wierzyć naszym bohaterom, nie wiedziałam kto  jest dobry a kto jest zły, kto udaje a kto ma najszczersze chęci. Ta surowość i brutalność dartmoorskich pustelników i traperów sprawiała, że bardzo ciężko było im zaufać. Kiedy prawda wyszła na jaw, wprost nie mogłam w to uwierzyć. Kolejny raz przekonałam się, że "karma" dogoni nas zawsze i wszędzie a ludzkie myśli , szczególnie te  negatywne, mają niesamowitą moc sprawczą. 

"Zanim umarłam" to zdecydowanie jeden z lepszych thrillerów jakie miałam okazję przeczytać. S.K Tremayne w swojej kolejnej książce potwierdził, że udany debiut nie był jedynie łutem szczęścia. Ten autor naprawdę potrafi wciągnąć czytelnika w swój świat, zagrać mu na emocjach i sprawić, że jeszcze długo po przeczytaniu książki nie będziemy mogli się otrząsnąć z nadmiaru wrażeń. Właśnie takie klimaty lubię najbardziej : otwarte przestrzenie, magiczne obrzędy, starożytne wierzenia, a w to wszystko wpleciony czynnik ludzki. Nie ma tutaj fantastyki, nie ma Bogów ani zdarzeń nadprzyrodzonych, jednak momentami nie mogłam uwierzyć w to, jak wiele bólu potrafimy sobie nawzajem uczynić, nawet będąc w pełni władz umysłowych. Książkę polecam wszystkim tym, którzy nie boją się mocnej literatury. Zdecydowanie warto dać się zabrać do Parku Narodowego Dartmoor. Tam ponoć straszy. 


Tytuł : "Zanim umarłam"
Autor : S.K Tremayne
Wydawnictwo : Czarna Owca
Data wydania : 19 czerwca 2019
Liczba stron : 448
Tytuł oryginału : Just Before I Died


Za możliwość przeczytania książki i jej zrecenzowania serdecznie dziękuję wydawnictwu :  

https://www.czarnaowca.pl/



Książka bierze udział w wyzwaniu czytelniczym :


http://www.posredniczka-ksiazek.pl/2019/01/olimpiada-czytelnicza-2019-zapisy.html

4 komentarze:

  1. Och, ja również uwielbiam thrillery psychologiczne. Ten musi więc być w moich najbliższych planach

    OdpowiedzUsuń
  2. Moje klimaty! Wydaje się być ciekawa :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Za thrillerami psychologicznymi nie przepadam ale całkowicie jej nie odrzucam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. U mnie własnie nastał moment na przerzucenie się na całkiem inne emocje niż dotychczas. Z przyjemnością sięgnę po tą lekturę.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 CZYTANKA NA DOBRANOC , Blogger