"Kiedy płaczą świerszcze" Charles Martin

 Tytuł : "Kiedy płaczą świerszcze"
 Autor : Charles Martin
 Wydawnictwo : WAM
 Data wydania : 12 września 2016
 Liczba stron : 440
 Tytuł oryginału : When Crickets Cry



 Zamknij oczy


Rzadko sięgam po literaturę obyczajową, a tematy związane ze śmiercią, cierpieniem i chorobami raczej nie są tymi o których lubię czytać. Nie wiem czy powodem jest moja zbytnia wrażliwość czy obawa, że książka mnie przytłoczy i spowoduje depresję. Tym razem trafiłam na powieść, która jednocześnie smuci i bawi, doprowadza do łez a jednocześnie daje nadzieję. To było moje pierwsze spotkanie z autorem jednak muszę zaliczyć je do bardzo udanych. Jeśli nie boicie się książek które wyzwalają emocje, których bohaterowie są tak realni, że szybko będziecie ich traktować jak członków własnej rodziny, to polecam z całego serca. To bardzo piękny kawałek prozy, który trafia wprost do serca.

Reese po śmierci żony, rzucił pracę, zmienił wygląd i wraz ze swoim szwagrem przeniósł się do
domku nad jeziorem Burton. Zajmują się naprawą i restaurowaniem łodzi. Pewnego dnia mężczyzna przyjeżdża do miasteczka na zakupy. Spragniony podchodzi do straganu z lemoniadą gdzie siedzi kilkuletnia dziewczynka, Annie. Już miał wracać do domu kiedy zdarzył się wypadek. Z puszki na pieniądze stającej na straganie wyfrunął banknot. Dziewczynka zerwała się z fotela i ruszyła w pogoń, kiedy zza zakrętu wyjechała ciężarówka. Kierowca nie miał szans by zahamować. Annie trafiła do szpitala. Reese przejęty losem dziewczynki pojechał za karetką. Na miejscu dowiedział się, że stan Annie jest poważny. Nie dość, że złamała rękę to kondycja jej serca uległa pogorszeniu. Od ludzi z miasteczka dowiedział się, że dziewczynka choruje na wrodzoną wadę mięśnia sercowego i czeka na przeszczep. To właśnie w szpitalnej sali narodziła się przyjaźń pomiędzy mężczyzna i dzieckiem. Czy Reese odrzuci demony przeszłości i uratuje Annie?

Jest to pierwsza książka z gatunku chrześcijańskiej powieści obyczajowej jaką dane było mi przeczytać. Z początku się nieco obawiałam gdyż pomimo mojej wiary i religii w jakiej zostałam wychowana bałam się, że powieść będzie zbyt moralizatorska. Moje obawy były jednak nieuzasadnione, na co zapewne wpłynął fakt, że autorem książki jest Amerykanin. Już nie raz zdarzyło mi się przekonać, że religijność obywateli w Stanach Zjednoczonych jest inna od tej z naszego podwórka. Nie zamyka się w murach Kościołów tylko wychodzi do ludzi. Jest przepełniona radością i nadzieją, jest bardziej czynna niż bierna, a co najważniejsze nie cechuje jej przesadny tradycjonalizm i konserwatyzm. Czy potraficie sobie wyobrazić knajpę gdzie serwowane są drinki, których nazwy wzięły się od imion świętych a podkładki pod kufle i serwetki zadrukowane są fragmentami biblii? W Polsce uznane by to było za profanum. Religia w Stanach jest żywa i wychodzi na wprost oczekiwaniom ludzi. Jest nowoczesna. 
Takich przykładów jest w książce więcej. Oczywiście widać, że autor jest głęboko wierzącą osobą jednak to nie razi. Cytaty z biblii przeplatane są wierszami sławnych poetów, nasi bohaterowie choć pełni wiary to nie zapomnieli o rozrywkach i przyjemnościach płynących z życia. Bo religia nie przeszkadza w tym by czerpać z życia garściami, tylko pokazuje nam właściwą ścieżkę by osiągnąć umiar. 
Gdzieś przeczytałam, że książka ta to "christian fantasy" ze względu na sposób w jaki ukazany jest nasz mały świat i jego bohaterowie. Widać tu wyraźny podział na tych dobrych i złych. Na tych pierwszych czeka nagroda a na drugich kara. I jest to niezmienne. A taki świat po prostu nie ma prawa istnieć. Nie do końca się zgadzam z tym spostrzeżeniem. Nie wszyscy dobrzy dostali to na co zasłużyli, jak by było inaczej to czy łzy ciurkiem ciekłyby mi po twarzy? A co do tych złych? Choć jestem świeżo po przeczytaniu książki to nie mogę sobie przypomnieć ani jednej negatywnej postaci- może to jest ten jedyny minus? Że wszyscy bohaterowie mają wielkie serca? Ja bym chciała żeby tak było. Żyć w takim utopijnym świecie pełnym miłości. Właśnie dlatego ta książka była świetną odskocznią od tego co jest za drzwiami. 

Nie da się ukryć, że autor włożył wiele pracy w research przed napisaniem tej powieści. Wyobrażam sobie jak spotyka się z lekarzami, wertuje encyklopedie i podręczniki medyczne, krok po kroku zgłębia temat ludzkiego serca. Jak na dziennikarza przystało odwalił świetną robotę. Dlatego wcale się nie dziwię, że chciał się nią pochwalić. I niestety wyszło to zbyt drobiazgowo. Opisy są wprost przytłaczające, zbyt detaliczne i często zbyt złożone. Dostajemy zarys anatomiczny ludzkiej klatki piersiowej wraz z wszystkimi objaśnieniami. Niestety normalny czytelnik, wyłączając studentów medycyny, nie jest tym wszystkim zainteresowany. 
Zresztą drobiazgowość i dbałość o szczegóły jest cechą szczególną tego autora. Nie dość, że poznaliśmy ludzkie serce i wszystkie jego choroby, praktycznie od podszewki, to jeszcze dowiedzieliśmy się jak zbudować dom oraz odrestaurować łódź. I to wszystko praktycznie krok po kroku niczym w poradniku złotej rączki. Doskonałym przykładem tej drobiazgowości jest wymiana przez autora wszystkich narzędzi jakie zakupił bohater do swojego warsztatu. A wierzcie mi jest tego niemało, bo wydał całe piętnaście tysięcy dolarów.

Praktycznie od początku poczułam się zżyta z naszymi bohaterami. Są to naprawdę cudowne, dobrze dopracowane sylwetki, typowi indywidualiści z wielkimi sercami. Reese, doświadczony przez los młody mężczyzna, który nie wierzy że życie jest jeszcze go w stanie czymś zaskoczyć. Raczej wegetuje niż żyje, zawieszony gdzieś w próżni.Charlie jest jego przeciwnością, niewidomy rzemieślnik, któremu z ust nigdy nie schodzi uśmiech. Wiecznie gotowy czarować kobiety, szarmancki i optymistyczny. Osoba która nigdy się nie poddaje. Mamy Annie, która ma w sobie takie pokłady wiary i nadziei, że starczyłoby na sto osób. I jest nawet Termit : młody zbuntowany chłopak, który wkłada magazyny pornograficzne w okładki po Newsweeku i pali jednego papierosa za drugim. I jak tu ich nie pokochać? 

Jak w przypadku większości książek obyczajowych fabuła jest dość przewidywalna jednak tym razem autorowi udało się mnie zaskoczyć. Powieść zaczyna się w połowie. Jest to dość ciekawy zabieg bo jednocześnie chcemy się dowiedzieć co się wydarzyło w przeszłości i jakie tego będą skutki w przyszłości. Retrospekcje były wprost cudowne i pokazały nam pełen obraz naszych bohaterów. Ich decyzje mogą nas szokować i często możemy się z nimi nie zgadzać, jednak zmuszają nas do myślenia. Często zadawałam sobie pytanie : co ja bym zrobiła w takiej sytuacji? Zakończenie powieści wzrusza i doprowadza do łez. Dość długo nie mogłam się po nim otrząsnąć, i to nie tylko ze względu na wydarzenia lecz na styl i kunszt autora z jakim to wszystko przedstawił.

Na pewno nie jest to łatwa wakacyjna powieść, którą zabiera się ze sobą na plażę. Wymaga od czytelnika skupienia i zaangażowania. To książką której warto poświęcić troszkę czasu. Zatrzymać się, zamknąć oczy i zastanowić na sensem istnienia. We mnie wyzwoliła falę pytań o podłożu egzystencjalnym, pytań na które nadal poszukuję odpowiedzi. Nie jest to najłatwiejsza w odbiorze lektura jednak mimo wszystko polecam ją wszystkim wrażliwym ludziom. 

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu : 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 CZYTANKA NA DOBRANOC , Blogger