"Morze ciemności" Elżbieta Sidorowicz

     Znacie Winstona Grooma? Pewnie teraz się zastanawiacie o kim ja mówię. Dlatego wam ułatwię : czy mówi was coś pseudonim Forrest Gump? Już wyobrażam sobie wasze miny, facepalmy i "notaki". Ten znany z filmu pod tym samym tytułem mężczyzna, powiedział zdanie które zapamiętam na zawsze : "Życie jest jak pudełko czekoladek - nigdy nie wiesz, co ci się trafi". Moim zdaniem cytat ten jest skondensowaną w pigułce kwintesencją człowieczego bytu. Kiedy ktoś powołuje się na słowa Forresta to w mojej głowie zapala się czerwona lampka. Karolina uważaj, coś się będzie działo. Jednak kiedy cytat jest przeinaczony, do błyskającej diody dochodzi głośny sygnał syreny alarmowej. Któż bowiem ma czelność parafrazować mistrza? Czyżbym trafiła na coś jeszcze lepszego od śmiesznej opowieści idioty? No cóż w przypadku "Okruchów Gorzkiej Czekolady" zabawnie zdecydowanie nie będzie. Jednak jest coś co łączy tytułowego Forresta z bohaterką niniejszej książki, a tym czymś jest zdolność wyzwalania w odbiorcy uczuć i emocji, nad którymi ciężko jest zapanować. I nie ważne czy jest to smutek czy też radość, przerażenie czy beztroska, ważne w ogóle jest że jakaś struna w nas została poruszona, bo o to bardzo ciężko w dzisiejszych spopularyzowanych, facebookowych czasach.

Rodzice nastoletniej Ani decydują się kupić stary, zrujnowany dworek na peryferiach miasta. Gdy rozpoczynają remont i modernizację domu, wszystko zdaje się iść ku dobremu. Jednak nic nie jest w stanie zatrzymać biegu wydarzeń...Ania, uzdolniona uczennica liceum plastycznego, zostaje zupełnie sama w wielkim, pustym, nienadającym się do życia domu. Bez wody, gazu, telefonu. I bez kogokolwiek bliskiego. Świat malarstwa, muzyki, poezji, wszystko, co było dla niej ważne, przestaje istnieć. Jak pogodzić się ze stratą? Jak żyć?

Podobnie jak Ania jestem jedynaczką. Podobnie jak ona jestem (byłam) rozpuszczona jak dziadowski bicz. Rodzice od zawsze trzymali mnie pod kloszem, roztoczyli nade mną parasol ochronny, który miał ustrzec mnie przed złem czyhającym tuż za rogiem. Na początku byłam zadowolona. Miałam wszystko to co chciałam : kochających rodziców, duże kieszonkowe, wygodny dom i wielkiego psa, o zabawkach, kosmetykach i designerskich ubraniach nie wspominając. Jednak wraz z wiekiem zaczynały zmieniać się moje priorytety. Przestały być ważne markowe kiecki, droga biżuteria czy reklamowany w telewizji błyszczyk. Bardziej niż ku rzeczom, zwróciłam się ku ludziom. Zaczęłam spędzać więcej czasu z rodziną, doceniłam czas jaki bliscy mi poświęcają, nastawiłam się na pracę i naukę. Wiecie kiedy nastąpiła ta wewnętrzna przemiana? Jak miałam ponad dwadzieścia lat, wcześniej byłam zwykłą, nieco szaloną, rozpuszczoną nastolatką. Nasza bohaterka nie miała możliwości samodzielnego odkrycia nowych priorytetów, ona została do tego zmuszona przez tragiczne okoliczności. Jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym, zostawiając ją samą w wielkim, niewyremontowanym i zimnym domu. Dziewczyna postanowiła tam zostać. Tutaj dochodzimy do fragmentu, który kazał mi potraktować tę książkę z przymrużeniem oka. Jako osobie niepełnoletniej ani ośrodek pomocy społecznej ani żadne inne urzędy, nie pozwoliłyby zamieszkać samej w budynku bez bieżącej wody, ogrzewania czy mediów. Szybko by się ktoś zainteresował dlaczego siedemnastolatka musi uczyć się palić w kominku, nosić wodę wiadrami, a przede wszystkim spędzać czas samej, skoro ma rodzinę. Owszem ciotka, która jej została jest zołzą do kwadratu, jednak państwo nie za bardzo zwraca uwagę na wady czy zalety opiekunów prawnych. Mogą nie być najmilsi, ważne jest by chcieli i potrafili się zająć dzieckiem, co w tym przypadku byłoby proste, szczególnie że Ania była już niemalże dorosłą kobietą. Do pełnoletności brakowało jej zaledwie kilku miesięcy. No ale do rzeczy. Choć ciotka dziewczyny pojawia się w tej powieści, tak w sprawach związanych z domem, utrzymaniem oraz nauką i przetrwaniem, naszej bohaterce pomagają obcy, nowo poznani ludzie, którzy są żywo zainteresowani losem dziewczyny. Muszę przyznać iż Ania miała niesamowite szczęście trafiając akurat na tę zabawną i przepełnioną miłością i empatią grupkę. Zdecydowanie najlepszą  i wzbudzającą natychmiastową sympatię postacią, była nauczycielka, dzięki której każdy kolejny dzień w szkole (a również poza nią) dawało się jakoś znieść. Pomagała również sąsiadka oraz jej syn (tak, tak będzie tutaj element rozkwitającego romansu) oraz paru innych mieszkańców miasteczka. Cały czas miałam wrażenie, że dziewczyna trafiła do enklawy szczęścia i miłości, gdzie każdy jest dobry. Oczywiście było to troszkę przesadzone, jednak głównym celem autorki było zapewne pokazanie, że jak człowiek znajdzie się na samym dnie, to już może być tylko lepiej, że nie warto się poddawać, gdyż  zawsze obok jest ktoś, kto poda nam pomocną dłoń. Z tym nie sposób się nie zgodzić, jednak czy nawet mając po swojej stronie całą wioskę, jesteśmy w stanie szybko zapomnieć o wielkiej stracie jaka nas spotkała? 

Każdy z nas w inny sposób przeżywa żałobę. Ja w tej kwestii ( dzięki Bogu) mam małe doświadczenie. Jedyną osobą z mojej najbliższej rodziny, która odeszła był mój dziadek, jednak zmarł kiedy miałam zaledwie kilka lat, więc mało co z tamtego okresu pamiętam. Cała moja rodzina i bliscy znajomi żyją i mają się dobrze, i nawet nie chcę się zastanawiać nad tym "co by było gdyby". Jednak zapewne należę do nielicznych osób, które mają takie szczęście. W gazetach codziennie pojawiają się nowe nekrologi. Moi pracownicy przychodzą ze smutnymi wieściami o śmierci ich najbliższych. Z telewizji co kilka dni dowiadujemy się o zamordowanych, utopionych, powieszonych. Na każdym kroku możemy obserwować jak ludzie przeżywają żałobę. Dzięki książce "Morze ciemności", możemy poznać jedno świadectwo, opis przeżyć z tego trudnego okresu, jaki następuje po śmierci najbliższej osoby. Jeśli ktoś powiedział by Annie, że "czas leczy rany" pewnie by w to nie uwierzyła. Nigdy nie wierzymy, obojętne czy zerwie z nami chłopak, czy stracimy pracę czy złamiemy rękę. Nasza główna bohaterka jest zarazem naszą narratorką, i to właśnie jej myśli zajmują wiele stron tej książki. Co prawda nie jest to pamiętnik, jednak czasami powieść ta przyjmuje jego formę. Ania dzieli się z nami tym co czuje i przeżywa. Opowiada o samotności z którą przyszło jej się zmierzyć, o stracie która stała się jej udziałem. Z każdego słowa czujemy miłość i tęsknotę za rodzicami. Czujemy, że dla tej nastolatki czas na moment stanął w miejscu. Jednak my, czytelnicy, już wiemy że może być tylko lepiej. I będzie. Zagubiona dziewczyna dopiero musi do tego dojść. I tutaj na scenę wkraczają kolejni bohaterowie. Z każdą kolejną stroną widzimy budzącą się do życia nadzieję, obserwujemy jak dziewczyna przezwycięża żałobę, godzi się z nią, jak przechodzi przez wszystkie fazy z nią związane : zaprzeczenie, gniew, negocjacje, depresję i w końcu akceptację. Na samym początku się zastanawiałam czy "Morze ciemności" jest książką dla mnie. Niezbyt bowiem przepadam za smutnymi, melodramatycznymi powieściami, które zostawiają czytelnika ze zranionym sercem. Dookoła jest tyle zła, że przynajmniej bohaterowie w książkach powinni wieść spokojne i beztroskie życie. Jednak pomimo moich wątpliwości postanowiłam zaryzykować i muszę przyznać, iż się nie zawiodłam. Elżbieta Sidorowicz napisała książkę, która z pewnością wzruszy czytelnika, jednak go nie zdołuje. Pojawią się tutaj zarówno fragmenty które wywołają w nas łzy jak i takie, które nas rozbawią czy też pobudzą struny emocji : strachu, przerażenia, złości czy zdziwienia. 

Elżbieta Sidorowicz jest artystką. Ja co prawda po raz pierwszy miałam do czynienia z jej twórczością, jednak już po stylu pisania można poznać, że autorka jest istotą wrażliwą, emocjonalną i niezwykle empatyczną. Ponieważ nasza główną bohaterkę również ciągnie w kierunku sztuki (pięknie śpiewa, jednak to malarstwo jest jej konikiem) zaczęłam się zastanawiać czy w powieści tej pojawiły się jakieś nuty biograficzne. Oczywiście w Internecie nie znalazłam na ten temat żadnych informacji jednak ciekawość pozostała. W tekście pojawiają się piękne opisy, znakomicie skomponowane zdania, wtrącenia na temat malarstwa i sztuki w ogóle. Tylko człowiek zorientowany w temacie mógłby tak dobrze to wszystko opisać, bez nadęcia, zbytniej encyklopedyczności i przynudzania. Tutaj słowa i emocje rozkwitały niczym kwiaty.

Jeśli lubicie książki o uczuciach i pisane uczuciami to "Morze ciemności" jest zdecydowanie lekturą dla was. Co prawda portale literackie uważają, że jest to książka dla młodzieży, jednak ja uważam iż prawdy w niej zawarte są uniwersalne i ważne dla czytelników w każdym wieku. Ponieważ jest to pierwszy tom, to z oceną poczekam na przeczytanie całości. Jedno mogę powiedzieć : jest to zdecydowanie literatura, która skupia się na ludzkim wnętrzu a nie tym co poza nim. Duża część tej powieści rozgrywa się w głowie naszej bohaterki więc Ci co liczą na szybką akcję czy zwroty fabularne będą zawiedzeni, bo tym względem książka wypada ubogo. Jednak jeśli chodzi o uczucia, wzruszenia i emocje z nimi związane, to jest zdecydowanym strzałem w dziesiątkę. Polecam. 


Tytuł : "Morze ciemności"
Autor : Elżbieta Sidorowicz
Wydawnictwo : Zysk i S-ka
Data wydania : 17 września 2019



Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu :  




 
 
 
 
            Książka bierze udział w wyzwaniu czytelniczym :


http://www.posredniczka-ksiazek.pl/2019/01/olimpiada-czytelnicza-2019-zapisy.html

5 komentarzy:

Copyright © 2014 CZYTANKA NA DOBRANOC , Blogger