"Krawcowa z Dachau" Mary Chamberlain
Tytuł : „Krawcowa z
Dachau”
Autor : Mary Chamberlain
Rok wydania : 2016
Wydawnictwo : Świat
Książki
Tytuł oryginału : „The
dressmaker of Dachau”
Liczba stron : 330
Lejzorek z Dachau
“Lejzorek Rojtszwaniec, krawiec
mężczyźniany miał pecha wsiąść do
niewyściełanego wagonu
historii...”. Pamiętacie tę wspaniałą
satyrę Ilii Erenburga? Część z was może zastanowić czemu
właśnie ten cytat przyszedł mi na myśl po przeczytaniu „Krawcowej
z Dachau”. Dlaczego ta jakże lekka i śmieszna nowela może mieć
coś wspólnego ze smutną i tragiczną historią Ady Vaughan?
Ada Vaughan urodziła
się w wielodzietnej rodzinie w ubogiej dzielnicy Londynu. Od samego
początku wiedziała, że została stworzona by zostać kimś
wielkim, znanym na cały świat. Ada miała talent, który miał jej
w tym pomóc – była wyśmienitą krawcową, zmysłową modelką i
nietuzinkową projektantką. Już w wieku 19 lat dostała pracę w
atelier jednej z bardziej znanych londyńskich krawcowych. Jej
projekty spotykały się z uznaniem nawet najbardziej wymagających
klientek. Wszystko było na dobrej drodze do tego by pewnego dnia
ziściło się jej największe marzenie – Dom Mody Vaughan,
najlepiej w Paryżu , tuż przy Coco Chanel. Jednak los miał dla
dziewczyny inne plany. Pewnego dnia wracając z pracy Adę zaskoczyła
ulewa. I wtedy na jej drodze stanął szarmancki mężczyzna
Stanislaus von Lieben. Dwójkę młodych ludzi połączyło gorące
uczucie. Młoda, niedoświadczona dziewczyna wpadła w sidła
miłości. Nie słuchając głosu rozsądku oraz innych ludzi
mówiących o zbliżającej się wojnie wybrała się wraz z
kochankiem do Paryża. 1 września 1939 para została uwięziona na
kontynencie. Ze względu na swoje obco brzmiące nazwisko, Stanislaus
bał się powrotu do Anglii. Ada zaślepiona miłością postanowiła
zostać z nim we Francji. Jednak i stąd wkrótce musieli uciekać.
Już w Belgii mężczyzna wyszedł w nocy z pensjonatu i nie wrócił.
Zrozpaczona, obawiająca się o życie ukochanego Ada postanowiła go
odszukać. I wtedy na Namur spadły bomby.
Ale gdzie w tym
wszystkim jest nasz Lejzorek? Otóż proszę państwa nasza Ada ma
wiele cech wspólnych z tą jakże zabawną postacią. Nie tylko
krawiectwo ich łączy. Podobnie jak homelski nieudacznik, również
i ona nie grzeszy inteligencją , ba myślę, że jak by usłyszała
prosto w oczy, że jest głupiutka jak ciele to wzięłaby to za
komplement. Z początku może to być urocze. Całą jej niewinność
i idącą z nią w parze naiwność możemy usprawiedliwić jej
młodym wiekiem. Jednak, o zgrozo, nasza bohaterka pomimo upływu lat
ciągle jest głupiutkim pisklęciem. Jeszcze nigdy nie spotkałam
się z postacią, która jest absolutnie pozbawiona zdolności
wyciągania logicznych wniosków i uczenia się na własnych błędach,
podobnie jak nasz Lejzorek. To jedyna żeńska bohaterka, którą
poznałam, która od początku do końca stacza się równią
pochyłą, chociaż sama o sobie mówi, że los jest dla niej łaskawy
i poradzi sobie w każdej sytuacji. I rzeczywiście tak jest.
Sytuacje są aż nieprawdopodobne a ona nie potrafi ich wykorzystać.
Już pierwszego dnia poszukiwania pracy we Francji, bez znajomości
nawet podstaw języka, dostaje pracę. I co? I nic. Zamiast siedzieć
na tyłku i szyć ubrania w ogarniętej Europą wojnie, Ada z
wywieszonym ozorem podąża za mężczyzną swojego życia, który z
czułego kochanka jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki
zamienił się w zwykłego chama. Ale nie to jest jeszcze najgorsze.
Po skończonej wojnie, kiedy dziewczynie ( nie wiem jakim cudem )
udało się powrócić do ojczyzny to zamiast spełnić swoje
marzenie, zatrudnić się jako krawcowa, czy chociażby pomoc domowa
to co robi? Sprzedaje się. I oczywiście nie jest dziwką. No bo jak
przecież nie stoi na Picadilly Circus z gołymi piersiami tylko
poluje na swoich klientów w drogich hotelach. I opłaty tez nie
pobiera. Po prostu zostawia otwartą torebkę. Zgroza. W tym właśnie
momencie książki zaczęłam ją uważać za czarną komedię.
Zupełnie jak przygody krawca mężczyźnianego.
Ale zostawmy już
biedną Adę. Skupmy się na reszcie bohaterów. I jakie wnioski?
Nijakie. Mamy tutaj do czynienia z galerią czarno białych,
jednowymiarowych postaci. Mamy tutaj do czynienia z bohaterami ale z
definicji złymi albo dobrymi i nic ponadto. Zero odcieni szarości.
Jest to strasznie monotonne i czyni książkę niezwykle
przewidywalną.
Po okładce książki
spodziewałam się zupełnie innej opowieści. Z obozem
koncentracyjnym w Dachau związanych jest wiele tragicznych historii.
Nie był co prawda obozem śmierci jednak zginęło tutaj 32 tysiące
ludzi. To również w tej podmonachijskiej miejscowości więźniowie
obozu dopuścili się samosądu na swoich katach. Jednak cała ta
historia, oprócz notki historycznej na końcu książki, została
pominięta. Szkoda. Na pewno dodało by to książce charakteru.
Co mnie zmroziło to
przekłamania. Ada mieszkając w domu komendanta Dachau, 28 kwietnia,
dzień przed wyzwoleniem obozu widziała spadające na okoliczne
budynki bomby. Z tego co wiem alianci nie bombardowali obozów,
owszem Monachium zostało zburzone, jednak najbliższe bomby spadły
ok 20 km od miejsca w którym się znajdowała. Więc dom komendanta
nie mógł paść ich ofiarą. Kolejna rzecz. Eskortowana przez
amerykańskich żołnierzy widziała na polach śnieg. Sprawdziłam.
Pod koniec kwietnia 44 roku było około 18 stopni . Więc jeśli się
nad Niemcy nie przesunął lodowiec to dziewczyna musiała mieć
zwidy. Również nazwanie zimy 1944 roku najsroższa zimą II Wojny
Światowej. Jedną z zim stulecia była ta w 1939 roku kiedy
temperatury dochodziły do – 41 stopni.
Ale koniec już tego
narzekania. A czemu? Ponieważ w gruncie rzeczy ta książka potrafi
się obronić . A czym? Tym , że jest po prostu świetnie napisana.
Należy do tych powieści, które się czyta z zapartym tchem, nawet
idąc po schodach do łazienki. Po prostu nie idzie się od niej
oderwać. Choć wiemy co się stanie, wiemy jakie będzie zakończenie
i tak czytamy dalej. I czy nie o to właśnie chodzi w dobrej
literaturze? By wchłonąć czytelnika? Właśnie za to dziękuję
autorce i z pewnością sięgnę po jej kolejne pozycje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz