[PRZEDPREMIEROWO]"Rozterki śmierci" Jose Saramago

Hola, hola, hola... ja się chcę spytać co się stało z Panem Saramago? Pamiętam jak zachwycałam się "Miastem ślepców" dlatego tym bardziej nie mogę uwierzyć, że coś tak słabego wyszło spod pióra tego ambitnego i zdolnego portugalskiego autora. Opis książki brzmi niezwykle zachęcająco. Zmęczona ludzkością i jej rozterkami śmierć, postanawia porzucić swoje zajęcie. Mieszkańcy pewnego miasta stają się nieśmiertelni. Co prawda nadal się starzeją, cierpią i chorują, jednak nie mogą przejść na drugą stronę. Powoli zmieniają się w kupę bezrozumnego, kalekiego mięsa. Prawda, że brzmi cudownie? Z taką fabułą można zrobić praktycznie wszystko : znakomity horror, powieść społeczno-obyczajową, thriller science-fiction. Autor poszedł jednak w zupełnie innym kierunku i zamiast skupić się na grotesce swojego scenariusza, cały wysiłek włożył w zabawę językiem, badanie cierpliwości czytelników i stawianie retorycznych pytań. Potencjał powieści został zmarnowany i z bólem serca muszę przyznać, że była to jedna z gorszych książek z jakimi miałam do czynienia. 

Znienawidzona przez ludzkość, sfrustrowana Śmierć postanawia porzucić swoje zajęcie. To zaskakujące wydarzenie początkowo wydaje się błogosławieństwem, by później odsłonić skomplikowane zależności pomiędzy Kościołem, Państwem i zwykłym codziennym życiem.
Wychodząc od nieprawdopodobnego zdarzenia, autor podąża naprzód, prowadząc czytelnika za rękę w rozważaniach o życiu, śmierci, miłości, sensie – lub jego braku – naszego istnienia. Śmierć, jako punkt wyjścia i główny bohater powieści, pozwala autorowi z właściwym dla siebie humorem i ironią zastanowić się nad życiem i kondycją współczesnego człowieka. 

Jak zwykle przed zrecenzowaniem danej pozycji zajrzałam na portal Goodreads, poczytać sobie opinie innych czytelników. Muszę przyznać, że nie byłam zaskoczona, że większość z nich była niepochlebna. I to skrajnie. Poniekąd poczułam ulgę bo już zastanawiałam się czy to ze mną jest coś nie tak, że nie potrafiłam docenić powieści Saramago, czy po prostu tym razem mu nie wyszło. Okazało się, że największą wadą książki, zarówno dla użytkowników portalu jak i dla mnie, było coś z czego słynie autor, a mianowicie jego niekonwencjonalna interpunkcja i monstrualnie długie zdania. To co w przypadku "Miasta ślepców" było dla mnie czymś nowym i oryginalnym, tym razem działało mi na nerwy i niezwykle irytowało. Choć liczyłam, że w końcu się przyzwyczaję i "opatrzę" tak tym razem nie starczyło mi cierpliwości. Czasem miałam ochotę usiąść i wyć do księżyca. Zastanawiałam się w jakim celu autor tak mnie doświadcza? Chce sprawdzić czy wystarczająco uważam na lekcji? "Rozterki śmierci" jest bowiem książką, która wymaga wyłączności, spokoju, ciszy i maximum uwagi. Jeśli zamierzacie wybrać ją na lekturę po wyczerpującym dniu w pracy odradzam. Musicie bowiem być wypoczęci, mieć otwarty i sprawny umysł i niewyczerpane pokłady energii i cierpliwości. Ciężko jest bowiem czytać książkę, której język jest dla nas nie lada wyzwaniem, bohaterowie nie próbują nawiązać z nami więzi, a fabuła gubi się pod natłokiem rozważań filozoficznych i pytań, na które od wieków poszukujemy odpowiedzi. 
Styl Saramago jest specyficzny i to co na początku wzięłam za kaprys, okazało się konsekwentnym zabiegiem. Autor za nic ma interpunkcję, płynność i złożoność zdań, rytmikę wypowiedzi i porządek utworu. Jego powieść jest jak woda, zalewa nas niczym tsunami i nic nie stoi na przeszkodzie temu żywiołowi. Czasami pojawiają się "nieśmiałe" przecinki, gdzie indziej równoważniki zdań. Jednak słowa, które czytamy zlewają się w jednolitą masę. Największy problem miałam z dialogami. Nie wiedziałam czy to jeszcze wypowiedź bohatera czy może już jego przemyślenia. Rozmowy mogły toczyć się przez wiele stron i jeśli nie daj boże coś wytrąciło nas z równowagi to przepadliśmy z kretesem i mieliśmy tylko dwa wyjścia : albo zacząć od początku albo dać sobie spokój i czytać dalej. Ja postawiłam na to drugie rozwiązanie. "Rozterki śmierci" po raz pierwszy zostały wydane w 2005 roku, czyli do nowości nie należą. Jednak w porównaniu do młodszego o 6 lat "Miasta ślepców" możemy zauważyć, że język Saramago wyewoluował w groteskowy koszmar językowych purystów. Myślę, że gdybym to tę powieść przeczytała jako pierwszą, to autor od razu by trafił na moją czarną listę. 

"Rozterki śmierci" powieść straconego potencjału. Muszę przyznać, że jeszcze nigdy nie spotkałam się z tematem "śmierci", która zaczyna strajkować. Pomysł rodem z Terrego Prachetta. Od razu muszę zaznaczyć, że dzieło Saramago nie jest książką science-fiction. Fakt nieśmiertelności obywateli i personifikacji kostuchy, która okazuje się być kobietą, jest wprowadzony odgórnie, jako coś stałego, i nie został on do końca wyjaśniony. Nieśmiertelność jest tutaj punktem wyjścia dla wielu pytań natury egzystencjalnej czy społeczno obyczajowej. Autor wchodzi w spór z Kościołem i polityką momentami wykazując się wielką ignorancją. Brak tutaj wiedzy i obycia, a temat potraktowany jest po macoszemu. Usiądźcie wygodnie, zamknijcie oczy i wyobraźcie sobie kraj ludzi nieśmiertelnych. Kraj przepełnionych szpitali, błąkających się niczym zombie ślepców. Kraj kryzysu ekonomicznego, demograficznego i bankowego. Powoli zaczyna brakować wody, jedzenia, pracy, pieniędzy, łóżek, jednym słowem wszystkiego. Ludzie zaczynają wywozić swoich bliskich za granicę, by mogli spokojnie umrzeć na obczyźnie. Rozpoczyna się emigracja śmierci, która działa również w drugą stronę. Do krainy wiecznego życia docierają Ci, którzy panicznie boją się przejścia na drugą stronę. Mając tak świetne filary powieści, trzeba było się naprawdę postarać by to wszystko popsuć. Saramago się to udało. Zamiast wziąć przykład z Marca Elsberga i jego znakomitej powieści "Blackout", gdzie ludzkość staje na skraju zagłady, autor postanowił strywializować temat, wplątać się w dyskusję bez interlokutorów. Zapewne jego celem było zszokowanie czytelników, zmuszenie ich do myślenia, jednak pytania które stawia nie są niczym nowym. Liczyłam na apokalipsę a dostałam rozterki właścicieli zakładów pogrzebowych i nagonkę na Kościół. Głównym pytaniem, które postawił przed nami autor było to o sens istnienia instytucji religijnych. Dla mnie to było troszkę za mało. 

"Rozterki śmierci" to powieść, która mnie rozczarowała. Po zdobywcy Nagrody Nobla spodziewałam się zdecydowanie więcej. Zaczęła się jako ciekawy eksperyment, a skończyła na dość zagmatwanej, naiwnej historii miłosnej z łatwym do przewidzenia zakończeniem. Czasem zastanawiałam się czy sam autor wiedział co chce nam przekazać. Było tutaj za dużo politykowania a za mało treści. Żaden z bohaterów nie zdobył mojej sympatii, miałam wrażenie, że postaci wręcz dystansują się od czytelnika a narracja jest jakby "oderwana". Bardzo trudno się to wszystko czytało. Było za ambitnie, wyszukanie, wymyślnie i skomplikowanie. Nie polecam. 


Tytuł : "Rozterki śmierci"
Autor : José de Sousa Saramago
Wydawnictwo : Rebis
Data wydania : 5 lutego 2019
Liczba stron : 272
Tytuł oryginału : As intermitencias da morte



Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu : 



Kings of the Wyld



Książka bierze udział w wyzwaniu czytelniczym :


http://www.posredniczka-ksiazek.pl/2019/01/olimpiada-czytelnicza-2019-zapisy.html
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 CZYTANKA NA DOBRANOC , Blogger