"Spektakl" Kinga Wójcik

"Spektakl" Kinga Wójcik

 Ostatnio przeglądając facebooka natrafiłam na post mojej koleżanki, która ostrzegała przed filmikami z Tik Toka. Ponoć ostatnio bardzo modne się stało "samobójstwo na wizji". Nas dorosłych pewnie już nic nie zdziwi, jednak TikToka oglądają przede wszystkim dzieci i nastolatkowie, których kuszą krótki, kolorowe i śmieszne filmiki. sama ostatnio się natknęłam na obraz w którym kierowca skręcił ze swojego pasa i wpakował się wprost pod nadjeżdżającą ciężarówkę. Oczywiście zginął na miejscu. Nie wiem czy autorka niniejszej powieści, Kinga Wójcik, postanowiła wykorzystać tę nietypową modę czy też wyszło to przypadkiem, jednak jedno jest pewne - książka jest zdecydowanie na czasie. Jest to nieco przerażające i osobiście zaczynam się obawiać tego , w jakim kierunku zmierza świat i nasze społeczeństwo. Normalnie aż strach sięgać po kolejne tomy i pewnie bym tego nie zrobiła gdyby powieści Wójcik nie były tak dobre. 


Kiedy rodzice szesnastoletniej Diany spędzają urlop nad morzem, dziewczyna wiesza się w swoim pokoju. Przed śmiercią wygłasza zagadkowy monolog i transmituje swoją śmierć w internecie niczym makabryczny happening. Sprawy jeszcze bardziej się komplikują, gdy po samobójstwie ciało Diany… znika, a jej pokój wygląda, jakby nic się w nim nie wydarzyło. Wkrótce potem wiesza się kolejna nastolatka, która także transmituje swoje samobójstwo w sieci. Dlaczego dwie młode dziewczyny, które miały przed sobą przyszłość, postanowiły odebrać sobie życie? A może ktoś je do tego zmusił?

 


Jak wyżej. Pewnej nocy, lubiana i z pozoru szczęśliwa nastolatka, popełnia samobójstwo. Co najdziwniejsze nie wydaje się być ani przygnębiona ani załamana, po prostu chce coś przekazać i przekaz ten musi być mocny. A czy jest coś mocniejszego niż śmierć? Raczej nie. Z pozoru jest to samobójstwo jakich wiele , jednak jedna rzecz sprawiła, że policja wszczęła dochodzenie... tym czymś było zaginięcie ciała denatki. Jak wiadomo umarli raczej nie wstają i nie opuszczają miejsca gdzie wyzionęli ducha, więc w ukryciu zwłok musiał ktoś pomóc. Zadaniem policji jest dowiedzenie się kim ta osoba była. Jak przystało na Kingę Wójcik wraz z rozwojem fabuły wszystko staje się coraz bardziej skomplikowane, a policjanci zamiast być coraz bliżej rozwiązania, jeszcze bardziej się od niego oddalają. Wydawać by się mogło iż wydawca, w notce na okładce książki, zdradza bardzo dużo. Wiemy o samobójstwie , zniknięciu ciała oraz o kolejnej dziewczynie, która kopiuje swoją koleżanką. Czy czasami nie zdradzono nam zbyt wiele? Okazuje się, że autorka stworzyła tam skomplikowaną i wielowątkową fabułę, że można by było dodać jeszcze parę punktów do notki wydawniczej a i tak cała intryga była by dla nas nie do przejrzenia. Wójcik ma talent do pisania. Jej książki nie nudzą, trzymają w stałym napięciu i zmuszają czytelnika do pozostania w stanie ciągłego oczekiwania na kolejne zwroty akcji. A tych tutaj jest co nie miara, zarówno w śledztwie jak i w życiu osobistych naszych głównych i pobocznych bohaterów. Będziemy mieć tutaj do czynienia z morderstwem, molestowaniem psychicznym i fizycznym, gwałtem, uzależnieniem i wszelką możliwą patologią. Może zabrzmi to dziwnie, ale każdy fan kryminałów znajdzie tutaj coś do siebie. 

Naszymi głównymi bohaterami jest para policjantów : Lena i Marcel. Ona jest jego szefową, on jest w niej szaleńczo zakochany (tylko sam jeszcze o tym nie wie). Ci którzy nie czytali pierwszego tomu (co jest bardzo polecane) od razu poczują, że było coś wcześniej. Oczywiście jak w przypadku większości cykli kryminalnych "Spektakl" nadal można czytać jako książkę samodzielną, jednak znając poprzednią część lektura z przyjemnością okaże się czymś dużo przyjemniejszym. Nie będę zdradzać co wydarzyło się pomiędzy bohaterami w pierwszym tomie, jednak tego skutki są aż nader odczuwalne. Sytuację komplikuje fakt, że nasza Pani komisarz ma męża, który chce ratować ich związek. Marcel natomiast jest wolny. Osobiście nigdy w życiu nie zwróciłabym na niego uwagi, nie ważne jak przystojny czy inteligentny by się okazał. Czytanie o jego perypetiach sprawiało, że czułam się w obowiązku mu matkować. Marcel to bowiem bardzo pocieszny niezdara. Czasami się zastanawiałam jakim cudem został policjantem (i wtedy sobie przypominałam kim był jego ojciec). Także mamy tutaj do czynienia z duetem, który na pewno zapamiętacie : waleczną brutalną heroiną i nieobytym chłopcem, któremu czasami zdarzy się zabłysnąć. 

Pamiętacie panią prokurator Chyłkę z powieści Mroza? Myśleliście, że to właśnie typowa herod baba, która na zawołanie wyhodowała sobie "jaja"? Jeśli tak to znaczy, że nie poznaliście jeszcze LENY. Muszę przyznać, że na samym początku nie darzyłam jej sympatią. Była dla mnie za głośna, za wulgarna,  po prostu za bardzo męska. Dopiero po jakimś czasie odkryłam, że i ona ma problemy i są dziury w murze, którym się otoczyła, przez które są się podejrzeć jej duszę. Okazało się, że nasza bohaterka jest człowiekiem takim jak my wszyscy, ze swoimi czułymi punktami, wadami, zaletami , słabościami i talentami. To jaka jest, jest sposobem na przeżycie w dzisiejszym, zdominowanym przez mężczyzn świecie. Dialogi pomiędzy nią i Marcelem były często bardzo zabawne i zdecydowanie dobitne, jednak momentami miałam dosyć jej sarkazmu, szczególnie że w myślach mówiła coś zupełnie przeciwnego. To tak jak by diabeł siedział jej na ramieniu i wkładał w usta wyrazy, który wypluwała z szybkością karabinu maszynowego, totalnie bez zastanowienia. Współczułam Marcelowi takiego traktowania. Momentami chciałam by mężczyzna postawił na swoim i powiedział głośne "nie". Bo ileż można być traktowanym jak małe dziecko, nawet jeśli się na to zasługuje?

"Spektakl" jest bardzo dobrą książką kryminalną, w której wszystko jej na swoim miejscu. Autorka miała znakomity pomysł na fabułę i udało się go doprowadzić do końca. Prawie wszystko mi się tutaj podobało i tempo akcji, i bohaterowie i dialogi. Było mocno, opisy działały na wyobraźnię a morderstwa przerażały. Z pewnością sięgnę po kolejne tomy, bo takie na pewno będą. Autorka zadbała o to by czytelnicy nawet po skończonej lekturze pozostali w stanie gotowości. Ja już się nie mogę doczekać. Zdecydowanie polecam. 


Tytuł : "Spektakl"

Autor : Kinga Wójcik

Wydawnictwo : Prószyński i S-ka

Data wydania : 18 sierpnia 2020

Liczba stron : 552

 


Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu :
 


https://www.proszynski.pl/
 
A dostępna jest w salonach lub sklepie internetowym sieci :  
https://www.empik.com/zbyt-blisko-daniels-natalie,p1227335289,ksiazka-p
 

 

"Syreny" Anna Langer

"Syreny" Anna Langer

 Jakiś czas temu bardzo modne było w Polsce (a może i na świecie?) bycie galerianką. Chodzenie po galeriach handlowych i polowanie na bogatego sponsora, który w zamian za usługi cielesne kupi nam sukienkę, torebkę a czasem nawet markowy zegarek. Wszystko zależało od tego jak dana galerianka wygląda. Największą popularnością cieszyły się te młode, o wyglądzie uczennic, bez mocnego makijażu i wyzywających ciuchów. Od taki typ : córeczki tatusia. Nie wiem czy to za sprawą Covidu, czy też tego, że nasze społeczeństwo się bogaci i rodzice dają większe kieszonkowe, jednak będąc ostatnio w centrum handlowym nie widziałam ani jednej grupki młodych dziewczyn szwendających się bez sensu wte i nazad. Anna Langer, w swojej najnowszej książce, podsunęła mi pewien pomysł na to, co się mogło stać z przynajmniej częścią galerianek. Otóż, ze względu na piękną , wakacyjną pogodę, przeniosły się do nadmorskich kurortów na słoneczne plaże i do tętniących dyskotekową muzyką barów. To właśnie w tych miejscach, może nie śpiewem, ale na pewno innymi walorami, kuszą mężczyzn. Tych bogatych oczywiście. A wśród nich jest jedna, nazywana wiejską dziewuszką ,która nie za bardzo wie do czego te walory mają służyć. 



Czytając tę książkę zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo tęsknię za polskim morzem. Ostatnio moja rodzina zawsze wybierała wczasy zagraniczne. Po pierwsze gwarantowały one opaleniznę (jeszcze nie zdarzyło mi się bym we Włoszech i trafiła na złą pogodę) , po drugie często były tańsze niż nasze krajowe. Jednak teraz jak tak sobie siedzę i wspominam, to przypominają mi się czasy szkoły średniej, kiedy wraz ze znajomymi tłukliśmy się po kilka a czasem i kilkanaście godzin pociągiem, do Gdyni a stamtąd autobusami lub też stopem na miejsce przeznaczenia. Naszą ulubioną miejscówką była Jastrzębia Góra i pobliskie Władysławowo. Do tej pory miejsca te kojarzą mi się z upałem, zimnym piwem, piaskiem za bielizną i stronami w notatnikach (telefony komórkowe nie były wówczas popularne) zapisane numerami telefonów nowo poznanych osób. Już nie pamiętam czy którykolwiek wtedy wykorzystałam. Spało się w namiotach albo tanich kwaterach, jadło zupki chińskie a butelki po piwie nosiło do skupu, by było na kolejne. Pani Anna Langer pokazuje nam, że dzisiejsze wypady nad może, są zdecydowanie bardziej wyrafinowane. Ot taki urlop w wersji VIP. Moim zdaniem każdy z nas łaknie luksusów. Czy wy nie wzdychacie z zazdrości patrząc na piękny jacht? Czy nie mrużycie oczu i zaciskacie pięści kiedy wasze autko wyprzedza Ferrari? Ja niestety tak mam. I choć nie do końca popierałam, to co robiły bohaterki naszej książki, tak doskonale je rozumiałam. Sponsoring w dzisiejszych czasach jest niezwykle popularny i póki nikomu nie dzieje się krzywda, jest na niego społeczne przyzwolenie.Naszą główną bohaterką jest Majka, która (jak co roku zresztą) wybiera się na wakacje do małej nadmorskiej miejscowości, gdzie mieszka jej wujostwo. Jak co roku planuje spędzić ten czas ze swoimi przyjaciółkami. Jednak tym razem nie będą to zwykłe wakacje lecz szalona jazda bez trzymanki, a to wszystko przez to, że dziewczyny postanowiły spędzić swój wolny czas polując na "grubego zwierza". Znudziło im się bycie typowymi zjadaczkami chleba. Zachciało im się luksusów, kolii, norek i drinków z palemką. I jak się okazuje panów gotowych zapewnić te wszystkie zbytki, nie brakuje. Muszę powiedzieć, że czytając o perypetiach naszych bohaterek ( w tym Majki, ich głosu rozsądku) nieźle się ubawiłam. Z początku bałam się, że będzie tanio i żenująco jednak wyszło zabawnie i łobuzersko. Była to idealna wakacyjna lektura z nutką kontrowersji i pikanterii. Czyli tak jak lubię. 

Długo się zastanawiałam czy w tej recenzji skupiać się na głównych bohaterach, czyli Mai i Damianie, czy też jednak ten temat pominąć. Wakacyjne powieści, erotyki czy też ogólnie pojęta literatura "romantyczna" (o ile nie jest klasyką, oczywiście) raczej nie słynie z rozbudowanych profilów psychologicznych. Bohaterowie mają być młodzi, atrakcyjni i seksowni, nie ważne czy mają jedną czy dwie komórki mózgowe. Tym razem dostaliśmy ich cały pakiet. Od razu was uspokoję : nie martwcie się to nadal nie jest żadna ambitna lektura, przy której musimy zaangażować wszystkie nasze zmysły, jednak (przynajmniej dla mnie) o wiele lepiej się czyta, jeśli mam do czynienia z bohaterami, którzy mają jednak coś do powiedzenia. Choć Maja na samym początku jest dość irytująca, tak ze względu na ten sam zawód który wykonujemy, od razu zapałałam do niej sympatią. Do Damiana również, choć punktów stycznych mieliśmy raczej niewiele. Romans ten zbudowany jest na doskonale wam zwanym schemacie : od nienawiści do miłości. No może nienawiść jest tutaj dość przesadzona, jednak nie była to insta love, która jest w dzisiejszych czasach bardzo popularna. Powiedzmy po prostu, że Maja jest dość niezdecydowaną dziewczyną, ma swoje focha i czasem ciężko z nią wytrzymać. Zdecydowanie działa u niej na plus zorganizowanie, ambicja i rozsądek, bez nich pewnie uciekałabym gdzie pieprz rośnie a książkę rzuciła gdzieś w krzaki. Z kolei Damian na początku był dziecinny a jego teksty infantylne do granic, jednak wraz z rozwojem fabuły dorastał niczym broda imama. Na samym końcu stał się prawie że mędrcem. Tak że jeśli nie będziecie mogli znieść dość prostych i drewnianych dialogów z początku książki to was pocieszę : dalej jest tylko lepiej a na końcu to już prawdziwa profeska. 


No dobrze, ale nie sięgacie po romanse po to aby czytać o miłości prawda? To już wam się dawno znudziło, a jak nie, to o ile się nie mylę książki Steele czy Roberts nadal zajmują poczytne miejsce w naszych księgarniach. Dziś w literaturze króluje sex, we wszystkich jego odsłonach. Serio, czasem mi się wydaje , że autorzy nie są już w stanie mnie niczym zaskoczyć. A tutaj jak było? Czy Langer mnie czymś zszokowała? Czy policzki zapiekły? Otóż tym razem było lajtowo. Jeśli spodziewacie się erotyki i scen rodem z Greya, to zdecydowanie się zawiedziecie. Nie było tutaj perwersji, hardcoru, praktycznie niczego, co mogłoby mnie zszokować. Sceny erotyczne były gorące choć ugładzone i wysublimowane, ot taki sex pod kołderką. Jeśli chcecie się czegoś z tej książki nauczyć to zdecydowanie tracicie czas. Jednak brak śmiałych wulgarnych scen w tym przypadku nie był niczym złym. Bo wyobraźcie sobie, że "Syreny" mają fabułę. Szokujące prawda? Sama byłam zdziwiona tym, że tutaj naprawdę coś się dzieje, że akcja nie goni swojego ogona jak kot tylko posuwa się naprzód napotykając po drodze mnóstwo zwrotów. Niektóre sytuacje były naprawdę przekomiczne, inne z kolei skłaniały do myślenia. 


Czy polecam ? Pewnie, że tak. Już patrząc na okładkę wiedziałam, czego mogę się spodziewać i autorka mnie nie rozczarowała a wprost przeciwnie. Jest tutaj wszystko to co lubię : wartka fabuła, ciekawi bohaterowie, kontrowersyjne tematy (jak chociażby sponsoring) i odrobina erotyki. Dziś w nocy było u mnie 6 stopni Celsjusza. Jak się obudziłam to byłam cała zziębnięta, w sumie była to pierwsza tak chłodna noc od dłuższego czasu. I tak sobie leżąc pod kołderką, postanowiłam dokończyć lekturę "Syren". Wierzcie mi albo nie, ale bardzo szybko zrobiło mi się cieplutko. Nie wiem czy powodem tego byłą jedna ze scen erotycznych, czy po prostu trzęsłam się ze śmiechu jednak zadziałało. jeśli chcecie sobie przypomnieć to gorące wakacyjne dni to zdecydowanie polecam.


Tytuł : "Syreny"

Autor : Anna Langer

Wydawnictwo : Kobiece

Data wydania : 17 czerwca 2020

Liczba stron : 376

 

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu : 
 
 
 

 

 

"W butach valerii" Elísabet Benavent

"W butach valerii" Elísabet Benavent

 Przez chwilę myślałam o tym, żeby trochę ostygnąć, zanim napiszę tę recenzję, ale nie mogę, nie w przypadku powieści, której ponad 400 stron przeczytałam na jednym posiedzeniu. Niektórzy uważają, że aby książka została uznana za „dobrą” lub „jakościową”, musi ona służyć wyższemu celowi intelektualnemu,  zajmować się wysoką, transcendentną kwestią lub być wiernym portretem społeczeństwa, w którym żyjemy. Cała reszta to tak zwana śmieciowa literatura. A ja wam mówię tu i teraz, że się z tym stwierdzeniem nie zgadzam. Każda historia ze względu na swoją treść i sposób, w jaki jest opowiadana, ma swoją funkcję. Jeśli lubisz filozofię , czytasz Kanta lub Platona, i zastanawiasz się nad wielkimi pytaniami, które dręczą ludzkość; Jeśli masz ochotę na niewyidealizowany i krytyczny opis ubóstwa w XIX-wiecznej Anglii, czytasz Dickensa; Za to jeśli chcesz spędzić deszczowe / letnie popołudnie, śmiejąc się i bawiąc miłosnym dramatem fikcyjnych postaci, sięgasz po Elísabet Benavent .

 

"W butach Valerii" to uwodzicielska i pełna humoru opowieść o czterech kobietach i ich miłosnych podbojach na tle słonecznego Madrytu. Tytułowa Valeria przechodzi kryzys w każdej sferze życia. Może jednak liczyć na wsparcie najbliższych koleżanek. Pewnego wieczoru na horyzoncie pojawia się także przystojny Victor, który doda szaremu życiu Valerii barw i… zapewni namiętne uniesienia.

Powieść, która podbiła serca hiszpańskich czytelniczek i została zekranizowana przez Netflix. 

 


By sprawiedliwie ocenić niniejszą powieść trzeba ją potraktować jak odrębny byt. Nie próbujcie przyrównywać jej do "Sexu w wielkim mieście" czy innych książek amerykańskich autorek, które podbijają dzisiejszy rynek wydawniczy. Nie tędy droga. Książkę tę należy ocenić w ramach tego, czym jest (czysta i prosta rozrywka, nie wiem, dlaczego tak bardzo nas zawstydza tym, jak jest zdrowa od czasu do czasu) i co sprawiło, że spędziłam tyle godzin skupiona na lekturze. Muszę przyznać, że
świetnie się bawiłam, gdy głos Valerii opowiadał  historię jej i  gangu dziewczyn. Bezpośrednia narracja sprawiła, że sama poczułam się jego członkiem.
Coś, co mi się bardzo podobało, to ilość postaci, jest ich około 10, może troszkę więcej, ale liczba ta nie jest przesadzona. Przyjaciele Valerii: Lola, Carmen i Nerea, całkowicie ukradli show , Jest rzeczą oczywistą, że wszyscy mamy grupę przyjaciół o bardzo podobnych cechach, co sprawia, że ​​czujemy się częścią większej całości. Wszyscy bohaterowie tej książki mają niesamowitą osobowość i różne punkty widzenia, co bardzo pomaga Valerii w podejmowaniu decyzji. Zachwycił mnie super słodki związek Carmen i Borji (tak bardzo, że zaznaczyłam kilka scen post-itami), za to niemogłem znieść Adriána i modliłam się by cegła spadła mu na głowę lub niczym deus ex machina  zniknął z kart tej książki. Za to tytułowa Valeria to kobieta, która podjęła sporo złych decyzji w swoim życiu ( przynajmniej tak mi się wydaje) lecz  chce na przekór przeciwnościom losu żyć szczęśliwie i bezproblemowo. Podobała mi się jej osobowość, ale czasami chciałam ją udusić (razem z Adriánem i Álexem).

Jak można się łatwo domyślić już po samym tytule, to właśnie Valeria będzie główną bohaterką tej książki. Ona i jej sercowe perypetie. Wybór tej postaci był oczywisty, gdyż ma ona najbardziej skomplikowane życie osobiste. Należy zacząć od tego, że jest mężatką uwięzioną w związku z mężczyzną, którego już nie kocha. Jednak pewnego dnia jej marzenia o gorącym romansie się spełniają, gdy na horyzoncie pojawia się niezwykle przystojny Victor. Czytając tę książkę nauczyłam się jednego : nam ludziom bardzo trudno jest zapanować nas własnymi żądzami a słuchanie "głosu" własnego ciała często może przynieść nam przykre konsekwencje. Wszystko co budowaliśmy przez wiele lat może zostać zepsute w jedną sekundę. Jak się szybko orientujemy Valeria nie jest egoistycznym narratorem i sporo czasu poświęca swoim trzem przyjaciółkom. Jestem wdzięczna autorce, że przybliżyła nam ich postacie i pozwoliła zajrzeć za drzwi ich mieszkań. Każda historia była niesamowita. "W butach Valerii" to komedia romantyczna, jednak nie taka jak setki innych dostępnych na rynku. Tutaj pojawiają się zagadki i zwroty akcji i trzeba troszkę pogłówkować by wszystko rozwiązać. Pojawienie się Victora narobi w świecie  Valerii sporo zamieszania. Już się nie mogę doczekać kolejnych tomów by zobaczyć, jak się to wszystko skończy. 

 

Minęło dużo czasu, odkąd jakaś książka wciągnęła mnie aż tak bardzo (i to już od pierwszych stron), że nawet nie poszłam zaparzyć kawy. Narracja jest świeża i płynna, a to dla mnie najważniejsze. Śmiałam się, cierpiałam, byłam szczęśliwa i wkurzona jednocześnie, na wszystkie nasze bohaterki (i bohaterów też). Z nielicznymi wyjątkami stali się moimi przyjaciółmi. Te cztery bardzo różne od siebie kobiety, które na pierwszy rzut oka wydają się nie mieć za sobą nic wspólnego, tak bardzo się uzupełniają, że wydaje się niemożliwe, żeby inaczej nie mogło być. Przyznaję, że zakochałam się w głównym męskim bohaterze❤️ (Victor, kocham cię). Czy może być wspanialsza postać? Tutaj zdecydowanie pomógł Netflix i jego specjaliści od castingów. Niewątpliwie najlepszą rzeczą w tej historii są właśnie jej bohaterowie, ich życie i splątane historie oraz te więzi, które powstają tylko dzięki prawdziwym przyjaźniom.


"W butach Valerii" to historia, która przykuwa uwagę od początku do końca, rozśmiesza a często i złości. Elisabet udało się, zmusić mnie do spojrzenia na ten gatunek literacki inaczej.
Czy będę dalej czytać sagę? Oczywiście. Chociaż strach, który odczuwam, jest okropny, ponieważ mam nadzieję, że historia nie upadnie. Jeśli lubisz romanse, komedie romantyczne i powieści obyczajowe z elementami erotyki to zdecydowanie polecam. Na pewno się nie zawiedziesz. 

 

Tytuł : "W butach Valerii"

Autor :  Elísabet Benavent 

Wydawnictwo : Kobiece

Data polskiego wydania : 2 września 2020

Liczba stron : 352

Tytuł oryginału : En los zapatos de Valeria

 

 

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu : 
 
 
 

 

"Po dwóch stronach" Wilbur Smith

"Po dwóch stronach" Wilbur Smith

Książki Wilbura Smitha towarzyszą mi od przeszło 8 lat, choć data pierwszej publikacji w oryginale, to rok 2006. Przez ten czas przeczytałam 16 tomów, poznałam setki bohaterów i przemierzyłam wiele kontynentów. Niektóre części pochłonęłam w kilka godzin, przy innych (szczególnie tych ostatnich) troszkę się pomęczyłam, jednak nie na tyle by postawić na autorze krzyżyk. Pan Smith i jego twórczość w dużym stopniu ukształtowały mój gust czytelniczy, dlatego mam do nich wielki sentyment. Tom 17 był dla mnie totalnym zaskoczeniem. Muszę się wam przyznać, że sięgając po tę książkę miałam rozpaczliwą nadzieję, że w końcu autor wykrzesa z siebie "więcej" , złapie wiatr w żagle, którego nie czuliśmy w kilku ostatnich odsłonach. I tak się stało. Nie wiem czy powodem napisania tej rewelacyjnej powieści był przypływ weny , czy też fakt współpracy z Davidem Churchillem, jednak "Po dwóch stronach" okazało się strzałem w dziesiątkę. Wilbur Smith wrócił do dawnej formy a seria rozkwitła feerią barw.


Saffron Courtney i Gerhard von Meerback. Dwoje bohaterów. Jedna nierozerwalna więź.Wojenna zawierucha rozdziela Saffron Courtney i Gerharda von Meerbacha. Gerhard – pomimo sprzeciwu wobec nazistowskiego reżimu – walczy o ojczyznę, mając nadzieję, że pewnego dnia uda mu się pozbawić władzy Hitlera i jego popleczników. Ale kiedy jego jednostka zostaje wysłana na front wschodni, by walczyć pod Stalingradem, wie, że jego szanse na przeżycie maleją z dnia na dzień.Tymczasem Saffron – zwerbowana przez brytyjski wywiad – zostaje wysłana do Belgii, gdzie wkrótce staje się celem najbardziej bezwzględnego agenta nazistowskiego rządu.Rozdzieleni kochankowie ryzykują własne życie, bez nadziei, że los jeszcze kiedyś ich połączy… 

 


Wybierając książkę do recenzji długo się zastanawiałam nad tym tytułem. Ciągle bowiem miałam w pamięci poprzednie tomy, które powoli zaczęły zabijać całą sagę. Jednak w głębi duszy wiedziałam, że prędzej czy później i tak po nią sięgnę, stara miłość w końcu nie rdzewieje. Zdecydowanym plusem tej powieści jest fakt iż autorzy wrócili w niej do XX wieku, czyli czasów w którym fabuła przeżywała swój rozkwit.  "Po dwóch stronach" to powrót do wspaniałych opowieści o Courtney, w które czytelnik powinien z łatwością się "wślizgnąć" . Ci, którzy czytali poprzednie części z pewnością poczują się komfortowo napotykając znane im postaci  i jednocześnie odkrywając, że fabuła jest porywająca i wciągająca.
W najnowszej powieści Smitha Courtney nadal jest  silną, niezależną kobietą, która, mimo faktu iż jest szaleńczo zakochana, podejmuje rozsądne i przemyślane decyzje. W poprzednich powieściach stała się potężną postacią, której czytelnik zaczynał się bać, lecz tutaj autorzy nadali jej bardziej ludzką twarz, jest zdecydowanie bardziej sympatyczna i przystępna. Jej taktyka prawdopodobnie sprawi, że będziecie jej kibicować podczas wędrówki przez Europę wczesnych lat czterdziestych XX wieku, kiedy to kobiety nadal traktowane były przedmiotowo.
Gerhard von Meerbach okazuje się równie interesujący, co zarozumiały, choć ta akurat cecha może być zwykłą przykrywką. Mężczyzna wstąpił w szeregi nazistów by ich zniszczyć. Ma silną wolę i niesłabnącą nadzieję na połączenie się z kobietą, którą kocha.  

Jednym zdaniem : nasi bohaterowie są niesamowicie wspaniali, odważni i utalentowani. Wydarzenia, w których biorą udział, są często cudownie nieprawdopodobne. Ale wiecie co? Tym razem mi się to podobało. Dziś panuje przekonanie, że by zaistnieć na rynku wydawniczym trzeba pisać smutne książki o nieszczęśliwych ludziach, którzy w podłych okolicznościach spędzają godziny introspekcyjnie wpatrując się w swoje pępki. Ja tej nostalgii i tragizmu mam już dość. Dla odmiany chętnie poczytam o niesamowitych bohaterach biorących udział w nieco nieprawdopodobnych i cudownych przygodach. Czasami chce się po prostu eposu. Jeśli wy też tak macie, to jest to powieść dla was.
Sama historia jest mocna i wykorzystuje historię drugiej wojny światowej i niektóre z mniej znanych faktów jej dotyczących, co sprawia że całość nie jest zbyt przewidywalna.  Próba penetracji nazistów przez Saffron jest równie intrygująca, co kontrowersyjna, za to  Gerhard wydaje się raczej bierny w swoich próbach osłabienia potęgi militarnej, o którą walczy. Garstka wartościowych postaci drugoplanowych dobrze sobie radzi w popychaniu historii do przodu, zwłaszcza jeśli chodzi o wspieranie lub szkodzenie naszym głównym bohaterom.  

Po kilku pierwszych stronach zaczęłam mieć obawy czy książka trafi w moje gusta, była bowiem bardziej romansem niż powieścią historyczno-obyczajową, której bohaterowie byli wprost uszyci na miarę (czytaj : doskonali). Całe szczęści autor szybko wrócił na dobre , przynajmniej dla mnie tory, i skupił się na II Wojnie Światowej i jej dramacie. To była jedna z tych książek, w których nie da się przewidzieć co się stanie dalej. Kochani, ja nie czytałam, ja wprost pochłaniałam kolejne strony. Podobało mi się absolutnie wszystko, od historii po opisy, od bohaterów do paryskich kawiarenek. Niektórzy czytając moją recenzję pewnie sobie myślą : co z tego, że książka jest tak rewelacyjna, skoro to 17-nasty tom, a ja nie czytałem żadnego. I tutaj mam dla was dobrą wiadomość. Choć "Po dwóch stronach" jest zaklasyfikowana jak kontynuacja sagi Courtneyów , tak na dobrą sprawę można ją czytać jako samodzielną całość. To nie jest tak jak z serialem telewizyjnym, gdzie musisz znać wszystkie postacie, i wszystkie konflikty, by cieszyć się jednym odcinkiem. Ta książka jest naprawdę dla każdego. 


Najnowsza książka Smitha i Churchilla okazała się bolesną i bardzo emocjonalną podróżą w czasie , wprost do nazistowskich Niemiec i obozów zagłady. Podobnie jak Lista Schindlera była niezwykle obrazowa, co sprawiło że recenzent miał niezwykle trudne zadanie, bo przecież nie da się komentować historii, w której nie brało się udziału, a która zmieniła bieg dziejów. Przed przystąpieniem do lektury radzę wam się emocjonalnie przygotować i nastawić mentalnie na wstrząs psychiczny. Jest to jedna z tych powieści, które się czyta z niesłabnącym zainteresowaniem i łzami w oczach, jednocześnie czekając na upragniony koniec. Zdecydowanie polecam.


Tytuł : "Po dwóch stronach"

Autorzy : Wilbur Smith, David Churchill

Wydawnictwo : Albatros

Data wydania : 29 lipca 2020

Liczba stron : 448

Tytuł oryginału : Courtney's War

 

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu : 

 


 

 

 

"O jeden krok za daleko" Agata Suchocka

"O jeden krok za daleko" Agata Suchocka

 Jak miałam kilka lat bardzo lubiłam pływać. Tata zapisał mnie do szkółki, gdzie pod czujnym okiem trenera rozwijałam swoje umiejętności. Niestety pewnego mroźnego dnia, przechodząc przez kładkę nad ulicą poślizgnęłam się i upadłam tak niefortunnie, że  moje ramię zaklinowało się pomiędzy szczebelkami. Wybity bark udało się nastawić, jednak pęknięta kość zrastała się miesiącami. Choć nadal odwiedzałam basem, tak kariera wielkiej pływaczki stała się nieosiągalna. Będąc nastolatka z kolei pokochałam bieganie. Miałam najlepsze osiągi w całej szkole. Kolejny raz dołączyłam do klubu by tan ciężko pracować nad jeszcze lepszymi wynikami. Niestety... kolejna kontuzja pozbawiła mnie marzeń na karierę sportowca. Jednak się nie załamałam. Zamiast usiąść i płakać poszukałam sobie innego hobby, którym okazało się pisanie . I choć nie zostałam sławną dziennikarką czy też nagradzaną pisarką, tak jestem w życiu szczęśliwa. Jednak nie każdemu udaje się ten stan szczęśliwości osiągnąć. Niektórzy po pierwszym potknięciu się poddają. I co wtedy? Wtedy świat się kończy. Właśnie to spotkało bohaterkę naszej książki, która choć podobna do mnie, poszła zupełnie inną drogą... pełną smutku, rozpaczy i zwątpienia.  

 

 Ada jest matką dorastającej córki, zmagającą się z alkoholizmem i wypadkiem, który zdruzgotał jej karierę amazonki i prywatne życie. Egzystująca w enklawie blokowiska na odludziu, nie potrafi uzdrowić swoich relacji z matką i córką.
Robert jest „mężczyzną z przeszłością”, skrywającym bolesną tajemnicę, próbującym odkupić winy, którymi sam siebie obarczył. Usiłuje dźwignąć do dawnej świetności podupadającą stadninę.
Niegdyś oboje kochali konie… Dlaczego to się zmieniło i jak do tego doszło?



"O jeden krok za daleko" to książka nie jednego, lecz kilku bohaterów, z których każdy przeżywa swój osobisty dramat. Poznajemy tutaj Adę, która po wypadku straciła sens życia. Postać ta, choć bardzo jej współczułam i poniekąd rozumiałam, niestety nie wzbudziła mojej sympatii. To co cenię sobie w ludziach to wytrwałość, ambicja i determinacja. Nasze życie jest za krótkie byśmy  je zmarnowali a Ada robi wszystko by tak się stało. Dla niej świat się skończył wtedy, kiedy skończyła się jej jeździecka kariera. Po wypadku już nic nie było ważne, ani mąż, ani dziecko, przyjaciele czy inne małe życiowe przyjemności. Podobnie jak duża część ludzi po przejściu kryzysu lub załamania nerwowego, tak i ona sięgnęła po alkohol by utopić w nim swoje smutki. Kobieta znalazła się na równi pochyłej do całkowitego upadku. Straciła chęć do życia, szczęście i stała się bladą kopią samej siebie. Wybaczcie, ale nie lubię takich bohaterów, zdecydowanie bardziej przemawiają do mnie heroiny, które po trupach dążą do celu. Ada sprawiła, że po prostu "mi się odechciało", wyssała ze mnie energię życiową, sprawiła że ze szczęśliwej i uśmiechniętej kobiety stałam się smutnym zombie. Choć mi się to nie podobało, tak muszę przyznać iż autorka odwaliła kawał dobrej roboty. Nie każdy umie w taki sposób wpłynąć na czytelnika, tak manipulować jego uczuciami. Agata Suchocka jest mistrzynią w swoim fachu. Wszyscy jej bohaterowie, i Ci których polubiłam i Ci których nie udało mi się obdarzyć sympatią, w jakiś sposób na mnie podziałali, byłam w stanie się z nimi utożsamić. Weźmy pod lupę chociażby Roberta. Jest to najbardziej tajemnicza i intrygująca postać w całej książce. Od samego początku czujemy, że człowiek ten ma tak zwaną przeszłość, jednak jest ona przed nami ukryta. Od samego początku wydawało mi się, że Robert czegoś żałuje, że jakieś wydarzenie z przeszłości spędza mu sen z powiek. Jak tylko się dowiedział o możliwości kupna podupadającej stadniny, nie wahał się, tylko wyłożył pieniądze na stół. Moim zdaniem ratując konie , chciał odkupić swoje winy i jednocześnie uratować samego siebie. Pokochałam tę postać i w miarę jak zaczęłam odkrywać jej tajemnice jeszcze bardziej się z nią zżyłam. Choć może wam się wydawać, że problemy naszych bohaterów są rodem z opery mydlanej czy "Trudnych spraw" (co zresztą jest prawdą) to sposób w jaki autorka o nich napisała dalece odbiega od lekkiej prozy dla znudzonych gospodyń domowych. Książka jest nie tylko świetną powieścią obyczajową lecz udanym studium psychologicznym.Problemy które dotykają naszych bohaterów nie są potraktowane po macoszemu lecz szczegółowo analizowane. Nawet poboczni bohaterowie, tacy jak córka Ady, dostają szansę na to żeby się wypowiedzieć. Zresztą wątek tej postaci jest niezwykle ważny i poruszający. 

"O jeden krok za daleko" porusza wiele ważnych i niezwykle współczesnych problemów, które nękają dzisiejsze społeczeństwo. Nie jest tajemnicą, że coraz więcej osób sięga po używki. Dorośli ludzie nie są w stanie poradzić sobie z tempem życia, presją, kryzysem bez wspomagaczy, które są coraz łatwiej dostępne. Dziś praktycznie każdy lekarz (nawet weterynarz) może nam przepisać tabletki : te na ból głowy, na problemy z zasypianiem, na nerwy i niekoniecznie uprzedzi nas o skutkach ubocznych. Środki takie, szczególnie w połączeniu z alkoholem, mogą sprawić że człowiek stanie się żywym trupem, który budzi się tylko po to, by wziąć kolejną dozę. By wyrwać się z tego błędnego koła potrzeba silnego bodźca. Dla Ady był nim Robert, przystojny mężczyzna z "przeszłością". Zawsze jak czytam książki oparte na podobnym schemacie to robi mi się przykro. Dlaczego to zawsze facet, ma nas wydobyć z dołka? Ciągle się temu dziwię, choć taka jest nie tylko fikcja literacka lecz i rzeczywistość. Ale ciągle zadawałam sobie pytania dlaczego Ada nie potrafiła się zmienić dla własnej córki, która by zrobiła dla niej wszystko? Albo dla matki, która przyjęła ją pod własny dach? I z drugiej strony dlaczego one nie zrobiły wszystkiego by ją zmotywować? Dlaczego nie kopnęły jej w tyłek, szarpnęły za włosy i kazały się obudzić? Czyżby wszyscy w tej książce się poddali i czekali na cud , którym okazał się Robert?

Choć cała powieść utrzymana jest w smutnym, bolesnym a momentami nawet beznadziejnym tonie, tak zbliżając się ku końcowi autorka ofiarowuje nam nadzieję. Jak przystało na książkę obyczajową o zabarwieniu romantycznym, akcja rozgrywa się powoli, bez większych zwrotów czy punktów kulminacyjnych. Tutaj nie są ważne wydarzenia lecz to co rozgrywa się w głowach bohaterów. A jest tego naprawdę sporo. Myślę, że nie znajdzie się taki czytelnik, któremu powieść ta się znudzi, jest bowiem tak napełniona emocjami, że w pewien sposób działa na naszą podświadomość. Ja koniecznie chciałam się dowiedzieć jaki będzie finał. Czy wszystko się dobrze skończy? Czy Ada przestanie być zapatrzoną w siebie, zgorzkniałą egoistką, otrząśnie się i zobaczy że "jej mały świat", jej rodzina, czeka na jej powrót. 


"O jeden krok za daleko " nie była pierwszą książką Agaty Suchockiej którą przeczytałam. Jakiś czas temu w moje ręce wpadła "Woła mnie ciemność" na poły erotyczna powieść o wampirach. Muszę powiedzieć, że jestem pod wrażeniem talentu i wszechstronności autorki. Nie każdy jest w stanie przerzucić się z literatury fantasy na psychologiczne powieści obyczajowe, bez straty dla gatunku. Tym razem się udało i wyszło fantastycznie. Dostałam powieść od której nie sposób się oderwać i której bohaterowie są tak prawdziwi, że aż można ich znielubić. Zdecydowanie polecam. 



Tytuł : "O jeden krok za daleko"

Autor : Agata Suchocka

Wydawnictwo : Replika

Data wydania : 23 czerwca 2020

 

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu :


https://replika.eu/

 

 


"Chłpiec na szczycie góry" John Boyne

"Chłpiec na szczycie góry" John Boyne

 Z niektórych rzeczy, które robimy jako dziecko, jesteśmy dumni.Niektóre przynoszą nam wstyd. Jednak czy jako dorośli ludzie jesteśmy w stanie zapomnieć o tych złych, niegodnych czynach, których się dopuściliśmy i pamiętać tylko dobro? Czy też ten wstyd zostanie z nami do końca życia i będzie prześladować nas zarówno w nocnych koszmarach jak i na jawie? Właśnie na to pytanie stara się odpowiedzieć Boyne w swojej książce "Chłopiec na szczycie góry". Z autorem tym miałam już do czynienia wcześniej. Jego powieść "Chłopiec w pasiastej piżamie" niezwykle mnie poruszyła. Przypuszczam, że Boyne byłby w stanie wykrzesać emocje nawet z kamienia. Ta powieść to potwierdziła.Pokusa władzy i umiejętność kontrolowania umysłów (szczególnie młodych ludzi) jest mrożącym krew w żyłach świadectwem tego, jak ktoś taki jak Hitler mógł dojść do władzy. Chociaż książka ta została napisana jako powieść dla młodych dorosłych, zawiera lekcję dla nas wszystkich.

 

 
Gdy mały Pierrot zostaje sierotą, musi opuścić swój dom w Paryżu i rozpocząć nowe życie ze swoją ciotką Beatrix - służącą w zamożnej austriackiej rodzinie. Jest rok 1935, a II wojna światowa zbliża się wielkimi krokami. Miejsce, do którego trafia chłopiec nie jest zwykłym domem, bowiem jest to Berghof, rezydencja Adolfa Hitlera.
Pierrot szybko zostaje wzięty pod skrzydła Hitlera i wrzucony do coraz bardziej niebezpieczny nowy świat: świat terroru, tajemnic i zdrady, z którego nigdy nie będzie w stanie uciec… 

 


Pierrot to młody chłopak, którego matka jest Francuzką, a tata Niemcem.  Od najmłodszych lat żył na pograniczu dwóch kultur. Jego ojciec, rozgoryczony przegraną swojego kraju w Pierwszej Wojnie Światowej stał się alkoholikiem, matka stara się wypełnić lukę po "nieobecnym" rodzicu. Jest pomostem pomiędzy kulturą tych co zwyciężyli a tymi przegranymi. Najlepszym przyjacielem Pierrota jest Anshel, głuchoniemy, żydowski chłopiec. Kiedy zarówno ojciec jak i matka naszego bohatera umierają (jedno zabite przez pociąg, drugie na gruźlicę) Pierrot zostaje przygarnięty przez swoją ciotkę, która pracuje jako gospodyni w jednej z kwater Hitlera, w Berghof. Przed wyjazdem chłopiec obiecuje swojemu przyjacielowi, że będzie do niego pisał, i przenigdy nie zapomni tego co ich łączyło. Jak tylko dojeżdża na miejsce poddany zostaje powolnemu procesowi indoktrynizacji. Ponieważ boi się odrzucenia, postanawia robić to czego oczekują od niego dorośli. Boyne doskonale rozpracował sposób w jaki pracuje umysł dziecka Byśmy mogli się prawidłowo rozwijać potrzebujemy miłości, stabilizacji i poczucia bezpieczeństwa. Zazwyczaj to wszystko zapewniają nam rodzice. Lecz co się dzieje, kiedy opiekunowie odchodzą? Sieroty zazwyczaj są zamknięte w sobie, agresywne i bardzo podatne na manipulację. Za miłość i ciepło są w stanie zrobić wszystko. Boją się odrzucenia i opuszczenia. Hitlerowcy bardzo często zabierali małych chłopców (i rzadziej dziewczynki) z domów rodzinnych i umieszczali ich w specjalnych ośrodkach, gdzie robili z nich "żołnierzy Rzeszy", całkowicie oddanych Hitlerowi podwładnych. Podobne indoktrynacja dokonywała się w domach dziecka. Na przykładzie naszego bohatera możecie zobaczyć jak dokładnie przebiegał ten proces prania mózgu. Pierrot, któremu zmieniono imię na bardziej aryjskie Pieter, szybko porzucił "chłopca" , którym kiedyś był dla ideału nazisty, którym miał się wkrótce stać. Dopuścił się ciężkiego grzechu pychy, uważając, że jest lepszy od innych. Szybko zapomniał o rodzinie, przyjaciołach i wszystkich tych, którzy zrobili dla niego coś dobrego. Lata wojny mijały a Pieter stawał się coraz bladszą kopią samego siebie. Stał się młodym człowiekiem przeświadczonym o tym że to właśnie ​​Hitler musi kształtować świadomość narodową i eliminować narastające  konflikty wewnętrzne.  Fuhrer  stał się jego bogiem. Jeszcze wtedy nie zdawał sobie sprawy z tego, jakie to będzie miało konsekwencje. 


Książka jest bardzo dobrze napisana i gładko ponieważ przenosi czytelnika w miejsce i czas, o którym nigdy nie powinniśmy zapomnieć.  Jest doskonałym  wprowadzeniem do wydarzeń z Drugiej Wojny Światowej. Uwielbiałam to jak autor tu i ówdzie przemycał do powieści nazwiska znane z historii. Należy pamiętać, że "Chłopiec na szczycie góry" jest skierowana do młodszych czytelników, dzieci która mogły jeszcze nie słyszeć o II Wojnie. Z pewnością kiedy przyjdzie czas nauki o tym okresie historycznym, będą oni świadomi nazw i miejsc. Pierrota poznajemy jako 7-latka, jednak od samego początku wydaje nam się on dojrzalszy. Nie ma się jednak czemu tutaj specjalnie dziwić. Nie jest niczym nowym, że dzieci osierocone przez rodziców dorastają i dojrzewają szybciej. Czasami to jak mówił nasz bohater, bardziej pasowało do nastolatka niż do niewinnego chłopca. Czytając podziwiałam autora za to, że podjął się ogromnego ryzyka tworząc protagonistę, który jest zdecydowanie antagonistyczny. Dzieci lubią czytać o bohaterach dobrych i walecznych, cnotliwych i lubianych. Pierrot nie posiadał żadnej z tych cech. Ja jako dorosły czytelnik wiedziałam do czego zmierza autor i wierzyłam w to, że uda mu się przekonać do swojego pomysłu nawet tych najmłodszych. Ważne jest abyśmy nauczyli się myśleć nieszablonowo. 

Moim zdaniem każda książka, która zmusza czytelników do zadawania pytań, jest ważna i potrzebna. "Chłopiec na szczycie góry" zdecydowanie porusza i skłania do myślenia. Pierrot jest uosobieniem poniżenia, udręki i rozpaczliwej potrzeby odkupienia Niemiec jako kraju, który po I wojnie światowej stanął w obliczu traktatu wersalskiego. Nic dziwnego, że obywatele Niemiec poczuli potrzebę stosowania tak agresywnych metod. Nasz bohater nie tylko się zatraca, ale staje się potworny dla ludzi, których w normalnych okolicznościach traktował by z szacunkiem.  To dzięki "badaniu" jego charakteru możemy zobaczyć, jak ludzie w społeczeństwach zmieniają swoje słabości w coś bardzo niebezpiecznego, ustanawiając politykę i podejmując decyzje w nielogiczny sposób. 

 

Droga głównego bohatera jest smutna i niepokojąca. Utrata niewinności i wzrost nienawiści są doskonale przedstawione i wywołują w czytelniku rozpacz. Chociaż akcja powieści rozkręca się powoli to jednak ilość dyskusji, które może zapewnić młodym czytelnikom, jest warta czekania. Porusza wiele ważnych kwestii takich jak przyjaźń, śmierć, zastraszanie, utratę niewinności, walkę o to, co słuszne i naukę znajdowania własnej drogi pomimo otaczających Cię złych sił.„Chłopiec na szczycie góry” jest dobrym, ale niepokojącym spojrzeniem na ludzki umysł, by dostrzec jak krucha  jest niewinność i jak łatwo możemy zostać zepsuci i oślepieni. Zdecydowanie polecam najmłodszym, młodszym oraz ich rodzicom. Do rodzinnej dyskusji.

 

Tytuł : "Chłopiec na szczycie góry"

Autor : John Boyne

Wydawnictwo : Replika

Data wydania : 15 marca 2017

Liczba stron : 272

Tytuł oryginału :  The Boy At The Top Of The Mountain 

 


Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu :


https://replika.eu/

 

"Grzech. Wodząc na pokuszenie. Tom 1"Gabriela L. Orione

"Grzech. Wodząc na pokuszenie. Tom 1"Gabriela L. Orione

 Na pewno każda z was słyszała o gejszach, japońskich damach do towarzystwa. Nauka manier, tańca, sztuki prowadzenia konwersacji i mowy ciała , których to rzeczy musiały nauczyć się młode dziewczyny chcące zostać gejszami trwała ponad 6 lat. Dopiero po tym okresie maiko, czyli uczennica, była gotowa do przyjmowania swoich pierwszych klientów. Europejczycy i ludzie Zachodu błędnie utożsamiali gejsze z prostytutkami. Powodem tego byli Amerykanie okupujący Japonię po drugiej wojnie światowej, którzy korzystali z usług japońskich prostytutek (tzw. geisha girls), które często stylizowały się na gejsze. W Polsce nie było odpowiednika tego zawodu. Szło się albo na całość albo wcale. No ale we Włoszech? Dwie główne bohaterki książki, które w swoim życiu najbardziej ceniły zabawę, postanowiły zatrudnić się w klubie nocnym jako damy do towarzystwa. I to nie byle jakie tylko działające w zgodzie z zasadą : możesz się napatrzeć, jednak nie możesz dotykać. Były niczym współczesne gejsze, i choć zdecydowanie brakowało im taktu, manier i "tego" czegoś to nadal dało się je polubić.


Olivia poznaje Salvatore przy drinku w night klubie, który jest miejscem spotkań sponsorów i ich przyszłych utrzymanek. Mężczyzna jest jednym z zamożniejszych klientów klubu, wierząc w przepowiednie znajomej wróżki o pojawieniu się principessy, stara się przychylić jej nieba – mimo że ona nie pozwala mu na kontakt fizyczny.Salvatore nie wie, że Olivia prowadzi podwójną grę, bo jej serce zdobył już tajemniczy Simone, Albańczyk zanurzony we włoskim światku przestępczym. Jaką drogę wybierze uwikłana w miłosny trójkąt, wciągnięta w porachunki na śmierć i życie, i coraz bardziej rozsmakowująca się w manipulacjach i życiu na krawędzi , Olivia? 

 


 
Książki erotyczne kojarzą mi się z młodością, pięknymi ciałami i sexem. Rzadko którzy bohaterowie mają więcej niż trzydzieści lat. Zresztą podobnie sprawy się mają z filmami pornograficznymi, aktorzy muszą być przystojni i w pełni sił a aktorki jędrne i wysportowane. No bo któż z nas chce patrzeć na sflaczałe, pokryte plamami wątrobowymi ciała? Kiedy czytamy erotykę nasza wyobraźnia działa na przyśpieszonych obrotach. Przed oczami przesuwają nam się obrazy i sceny, które nas pobudzają seksualnie. Nie wiem jak was, ale ja zdecydowanie wolę "młodszych" mężczyzn niż dziadków. Dlatego byłam bardzo zdziwiona kiedy okazało się, że głównymi bywalcami naszego klubu nocnego są 50-cio i 60-cio latkowie, którzy przychodzą wieczorami na szklaneczkę whiskey i "dobrej jakości" dziewczynę ze Wschodu. Troszkę było mi przykro, że autorka postanowiła trzymać się stereotypów. Kiedyś wszystkie burdele w Europie zatrudniały dziewczyny zza Odry : Polki, Litwinki, Ukrainki, Bułgarki. No przecież żadna szanująca się Niemka nie będzie pracowała w nocnym klubie. Kto to widział. Dziś sytuacja przedstawia się nieco inaczej. Kiedy odwiedzimy klub go-go czy inne miejsce, gdzie panowie przychodzą sobie ulżyć (zresztą pani też) to przekrój narodowościowy będzie zupełnie inny. Pojawiły się kobiety z Ameryki Południowej, Tajki, Chinki a nawet pani z Indii. Coraz więcej Brytyjek decyduje się na opuszczenie własnego kraju i szukanie szczęścia w burdelach słonecznych Włoch czy Hiszpanii. Dlatego czytając książkę "Grzech" momentami czułam się jak bym cofnęła się 20 lat wstecz. Dobrze chociaż, że autorka nie poszła na całość i nie zrobiła z naszych bohaterek ordynarnych prostytutek. Co to to nie. One tylko dotrzymują towarzystwa, gawędzą , piją drinki i się dobrze bawią w towarzystwie nafaszerowanych viagrą samców. 

I tak sobie siedziały i siedziały, a ja się zastanawiałam czy w tej książce będzie się coś działo. Na początku myślałam, że Gabriela L. Orione napisała książkę zgodną z nowymi trendami, której fabuła będzie się rozgrywać na tle mafijnych konfliktów. Co prawda Turyn to nie Neapol czy Rzym jednak z pewnością i tam znajdą się członkowie lokalnej Gomorry. Jednak dziadkowie okazali się niegroźni. Może dlatego by nieco zaognić sytuację i wprowadzić trochę napięcia, na horyzoncie pojawił się seksowny młody Albańczyk, który zawrócił w głowie jednej z naszych bohaterek. Ale czy przybyło od tego akcji? Niestety nie. "Grzech" jest zdecydowanie książką obyczajową z elementami erotyki. Nie nudną a po prostu powolną. Jeśli lubicie czytać o codziennych perypetiach innych ludzi, którym brak elementu zaskoczenia (ot po prostu zwykłe szare życie, które bohaterowie komplikują na własne życzenie) to jest to lektura dla was. Jeśli lubicie "sceny" bez przesadnego wyuzdania, bez brutalności i wulgarności, to również wam polecam. Może nie jest to coś pikantnego, jednak zdecydowanie działa na wyobraźnię. I nie martwcie się, nie będziecie musieli wyobrażać sobie sexu geriatrycznego, to nawet dla mnie zaprawionej w bojach wojowniczki, byłoby za wiele. 


"Grzech" jest debiutem literackim, a przynajmniej takie odniosłam wrażenie, i jako debiut doskonale daje sobie radę. Próbowałam dowiedzieć się czegokolwiek o autorce Gabrieli L. Orione, jednak Internet milczy. Na fb aż huczy od promocji książki, podobnie na Instagramie. Nie mogłam znaleźć żadnych wywiadów, notek biograficznych, niczego. Może się okazać, że pod pseudonimem literackim ukrywa się mój sąsiad z dołu, który codziennie nosi kolorowe skarpetki. W sumie to wcale bym się nie zdziwiła gdyby tak było. Styl i warsztat są poprawne, nawet dobre, jednak nie charakteryzują się niczym oryginalnym. Czytało się dobrze i z wypiekami na twarzy, jednak takich książek erotycznych jest naprawdę wiele na naszym rynku wydawniczym, i codziennie dodrukowywane są nowe. Może gdybym wiedziała kim jest autorka, gdybym zobaczyła jej zdjęcie, to książka zyskała by jakąś twarz i osobowość. Teraz pozostaje dla mnie nadal anonimowa. 


W jednej z recenzji przeczytałam, że bohaterki, decydując się na pracę jako "damy" do towarzystwa, wybrały najłatwiejszy sposób na zarabianie pieniędzy. Długo się nad tym zastanawiałam i niestety nie mogę się z tym zgodzić. Nie wiem czy siedzenie do białego rana nad drinkiem, leczenie kaca do południa, codzienne pacykowanie się kosmetykami i siedzenie z dobijającymi kresu swoich dni mężczyznami, jest czymś łatwym i przyjemnym. Zdecydowanie wolę moją pracę. Dlatego też zastanawiałam się, w którym kierunku potoczy się ich życie. Czy doczekają się księcia na białym koniu, który zabierze je do zamku? A może jeden z dziadków zostawi im w testamencie swój majątek? Ponieważ "Grzech" to pierwsza część historii wszystko się może jeszcze zdarzyć. Mam nadzieję, że w kolejnych tomach autorka nieco przyśpieszy tempo i doda akcji nieco dynami. Może jakieś morderstwo, porwanie, stalking? Bo obawiam się, że jeśli następna książka utrzymana zostanie w konwencji powieści obyczajowej, to czytelnicy mogą stracić cierpliwość. Na całe szczęście ja należę do tych wytrwałych i daję autorce kredyt zaufania. Was też o to proszę. 


Tytuł : "Grzech"

Autor : Gabriela L. Orione

Wydawnictwo : Kobiece

Data wydania : 26 sierpnia 2020

Liczba stron : 256

 

Tę oraz wiele innych książek dla kobiet znajdziecie na półce księgarni internetowej :
https://www.taniaksiazka.pl/
 

 

"Grzeszny zdobywca" Laurelin Paige

"Grzeszny zdobywca" Laurelin Paige

 Zazwyczaj to jest tak ....milioner, zdobywca kobiecych serce, przystojny i obdarzony niezwykłą charyzmą, zakochuje się w kopciuszku, uroczej , niewinnej dziewczynie, która nie zdaje sobie sprawę z własnej seksualności i piękna. Jednak takie rzeczy to tylko w mdłych romansidłach, Laurelin Paige, ma inną receptę na dobrą powieść kobiecą. Tym razem Kopciuszek wcale nie jest taki biedny, wprost przeciwnie, wywodzi się z bogatej, elitarnej rodziny, która oprócz majątku ma jeszcze dobre imię. Oczywiście, jak to zwykle w książkach bywa (w życiu zresztą też), gdzieś w tym wszystkim musi tkwić haczyk. Tym razem okazuje się nim testament, który stoi na drodze ku dziedziczeniu fortuny. Nasza nieco rozpieszczona bohaterka, by przejąć pieniążki i firmę swojego ojca, musi wyjść za mąż. I oczywiście nie za pierwszego lepszego z ulicy, tylko za tego jedynego, którego pokocha. Jednak czy miłości da się nauczyć, albo ją sfingować? Myślę, że książka ta przyniesie wam odpowiedzi na te pytania . 


Weston King wiele zawdzięcza swojemu przyjacielowi i wspólnikowi, Donovanowi. Pewnego dnia Donovan oznajmia, że ma dla niego kandydatkę na żonę. Weston musi ją poślubić dla korzyści biznesowych. Młoda Elizabeth chce ratować rodzinną firmę, którą kiedyś odziedziczy. Aranżowane małżeństwo wydaje się nieszkodliwym rozwiązaniem… 

  


Historia, którą właśnie skończyłam czytać (niestety), była niesamowita w najbardziej szalony sposób !! Postacie doprowadzały mnie do szału a fabuła była więcej niż przyjemna. Weston King był KRÓLEM graczy. Uosabiał wszystko to co kobiety pociąga a jednocześnie odrzuca w mężczyznach. Kochał życie, kochał swoją firmę i pozycję, jednak to na czym najbardziej mu zależało to bycie wiecznym kawalerem.  Jednak pewnego dnia jego partner biznesowy wpadł na radykalny pomysł - zaaranżowane małżeństwo, którego głównym celem było powiększenie firmy. Co prawda Weston miał swój własny pomysł na przyszłość, i zdecydowanie nie wiązało się z nim zakładanie rodziny, jednak czego się nie robi dla firmy i pieniędzy?  

Elizabeth Dyson zdecydowanie należała do gronach tych "wybranych i uprzywilejowanych". Jeśli miała by fb, w miejscu zawód zapewne by wpisała "szlachta nie pracuje".  Zresztą nigdy tego nie robiła i nie mała zielonego pojęcia o tym, jak prowadzi się firmę. Za to  była mądra i uczciwa, a w dzisiejszych czasach cechy te są zaliczane do cnót. Fikcyjne małżeństwo, nie stało w zgodzie z jej zasadami moralnymi, jednak okazało się jedynym wyjściem w trudnej, a nawet beznadziejnej sytuacji.  Obserwowanie tych dwóch postaci walczących z nieuniknionym było niesamowicie zabawne. Od samego początku czuć było chemię. Muszę być szczera… napięcie seksualne między tymi dwojgiem było prawie że namacalne… narastanie tej presji wydawało się nie mieć końca, i chociaż miało to sens pod względem fabularnym , mnie osobiście doprowadzało do szału. Nasi bohaterowie często zachowywali się jak dzieci w wieku przedszkolnym, szczególnie w momentach kiedy na siłę zwiększali dzielący ich dystans i dbali o to by ich związek jak najdłużej pozostał "fałszywy", jednak mi to nie przeszkadzało. Było słodko i zabawnie. I oczywiście gorąco. Najpiękniejsze w tej książce było to,  że wszystko, co czuli i czego doświadczali Liz i Weston, było bardzo realne. Para była na drodze do czegoś pięknego, nieoczekiwanego i prawdziwego. Kochałem każdą chwilę ich podróży!

 

"Grzeszny zdobywca" to pierwsza książka Laurelin Paige po którą sięgnęłam i już teraz wam powiem, że z pewnością nie ostatnia. Całe szczęście mam w tym temacie dużo do odrobienia.
W tej historii naprawdę można się zakochać ponieważ dostarcza czegoś, czego się zupełnie nie spodziewałam. Narracje są nie tylko zabawne, ale i intrygujące. Często czytając wybiegam myślami naprzód, zastanawiam się nad następnymi ruchami naszych bohaterów, przewiduję ich zachowania i zwroty akcji. Tym razem było zupełnie nieprzewidywalnie, autorce wiele razy udało się mnie przyjemnie zaskoczyć. A ten ogromny "klif" na samym końcu? Coś czuję, że do wydania kolejnego tomu zdążę poobgryzać wszystkie paznokcie. Książka Paige to powieść, w której postacie nie stosują dla siebie taryfy ulgowej. 
Nie jestem do końca pewna dokąd zmierzają Weston i Elizabeth, ponieważ był to dopiero pierwszy tom (do tego zakończony kontrowersyjnym i zaskakującym cliffhangerem) ale wiem na pewno, że Laurelin Paige nie sprawi, że ich droga będzie usłana różami. Jednak możecie być pewni, że będzie ciekawie, dynamicznie i gorąco, czyli dokładnie tak jak lubię. To fascynująca i seksowna historia, która z pewnością się spodoba wszystkim fankom gatunku.

 

Jednak  tym co ostatecznie sprawiło, że historia ta jest wprost rewelacyjna, był sam styl autorki oraz  mistrzowski sposób, w jaki opisywała sceny erotyczne. Momenty te są rozkosznym, marzeniem każdej "grzesznej" dziewczyny, spełniającym się w słowie pisanym. Pani Paige zdecydowanie mnie nie zawiodła. Otrzymałam rozrywkę wartą każdych pieniędzy. Więc przyjaciele… jeśli lubicie nieco wyuzdanej rozrywki w ciągu dnia (no chyba, że czytacie po nocach) to już jutro biegnijcie do księgarni na spotkanie z Elizabeth i Westonem.

 

Tytuł : Grzeszny Zdobywca

Autor : Laurelin Paige

Wydawnictwo : Kobiece

Data wydania : 26 sierpnia 2020

Liczba stron : 296 

Tytuł oryginału : Dirty Sexy Player 

 

Tę oraz wiele innych książek dla kobiet znajdziecie na półce księgarni internetowej :
https://www.taniaksiazka.pl/
 
 

 

"Tamta kobieta" Mary Kubica

"Tamta kobieta" Mary Kubica

 Zazwyczaj na początku moich recenzji nie zdradzam z czym będziemy mieć do czynienia w książce , jednak w tym przypadku było to tak intrygujące, że samo w sobie stanowi idealną reklamę. Nie mogłam więc się powstrzymać. "Tamta kobieta" to opowieść w której pierwsze skrzypce nie gra zagadka czy tło fabularne lecz sami bohaterowie. W tym wypadku mamy do czynienia z dysfunkcjonalną komórką rodzinną, która składa się z dwóch małych chłopców (jednego zupełnie normalnego i drugiego troszkę mniej), cierpiącej na chorobę dwubiegunową matki oraz niezbyt lojalnego i wiernego tatusia, który już na wstępie znika by pojawić się z najnowszym członkiem rodziny....tajemniczą Imogen. Już samo imię zdaje się sugerować czytelnikami, że będziemy mieli do czynienia z kimś wyjątkowym. Siostrzenica Willa jest brutalną, wrogo nastawioną do świata samotniczką, która została właśnie osierocona przez matkę. Istnieje jednak możliwość, że dziewczyna mogła pomóc swojej rodzicielce w przenosinach na tamten świat. Zapowiada się ciekawie ? A jakże, szczególnie, że jeszcze nie poznaliście "tamtej kobiety". 


Próbuje uciec, ale prześladuje ją tamta kobieta... Poturbowani rodzinnymi przejściami, Sadie i Will Foustowie przeprowadzają się z Chicago do sennego miasteczka w Maine. Nie na długo odnajdują spokój. Kiedy zostaje zamordowana ich sąsiadka, atmosfera wokół nowych lokatorów zaniedbanego domu gęstnieje. Lokalną społeczność opanowują podejrzenia i strach, a Sadie zaczyna obsesyjnie zagłębiać się w mroczną tajemnicę śmiertelnej nocy. Jednak to nie morderstwo najbardziej nią wstrząśnie. Co takiego odkryje? I czy cena prawdy nie będzie zbyt wysoka? 

 


Choć Mary Kubica zdecydowanie mistrzynią thrillera nie jest ( do tej pory udało mi się przejrzeć jej wszystko intrygi sporo przed zakończeniem książki) tak zdecydowanie udało jej się odkryć recepturę na dobrą powieść. Pomimo mankamentów "Tamta kobieta" posiada wszystkie, właściwe dla thrillera psychologicznego, elementy takie jak : tajemniczość, niewiarygodni bohaterowie i narratorzy, mnóstwo podejrzanych, wiele zwrotów akcji oraz zagadkę do rozwiązania, w tym przypadku jest ich nawet kilka. Zdecydowanym plusem tej książki jest postać znerwicowanej i introwertycznej Sadie, która nie dość, że ma problemy z pamięcią, to jeszcze notorycznie obwinia innych, nawet swoje własne dzieci. Zarzuca im czyny, których nie dokonali, staje się podejrzliwa i wszędzie wietrzy spisem. Najbardziej obrywa Will, choć w przypadku tego kobieciarza jest to jak najbardziej zrozumiałe. Kolejną postacią, która dodaje smaku powieści jest Camille. Kobieta ma obsesję na punkcie przystojnego Willa i za punkt honoru postawiła sobie zdobycie jego serca i zostanie jego żoną, za nic ma fakt że mężczyzna jest już w związku. Camille to typowa stalkerka, taka jakie kocham. Powiem wam szczerze, że bohaterowie niniejszej książki, nie ważne czy dobrzy czy źli, zdobyli moje serce. Nawet dzieci, choć za małoletnimi bohaterami (takimi jak Mysza) nie za bardzo przepadam. Dlatego nawet jeśli macie dość thrillerów psychologicznych i wszystkie zlewają wam się w jedną całość, to sięgnijcie po tę książkę dla plejady oryginalnych postaci. 

Mary Kubica w swojej najnowszej książce wykorzystała motyw, który ja nazywam "narracją atmosferyczną". Nie wiem czy zdarzyło wam się czytać książkę Kinga "Lśnienie" (bądź też oglądać film), ale to właśnie ten autor był mistrzem takiego typu narracji. Głównym jej założeniem jest zagęszczenie akcji wraz z pogorszeniem pogody. Rozumiecie : coraz więcej śniegu, zamknięta przestrzeń, brak możliwości ucieczki... etc. Tym razem kiedy warunki atmosferyczne zaczynają się zmieniać, zmieniają się również nastroje bohaterów. Stają się oni bardziej podejrzliwi, drażliwsi, zaczynają się problemy ze zdrowiem psychicznym. "Tamta kobieta" To mroczny, niepokojący ( a jednocześnie zabawny thriller),  który trzyma czytelnika w napięciu do samego końca, choć również wymaga od niego pobłażliwości. Głównym elementem fabuły i naszą zagadką do rozwiązania, jest śmierć Morgan. By dojść do tego kto jest mordercą musimy wysłuchać naszych narratorów .
 Jednak oprócz pytania„Kto zabił Morgana?” w książce tej jest wiele pytań, chociażby kim są Camille i Mysz oraz co je łączy z "naszą" rodziną.  Jeśli myślisz, że wiesz to od samego początku, to uważaj bo możesz się po prostu pomylić!
Dla mnie ujawnienie prawdy  nie było aż tak szokujące. Już w połowie książki  zrozumiałam, w jakim kierunku zmierza fabuła jednak nadal było przyjemnie i zabawnie.Całość nie wyszła może świetnie, ale zdecydowanie dobrze. 

Bardzo się cieszę, że platforma Netflix, zdecydowała się zaadaptować tę książkę. To co niekoniecznie musiało się udać na papierze, moim zdaniem, na małym ekranie okaże się hitem. Choć pisarzem nie jestem, tak wydaje mi się, że ciągnięcie kilku wątków fabularnych, pisanie w imieniu kilku bohaterów i rozwiązywanie równolegle zagadek, musi być czymś niezwykle wyczerpującym. Ale jeśli mamy dobrą ekipę, super aktorów i pomysł to wszystko jest o wiele łatwiejsze. Przynajmniej dla odbiorców. Tutaj cały czas starałam się to wszytsko rozgryźć i połączyć w zgrabną całość, w filmie będę mieć to podane na tacy. Zwizualizowane. Może pani Mary Kubica, powinna zacząć pisać scenariusze?


Czytając thrillery psychologiczne już jakiś czas temu nauczyłam się spacyfikować ukrytego we mnie krytyka literackiego, który czepia się najdrobniejszych szczegółów. Jeszcze kilka lat temu czytałam z notatnikiem pod ręką, w którym wypisywałam potknięcia autorów i nieścisłości fabuły. Dziś czytam dla samej przyjemności czytania i powiem wam, że tak jest zdecydowanie lepiej i przyjemniej. Kiedy odrzucimy na bok wszystkie oczekiwania lektura da nam więcej radości. "Tamta kobieta" to thriller , który czyta się szybko i z zainteresowaniem, tempo jest solidne a bohaterowie cudowni. Był to doskonały sposób na spędzenie kilku godzin w przerwie między pracą a opiekowaniem się dziećmi.
 Zakończenie było doskonałe i z pewnością zaskoczyło. Polecam tym którzy lubią thrillery i uznają, że mają one służyć rozrywce a nie być przedmiotem wielkim rozmyślań. 

 

Tytuł : "Tamta kobieta"

Autor : Mary Kubica

Wydawnictwo : Poradnia K

Data wydania : 2 września 2020

Liczba stron : 352

Tytuł oryginału : The Other Mrs.  

 

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu :


 

 

Copyright © 2014 CZYTANKA NA DOBRANOC , Blogger