"Wirus" Graham Masterton
Amerykanie mają swojego Stephena Kinga a tymczasem Szkocja zasłynęła z nazwiska innego znanego twórcy horrorów, którym jest Graham Masterton. Od momentu wydania swojej pierwszej książki "Manitou", w 1976 roku, pisarz ten opublikował ponad setkę powieści różnych gatunków począwszy od sag rodzinnych a na poradnikach erotycznych kończąc. "Wirus" jest kolejnym z serii horrorów, który pokazuje czytelnikom, że ten niezwykle płodny autor ma jeszcze wiele do powiedzenia. Czytelnicy książek Mastertona wiedzą, że autor posługuje się mocnym językiem, nie stroni od erotyki, jednak do tej pory jego dzieła cechował pewien umiar. Tym razem szkocki autor postanowił zbulwersować swoich czytelników i zaserwował im pełnokrwistą ucztę gore.
Detektyw Jerry Pardoe wraz ze specjalistką od morderstw honorowych Dżamilą Patel, dostają do rozwiązania zagadkę tajemniczych zabójstw. W jednym z domów, w peryferyjnej londyńskiej dzielnicy Tooting, znalezione zostaje ciało młodej pakistańskiej kobiety. Jej twarz oblana została kwasem solnym a głębokie poparzenia doprowadziły do śmierci dziewczyny.Podczas sekcji zwłok patolog odkrywa, że płaszcz który nosiła kobieta przyrósł do jej ciała.
Na komendę policji trafia młody mężczyzna, który skarży się, że nie potrafi ściągnąć płaszcza. Okrycie jest przyrośnięte do jego skóry. Sophie, do tej pory spokojna właścicielka sklepu z używaną odzieżą, wraca do domu by zamordować swojego chłopaka. W nocy przywiązuje mężczyznę do
łóżka i wbija mu noże w oczy...
Te wszystkie zdarzenia to dopiero początek.
Jestem fanką wszelkiego rodzaju horrorów i do tej pory myślałam, że potencjał tego gatunku został
już wyczerpany i będzie bardzo ciężko wpaść na coś oryginalnego. Spotkałam się już z Morderczą oponą, Zombiebobrami, Krwiożerczymi ryjówkami czy nawet (teraz usiądźcie) fekaliami, które słyną z zadziwiających właściwości, jeśli ktoś się nimi wysmaruje, wstępują w niego moce nadprzyrodzone. Jednak jeszcze nigdy nie czytałam horroru o morderczych ubraniach. Teraz, z perspektywy przeczytanej książki, stwierdziłam że pomysł ten był tak genialny w swojej prostocie, że aż dziwię się, że jeszcze nikt go nie wykorzystał (a może wykorzystał a ja o tym nic nie wiem?). Część krytyków narzeka, że wybranie ubrań na sprawcę zła jest groteskowe a nawet śmieszne. A ja się pytam dlaczego nie? Ludzie potrafią wierzyć, że ludzka dusza po śmierci jest przywiązana do miejsca w którym mieszkała. Jeśli potrafimy wierzyć w duchy, nie dziwią nas opętane domy czy przedmioty, to dlaczego nie miałaby nas prześladować powiedzmy nawiedzona sukienka? Albo apaszka? Owszem, biegające po ulicach płaszcze czy szczerzące kły swetry nie wydają się zbytnio przerażające lecz jeśli dodać do tego kunszt i język autora oraz fakt, że ofiarami są ludzie, którym można zrobić wiele złego i w przerażający sposób to opisać, to wychodzi nam naprawdę horror pierwsza klasa.
już wyczerpany i będzie bardzo ciężko wpaść na coś oryginalnego. Spotkałam się już z Morderczą oponą, Zombiebobrami, Krwiożerczymi ryjówkami czy nawet (teraz usiądźcie) fekaliami, które słyną z zadziwiających właściwości, jeśli ktoś się nimi wysmaruje, wstępują w niego moce nadprzyrodzone. Jednak jeszcze nigdy nie czytałam horroru o morderczych ubraniach. Teraz, z perspektywy przeczytanej książki, stwierdziłam że pomysł ten był tak genialny w swojej prostocie, że aż dziwię się, że jeszcze nikt go nie wykorzystał (a może wykorzystał a ja o tym nic nie wiem?). Część krytyków narzeka, że wybranie ubrań na sprawcę zła jest groteskowe a nawet śmieszne. A ja się pytam dlaczego nie? Ludzie potrafią wierzyć, że ludzka dusza po śmierci jest przywiązana do miejsca w którym mieszkała. Jeśli potrafimy wierzyć w duchy, nie dziwią nas opętane domy czy przedmioty, to dlaczego nie miałaby nas prześladować powiedzmy nawiedzona sukienka? Albo apaszka? Owszem, biegające po ulicach płaszcze czy szczerzące kły swetry nie wydają się zbytnio przerażające lecz jeśli dodać do tego kunszt i język autora oraz fakt, że ofiarami są ludzie, którym można zrobić wiele złego i w przerażający sposób to opisać, to wychodzi nam naprawdę horror pierwsza klasa.
"Wirus" należy do tego typu książek w których akcja nie ustaje ani na chwilę. Jest to poniekąd zbiór pojedynczych historii, które łączy wspólny mianownik : ubrania. Zaczyna się dość niewinnie, jednak wraz z rozwojem akcji całość nabiera tempa i brutalności by w efekcie końcowym zmienić się w typową jatkę. Graham Masterton znany jest z tego, że pisze to co myśli a jego opisy cechuje niezwykła sugestywność. Nie boi się wykorzystywać motywu "dziecka-mordercy"- niezbyt popularnego u innych autorów. I właśnie to jest w jego prozie najlepsze : czytelnik nigdy nie wie czego się może spodziewać, nie ma tutaj tematu tabu, wszystkie chwyty są dozwolone a jedynym celem tej rozgrywki jest napędzenie czytelnikowi strachu . Na mnie to podziałało. Duża część książki dzieje się w małej podmiejskiej dzielnicy, porównywalnej do tej w jakiej sama mieszkam, więc muszę przyznać, że moje wieczorne przechadzki nieco straciły na atrakcyjności. Tak to jest kiedy człowiek cały czas się rozgląda czy nikt go nie śledzi (lub czy akurat nie leci z wiatrem jakiś szalik). Do tej pory nie mogę pozbyć się wrażenia, że autor stworzył swoisty pastisz gatunkowy gdyż "Wirus" w połowie trzyma w napięciu a w połowie wywołuje śmiech. To tak jak z horrorami klasy B, jak rewelacyjna "Martwica mózgu" Petera Jacksona (tak, tak tego samego od "Władcy pierścieni", z jednej strony rozlewają się flaki a z drugiej mamy do czynienia z tak absurdalną fabułą i tak surrealistycznymi dialogami, że widz nie wie czy śmiać się czy płakać. Zresztą nowa książka Mastertona doskonale pasowałaby na scenariusz filmowy.
Jedno jest pewne : przy tej książce absolutnie nie ma czasu na nudę. W książce, oprócz wartkiej akcji, brutalnych zabójstw, policyjnego śledztwa i obłąkanych ubrań, znajdziecie również odnośniki
do wierzeń ludowych i legend, na których wzorowana była fabuła książki. Jedną z naszych głównych bohaterek jest policjantka Dżamila, której rodzina pochodzi z Pakistanu. To właśnie ona przytacza opowieści zasłyszane od swojej babci, niezwykłe i przerażające historie o dżinach i duchach. Oprócz sił nadprzyrodzonych autor zwraca również uwagę na drażliwy temat jakim są zabójstwa honorowe popełniane na muzułmańskich kobietach. Przypadki takie są tak częste w Wielkiej Brytanii, że królewskie służby porządkowe zmuszone były to utworzenia specjalnego oddziału zajmującego się tylko tymi przestępstwami. A niestety ich liczba nie maleje. Co przykre, w prozie autora słyszymy nutę wyrzutu i stopniowo rosnące niezrozumienie dla muzułmanów. Można powiedzieć, że znajdziemy tutaj treści piętnujące wyznawców tej religii. Oczywiście nie możemy nazwać autora rasistą, jednak zwraca on nam uwagę, że problem istnieje i powinniśmy coś z tym zrobić.
Choć momentami groteskowa, to muszę przyznać, że nowa książka Grahama Mastertona wyróżnia się wyjątkowością fabuły i nowatorskością. Kiedy już przestałam ją traktować jak prawdziwy horror, a skupiłam się na satyryczności fabuły, to od razu ujrzałam ją w innym świetle i cieszyła mnie jeszcze bardziej. Jeśli wasza wyobraźnia jest na tyle wybujała by zaakceptować fakt istnienia krwiożerczych ubrań i dzieci kanibali, to lektura może być dla was całkiem przyjemną jazdą bez trzymanki. I pamiętajcie : uważajcie co na siebie zakładacie.
Tytuł : "Wirus"
Autor : Graham Masterton
Wydawnictwo : Rebis
Data wydania : 22 maja 2018
Liczba stron : 320
Tytuł oryginału : Ghost Virus
Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu :
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz