Na samym wstępie muszę przyznać, że nie należę do osób zbytnio religijnych. Do Kościoła chodzę od czasu do czasu, z reguły czas ten wypada na pogrzeby i wesela, święta obchodzę bo taka jest tradycja i modlę się, troszkę wstyd się przyznać, jak przyjdzie trwoga. Dlatego też z początku obawiałam się książki, której akcja rozgrywa się na...jednym z najbardziej znanych szlaków pielgrzymkowych. Wiecie co mnie przekonało by dać tej powieści szansę? Logo Gorzkiej Czekolady. Jeszcze żadna książka z tej serii, czy to obyczajówka, kryminał czy nawet horror, mnie nie zawiodła. Muszę przyznać, że i tym razem osoby zajmujące się selekcją i wyborem książek do tłumaczenia z Gorzkiej Czekolady nie zawiodły mojego zaufania. Okazuje się, że w drogę po bezdrożach może się wybrać nawet największy grzesznik a literatura "pielgrzymkowa" niekoniecznie musi być religijna.
Zoe, niespełniona artystka, przyleciała z Kalifornii. Martin, inżynier,
pochodzi z Yorkshire. Oboje z różnych powodów trafiają do Cluny w
środkowej Francji. Oboje próbują się rozliczyć z przykrymi przeżyciami,
których doświadczyli w niedalekiej przeszłości. Chcąc zacząć nowy etap
życia, ruszają osobno na szlak z Cluny do hiszpańskiego Santiago,
śladami pielgrzymów, którzy od kilkuset lat przemierzają Drogę św.
Jakuba.
Droga Świętego Jakuba to jeden z najpopularniejszych szlaków pielgrzymkowych, rozpoczynający się we Francji i mający swój koniec w Santiago w Hiszpanii. Co roku drogę tę przemierzają tysiące wiernych i turystów z całego świata. Pielgrzymkę może rozpocząć każdy z dowolnego miejsca na Ziemi. Co prawda mówią, że wszystkie drogi prowadzą do Rzymu, jednak
Anne Buist, Graeme Simsion udowadniają nam, że jest inaczej...każdy szlak prędzej czy później skończy się w Santiago de Compostela. Muszę przyznać iż towarzysząc naszym niezwykle interesującym bohaterom, sporo się dowiedziałam o historii szlaków pielgrzymkowych i charakterze pielgrzymowania. Autorzy w ciekawy, obrazowy i niezwykle interesujący sposób przedstawili mi Francję i Hiszpanię od strony, która do tej pory była mi nieznana. Choć w swoim życiu sporo podróżowałam, tak nigdy nie trafiłam na szlak muszli Świętego Jakuba. Bowiem to właśnie przegrzebek jest symbolem Camino. Droga, którą przemierzają pielgrzymi nie posiada szczegółowych drogowskazów, map czy legend. By dojść do końca i się nie zgubić należy wypatrywać symbolu muszli ( po stronie francuskiej) lub też żółtych strzałek (po stronie hiszpańskiej). Często są one tak malutkie lub tak zakamuflowane, że bardzo trudno jest je dostrzec. Kolejną rzeczą, która mnie zdziwiła odnośnie Camino był fakt, że każdy podróżujący, by móc w pełni korzystać z przywilejów pielgrzyma, musi się zarejestrować. Jeśli nie mamy pozwolenia od odpowiednich władz, drzwi większości klasztorów, domów pielgrzyma oraz schronisk pozostaną dla nas zamknięte. Oczywiście jeśli stać nas na hotele to nie ma najmniejszego problemu, jednak kilkadziesiąt nocy w obleganych placówkach turystycznych może kosztować fortunę. Nasi bohaterowie fortuny nie mieli i musieli sobie radzić różnymi sposobami. Najpiękniejsze było to, że "na szlaku" można było spotkać ludzi, którzy potrafili się dzielić i pomagać. Pewnie nie raz wam się zdarzyło brać udział w jakimś dużym przedsięwzięciu, czy to w pracy czy może zawodach sportowych, gdzie by osiągnąć sukces , trzeba było działać jak jedna drużyna, jeden organizm. Właśnie takim czymś było dla mnie Camino w wydaniu autorów. Nie mieliśmy tutaj do czynienia ze zorganizowaną pielgrzymką, jednak po kilku tygodniach czy miesiącach wędrówki, poszczególni podróżujący zaczęli coraz bardziej od siebie zależeć. Pomagali sobie, wspierali się, uprawiali sex czy nosili na własnych plecach. Na pierwszy rzut oka "Na szlaku szczęścia" opowiada o losach jednostek tak naprawdę mamy tutaj do czynienia z mentalnością grupy. To jakie przygody stały się ich udziałem , przez co musieli przechodzić było niesamowite. Momentami chciało mi się płakać, a kiedy indziej zataczałam się ze śmiechu. Wraz z naszymi bohaterami przekłuwałam igłą odciski, wypijałam cudze kieliszki wina i spałam w namiocie przy minusowej temperaturze. No i oczywiście szłam i szłam i szłam , bo nie da się ukryć że jest to jednak z najbardziej "drogowych" powieści drogi.
Głównymi bohaterami "Drogi do szczęścia" są Zoe, niespełniona artystka ze Stanów Zjednoczonych oraz Martin inżynier z Anglii. Kobieta niedawno straciła męża, który zginął w wypadku samochodowym. Jednak czy na pewno? Okazuje się bowiem, że okoliczności jego śmierci są nieco bardziej skomplikowane. Zoe, zmęczona i zawiedziona odkryciem prawdy o swoim mężu, postanowiła odwiedzić swoją przyjaciółkę ze studiów mieszkającą na stałe we Francji. Gdy dojechała na miejsce , w jednym z okolicznych sklepików dowiedziała się o drodze Św. Jakuba. Choć nie należała do osób religijnych czy bogobojnych postanowiła wyruszyć w drogę. I to właśnie na szlaku spotkała Martina, który znalazł się we Francji by "wydobrzeć" po trudnym rozwodzie. Zainspirowany innym turystą mężczyzna postanawia wybrać się na pielgrzymkę by przetestować własnego projektu wózek pełen potrzebnego sprzętu. Od samego początku wiadomo, że pomiędzy tą dwójką coś iskrzy. Autorzy nie ukrywają, iż nasi bohaterowie czują do siebie miętę, jednak w przeciwieństwie do typowych powieści kobiecych czy romansów, tutaj sprawy są nieco bardziej skomplikowane. Oczywiście nic nie stało by na przeszkodzie zrobić z tej książki powieść romantyczną, jednak z pewnością by to ją zepsuło. A tak mamy tutaj historię doświadczonych przez los ludzi, którzy już odebrali swoją życiową lekcję i nie rzucają się na główkę z pierwszego lepszego mostu...chociaż mogą, a często nawet i chcą. Książka ta pokazuje, że każda nasza decyzja ma swoje konsekwencje, że nie jest łatwo zapomnieć o przeszłości i zacząć nowy rozdział. Jednak pomimo tego faktu autorzy dają nam nadzieję na lepsze jutro. Jest to zdecydowanie powieść , która ma niezwykle optymistyczny i radosny wydźwięk. I właśnie to mi się w niej najbardziej podobało. Nie ma tutaj epickich momentów kulminacyjnych, wartkiej akcji czy szokujących odkryć, jest za to samo życie z jego cieniami i blaskami, coś co zna każdy z nas.
Tak naprawdę jedyną rzeczą, która wam się może nie spodobać w tej książce jest powtarzalność, jednak wydawca nas na to przygotowuje. Od samego początku wiemy, że będziemy towarzyszyć naszym bohaterom na szlaku pielgrzymkowym. Przypuszczam, że nawet Ci którzy nigdy w życiu nie udali się na taką wędrówkę domyślają się, że jest to podróż raczej monotonna i wyczerpująca. Jeszcze jak dodamy do tego, że przez większość czasu nasi bohaterowie wędrują samotnie, to już w ogóle wyjdzie nam przepis na horror.Oczywiście żartuję. Owszem jest powtarzalnie jednak nas to nie nudzi. Od samego początku jesteśmy zżyci z naszymi bohaterami i udaje nam się współodczuwać to co przeżywają, a wierzcie mi jak bolą nogi, jesteście głodni i tęsknicie za normalnością, to ostatnie o czym myślicie to nuda.
"Na szlaku szczęścia"to optymistyczna, zabawna a jednocześnie poruszająca i mądra książka, która zadowoli nawet najbardziej wymagających czytelników. Buist i Simsion opowiadają czytelnikowi o grupie zwykłych ludzi, borykających się ze zwykłymi problemami, którzy odkrywają, że często najlepsza rada pochodzi od nieznajomych, których perspektywa nie jest zabarwiona emocjami. Bardzo mnie ciszyło to, że autorzy nie postawili na "duchowy" aspekt podróży , który mógłby stać się zbyt ciężki do przyswojenia dla mniej religijnych czytelników. Jednym słowem jest to książka uniwersalna. Zdecydowanie polecam, chociażby na poprawę humoru.
Tytuł : "Na szlaku szczęścia"
Autor : Anne Buist, Graeme Simsion
Wydawnictwo : Media Rodzina
Data wydania : 28 października 2019
Liczba stron : 424
Tytuł oryginału : Two Steps Forward
Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu :
Poruszająca i mądra książka, to do mnie przemawia. Lubią książki z serii Gorzka czekolada, więc chętnie przeczytam ten tytuł. 😊
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie :) Nie czytałam niczego podobnego, więc chętnie po nią sięgnę. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńhttp://czytanie-i-inne-przygody.blogspot.com
Też nie przepadam za religijnymi książkami, ale jeżeli jest ona mądra, duchowa i daje pole dla przemyśleń, to chętnie sięgam po takie tytuły.
OdpowiedzUsuńChyba nie odmówię i jak tylko gdzieś zobaczę tę książkę, zabiorę ją do domu:)
OdpowiedzUsuńCzytanie takich pozycji to lekka przyjemność ;)
OdpowiedzUsuńListen...
OdpowiedzUsuńThis may sound pretty creepy, and maybe even kind of "strange"
BUT what if you could simply click "Play" and LISTEN to a short, "miracle tone"...
And INSTANTLY attract MORE MONEY to your LIFE???
What I'm talking about is thousands... even MILLIONS of DOLLARS!
Think it's too EASY??? Think this couldn't possibly be for REAL?!?
Well, I've got news for you.
Usually the most significant blessings in life are the easiest to GET!
Honestly, I'm going to provide you with PROOF by letting you listen to a REAL "magical wealth building tone" I've produced...
And TOTALLY FOR FREE
You simply hit "Play" and the money will start coming into your life. starting so fast, you will be surprised.
GO here to experience the magical "Miracle Money Tone" as my gift to you!
Witam wszystkich, nazywam się Aisha Sadat i jestem tutaj, aby poświadczyć dobre dzieła BABA NOSA UGO ze świątyni w Karnataka, ponieważ moje szczęście zostało przywrócone, jestem małżeństwem od około 11 lat, do momentu, w którym mój mąż zaczął zachowywać się dziwnie, a potem zostawił mnie i nasze 2 dzieci innej kobiecie na ponad 6 miesięcy, nigdy nie wiedziałem, że miał romans z inną kobietą, ta kobieta chce czerpać moje szczęście i wszystko, nad czym pracowałem, miałam ochotę skończyć to wszystko. Szukając rozwiązania, natknąłem się na kilka zeznań na temat Spellcaster w Internecie.
OdpowiedzUsuńNiektórzy zeznawali, że przywiózł swojego kochanka Ex, inni zeznawali, że rozwiązuje on wszelkiego rodzaju problemy duchowe, ziołolecznictwo na choroby takie jak Fybroid, astma, choroby przenoszone drogą płciową, choroby nerek, cukrzyca, zaburzenia erekcji, wygrana na loterii. Nigdy nie wierzyłem w czarnoksiężnika, ale nie miałem opcji, ponieważ szukałem wszędzie rozwiązania, więc dostałem e-mail BABA NOSA UGO z Testimonies online i postanowiłem spróbować.
Skontaktowałem się z nim przez e-mail i wyjaśniłem mu swój problem, powiedział mi, co muszę zrobić, i zrobiłem tak, jak mi polecił, przygotowałem coś do użycia, zrobił prawie wszystko sam, właściwie wątpiłem, kiedy powiedział mi, że powinienem się spodziewać dobrych wiadomości, minęło mniej niż 14 dni, kiedy mój mąż zadzwonił do mnie po tak długim czasie. Wrócił przepraszając i prosząc o wybaczenie, wszystko było jak sen, wybaczyłem mu i teraz jesteśmy jeszcze bardziej szczęśliwi niż kiedykolwiek wcześniej.
Chciałbym bardzo podziękować BABA NOSA UGO za jego życzliwą pomoc, nigdy nie spodziewałem się tak wspaniałej pracy duchowej i nie przestanę dzielić się jego świadectwem. Jeśli masz jakieś problemy duchowe i szukasz prawdziwego i prawdziwego Czarnoksiężnika, skontaktuj się z BABA NOSA UGO, a będziesz zadowolony, że to zrobił.
E-mail: nosaugotemple@gmail.com / nosaugotemple@net-c.com
WhatsApp: +37258031247
Viber: +2347066853060
https://karnatakatemple.wixsite.com/karnataka