Z(jawiskowo) jak Zwiadowcy
Recenzja książki "Zwiadowcy" Johna Flannagana
wydawnictwo : Jaguar
Książki z gatunku fantasy mają to do siebie, że zbyt szybko
się kończą. Tylko zdążymy zatracić się w baśniowym świecie a już ostatnia
strona książki przywraca nas do szarej rzeczywistości. Dlatego postanowiłam
sięgnąć po sagę „Zwiadowców” licząc na to , że 12 tomów zapewni mi długie
godziny świetnej „książkowej” rozrywki. Co prawda mówią, że ilość ( w tym
wypadku kartek ) nie znaczy jakość jednak w tym przypadku jest dokładnie na
odwrót.
Will, wychowanek sierocińca, gdzie został oddany po śmierci
rodziców, w wieku lat 15 zostaje wybrany na ucznia zwiadowcy Halta. W chacie na
skraju puszczy uczy się jak tropić zwierzęta i nieprzyjaciół, strzelać z łuku i
wszystkich tych rzeczy , które dobry zwiadowca umieć musi.
Tuż przed egzaminem na zwiadowcę z prawdziwego zdarzenia
zaczynają się kłopoty. Czarny charakter, bardzo niezadowolony z wcześniejszego
niepowodzenia w podbiciu świata znowu atakuje wysyłając w bój straszliwe kalkary,
których jedynym celem jest zabić wybraną ofiarę i nie spoczną póki nie osiągną
zamierzonego celu. I tutaj zaczyna się przygoda.
Książka ta to nie jest typowe fantasy. Nazwałabym ją raczej
książką przygodową z elementami fantasy. Nie mamy tutaj latających błyskawic
ani magów w spiczastych kapeluszach. Ale i bez tego jest fajnie. Plejada,
dobrze zarysowanych bohaterów, których nie sposób nie polubić jest dużym atutem
tej książki. „Zwiadowcy” adresowani są przede wszystkim do młodzieży w wieku do
lat 15, dlatego niektóre dialogi mogą wydawać się infantylne a relacje między
bohaterami naciągane i naiwne – jednak nie przeszkadza to w odbiorze książki.
Nie zabraknie tutaj dużej dozy humoru , tak ważnej w świecie , w którym ludzie
nie mają czasu się chociażby uśmiechnąć ( jak zwiadowca Halt )
Dużą zaletą książki jest jej prostota. Wszystkowiedzący
narrator prowadzi nas po sznurku do kłębka. Nie wysila się na snucie zawiłych
intryg , dlatego nie rozumiem dlaczego seria przyrównywana jest do
Tolkienowskiego „Władcy pierścieni”- moim zdaniem mają ze sobą bardzo mało
wspólnego.
Tym co może razić w książce jest jej polskie wydanie ( nie
wiem jak wygląda angielskie ale przypuszczam,że jest podobne )a konkretniej
mówiąc – rozmiar czcionki . Litery są bardzo duże dlatego tom pierwszy jesteśmy
w stanie przeczytać zaledwie w kilka godzin . Nie wiem czy zamiarem wydawcy
było zarobienie jak najwięcej pieniędzy poprzez podział na tomy, czy jest też
tak jak powiedziała mi koleżanka – wszystkie typowe książki dla młodzieży –są właśnie
takiego formatu. Mnie osobiście to troszkę denerwowało.
Kolejnym plusem książki jest to, że autor nie skupił się
tylko i wyłącznie na sylwetce Willa. Inni bohaterowie również są istotni , a
ich losy są przedstawione tak wyczerpująco, żebyśmy mogli ich dokładnie
poznać. Postacie są różnorodne, barwne,
samodzielne – jak w życiu każdy jest inny. Jednych lubimy bardziej , innych
mniej jednak nie mamy tutaj podziału na stricte dobry i zły. Każdy ma jakieś
swoje małe grzeszki na sumieniu .
Podsumowując „Zwiadowcy” to baśniowa opowieść traktująca o
przyjaźni, miłość i zaufaniu. Zawiera uniwersalne prawdy- pewnie dlatego jest
skierowana do dopiero co kształtującej swoje charaktery młodzieży. Ja chociaż
naście lat mam już dawno za sobą polecam ją jednak każdemu , kto ma czas na to
by całkowicie zatracić się w lekturze, gdyż wierzcie mi po przeczytaniu
pierwszego tomu od razu sięgniecie po następny.
Ocena : 4/5 na 5 punktów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz