"Dziewczyna z gór. Tropy" Małgorzata Warda

 Każdego roku w Polsce dochodzi do ponad 180 zaginięć dzieci. Wyobrażacie to sobie? Co drugi dzień jakieś dziecko nie wraca do swojego domu. W Polsce porwania dzieci mają najczęściej tzw. rodzicielski charakter. Są efektem niezgody lub konfliktu między partnerami. Motywacje są przeróżne - nieumiejętność porozumienia w kwestii podziału władzy rodzicielskiej lub zamieszkania dziecka, ucieczka przed przemocą psychiczną lub fizyczną. Wcale się nie dziwię, że i Magdalena Warda postanowiła zainteresować się tym tematem. Nie jest tajemnicą, że po jej książki sięgają kobiety, które w większości same mają dzieci. I to właśnie one najbardziej emocjonalnie odbiorą tę książkę. Ale czy im się spodoba morał jaki wplotła w nią autorka? To już może być kwestia sporna. 

Nadia była tylko jedenastoletnim dzieckiem, kiedy młody mężczyzna porwał ją z przyczepy kempingowej, stojącej na tyłach domu rodziców, i wywiózł na pustkowie w górach, do chaty położonej w rozległych lasach, gdzie nie docierały dźwięki cywilizacji, żadna droga nie prowadziła do innych zabudowań, a nocami pojawiały się wilki. Sama ze swoim porywaczem dziewczynka musiała nauczyć się nie tylko życia w lesie, ale też zrozumieć, kim jest ten mężczyzna i dlaczego to właśnie ją skazał na taki los. Odkrycie tajemnicy zmieniło wszystko.


Bieszczady zawsze mnie fascynowały. Z szeroko otwartymi oczami oglądałam serial "Wataha" gdzie grupa wyszkolonych strażników granicznych wraz z policją polowała na zdesperowanych i niebezpiecznych przemytników. Te piękne góry i lasy to również miejsce zamieszkania wilków, niedźwiedzi oraz innych drapieżników, które mogą być niebezpieczne dla człowieka. Bezgraniczne pustkowia, górskie ostępy, mroczne lasy i rwące potoki, drogi na których czyha niebezpieczeństwo - to właśnie tam trafia uprowadzona nastolatka.  Proza Wardy jest tak realistyczna, że na swojej skórze mogłam poczuć to co dziewczynka, chłód opuszczonego domu, szelest wiatru , wycie wilków i zdziczałych psów. Przeżycie tego co spotkało naszą bohaterką musiało być koszmarek. Pamiętam jak kilkadziesiąt lat temu zgubiłam się w centrum Warszawy, podczas zakupów z mamą. Zapatrzyłam się na wystawę i kiedy chciałam dogonić rodzicielkę to już zniknęła mi z pola widzenia. Do dziś pamiętam tę panikę i strach, że się nigdy nie odnajdzie. Nadia nie dość, że straciła swoich rodziców, to jeszcze została wywieziona w całkowicie nowe, odosobnione miejsce, gdzie znalazła się z człowiekiem , którego nie zna i który na dodatek nie mógł się nią odpowiednio zaopiekować. Przez pierwsze kilka dni Nadia sama musiała "dbać" o swojego porywacza, który być w iście agonalnym stanie. Jedno jest pewne  : to co przeżyła jedenastolatka z pewnością ją w jakiś sposób ukształtowało. Magdalena Warda daje nam możliwość podpatrzenia przyszłości, w której spotykamy Nadię, która jest już dorosłą kobietą. I okazuje się, że nadal mieszka w Bieszczadach, ze swoim porywaczem. Czyżbyśmy mieli tutaj do czynienia z tak zwanym syndromem sztokholmskim, kiedy to ofiara zakochuje się w swoim oprawcy? Jak się okazuje sytuacja jest nieco bardziej skomplikowana .

"Dziewczyna z gór" na portalu literackim lubimyczytac.pl zastała zaklasyfikowana na gatunku thriller/sensacja/kryminał, jednak jeśli liczycie na szybką akcję i typowe dla kryminałów śledztwo i zagadki to się gorzko rozczarujecie. W mojej opinii powieść Wardy to typowy dramat obyczajowy z elementami suspensu. Zaczyna się owszem niczym rasowy thriller (w Bieszczadach wilki rozszarpały nieuważnych turystów) jednak oprócz sceny początkowej akcji jest tutaj jak na lekarstwo. Dużo się za to dzieje pomiędzy bohaterami. Autorka , by ułatwić czytelnikowi zrozumienie, wprowadziła dwie linie fabularne (jedna w teraźniejszości a druga w postaci retrospekcji). Dzięki temu wiemy jak przeszłość zmieniła przyszłość. Okazuje się, że uprowadzenie nastolatki nie było jedynie zbiegiem okoliczności lecz miało głębsze podłoże oraz zostało zaplanowane w wyniku wydarzeń sprzed lat. Tak naprawdę winnych tej sytuacji było wielu. Owszem ciężko jest sympatyzować z kimś kto uprowadza dziecko jednak wraz z rozwojem fabuły miałam do niego coraz więcej współczucia i zrozumienia. Zresztą w powieści tej nie ma chyba osoby, która nie zostałaby w pewien sposób pokrzywdzona. Muszę przyznać iż nie do końca zrozumiałam zachowanie samej Nadii. Jako dziewczynka wydawała się wiarygodna , lecz już jako nastolatka czy młoda kobieta coś z tej wiarygodności straciła. Dlaczego nigdy nie skontaktowała się ze swoimi rodzicami? Dlaczego nie wysłała im choćby kartki z dopiskiem, że żyje, skoro wiedziała że nadal jej szukają? Czyżby Nadia była po prostu okrutną bohaterką? To też nie może być prawdą ponieważ widziałam jak opiekowała się swoim porywaczem, obserwowałam jak budowała więzi z otoczeniem. Zaczęłam się zastanawiać czy można być jednocześnie dobrym i złym? Bo jedno co wiem na pewno : Nadia jako dwudziestolatka nie była już przestraszona. 

Jeśli nie wiecie to wam powiem, że "Dziewczyna z gór" to dopiero pierwsza część trylogii. Ostatnio na rynku wydawniczym pojawił się kolejny tom, który mam okazję teraz czytać. Myślę, że może on przynieść odpowiedzi na postawione przeze mnie pytania . No i zapewne będzie bardziej "kryminalny". Małgorzata Warda umie pisać i porwać za sobą czytelnika. Jej warsztat jest znakomity a styl sprawi, że całkowicie wciągniemy się w opowieść. Nie ma tutaj zbędnych opisów , akcja trzyma odpowiednie tempo a zakończenie może zaskoczyć. Zdecydowanie polecam. 


Tytuł : "Dziewczyna z gór. Tropy"

Autor : Małgorzata Warda

Wydawnictwo : Prószyński i S-ka

Data wydania : 7 października 2021

Liczba stron : 440

 

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu :
 


https://www.proszynski.pl/
 
A dostępna jest w salonach lub sklepie internetowym sieci :  
https://www.empik.com/zbyt-blisko-daniels-natalie,p1227335289,ksiazka-p
 

 


1 komentarz:

Copyright © 2014 CZYTANKA NA DOBRANOC , Blogger