"Czarne liście" Maja Wolny
Tytuł
:”Czarne liście”
Autor : Maja
Wolny
Rok wydania
: 2016
Wydawnictwo
: Czarna Owca
Liczba stron
: 376
Czarne
momenty naszej historii
Ciężko
mi jednoznacznie ocenić tę książkę. Po pierwszych kilku
rozdziałach miałam ochotę rzucić ją w kąt i od razu napisać
nieprzychylną recenzję. Pomieszanie z poplątaniem, retrospekcje,
natłok informacji , jednym słowem chaos. Jednak z rozdziału na
rozdział było coraz lepiej. I kiedy autorka wreszcie wspięła się
na wyżyny znowu wydarzyło się coś złego. Akcja zaczęła się
sypać, lecieć z górki na łeb na szyję by zakończyć się
upadkiem , niestety śmiertelnym. Jaka szkoda, że zamiast powieści
autorka nie napisała dwóch osobnych opowiadań , z pewnością
byłyby to czytelnicze perełki. A tak pomimo talentu i warsztatu,
pomimo dość wciągającej fabuły wyszło troszkę blado. Jednak
przeczytać warto.
Głównymi
bohaterkami powieści są dwie kobiety. Julia Pirotte ( postać
autentyczna ) żydowska
dziennikarka i fotografka polskiego
pochodzenia. Poznajemy ją kiedy jako młoda dziewczyna wraca z
Francji ( gdzie działała w komunistycznym podziemiu ) do Polski by
tutaj ułożyć sobie życie. Szybko się dowiaduje , że wojna
zabrała jej wszystkich bliskich. Dzięki talentowi do fotografii
udaje jej się znaleźć pracę w gazecie „Żołnierz polski”. W
lipcu 1946 roku zostaje wysłana do Kielc by zrobić reportaż na
temat pogromu Żydów. Ta wyprawa zmienia jej światopogląd
Drugą
bohaterką jest Weronika Wolny Pani historyk z małej podkieleckiej
miejscowości. Jej specjalizacją jest postawa ludności cywilnej
wobec mniejszości żydowskiej. W 65 rocznicę pogromu Żydów w
Kielcach w tajemniczych okolicznościach znika jej córka Laura.
Policja podejrzewa, że padła ofiarą porwania. Jednak nie wiadomo
kto za tym stoi. Czy psychicznie chory ojciec dziecka mieszkający w
Niemczech? Czy ktoś chce się zemścić na pani profesor za
wyjawienie tajemnicy z przeszłości? Rozpoczyna się wyścig z
czasem mający na celu odnalezienie dziewczynki.
Jak
każdy naród i Polacy mają swoje trupy w szafie. Jednak często
staramy się o tych haniebnych czynach jakich dopuścili się nasi
przodkowie zapomnieć. Pogromy Ukraińców czy Żydów, są to tematy
rzadko omawiane na lekcjach historii, wiadomo ciężko przyznać się
do własnych błędów. Pogrom Żydów w Kielcach z jest jednym z
takich czarnych momentów w historii naszego kraju. Czytając na
okładce, że autorka na tym postanowiła zbudować swoją powieść
od razu wiedziałam, że to zbyt ciężki temat na zwykłą
obyczajową czy nawet kryminalną książkę. Jest to temat drażliwy
dlatego trzeba podejść do niego z wyczuciem i delikatnością.
Jednak nie potrzebnie się obawiałam, ponieważ sam temat pogromu
był tylko tłem dla akcji poszukiwawczej dziecka. Nie było tutaj
ani analizy zdarzenia, ani prób jego interpretacji, czyste fakty
które możemy przeczytać w encyklopedii.
Jednak
pomimo tego, że autorka nie skupiła się zbytnio na tej masakrze,
nadal chcę jej podziękować za to, że wyciągnęła na światło
dziennie inne fakty, równie bolesne z historii naszego narodu. I do
tego mniej znane. Oczywiście opis pogromu z lipca 1946 roku,
znajduje się w podręcznikach do historii i każdy uczeń powinien
choć w małym stopniu wiedzieć o tym zdarzeniu. Jednak o tym, że
piętnowanie, wydawanie a nawet mordowanie Żydów było na porządku
dziennym w powojennej Polsce już mało kto pisze, chyba że
specjalistyczne wydawnictwa lub historycy, których nie wszyscy mają
czas czytać. A takich przypadków było naprawdę wiele. Jak pisze
autorka : udało im się przeżyć wojnę. Udało się przeżyć
obozy koncentracyjne by w końcu zostać zamordowanym we własnym
kraju, w drodze do domu. Aż łza się w oku kręci. Jak ludzie
ludziom mogli zgotować ten los.
Nie za
bardzo rozumiem sformułowanie z okładki książki „ splotą się
ze sobą losy dwóch kobiet”. Po pierwsze te dwie kobiety żyły w
zupełnie innych czasach, po drugie ich historie na dobrą sprawę ze
sobą nic nie łączy. Postać i cały wątek Julii Pirotte jest
książce zupełnie zbędny. Totalnie nic do niej nie wnosi, no
dobrze może oprócz tego że mogliśmy bliżej przyjrzeć się tej
historycznej postaci. Jednak moim zdaniem lepiej by wypadło
napisanie jej osobnej biografii gdyż z pewnością jest to postać
fascynująca. Jednak tutaj jej nie zrozumiałam. Nie rozumiałam jej
czynów, nie przemówiła do mnie jej metamorfoza a cały wątek
został w pewnym momencie urwany.
Dużo
lepiej wyszło w przypadku Weroniki choć jest to dla mnie postać
pełna sprzeczności i na domiar złego nie wydaje mi się
autentyczna. Jej córka znika i nikt nie wie co się z nią dzieje.
Jestem matką i doskonale wiem, że jak by moje dziecko nie wróciło
do domu to bym świat postawiła na głowie byle tylko ją odnaleźć.
Weronika, pomimo to nam opowiada o swoich uczuciach i swoim
cierpieniu bardziej skupia się na sobie i na swoich kwiatach niż
przejmuje losem córki. Jest w stanie pójść na obchody rocznicy
pogromu, chodzić po kwiaciarniach jak chorują jej orchidee, szukać
nowego mężczyzny a na domiar złego jak policjant jej proponuje
pojechać w miejsce gdzie ostatnio widziano jej córkę to odmawia.
Czy tak zachowuje się kochająca matka.
Można
powiedzieć, że w dużej mierze ta książka jest więziach
rodzinnych. Nasza główna bohaterka, kiedy dowiedziała się o
zbrodni z przeszłości której dopuścili się jej rodzice zrywa z
nimi wszelkie kontakty. Ok, to jeszcze mogę zrozumieć. Ale dlaczego
odwraca się od wszystkich? Co jej bracia mieli z tym wspólnego?
Dlaczego i oni muszą odpokutować za błędy swoich starszych?
Rzeczą
która bardzo mi się nie podobała była straszna stronniczość.
Autorka opowiada nam historię tylko z jednej strony, ze strony
poszkodowanych. A co z ludźmi którzy do końca życia musieli żyć
z przeświadczeniem ,jakich okropnych czynów się dopuścili? A był
tutaj potencjał. Wystarczyło parę rozdziałów, parę postaci
więcej by wykreować pełen obraz.
Fabuła
książki moim zdaniem jest rewelacyjna jednak nie została do końca
wykorzystana. W pewnym momencie miałam do czynienia z rewelacyjnym
kryminałem, mnóstwem wątków które można było wykorzystać by
całość wypadła naprawdę dobrze. A tutaj każdy wątek został
zabity już w zarodku. Wątek mściwych deweloperów? Zabity. Wątek
nacjonalistyczny? Zabity.
To
samo było z bohaterami, byli byli, wypowiadali się, poznawaliśmy
ich czasem nawet zdążyliśmy polubić , a tu bach i koniec ,
odeszli w niebyt, nie starczyło dla nich kartek w książce.
A
najbardziej rozczarował mnie sam koniec powieści. Naciągany,
płytki , jak by autorkę goniły terminy albo po prostu nie miała
pomysłu.
Nie
chcę jednak być niesprawiedliwa ponieważ powieść która wyciska
łzy z oczy nie może być zła. Godziny spędzone przy tej książce
nie uważam za stracone. Naprawdę się wzruszyłam, dużo się
nauczyłam i na pewno część z tej książki pozostanie w moim
sercu na zawsze. Dlatego pomimo błędów, ciężkich dialogów,
wiejącej miejscami nudy nadal ją polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz