"Sługi boże" Adam Forman
Tytuł : „ Sługi boże”
Autor : Adam Forman
Rok wydania : 2016
Wydawnictwo : Agora
Liczba stron : 360
Blaszany
termos
Uf chyba
pierwszy raz w życiu udało mi się przeczytać książkę tuż
przed jej filmową adaptacją, i tym oto sposobem pewnie
zaoszczędziłam parę groszy. Patrząc na okładkę ( nie śmiejcie
się ale z początku myślałam, że to książka fantasy )
pomyślałam, że w końcu dorobiliśmy się nowego polskiego
superbohatera, odmłodzoną wersję niezłomnego porucznika
Borewicza. Ten chód, kwaśna mina i nieodłączny pistolet. Niestety
nic z tego nie będzie. Pomimo sporego potencjału ( bardzo ciekawa
fabuła ) nasz bohater wyszedł raczej blado. Pewny chód wydaje mi
się przykrywką dla rozchwiania emocjonalnego, kwaśna mina .. no to
zobaczycie sami, a pistolet zamieniłabym na nieodłączny termos.
Policyjna,
niemiecka analityczka Ana Wittesch po nieudanej akcji, której celem
było rozbicie kartelu narkotykowego, zostaje wysłana do Polski, by
dać swoim przełożonym czas na wyciszenie skandalu. We Wrocławiu
ma się skontaktować ze swoim krewnym, proboszczem jednego z
wrocławskich
kościołów. Duchowny wpadł na trop machlojek
dotyczących wykupu ziem należących do Kościoła, które w czasach
komuny zostały mu odebrane. To właśnie młoda kobieta ma dojść
do tego kto był zamieszany w ten proceder. Kiedy Ana dojeżdża na
miejsce z wieży Kościoła, w którym dostała swoją cele skacze
młoda niemiecka obywatelka. Policja podejrzewa, że nie było to
samobójstwo. Ana postanawia włączyć się w śledztwo, któremu
przewodzi znany we wrocławskich kręgach ze swojej porywczości,
Waldemar Warski.
Zacznę
od języka. Na wstępie akcja książki rozgrywa się w Berlinie.
Niemiecka policja usiłuje zgarnąć szajkę handlującą kokainą.
Niemieccy komisarze, rozmowa oczywiście po niemiecku a jednak
ponieważ przeciętny polski czytelnik niemieckiego nie zna całość
zręcznie przetłumaczona na język polski. Wszystko to się zmienia
kiedy Ana przekracza granicę naszego kraju. Od tego momentu autor za
wszelką cenę stara nam się utrudnić czytanie. Oczywiście zdajemy
sobie sprawę, ze język polski Any, pomimo polskich korzeni, nie
jest perfekcyjny. Jednak połączenie niemieckiego ( tutaj już
niestety go nie przetłumaczono ) z polskim, do tego niepoprawnym
gramatycznie jest ciężkim orzechem do zgryzienia. Niektórych
dialogów wprost nie da się zrozumieć. I do tego nasza pani
komisarz nie jest wyjątkiem. Watykański wysłannik, również ma
problemy z naszym językiem co autor oczywiście musiał podkreślić.
Wygląda to groteskowo, i takie jest też w odbiorze.
Idąc
za ciosem ciśnie mi się na usta pytanie. Czy ta książka została
napisana tylko z myślą o czytelnikach z Wrocławia i okolic ? Tam
język niemiecki jest z pewnością popularniejszy niż w innych
częściach naszego kraju – dlatego niemieckie wtrącenia jeszcze
jestem w stanie zrozumieć, choć mam wrażenie, że to sam autor
pragnie się pochwalić znajomością języka, ale na Boga dlaczego
zostałam pokarana nauczeniem się na pamięć topografii tego jakże
pięknego miasta? Czytamy tak : skręcił w ulicę Łazienniczą,
zaparkował przy Zamkowej , poszedł do kawiarni przy jakiejś tam.
Czy naprawdę Adam Forman myśli, że ktoś czyta książkę w
drugiej ręce przewijając Google Street Maps? To czego się
spodziewałam to opisy , legendy z życia tego miasta a dostałam
atlas drogowy w wersji pisanej , również użyteczny jak narty zimą.
Jak
nadmieniłam we wstępie książka ma spory potencjał, a fabuła
momentami wciąga tak, że człowiek zapomina o bożym świecie.
Jednak odniosłam wrażenie, że autor pisał powieść wiedząc, że
będzie ona podstawą dla scenariusza filmowego. Gdzieś od połowy
cała akcja przyśpiesza tak, że opisy zdarzeń zostają zastąpione
równoważnikami zdań. Podam przykład :
Asporant
toczek pomylił korytarze.
Ana
biegnie,
Grotecki
dopiero zaczyna bieg na górę.
Nikt
nie powie , że jest to styl pisania, którego oczekuje wymagający
czytelnik, bo zamiast ciekawego opisu akcji dostajemy kolaż zupełnie
do siebie nie pasujących obrazów.
Na
domiar złego mam wrażenie, że sam autor pogubił się w swojej
intrydze. Nie wiem czy zabrakło tu wiedzy czy też zdolności
pisarskich ale wątek kościoła i jego dóbr doczesnych był dla
mnie zupełnie niezrozumiały, przypuszczam, że dla autora również
gdyż poniekąd użył go jako tła nigdy nie doprowadzając do
końca.
Oprócz
naszej głównej bohaterki, Any, reszta wypada strasznie blado.
Reszta czyli Waldemar Warski. Niby taki kozak co strzałami w głowę
pozbywa się kłopotów ( aż dziwne, że nie został zawieszony ), a
z drugiej strony zwykły nękany tragediami z przeszłości,
impulsywny były alkoholik. Nie takiego bohatera się spodziewałam,
i szczerze powiedziawszy bardzo bym chciała żeby „Sługi boże”
nie były częścią żadnej większej serii.
Ponadto
uważam, że autor ma kompleks mniejszości i czytając tą książkę
w wielu miejscach odnosiłam wrażenie, że Polska to taki niemiecki
51 stan. My nie przeprowadzamy lustracji, oni nadal rozpracowują
dokumenty Stasi, u nas szczytem luksusu jest nowa Skoda Oktawia kiedy
niemiecka policjantka rozbija się Porsche. Nawet centra handlowe u
nas pachną smażonymi pierogami i kapucha, zamiast perfumami i
lansem. Mało brakowało a poczułabym się gorsza. Całe szczęście
to wszystko wierutne bzdury.
Na
pocieszenie dodam, że jest to debiut autora i na całe szczęście
ma się od kogo nauczyć , przecież to właśnie w Wrocławia jest
mój ulubiony polski autor kryminałów marek Krajewski. Panie Marku
: może jakieś korepetycje?
Uła, dobrze, że nie zamówiłam tej książki, coś mnie tknęło.
OdpowiedzUsuńNie warto, nie wiem jak bedzie wygladala na duzym ekranie, ale z pewnoscia lepiej wydac 18 zl na bilet niz 40 na ksiazke ;)
OdpowiedzUsuń