"Puste niebo" Radek Rak
Tytuł: „Puste
niebo”
Autor: Radek Rak
Wydawnictwo :
Powergraph (Kontrapunkty)
Rok wydania : 2016
Liczba stron : 448
Księżyce
dwa
Właśnie
taki książki sprawiają, że jestem dumna z naszych rodzimych
pisarzy. To wspaniałe połączenie gatunków trafiło jak strzała
amora prosto w moje serce. Młody autor nie dość, że ma ogromną
wyobraźnię to jeszcze znakomity warsztat i lekkość pióra, która
w dzisiejszych czasach jest rzadkością. Moim zdaniem jest to jedna
z lepszych powieści tego roku i polecam ją wszystkim, niekoniecznie
tylko fanom gatunku.
Tołpi,
przygłupi nastolatek z małej podlubelskiej wsi znajduje w rzece
złapany w sieć księżyc. Postanawia zabrać ze sobą znalezisko i
podarować córce piekarza licząc na to, że spojrzy na niego
przychylniejszym okiem i przemieni się w jej oczach z wioskowego
głupka w bohatera. Idąc drogą do domu spotyka diabła wierzbowego,
pokraczną maszkarę żyjącą w dziupli na drzewie. Czort zwany
zapaliczką pragnie zdobyć księżyc dla siebie. W wyniku
przepychanki księżyc ląduje na ziemi, pęka i zamienia się w
kupkę srebrnego pyłu. Zrozpaczony chłopiec udaje się po poradę
do wioskowej znachorki. Opowiada jej o tym co się wydarzyło.
Staruszka uświadamia chłopca o konsekwencjach : bez księżyca
kobietom miną „Humory” i przestaną zachodzić w ciążę a co
za tym idzie zbliża się koniec ludzkości. Chłopiec musi temu
zaradzić. Udaje się w podróż do Lublina, gdzie jego głównym
celem jest znalezienie rabina, który wie jak stworzyć nowy księżyc.
W mieście trwa właśnie komunistyczna rewolucja.
Czytając
powyższy akapit pewnie złapiecie się za głowę. A cóż to za
pomieszanie z poplątaniem? Księżyc w sieci? Diabły? Komuniści? I
właśnie to jest w tej książce najpiękniejsze. Książka
rozpoczyna się jak legenda lub baśń. Czytając miałam wrażenie,
że znalazłam się w głowie wymyślającego swoje własne światy
szaleńca, jak bym wskoczyła do króliczej nory i wyszła po drugiej
stronie. Przyrównanie do „Alicji w krainie czarów” jest tutaj
jak najbardziej zamierzone. Spotykamy tu tak nieprawdopodobne
postacie, jest tak magicznie i kolorowo , że sam Carroll by się
tego dzieła nie powstydził.
I to
właśnie postacie są najmocniejszą stroną tej książki. Naszego
głównego bohatera, Tołpiego, nie sposób jest nie pokochać. Jest
tak rozkoszny i dobroduszny a jednocześnie słodko naiwny. Może
troszkę głupszy od swoich rówieśników jednak uparcie dąży do
celu. Widać jak dorasta, jak zmienia się w mężczyznę.
Diabeł
zapaliczka, jest podupadłym czortem, co znaczy, że diabelskiej mocy
w nim jak na lekarstwo. Jak to diabeł boi się święconego. To taki
mały tchórzliwy chochlik z poczuciem humoru. Na pewno jedna z
najbarwniejszych postaci.
Potem
mamy rabina, przechrztę, który zna się na wszystkim a jedyną jego
słabą stroną są kontakty z kobietami. Dla równowagi wprowadzona
została postać wąsatego Tyfona – bumelanta i właściciela
burdelu, którego jedynym zajęciem jest picie koniaku i zabawa z
kobietami.
Nie
zapominajmy również o kobietach. Dobrotliwej pani Marii, typowej
matki polki – strażniczki ogniska domowego. Adeli – przepięknej
służącej i mrocznej madame – osoby która ze swoich wiszących
ogrodów rządzi całym Lublinem. Postaci drugoplanowych jest jeszcze
co niemiara. Pojawiają się skrzydlaci łowcy snów, Pani Łuna
Marcowa – co przerabia ćmy na pył, martwy dominikanin, któremu
śmierć nie przeszkodziła w pełnieniu swojej kościelnej funkcji,
oraz plejada przeróżnych stworów, duchów a nawet golemów.
Prawda, że piękni?
Kilkakrotnie
byłam w Lublinie i nigdy nie widziałam miasta od tej strony, ba
nawet nie wyobrażałam sobie, że to położone na siedmiu wzgórzach
miasto może być tłem powieści na poły fantasy. Ten nowy Lublin,
który poznałam dzięki Rakowi mnie totalnie oczarował. Wyobraźcie
sobie, że przenosicie się w mroki średniowiecza a tam w najlepsze
trwa rewolucja komunistyczna. Lublin jest mroczny, w jego podziemiach
żyją stwory, które karmią się jasnością. Kontrastem dla tej
ciemności są piękne wiszące ogrody madame rozłożone nad cudnym
jeziorem. Lublin to również miasto kościołów, far i synagog. To
miasto wielu, typowy tygiel narodowościowy. Miasto pełne brudu jak
i wewnętrznego piękna.
Dodatkowym
atutem książki, jest humor z którym została napisana. Niektóre
dialogi po prostu zwalają z nóg a brzuch aż mnie bolał ze
śmiechu. Co prawda może razić to, że niektóre teksty są na
wskroś nowoczesne, co troszkę nie pasuje do stylu w którym książka
jest napisana, jednak jest to tylko detal.
Moim
zdaniem Kontrapunkty dały plamę. Opis z okładki książki wcale
nie zachęcił mnie do jej przeczytania. Nie oddał jej prawdziwej
treści, jego lakoniczność sprawia, że pewnie wielu czytelników
nie sięgnie po tę pozycję. A szkoda bo naprawdę warto. To słodko
gorzka, czasami metaforyczna opowieść o Polsce i polskości.
Powieść,która w jednym rozdziale wyciska nam łzy z oczy by w
następnym powalić ze śmiechu. Pełna erotyzmu, z elementami
horroru byłaby ciekawym tematem sztuki scenicznej.
Gorąco
polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz