"Sukienka w kolorze nocnego nieba" Karen Foxlee
Tytuł: “Sukienka w
kolorze nocnego nieba”
Autor : Karen Foxlee
Rok wydania : 2016
Wydawnictwo : Dobra
Literatura
Liczba stron : 304
Tytuł oryginału : The
midnight dress
Wampir energetyczny
Moje pierwsze spotkanie z
autorką, mówię tutaj o powieści “Kruchość skrzydeł”
skończyło się po pięciu stronach. W tym przypadku udało mi się
dobrnąć do końca, na co zapewne wpływ miało tempo akcji. W
“Sukience w kolorze nocnego nieba” była ona zdecydowanie
szybsza. Całość była również mniej przefilozofowana. Ot taki
lekki thriller dla grzecznych dziewczynek, a poniekąd książka
obyczajowa. Mnie osobiście takie pozycje ani ziębią ani grzeją.
Nie uważam, żeby to była literatura wysokich lotów, choć za taką
chce zapewne uchodzić. Zwykłe czytadło do poduszki, nic ponad to.
Nastoletnia Rose Lovell,
od lat przemierza wraz z ojcem alkoholikiem Australię śpiąc po kempingach w przyczepie. Pewnego dnia ze względu na brak paliwa ,
zmuszeni są do zatrzymania się w miejscu o nazwie Paradise na
skraju małego miasteczka. Ojciec postanawia tu osiąść na dłużej
z tego względu Rose zmuszona jest podjąć naukę w pobliskiej
szkole. Tam zaprzyjaźnia się z Pearl Kelly, która namawia ją do
wzięcia udziału w dożynkowej paradzie. Warunkiem koniecznym jest
posiadanie odpowiedniej sukienki. Rose z braku pieniędzy, za namową
przyjaciółki, odwiedza ekscentryczną krawcową Edith Baker , która
postanawia uszyć jej suknię jeśli dziewczyna będzie jej w tym
pomagać. Rose się zgadza.
Kiedy podczas imprezy
dożynkowej ginie dziewczyna, całe miasteczko aż wrze od plotek.
Wszyscy biorą udział w poszukiwaniach bojąc się, że jest już za
późno.
Fabuła książki
prowadzona jest dwutorowo. W teraźniejszości i w przeszłości.
Naprzemienne rozdziały opowiadają nam o prowadzonym przez policję
śledztwie w sprawie zaginionej dziewczyny, oraz opowiadają o
przejściach Rose w małym miasteczku. W całość wpleciona jest
również historia Edith Baker. Wychodzi z tego niezły miszmasz.
Wątek Eddie, choć dość ciekawy, jest jakby oderwany od całości,
zupełnie książce niepotrzebny. Na domiar złego autorka na siłę
próbuje dodać do powieści wątek magiczny. Sama sukienka ma w
sobie coś metafizycznego, jednak nie do końca wiadomo o co w tym
wszystkim chodziło. Przynajmniej do mnie osobiście to nie
przemówiło.
Kolejną słabą stroną
powieści są główni bohaterowie. Mamy tutaj Rose, skrytą I
zamkniętą w sobie nastolatkę. Wydawało mi się, że autorka
próbowała ukazać jej przemianę jednak dla mnie nasza bohaterka do
końca pozostała taka sama . Jest jedna z najbardziej odpychających
postaci, z którymi się spotkałam w literaturze, totalnym wampirem
energetycznym. Na wstępie jak poszła do szkoły to ktoś powiedział
“nikt jej tu nie polubi”, co prawda okazało się inaczej, jednak
bym się nie zdziwiła gdyby były to słowa prorocze. Rose się po
prostu nie dało polubić. Była agresywna, trzymała się na
dystans, dawała innym wyraźny sygnał, żeby się do niej nie
zbliżać.
Z kolei Pearl jest
wulkanem tryskającym radością I entuzjazmem. Ona jest z kolei
najbardziej naiwną osobą z jaką się spotkałam, a wątek jej
mieszkającego w Rosji ojca, którego pragnie odnaleźć po prostu
mnie rozśmieszył, był tak naciągnięty, że w końcu się rozlazł
jak guma w gaciach.
Obie dziewczyny były tak
różne, że nie sposób połączyć razem ich osobowości. W
normalnym świecie by ktoś z kimś nawiązał przyjaźni musi być
jakaś wspólna platforma zainteresowań. Tutaj nie było nic.
Idźmy dalej. O
koleżankach ze szkoły praktycznie nie dowiadujemy się nic, oprócz
tego że nie są zbyt zadowolone z faktu pojawienia się w klasie
nowej uczennicy. Opis ich postaci sprowadził się do : piękne młode
dziewczyny, których jedynym celem życiowym jest posiadanie
najpiękniejszej sukni na balu dożynkowym I zostanie jego królową.
Jedyna postacią, choć
nieco zdziwaczałą, jednak jedyną pozytywną jest dla mnie Eddie.
Ta przynajmniej ma coś ciekawego do opowiedzenia.
Sama fabuła książki
jest dość przewidywalna, ja już po 50 stronie dowiedziałam się
jaki będzie tego wszystkiego finał. Uważam, że dało się to
zrobić lepiej niż podawać wszystko na talerzu, odarło to książkę
z całej tajemniczości. A najgorsze, było zakończenie. Nagle Rose
jaką poznałam, choć nadal niedostępna I sarkastyczna zmienia się
w postać całkowicie żałosną. Zamiast dojrzeć I w pewien sposób
ewoluować, przybiera zupełnie nową skórę, co do niej zupełnie
nie pasuje. Do tego sporo spraw nie zostało zakończonych.
Jak wiecie nie jestem
fanką zbyt długich opisów w książce, jednak jeśli są dobre,
jak na przykład w przypadku Kena Folleta to przeczytam je z
przyjemnością. Tutaj niestety musiałam przewracać kartki. Jest to
pierwsza pisarka z którą się spotkałam która nie potrafiła
przemówić do mojej wyobraźni. Zazwyczaj z opisów jestem wstanie
wyświetlić sobie obraz akcji. Tutaj było to niemożliwe. Opis
wycieczki Rose w góry na poszukiwania zagubionej w lesie chaty, był dla mnie po prostu nie do przejścia. Z drugiej strony dodam , że
książka będzie gratką dla miłośników botaniki. Pełno tutaj
opisów przyrody I nazw australijskich roślin, które po zgooglowaniu
wyglądają całkiem ciekawie.
Podchodziłam do tej
książki tak jak sugerował wydawca, czyli jak do lektury
młodzieżowej, dlatego też spodziewałam się jakiegoś
wypływającego z niej morału. Nic takiego tutaj nie było. Owszem
jest to dość ciekawe studium więzi między rodzicem a dzieckiem ,
jednak wątek ten praktycznie zniknął pod natłokiem innych zdarzeń
I opowieści.
Książka jest ani dobra
ani zła. A to chyba najgorzej. Jak nie macie nic ciekawszego na
pólce to możecie po nią sięgnąć jednak ostrzegam jest to
lektura dla dość wytrwałych.
A tego jeszcze nie czytałem, jak za długie opisy to nie za dobrze, jak u orzeszkowej :-D Ale może podejdę też do niej, dodałem do listy.
OdpowiedzUsuń