"48 tygodni" Magdalena Kordel
Święto lasu. Skusiłam się i sięgnęłam po literaturę stricte kobiecą. Oczywiście zaczęłam nie dość, że od autorki dość znanej i szanowanej to jeszcze "48 tygodni" to powieść, której akcja zawarta jest na niespełna 200 stronach. Czy przeżyłam? Nie dość, że przeżyłam to jeszcze całkiem miło spędziłam wieczór. Książka Magdaleny Kordel to napisana lekkim i zabawnym językiem powieść-pamiętnik opowiadająca o losach Nataszy i jej rodziny. Niby nic specjalnego, jednak kiedy mamy za sobą ciężki dzień w pracy, a nasze komórki mózgowe domagają się odpoczynku, to taka lektura jest jak najbardziej wskazana.
Natasza, mężatka i matka sześcioletniej córeczki, postanawia wrócić do pracy zawodowej. Ciągłe siedzenie w domu, sprzątanie, gotowanie i opieka nad dzieckiem sprawiają, że zaczyna jej czegoś brakować. Dodatkowo postanawia zapisać się na zaoczne studia.
Razem z Nataszą zamieszkujemy w jej domu, i dzień po dniu poznajemy rodzinę, dwójkę kotów oraz żyjące w ciągłym zagrożeniu rybki. Nie straszna nam jest teściowa (a nawet dwie) oraz wiecznie obecna w naszym życiu pierwsza miłość Sebastiana- męża Nataszy, Sylwia. Razem z młodą bohaterką staramy się wychować dziecko, kiedy doskonale zdajemy sobie sprawę z faktu, że nie pasujemy do typowego modelu matki Polki. Życie Nataszy i jej najbliższych to pasmo szczęśliwych zbiegów okoliczności, drobnych niepowodzeń oraz wielkich wzruszeń.
"48 tygodni" to typowa książka obyczajowa i muszę przyznać, że fakt ten mnie nieco zaskoczył. Polskie autorki literatury kobiecej nieustannie kojarzyły mi się z romansami, złamanymi sercami, opuszczonymi singielkami czy herbatką na ganku na skraju romantycznej wsi czyli z widokami, które mi, przywykłej do pośpiechu wielkiego miasta oraz jego brutalności, kojarzą się z czymś przesłodzonym, infantylnym i na poły baśniowym. Nie zdawałam sobie sprawy, że literatura kobieca może wykraczać poza ramy romansu czy erotyki a styl i język powieści mogą być tak zabawne. Owszem, nasza Natasza, ma męża, jest w nim nadal zakochana a w ich związku czuć erotyczne napięcie, jednak nie jest ona typową "matką polką" do jakich przyzwyczaiły nas seriale obyczajowe czy nawet zwykła obserwacja znajomych nam rodzin. Ta młoda kobieta sama przyznaje, że jest coś ważniejszego niż siedzenie w domu oraz macierzyństwo. Nie gloryfikuje swojej córki, dostrzega jej wady, ba często się jej wstydzi. Jest również szczera z samą sobą, i oświadcza swojemu mężowi, że nie ma ochoty na rodzenie kolejnego dziecka, pieluchy wywołują w niej odruch wymiotny a śliniący się bobas nie jest szczytem jej marzeń. Natasza to kobieta, która jest wolna w swoim związku. Nie stroni od przyjemności, alkohol i zabawa nie są jej wrogiem, a pójście na kacu do pracy powodem do wstydu. To typowa, współczesna kobieta. Jeszcze kilka lat temu taki obraz wywoływał przerażenie, a staruszki unosiły dłonie by nakreślić znak krzyża. Pewnie i teraz znajdą się osoby, dla której postawa Nataszy będzie powodem do ostracyzmu i potępienia. Ja jednak nie miałam problemów by utożsamić się z naszą główną bohaterką, gdyż muszę się przyznać, mamy bardzo wiele cech wspólnych. Czytając o życiu Nataszy i jej rodziny często miałam wrażenie, że przeglądam mój własny pamiętnik. Oczywiście nie twierdzę, że Natasza jest aniołem i przykładem do naśladowania. Ta książka jedynie pokazuje nam, że oprócz typowych, szczęśliwych "kur domowych" są jeszcze inne kobiety, dla których ważniejsza jest samorealizacja czy kariera. I nie nam oceniać co jest lepsze.
"48 tygodni" praktycznie nie ma fabuły. Jest to zbiór krótkich opowiadań i fragmentów wyciętych z rodzinnego pamiętnika Nataszy. Jedne z ich sprawiały, że brzuch bolał mnie od śmiechu, inne potrafiły zaskoczyć swoim podobieństwem do mojego własnego życia, a jeszcze inne wywoływały falę niezadowolenia czy nawet łez. Często zdarzało się tak, że autorka korzystała z utartych szablonów czy po prostu przerabiała dobrze nam wszystkich znane żarty, których finał już z góry znaliśmy. Czasem odnosiłam wrażenie, że tych żartów jest zbyt dużo, że żaden normalny człowiek nie wytrzymał by w rodzinie, w której zamiast zwykłych dialogów prowadzi się zwykłą, zabawną i frywolną pogawędkę. Nawet podczas kłótni nie mogło się obyć bez sarkastycznych odzywek, które mnie osobiście wydawały się wprowadzone na siłę, wręcz nachalne.
Widać, że Magdalena Kordel, ma lekkie pióro, którym potrafi porwać czytelnika. Choć rzadko sięgam po literaturę obyczajową tak tym razem powieść polskiej autorki porwała mnie bez reszty. Złapałam się nawet na tym, że nie chciałam by się skończyła. Nie ważne czy opowieść Nataszy miałaby 600 stron czy tylko 200, mogłabym czytać bez końca. Z pewnością wpływ na to miał totalny brak fabuły, więc nie musiałam zbytnio się angażować w lekturę czy proces myślowy. Ale to dokładnie tak jak zapewniał mnie wydawca : to typowa lekka i zabawna powieść.
Nie przypuszczałam, że moje spotkanie z Magdaleną Kordel i jej Nataszą okaże się tak przyjemne i relaksujące. Jedyne czego żałowałam to faktu, że nie mogę wziąć książki na dwór, rozłożyć się na leżaku i taplać w promieniach słońca, bo właśnie z taką sielanką kojarzyła mi się ta przezabawna lektura. Polecam wszystkim, którym potrzebna jest dawka optymizmu i energii, tym którzy potrzebują odetchnąć po dniu pełnym pracy lub zwyczajnie czytać o czymś, co nie angażuje zbyt mocno naszego umysłu czy serca. Jeśli jeszcze nie mieliście okazji poznać Nataszy to gorąco polecam byście sięgnęli po to nowe, piękne wydanie powieści.
Tytuł : "48 tygodni"
Autor : Magdalena Kordel
Wydawnictwo : Znak
Data wydania/wznowienia : 8 stycznia 2018
Liczba stron : 192
Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu :
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz