"Matrioszka" Paulina Jurga
Lubię kiedy książki zaczynają się od wielkiego "bum", wejścia smoka, przytupu...po prostu czegoś mocnego i szokującego. Może to być porwanie, morderstwo, kataklizm, klęska żywiołowa , koniec świata... coś niespodziewanego co przykuwa czytelnika do książki już na samym początku. W przypadku tego warunku, "Matrioszka" spełniła moja oczekiwania. I to z nawiązką. Jednak jako doświadczony czytelnik lubię też, kiedy po spektakularnym początku następuje wyciszenie, kiedy autor daje sobie czas na dopracowanie fabuły a czytelnikom miejsce na przemyślenie i nawiązanie więzi z bohaterami. Tutaj niestety Paulina Jurga zawiodła po całości. Jej książka nie zwalnia ani na minutę, jest niczym rozpędzony pociąg, który wypadł z szyn i taranuje wszystko na swojej drodze/ jest jak tornado, które pustoszy miasta i zabiera ze sobą coraz więcej i więcej rzeczy, by na końcu je wypluć. Ta książka była wprost przesycona akcją, przesycona wydarzeniami . Była zbyt szybka, chaotyczna i ciężko było za nią nadążyć. teraz, już po skończonej lekturze muszę przyznać, że jestem wymęczona niczym po maratonie .
Matriona Kosłow – to miała być nowa tożsamość Marty Małeckiej. W Rosji
czekała na nią rodzina, o której istnieniu wcześniej nie miała pojęcia.
Ale w piekle, w którym się znalazła, słowo „rodzina” ma inne znaczenie.
Trafiła do rosyjskiej bratwy, w sam środek brutalnego mafijnego świata,
gdzie panują okrutne zasady, a każdy skrywa mroczny sekret.
Marta musi walczyć o swoje życie. Nie wie, komu może zaufać, kto jest jej przyjacielem, a kto śmiertelnym wrogiem.
Między nią a pilnującym jej Nikołajem rodzi się gwałtowne uczucie. Czy
mężczyzna będzie jej wybawieniem? A może zgubą? I jak daleko posunie się
jej brat Izjasław, owładnięty chorą obsesją na punkcie siostry?
Akcja książki rozpoczyna się od porwania Marty wprost z jej rodzinnego domu i wywiezienia do pięknej Daczy, gdzieś w lasach pod Sankt Petersburgiem. By mafiosi mogli tego dokonać muszą poradzić sobie z ojcem dziewczyny (przynajmniej młoda do tej pory tak go traktowała), który jest policjantem, strażą graniczną na lotnisku oraz samą uprowadzoną, która jest dość niesubordynowana. Muszą również wyrobić się w ramach czasowych, które narzuciła im autorka tekstu, czyli na niespełna kilkunastu stronach. Dla mnie osobiście wszystko to potoczyło się zbyt szybko. Jednego dnia nasza bohaterka gra sobie w siatkówkę i myśli o zbliżającym się turnieju a kilka dni później je obiad ze swoim przyszłym narzeczonym. "Matrioszka" to książka, w której postaci traktowane są bardzo przedmiotowo. Autorka nie zadała sobie trudu stworzenia ich profili psychologicznych. Ba! Ja nawet nie wiem jak Marta wygląda! Co jest dość kuriozalne. Wiem jedynie, że lubi grać w siatkówkę, ma 17 lat i całkiem nieźle idzie jej przeklinanie. Ale to chyba troszkę za mało by móc nawiązać więź z bohaterem prawda? W każdym bądź razie dziewczyna wprost ze zwykłej, polskiej rodziny klasy średniej , zostaje przeniesiona do domu rosyjskiej mafii, gdzie domownikom niczego nie brakuje... no może oprócz wolności. Niestety nie jestem wam w stanie nic opowiedzieć ani o samym domu, ani o mieszkających w nim ludziach , ponieważ i na te tematy autorka nie była zbyt wylewna. Liczy się tylko fabuła, tylko wszelkiego rodzaju patologie, zwroty akcji i tempo, tempo tempo. Na tych około 300 stronach wydarzyło się tyle , co w niejednej trylogii sensacyjnej. Momentami miałam wrażenie, że autorka starała się upchnąć w jednej książce wszystko co obleśne, przerażające i szokujące . Więc mamy tutaj terror fizyczny i psychiczny, strzelaniny, porwania i próby ucieczek, pedofilię, kazirodztwo... no dosłownie wszystko. Oczywiście nie jestem niewiniątkiem i nie powiem, żeby takie tematy mnie szokowały. Bardziej chodzi mi o to, że było ich za dużo, nawet w piekle Dantego nie było tyle patologii .
"Matrioszka" porusza jeden ważny temat jakim jest współczesne niewolnictwo. Pewnie większość z was myśli, że era "niewolnicza" się skończyła wraz z abolicją w Stanach Zjednoczonych i uzyskaniem przez kobiety praw wyborczych. Niestety muszę was zawieść. Współczesne niewolnictwo nadal istnieje i mało tego, jest dość popularne. Wystarczy spojrzeć na kraje islamskie, gdzie kobiety nadal zależne są od mężczyzn, czy to ojców czy od swoich mężów. Jednak przypadki ubezwłasnowolnienia zdarzają się również w krajach nam bliższych kulturowo. Jak zapewne wiecie mafie istnieją. Nie są wymysłem pisarzy czy scenarzystów. Pewnie większość z was nigdy nie spotka nikogo z "rodziny" jednak to nie znaczy, że nie żyją w śród nas. We Włoszech, Japonii, Rosji czy Stanach nadal są wielkie mafijne rodziny, gdzie tradycja jest ważniejsza niż nowoczesność, gdzie króluje patriarchat. "Matrioszka" jest doskonałym tego przykładem. Mamy tutaj głowę rodziny, którego słowo jest rozkazem. To on stanowi prawo i mówi pozostałym członkom rodziny czego od nich oczekuje. Każde posunięcie, każde małżeństwo, spotkanie, przedsięwzięcie jest doskonale wykalkulowane by przynieść jak największe zyski. Rosyjski watażka umyślił sobie, że każde jego dziecko ożeni się, bądź wyjdzie za mąż, w wieku 18 lat. Poślubi osobę, która jeszcze bardziej umocni "rodzinę". Nie ważne tutaj są uczucia. Szczerze powiedziawszy nie wyobrażam sobie sytuacji, w której mój ojciec wybrałby mi partnera i zmusił do tego bym z nim stanęła na ślubnym kobiercu. Dlatego też współczułam Marcie iż została do tego zmuszona. Choć jej nie poznałam to kibicowałam z całego serca i wierzyłam, że uda się jej z całej tej sytuacji wykaraskać.
Czytając tę książką zastanawiałam się dla kogo została ona napisana. Sam styl i język sugerują, że jest to książka dla młodzieży, jednak brutalne sceny i poruszane tematy świadczą o czymś innym. Jednak jedno jest pewne, już na pierwszy rzut oka widać, iż jest do debiut literacki. Warsztat jest niedopracowany, kuleje edycja. Nikt nie popracował nad tempem powieści, przez co jest bardzo chaotyczna. "Matrioszka" jest książką , której fabuła jest naciągana, a bohaterowie naiwni i niewiarygodni. Poza tym dość kiepsko mi się czytało o 17-latce , która domaga się seksu od przypadkowego najemnika. Chociaż widziałam , że już jest prawie pełnoletnia, to zawsze jednak jest to "prawie".
"Matrioszkę" wybrałam dość przypadkowo. Spodobał mi się opis, urzekła okładka...no i miałam ochotę na coś mafijnego dla odmiany od science fiction i powieści erotyczno-obyczajowych, na które ostatnio trafiam. Brakowało mi pikanterii. I muszę przyznać, że to dostałam...niestety w pakiecie z wszystkimi innymi działaniami ubocznymi jak skręt kiszek i nieżyt nosa. Oczywiście teraz troszkę przesadzam, jednak moim zdaniem ta książka do tych godnych zapamiętania nie należy. Osobiście nie sięgnę po kolejne tomy, bo uważam iż wiem jak się zakończy ta cała historia. Zamiast poświęcać czas tej wątpliwej opowiastce, poszukajcie czegoś lepszego. A ponieważ nasze autorki (i autorzy) są ostatnio bardzo płodni, to z pewnością coś znajdziecie. Jeśli nie to służę pomocą.
Tytuł : "Matrioszka"
Autorka : Paulina Jurga
Data wydania : 10 luty 2021
Wydawnictwo : Otwarte
Liczba stron : 368
Bardzo chętnie przeczytam!
OdpowiedzUsuńChyba sobie odpuszczę :)
OdpowiedzUsuńKsiążkę już zamówiłam, zobaczę więc jakie będą moje odczucia
OdpowiedzUsuń