"Kolekcjoner skor" Jeffery Deaver


Tytul : "Kolekcjoner skor"
Autor : Jeffery Deaver
Wydawnictwo : Proszynski i Ska
Rok wydania : 2015
Liczba stron : 496






Jego wysokosc Lincoln Rhyme 



"Kolekcjoner skor" to juz 11 czesc cyklu o sparalizowanym policyjnym konsultancie Lincolnie
 Rhyme i jego partnerce,  agentce Amelii Sachs. Niewiarygodne, ze ten wspanialy duet towarzyszy nam juz bez mala od dziesieciu lat. Poczatkowym ksiazkom cyklu, nie zawahalabym sie wystawic wysokiej noty. Tytuly takie jak "Kamienna malpa" czy "Mag" dostalyby u mnie z pewnoscia 10 na 10 gwiazdek. Jednak wraz z uplywem czasu zaczynam dostrzegac schematycznosc i powtarzalnosc w fabulach ksiazek Deavera. Owszem nadal sa bardzo dobrze napisane, fabula obfituje w mnostwo zwrotow akcji a klimat nic nie stracil ze swojej mrocznosci jednak odnioslam wrazenie, ze bohaterowie sie postarzeli, wiem czego sie po nich spodziewac. Kazda kolejna ksiazka nie wnosi nic nowego. Nawet tytul " Kolekcjoner skor" zostal sciagniety z tytulu pierwszej czesci cyklu. Czy wlasnie tego mamy sie spodziewac? Powielanych tematow, wracania do poczatkow? Czy nastepnym razem autor zaserwuje nam "Kolekcjonera paznokci badz uszu"? Jesli tak ma byc to lepiej by para kryminalistow odeszla na zasluzona emeryture.
Akcja powiesci rozpoczyna sie w nowojorskich kanalach gdzie znalezione zostalo cialo martwej dziewczyny. Przyczyna smierci byl tatuaz do ktorego zrobienia morderca zamiast tuszu uzyl trucizny. Na miejsce zdarzenia dociera byla modelka, agentka Amelia Sachs z wiecznie jej towarzyszacym, za posrednictwem kamery i zestawu glosnomowiacego konsultantem Lincolnem Rhyme. Wybaluszone oczy, wygiete cialo i piana na ustach swiatcza o meczarnich przez jakie przechodzila dziewczyna, kiedy trucizna zaczela dzialac. Wytatuowany na jej ciele liczebnik "drugim" sugeruje, ze policjanci maja do czynienia z seryjnym morderca. Brak jakichkolwiek dowodow oraz czasu dziala na niekorzysc detektywow. Smierc pierwszych ofiar jest wstepem do zakrojonego na szeroka skale planu .

Co mnie wprawia w niepomierne zdziwienie praktycznie od poczatku serii to sama postac Lincolna Rhyma. Wydawaloby sie , ze jest tylko konsultantem jednak w rzeczywistosci to on pociaga za wszystkie sznurki. Owszem mamy tutaj grupe czynnych detektywow : Amelie, Rona, Toma czy grupe technikow jedenak to wlasnie Licoln jest tak zwana gora. To on wydaje polecenia bez zadnych konsultacji z przelozonymi. Pominieta zostaje wszelka hierarchia policyjna, ktora w realnym swiecie ma wielkie znaczenie. Lincoln Rhyme zajmuje sie wszystkimi wiekszymi przestepstwami w Nowym Jorku co nomen omen czyni aparat policyjny bezuzyteczny. Nie ma tutaj nakazow sadowych, zadnej papierologi jest tylko czysta praca policyjna dowodzona przez czlowieka siedzacego na wozku inwalidzkim. 
Lincol Rhyme jest postacia pelna sprzecznosci. Doglebny racjonalista, ktory ma za nic zeznania swiadkow, dla niego licza sie tylko dowody zebrane na miejscu zdarzenia. Doglebnie przeanalizowane, przepuszczone przez maszyny najdrobniejsze pylki ktore maja naprowadzic na trop sprawcy. Jednak tym razem mamy wrazenie, ze calosc fabuly oparta jest na przeczuciach konsultanta. Przeczuciach ktore on sam wysmiewa przez cala ksiazke. Czyzby Lincoln na starosc stal sie bipolarny? Co innego mowi a co innego robi? 

Kazdy rodzial, opowiadany przez wszystkowiedzacego narratora, konczy sie swoistym podsumowaniem. Jest to tabela, zrzut z tablicy w centrum dowodzenia, gdzie wypisane sa wszystkie dowody, poszlaki i przemyslenia, ktory wyplynely w trakcie sledztwa. Za pierwszym razem jest to pomocne, daje nam mozliwosc podsumowania tego co juz wiemy. Jednak na dluzsza mete zabieg ten byl zupenie niepotrzebny. Nawet mniej zaangazowany w lekture czytelnik bedzie w stanie zapamietac co sie wydarzylo na poprzednich kilkunastu stronach. Podsumowywanie fabuly jest tutaj niepotrzebne, ja osobiscie przeskakiwalam te pare kartek. 

Kolejna rzecza, ktora mnie znuzyla byla schematycznosc i powtarzalnosc. Z poprzednich ksiazek Deavera moglismy sie dowiedziec jak wyglada praca policji: zbieranie dowodow i ich analiza. czytajac "Kolekcjonera skor" odnioslam wrazenie, ze juz to kiedys czytalam, dokladnie te same slowa, odnosniki, powtorzenia. W pewnym momencie zaczelam przewidywac jakie beda nastepne kroki detektywow. Mam juz dosc czytania o chodzeniu po siatce, wyodrebnianiu materialu dowodowego. Nawet zarty i sarkazm Lincolna przestaly mnie smieszyc.

W ksiazce mamy do czynienia z tak zwana dwuwatkowoscia. Mamy tutaj watek glowny, ktorym jest tatuazysta- morderca i watek poboczny nawiazujacy do postaci z poprzedniej ksiazki Deavera "Zegarmistrz": Richarda Logana. Oba watki nie maja ze soba nic wspolnego co najwyzej wprowadzaja zamieszanie . Czy autor specjalnie przewolal "Zegarnistrza" by otworzyc sobie furtke do nastepnej czesci? Otwarte zakonczenie wydawaloby sie wlasnie to sugerowac. 

Jednak znalazlam rowniez pare plusow. Z ksiazki dowiedzialam sie bardzo duzo o tatuazach, ich symbolice i historii. Te znamiona na ciele z poczatku pelnily funkcje religijne, wyznaczaly przynaleznosc do kast. Ich zrobienie okupione bolem nie bylo tylko ozdoba, jak to jest w dzisiejszych czasach tylko symbolem czegos wiekszego. Autor zadal sobie wiele trudu by dokladnie zglebic temat. Zreszta nie tylko w przypadku tatuazy odnioslam wrazenie, ze przed napisaniem ksiazki pisarz bardzo dokladnie zapoznaje sie z calym tlem. cala wiedza o toksykologii, nowojorskich podziemiach , wszystko to bylo tak pieknie opisane, ze sklonilo mnie do szukania informacji na wlasna reke, koniecznie chcialam dowiedziec sie jeszcze wiecej.
Rowniez fabula, pomimo schematycznosci obfitowala w zwroty akcji a dialogi byly wciagajace i czesto zabawne. 

"Kolekcjoner skor" to ksiazka przy ktorej nie mozna sie nudzic. Owszem czasem zdarzylo mi sie przeskoczyc kilka stron, jednak jak juz bylam pewna ze znam zakonczenie nastepowal nagly zwrot akcji ( ktorego w sumie moglam sie spodziewac bo nie bylam nawet w polowie powiesci ) i od poczatku musialam sie domyslac jak potocza sie losy bohaterow. Jednak uwazam , ze temat powoli zostal wyczerpany, detektywi juz niczym nas nie zaskocza. Moze poczatek nowej serii bylby najlepszym wyjsciem dla w koncu bardzo dobrego pisarza jakim jest Jeffery Deaver?

Moja ocena to 6/10. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 CZYTANKA NA DOBRANOC , Blogger