"Grzech" Nina Majewska-Brown
Tytuł : "Grzech"
Autor : Nina Majewska-Brown
Wydawnictwo : Rebis
Rok wydania : 2017
Liczba stron : 384
Wieś stereotypów
Uwielbiam Camillę Lackberg, i to między innymi dzięki notce wydawniczej, a mianowicie jej fragmentowi " Styl autorki, pełen humoru i odniesień do prowincjonalnej codzienności,
przywodzi na myśl pisarstwo Camilli Läckberg." postanowiłam dać
polskiej autorce szansę. Dodatkowo zaszeregowana do gatunku kryminał,
thriller a nawet sensacja - zwiastowała dobrą rozrywkę. Muszę wam
powiedzieć, że czuję się oszukana. Gdzie ta sensacja? Gdzie ten
thriller? Czy tak właśnie
określamy życie szarych ludzi polskiej prowincji? Bo ta książka była niczym innym jak powieścią obyczajową (z dreszczykiem).
Aleksandra
samotnie wychowuje szesnastoletnią córkę. Pięć lat po odejściu męża
nadal ma mu za złe, że porzucił ją dla młodej sąsiadki mieszkającej dwie
klatki obok. Pewnego dnia oglądając telewizję Ola widzi dziewczynę
wyglądająca jak ona sama kilkadziesiąt lat wcześniej. Podobieństwo zwala
ją z nóg. Czyżby w końcu udało jej się odnaleźć córkę, której szukała
tyle lat? Dziewczynkę, którą jej odebrano tuż po porodzie? Niewiele
myśląc postanawia ją odszukać. Wynajmuje domek nad jeziorem w
miejscowości z której pochodził materiał telewizyjny. Niezrażona jest
nawet tym, że w okolicy dzieją się różne dziwne rzeczy. Ktoś podpala
stogi siana, a na płocie sołtysa znaleziono trzy martwe koty.
Razem
z córką wybierają się na wakacje. Czy kobiecie uda się odnaleźć córkę?
Czy te poszukiwania nie narażą na niebezpieczeństwo jej rodzinę?
Na
pewno wielkim plusem tej książki jest jej okładka. Tutaj wydawnictwo
spisało się na medal. Patrząc na ten piękny obrazek naprawdę możemy
przypuszczać, że będziemy mieć do czynienia ze znakomitym thrillerem lub
powieścią kryminalną. Sam początek książki wróży równie dobrze.
Przedzieramy się przez las wraz z samotną kobietą, razem z nią patrzymy w
oczy śmierci. Również opis książki i wszystkie chwyty marketingowe
zwiastowały zupełnie co innego. Więc co serwuje nam autorka?
"Grzech"
jest niczym więcej niż powieścią obyczajową. Przez trzy czwarte książki
poznajemy naszych głównych bohaterów. Autorka lubi zagłębiać się w
detale. Takie bzdety jak kolor filiżanek czy chociażby ciągłe
przypominania, że bohaterka nosiła sandały z koralikami niestety bardzo
męczą, szczególnie czytelnika, który spodziewał się obiecywanej wartkiej
akcji.
Powiem
szczerze, nie mam nic przeciwko warstwie obyczajowej jeśli jest
wiarygodna. Niestety największą wadą tej książki jest właśnie brak
autentyczności.
Nie
ma tu ani jednego bohatera, który wydawał by się realny, również
relacje pomiędzy ludźmi są nierzeczywiste i zdystansowane, nawet w
przypadku najbliższej rodziny. Gdybym popatrzyła z boku na Olę i jej
córkę Monikę nigdy bym nie powiedziała, że są ze sobą spowinowacone.
Monika jest w trudnym wieku, buntuje się jak każda nastolatka, ucieka z
domu, przeklina, nie uczy się. Pewnego dnia postanawia zamieszkać wraz
ze swoim chłopakiem na squacie. A co na to jej matka? Zamiast zabrać
kieszonkowe i przetrzepać przez tyłek to jeszcze pyta córkę na ile
pieniędzy liczy..O co kaman?
Córka
wyprowadza się do ojca, a ta daje jej wolne światło. Dlaczego? Otóż nie
dlatego, żeby dziewczyna odebrała życiową nauczkę, tylko ona będzie
mieć więcej czasu na swoje poszukiwania. Nawet jak już wyjechały razem
to zachowywały się bardziej jak koleżanki. Czy kochająca matka chciałaby
się pozbyć córki by przemierzać wioskowe sklepy w poszukiwaniu
porzuconego dzieciaka? Czy raczej zwierzyła by się, tej w końcu
najbliższej osobie, i poprosiła o pomoc?
Przejdźmy
teraz do Laury, ekspedientki w sklepie. Ta 26-letnia dziewczyna nie ma
przed sobą przyszłości. Rodzice prowadzą gospodarstwo, które kiedyś
przejdzie na nią, ale do tego czasu musi im pomagać, gdyż wraz z wiekiem
nie są w stanie podołać wszystkim obowiązkom. Laura to jeden z
największych literackich wampirów energetycznych jakie spotkałam w mojej
czytelniczej karierze. Jest tak depresyjną i pesymistyczną postacią, że
ze stron książki naprawdę wieje chłodem. Również jej relacja z
rodzicami to nic innego jak fałsz. Nie ma tutaj ani miłości, ani
zaangażowania. Po prostu kilka bytów żyjących obok siebie. Słabe.
Powiem
szczerze. "Grzech" jest pierwszą książkę, w której nie spodobała mi się
ani jedna postać. ANI JEDNA, wszystkie są przerysowane, fałszywe i po
prostu nie da się im zaufać.
Drażnił
mnie również język. Nie czytałam wcześniejszych powieści autorki,
jednak troszkę pogooglowałam i wiem, że dobrze czuje się w konwencji
obyczajowo-komediowej. I niestety to widać. Czytamy o morderstwach,
czynach przestępczych, uprowadzeniu, mafijnych porachunkach i to
wszystko napisane jest tak lekkim, wręcz żartobliwym stylem. Autorka
serwuje nam porównania na zasadzie : rozwaliła się jak żaba na liściu,
używa przestarzałego języka młodzieżowego wzmacniając go przekleństwami,
używa zbyt licznych metafor, w ten sposób, że czytelnik w końcu
przestaje zwracać uwagę na to, że fabuła toczy się wokół zdarzeń które
były tragiczne. To kolejny czynnik, który odbiera książce wiarygodność.
Kolejnym jest szafowanie stereotypami.
Obraz
polskiej wsi w powieści jest wprost groteskowy. Jeszcze tak
naszpikowanej stereotypami powieści nie czytałam. Nie wiem czy tu
wychodzą własne kompleksy czy po prostu niewiedza, jednak mieszkańcy
małych miejscowości powinni poczuć się obrażeni. Polska prowincja w
"Grzechu" to kartoflisko rodem z "Kronik Jakuba Wędrowycza"- Pilipiuka.
Gorzała się leje na potęgę, dokoła ciemnogród i zacofanie, chusty na
głowach i bieganie do kościoła. Wszędzie pety i ugory, ciemniaki i
gumiaki, brak postępu, brak wiedzy.. czyżby autorka próbowała osadzić
fabułę powieści kilkadziesiąt lat wstecz? Córka sołtysa jest zwykła
(...) , jej chłopak to napakowany przygłup, który szczerzy zęby do laski
ze stolicy, Laura pracuje w blaszaku, jej matka biega na zdrowaśki do
Kościoła, ojciec siedzi na kanapie, baby stoją przy płotach i plotkują,
wszędzie bida z nędzą i marazm. Wiem jak wygląda polska wieś, stanie na
miedzy by obgadać sąsiada dawno się skończyło, ba nawet dotarła tam moda
z miast. Ludzie są wykształceni a gospodarstw z jedną krową jest
naprawdę niewiele. Teraz być rolnikiem to niezły zarobek- wystarczy
popatrzeć na sprzęt gospodarski.
Oh
koniec już tego narzekania. Napiszę teraz o mocnych stronach. A
konkretnie o jednej. O zakończeniu. Przyznam, że nie tego się
spodziewałam i byłam bardzo zaskoczona. Zdecydowanie jest najmocniejszym
punktem tej powieści.
Jak
chcecie spróbować to przeczytajcie pierwsze 80 stron a potem akapit
zakończenia ;) Resztę można sobie darować, no chyba że lubicie marnować
czas.
Za możliwość recenzji gorąco dziękuję wydawnictwu Rebis
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz