"Mit cellulitu. To nie tłuszcz, to powięzi – skuteczna eliminacja powszechnego problemu" Ashley Black, Joanna Hunt

Trening, dieta, detoks, rozmowy z trenerem personalnym, zmiana trybu życia i co? I nic.. on nadal jest i straszy. A o czym mowa? O niezłomnym cellulicie, naszym przyjacielu, który nie może bez nas żyć. Jak każda kobieta z tej symbiozy, a raczej pasożytowania, nie jestem zadowolona. Dziś wpadła w moje ręce, książka-broń, do walki z moją "sympatią". Okazało się, że nie głodem, jedzeniem sałaty czy wyczerpującym treningiem pokonam cellulit. Stwór ten, na takie zabiegi jest raczej odporny. Nowoczesne techniki ma opanowane. Lecz co powie na powrót do przeszłości i zwykłe okładanie kijem? Co prawda i my nie wyjdziemy z tego bez szwanku, lecz chyba warto nabawić się kilku siniaków w imię pięknych i gładkich nóg. Książka Ashley Black stała się dla mnie inspiracją a co najważniejsze skłoniła mnie do wnikliwszego zgłębienia tematu. Odwiedziłam blog autorki gdzie znalazłam dziesiątki wartościowych tutoriali. Ale zacznijmy od początku. 

Trenerzy personalni i dietetycy coraz częściej skłaniają się ku tezie, że przyczyną cellulitu wcale nie jest zbytnie nagromadzenie i nierównomierne rozmieszczenie komórek tłuszczowych. Ashley Black we współpracy z koleżanką po fachu Joanną Hunt, głoszą przekonanie, że jednym z najważniejszych czynników wpływających na powstawanie cellulitu są powięzi. Tylko cóż to takiego? Niniejsza książka dostarczy nam wiedzy niemal encyklopedycznej na temat tych tajemniczych struktur. Powięzi to nic innego jak błony z tkanki łącznej, które odpowiadają za poprawną postawę ciała, ochronę organów wewnętrznych i struktur mięśniowo-stawowych, odżywianie organizmu oraz metabolizm. Choć niedoceniane przez dietetyków, specjalistów od żywienia, trenerów czy nawet lekarzy, ich rola jest naprawdę ogromna.  Ashley Black, podzieliła powięzi na cztery rodzaje : strukturalne, interstrukturalne, trzewiowe i rdzeniowe. Pierwsze z nich przypominają rodzaj bandaża, którym owinięte są wszystkie narządy i mięśnie w naszym ciele. Drugi rodzaj, powięzi interstrukturalne przypominają budowę waty cukrowej. Przeplatają one każdy element, narząd czy organ i docierają aż do kości, do której przylegają. Powięź trzewna znajduje się w jamie brzusznej i ma konsystencję galaretki. Ostatni rodzaj to powieź rdzeniowa, która niczym rurka oplata nasz kręgosłup. Autorki w szczegółowy lecz przystępny sposób opisują nam każdy rodzaj powięzi i patologiczne procesy, które są ich udziałem. Do tej pory nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak dużo ludzki organizm ma wspólnego z organizmem kurczaka. Błonki czy chrząstki to swoisty odpowiednik naszych tkanek łącznych. Podoba mi się to, że autorki nie próbują nam wmówić, że powięzi to jedyny czynnik mający wpływ na powstawanie pomarańczowej skórki. Nawet najzdrowsze nie sprawią, że nasze ciało będzie idealne. Nadal ważny jest trening fizyczny, zbilansowana dieta i odpoczynek. 

Czy wiedzieliście, że nasze powięzi potrafią "dziwaczeć"? Wpływ na to ma dieta, hormony, stres, nieregularny tryb życia a nawet geny. Degeneracja powięzi następuję w 7 fazach. Zaczyna się niewinnie od zwykłego bólu po treningu czy innej aktywności fizycznej. Do tego dochodzi drętwienie kończyn, wzrost ciśnienia, bóle głowy czy "lekkie" zapalenie stawów. Wraz z rozwojem "choroby" czujemy się coraz bardziej osłabieni. Ból się nasila. W fazie końcowej może dochodzić do problemów z sercem, zrostów kości czy absolutnego braku energii. Więc jak widzicie gładkie nogi, bez cellulitu, to nie jedyny powód dla którego powinniśmy dbać o własne powięzi. Wielki wpływ na dobrostan naszych powięzi ma  nawodnienie, dostarczanie odpowiedniej ilości składników odżywczych oraz wystarczające ukrwienie, które jest efektem aktywności fizycznej. 
Choć autorki nie piętnują dostępnych metod walki z cellulitem takich jak operacje plastyczne czy wałkowanie i masaże, tak nie wierzą w ich długofalowe efekty. Jedynym skutecznym sposobem walki ze zmutowanymi powięziami okazuje się wynaleziony przez Ashley Black FasciaBlaster. Jest to urządzenie wyglądem przypominające kij z wystającymi konarami. 
Jednak zanim przystąpimy do zabiegów musimy poznać naszego wroga. Okazuje się, że typów cellulitu jest naprawdę sporo. Niektóre z nich mają zaskakująco śmieszne nazwy chociażby : Rany Gradowe czy Gumiś. Autorki przeprowadzają nas przez "test szczypania" dzięki któremu dowiemy się z którym typem mamy do czynienia. Potem pora na test dłubania, postawy i pozycji. Dopiero po tak dokładnych oględzinach będziemy mogły śmiało powiedzieć, że nasz "Gumiś" nie jest taki straszny jak go malują (no chyba, że się okaże, że mamy do czynienie z typem Totalna Ruina). 
Teraz nadchodzi czas na zaopatrzenie się w FasciaBlaster, który możemy nabyć na stronie autorki bądź też na Amazonie, za bagatela 85 dolarów (plus 30 dolarów za olejek, który jest niezbędny w procesie leczenia). Mając już cały asortyment możemy przejść do dalszej części poradnika o nazwie : Porady. To właśnie tutaj autorki radzą jak przygotować nasze ciało na kontakt z FasciaBlasterem, jak wykonywać "masaż" i jakie kroki podjąć już po przeprowadzonym zabiegu, by ulżyć naszej skórze, powięziom i całemu ciału. W książce zamieszczone są szczegółowe ryciny, które "krok po kroku" prowadzą nas przez niuanse pracy z turbo masażerem. 

Po przeczytaniu książki, postanowiłam zerknąć na autorską stronę autorki i dowiedzieć się więcej o tej metodzie i samym urządzeniu. Zdziwiłam się, kiedy się okazało, że wszystko co wyczytałam w książce znajduje się również na blogach autorek. A może nawet więcej? W pewien sposób poczułam się oszukana. Ktoś kto pisze książkę, powinien zamieścić w niej coś więcej niż przekopiowane treści swoich własnych, wcześniejszych prac, komentarzy czy postów. Nawet przykłady są te same. Mój zapał został skutecznie ochłodzony jak przeczytałam, że jednym z zawodów Ashley Black jest bycie "influencerką". W końcu tacy ludzie dobrze wiedzą jak sprawić byśmy coś kupili czy do czegoś się przekonali. Ale czy to rzeczywiście działa? W swojej książce autorki przekonują, że z FasciaBlastera korzystało wiele autorek czy celebrytek, jednak nigdzie nie są wymienione ich nazwiska. Zamieszczono tu jedynie historie "zwykłych" ludzi pobrane z Facebooka czy Instagrama. I to kolejna rzecz, która może drażnić czytelników : zbytnia "medialność" książki. Pełno tutaj hashtagów, znaków firmowych czy odnośników do mediów społecznościowych. Drażni również zbytnia poufałość autorek względem czytelników. Traktowani jesteśmy jak przyjaciele ze szkolnej ławy. Jest to związane z amerykańskim stylem bycia, który jak do tej pory, nie przyjął się w Europie. My, preferujemy bardziej konkretne, profesjonalne i zdystansowane poradniki. Poszukujemy leku a nie porady przyjaciółki. 

Idea powięzi jest mi jak najbardziej bliska i jest odpowiedzią na odwieczne pytanie kobiet : dlaczego to "cholerstwo" (wybaczcie kolokwializm) nie chce zniknąć? Wierzę, że to właśnie tkanka łączna, tak jak uważają autorki, jest odpowiedzialna za pogarszający się wygląd naszego organizmu i jego funkcjonowanie. Uważam również, że metody które proponują mogą znacząco pomóc osobom dotkniętym "zdziwaczeniem" powięzi. Co prawda sama nie skorzystam z FasciaBlastera jednak Ashley i Joanna natchnęły mnie do wypróbowania, zainspirowanych ich wynalazkiem, metod domowych. Sauna, gorące olejki i długotrwałe, intensywne masaże w połączeniu z odpowiednią relaksem i dietą mogą zdziałać cuda. I oczywiście obejdzie się bez siniaków. Trzymajcie kciuki.


Tytuł : "Mit cellulitu. To nie tłuszcz, to powięzi – skuteczna eliminacja powszechnego problemu" Autor : Ashley Black, Joanna Hunt
Wydawnictwo : Vital
Tytuł oryginału : The Cellulite Myth : It's Not Fat, It's Fascia



Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję portalowi : 



https://sztukater.pl/









8 komentarzy:

  1. Jest mnóstwo sposobów na to żeby pozbyć się cellulitu. A jeszcze więcej jest sposobów, żeby go w ogóle nie mieć. Trzeba zacząć od tego, że kluczem do zdrowego i zadbanego ciała jest zdrowia dieta i regularny ruch.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie jest to łatwa walka ale wszystko da się zrobić. Mi bardzo pomógł artykuł https://evospa.pl/najlepsze-zabiegi-na-cellulit

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawy wpis - daje do myślenia. O zdrowym jedzeniu można również poczytać w sieci, chociażby na stronie https://www.herbapol.com.pl/aktualnosci/zdrowe-produkty-sa-zawsze-zdrowe Ten temat naprawdę daje do myślenia, więc warto się na chwilę zatrzymać i sprawdzić o co tutaj dokładnie chodzi.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja dowiedziałam się, że cellulit może być nawet dziedziczny, ale najczęściej pojawia się z nieodpowiedniego trybu życiu lub z chodzenia cały czas na wysokich obcasach. Na szczęście jest aktualnie wiele różnych sposobów, które są w stanie walczyć z cellulitem. Wszystkie te sposoby sprawdzicie sobie na stronie https://apteline.pl/problemy-dermatologiczne/cellulit

    OdpowiedzUsuń
  5. W JAKI SPOSÓB WRÓCIŁEM MOJEGO BYŁEGO MĘŻA Z POMOCĄ PRAWDZIWEGO I SKUTECZNEGO ZAKLĘCIA OD DR Momodu. Nigdy nie myślałam, że znów się uśmiechnę, Mąż zostawił mnie z dwójką dzieci na 5 lat, Nie udało się sprowadzić go z powrotem. rzucająca zaklęcia o imieniu Dr Momodu , Dała mi swój kontakt: drmomoduohen@gmail.com Skontaktowałem się z nim i zapewnił mnie, że w ciągu 48 godzin mój mąż do mnie wróci, W mniej niż 48 godzin mój mąż wrócił zaczął błagać o przebaczenie mówiąc, że jest diabły działają, więc do tej pory dziwię się temu cudowi, nie mogłam począć, ale jak tylko ksiądz się za mnie modli, zaszłam w ciążę i urodziłam trzecie dziecko, moje serce przepełnia szczęście podzielę się z wami historią mojego małżeństwa i związku. Jeśli potrzebujesz od niego pomocy, możesz skontaktować się z nim pod adresem: drmomoduohen@gmail.com
    telegram: +393898289395

    OdpowiedzUsuń
  6. Spróbujcie tych https://bit.ly/banka_chinska_rooster baniek. Nie będę Wam przepisywać całego artykułu na ich temat, czy oferty, ale po doświadczeniu moim i koleżanki bądźcie pewni, że to naprawdę działa i to jest po prostu coś!

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 CZYTANKA NA DOBRANOC , Blogger