"Czekając na jednorożce" Beth Hautala

     Większość z nas na wczasy wyjeżdża nad morze, w góry, nad jeziora, generalnie tam gdzie świeci słońce. Właśnie z tym kojarzy mi się lato : koc w kratę, parawan i leżenie plackiem. Talia McQuinn, wraz z ojcem, obierają nieco niecodzienny kierunek, a jest nim Arktyka. Przyznam wam, że czytanie książki, której akcja dzieje się na skutym lodem biegunie, w środku lata jest jak orzeźwiający podmuch bryzy. Jeśli jeszcze do tego dodamy porywający, emocjonalny i bardzo sugestywny styl autorki, która wprost wyrywa nas z kanapy i przenosi do skutego lodem Churchill, to wyjdzie nam przepis na książkę doskonałą. I choć jest to litratura skierowana do młodzieży to uważam, że każdy, prędzej czy później, znajdzie się na takim etapie swojego życia, że książka ta przyniesie mu nadzieję i pocieszenie.

Talia McQuinn, wraz z ojcem przenoszą się, na biegun gdzie mężczyzna będzie zajmował się badaniem białuch arktycznych. Kilka miesięcy wcześniej matka dziewczynki umarła i Talia do tej pory nie może pogodzić się ze stratą. Od przyjaciółki ojca dowiaduje się, że istnieje gatunek wielorybów, które ze względu na róg, nazywane są morskimi jednorożcami. Według legendy zwierzęta te potrafią spełniać życzenia. Choć Talia, nie wierzy w jednorożce, ze wszelką cenę pragnie wyruszyć z ojcem na "lód" wierząc, że jedna z tych mitycznych istot zdoła rozproszyć jej smutek. Jej największym marzeniem jest cofnąć czas, by mogła pożegnać się z mamą.

Muszę zacząć od tego, że autorka umie pisać. Choć nigdy nie odwiedziłam Churchill, ani żadnego innego kanadyjskiego miasteczka, to muszę przyznać że dzięki dopracowanemu, lirycznemu stylowi autorki poznałam ich klimat. Siedziałam we własnym fotelu, ubrana w letnią sukienkę, i w pewnym momencie zrobiło mi się zimno, jedyne o czym marzyłam to kubek gorącej herbaty. Podziwiam "ludzi północy", tych którzy żyją w miejscu tak trudno dostępnym i nieprzyjaznym dla człowieka. Dookoła tundra, skute lodem morze i wszędobylskie szare skały. Zima trwająca ponad pół roku i lato z temperaturą nie przekraczającą 15 stopni Celsjusza. To ziemia traperów i autochtonów, ludzi odważnych, pełnych siły fizycznej i psychicznej. Choć i tam dotarła cywilizacja i postęp technologiczny to trzeba mieć w sobie mnóstwo determinacji by żyć w niesprzyjających i monotonnych warunkach. Jednak Arktyka, choć skuta lodem, jest domem nie tylko dla kilu tysięcy ludzi. Żyje tam wiele gatunków ptaków i zwierząt,dla których śnieg i niskie temperatury są istnym rajem na ziemi. Pingwiny, kormorany, albatrosy, niedźwiedzie polarne, morsy, woły piżmowe. No i oczywiście wieloryby, które są bohaterami tej opowieści. Stan Minnesota, gdzie mieszka nasza autorka, również słynie ze srogich zim. Może właśnie stąd fascynacja Arktyką. Bez zauroczenia tym odległym miejscem, z pewnością książką nie była by tak działająca na zmysły. Muszę przyznać, że się bałam. Bałam się pazurów niedźwiedzia, pękniętego lodu, monotonii i smutku. Wszystko to wydawało się tak realistyczne. Jednak to co sprawiło, że "Czekając na jednorożce" na długo zapadnie mi w pamięć, to sposób w jaki autorka przekazała nam emocje i uczucia naszej bohaterki.

Śmierć jednego z rodziców jest ciosem. Niezależnie czy mamy lat dziesięć, dwadzieścia czy czterdzieści, boli tak samo. Jednak dzieci, oprócz uczucia straty, doświadczają również lęku związanego z niezrozumieniem świata w jakim funkcjonują. Mama czy tata to byty, które powinny trwać wiecznie. Kiedy jedno z nich umiera, dziecko jest zagubione, próbuje zrozumieć dlaczego tak się stało, jednak nie ma ku temu odpowiednich narzędzi. Talia wiedziała czym jest śmierć. Patrzyła jak najbliższa jej sercu osoba jest wyniszczana przed podstępną chorobę jaką jest rak. Razem z mamą walczyła, jednak przegrały. Obie. Świat tej inteligentnej trzynastolatki skurczył się. Z pełnej, szczęśliwej rodziny został jej tylko ojciec. Miałam łzy w oczach kiedy czytałam o tym, jak ten dorosły, odpowiedzialny mężczyzna, odwraca się od własnej córki. Wybiera pracę, pogoń za wielorybami, ucieka od rodzicielstwa, którego się boi. Talia została sama, co jeszcze bardziej potęguje jej strach. Kochani, czułam to, czułam każdy jeden lęk naszej głównej bohaterki, autorka umieściła mnie wprost w jej głowie, bym razem z nią współodczuwała. I muszę wam powiedzieć, że przeraził mnie ogrom jej cierpienia. Śmierć matki, wyrwanie z "comfort zone" i wyprowadzka tysiące kilometrów od domu do miejsca gdzie nikogo nie zna, ciągła nieobecność ojca wszystko to sprawiło, że Talia przeniosła się w świat marzeń gdzie żyją spełniające marzenia jednorożce. Zwierzę to jest symbolem nadziei, która tej młodej dziewczynie była bardzo potrzebna. Jednak oprócz bólu i cierpienia pojawia się małe jasne światełko na końcu tunelu. A jest nim przyjaźń.

Jednym z ważniejszych tematów, poruszonych w tej powieści, jest przyjaźń. Autorka w piękny sposób pokazała nam proces rodzenia się tego uczucia oraz jego umacniania. Bez przyjaciół nasze życie jest puste. I nie chodzi tylko o beztroską zabawę i wspólne spędzanie czasu. Przyjaciel to taka osoba z którą przyjemnie jest rozmawiać a jeszcze lepiej milczeć, ktoś kto będzie dzielił Twoje marzenia i pomagał w spełnieniu się życzeń. Oto istota przyjaźni. Choć mamy dużo znajomych, to ilu z nich możemy określić mianem przyjaciela? Książka ta skłoniła mnie do przemyśleń nad naturą przyjaźni i związków międzyludzkich w ogóle. Często nie doceniamy ludzi, którzy są przy nas kiedy nasze życie znajduje się na zakręcie. Jest to dla nas oczywiste, wprost spodziewamy się tej obecności. A czy mówimy tym ludziom dziękuję? Przyjaźń polega zarówno na braniu jak i dawaniu, co pokazuje nam smutna, trzynastoletnia dziewczyna o dobrym sercu. Jestem przekonana, że po przeczytaniu tej powieści chwycicie za telefon i wybierzecie numer najbliższego przyjaciela. By podziękować za to że jest? Że wspiera. A może po prostu razem pomilczycie?

"Czekając na jednorożce" to powieść, w której to nie fabuła gra pierwsze skrzypce. Można wręcz powiedzieć, że nic się tutaj nie dzieje. Beth Hautala, skonstruowała powieść, która angażuje czytelnika, zmusza do współodczuwania. Nie znajdziecie tutaj zawrotnych zwrotów akcji, punktów kulminacyjnych czy zagadki na miarę Sherlocka Holmesa. Jest za to nastolatka z problemami, zimny, niedostępny region Kanady oraz smutek. Dopiero gdzieś na horyzoncie widać pierwsze promienie nadziei. Jest to książka bardziej ku pokrzepieniu serc niż rozrywce. Próba pogodzenia się z przeszłością i połączenia starego z nowym. Mocna rzecz o sile życzeń i sposobach ich spełniania. Polecam nie tylko młodzieży.


Tytuł : "Czekając na jednorożce"
Autor : Beth Hautala
Wydawnictwo : Linia
Data wydania : 30 czerwca 2018
Liczba stron : 276
Tytuł oryginału : Waiting For Unicorns



Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu :




https://wydawnictwolinia.pl/
 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 CZYTANKA NA DOBRANOC , Blogger