"Prawda i iluzja" Jennifer Sommersby
0
Avrakedavra
,
cyrk
,
fantastyka
,
fantasy
,
Jennifer Sommersby
,
magia
,
miłość
,
NA fantasy
,
New adult
,
new adult fantasy
,
Prószyński i S-ka
Każda kolejna przeczytana przeze mnie książka new adult jest wykroczeniem poza moją "strefę komfortu", wypłynięciem na szerokie wody cudzej wyobraźni. Pierwszy raz sięgnęłam po pozycję, której akcja rozgrywa się w cyrku, jej bohaterami są zarówno ludzie jak i duchy, a całość zaczyna się od tragicznego wypadku zakończonego śmiercią akrobatki. Żeby napisać dobrą opowieść o duchach, trzeba nie dość, że mieć wyobraźnię, to jeszcze odwagę, gdyż wielkie dzieła o tych istotach niestety zostały już napisane. Sommersby, postawiła na dobrą kartę i jej się udało. "Prawda i iluzja" jest ciekawą, mądrą i barwną powieścią gdzie świat magii przeplata się ze światem realnym. Jest to nie tylko powieść dla nastolatków, również i dorosłych jednocześnie czegoś nauczy, przeniesie w młodzieńcze lata i dostarczy dużo rozrywki. Choć zaczyna się tragicznie to jest to powieść pełna nadziei, miłości a nawet humoru.
Genevieve wraz z matka pracuje w cyrku. Sztuczki akrobatyczne, praca ze zwierzętami, klauni i cyrkowy namiot, są dla niej chlebem powszednim. Pewnego dnia Delia, matka dziewczyny, ginie podczas wykonywania sztuczki na obręczy. Genevieve nie wierzy, że to był nieszczęśliwy wypadek. Postanawia na własną rękę dociec prawdy. Szybko dowiaduje się, że Delia miała dar, widziała duchy i z nimi rozmawiała. Również Genevieve ma dość specyficzny talent jakim jest leczenie ran i chorób, nawet tych bardzo poważnych. Jednak czy po śmierci matki jej "dar" przejdzie na nią?
W wyniku prywatnego śledztwa dziewczyna dowiaduje się o istnieniu trzech ksiąg Avrakedavry, z których każda zawiera inny sekret : życia, śmierci i pamięci. Połączenie ich w jedną całość mogłoby mieć katastrofalne dla świata skutki. Celem Genevieve staje się odnalezienie i znieszczenie ksiąg.
Do napisania dobrej powieści new adult nie wystarczy sam pomysł i dobre chęci. Trzeba jeszcze znać gusta naszych potencjalnych czytelników, styl i język, którym się posługują i umieć kreować świat powieści, w taki sposób by wydał się czymś nowym i dynamicznym. Młodość nie lubi wszak nudy. Jennifer Sommersby doskonale wie co kręci młodych ludzi. Umiejscowienie akcji powieści na cyrkowych deskach było niezwykle udanym posunięciem, bo czyż cyrk nie kojarzy nam się ze światem baśni, magią i naszymi dziecięcymi latami, kiedy to próbowaliśmy zakradać się pod powłokę namiotu lub do klatek z ryczącymi lwami? Cyrk to dla nas jednocześnie świat fantazji i zakazany owoc, który niezmiennie fascynuje i kusi. I właśnie w tej baśniowej scenerii mieszka Genevieve. Na pozór niczym nie różni się od typowych nastolatek. Ma swoje drobne sekrety, humory i pasje. Przyjaźnie i miłości. Tym co różni ją od reszty jej rówieśników jest inteligencja, dojrzałość i empatia oraz zdolność do przezwyciężania problemów i radzenia sobie w trudnych chwilach. No i oczywiście talent magiczny. Kiedy właściciel cyrku postanawia zmienić jego charakter na stacjonarny i dziewczyna zmuszona zostaje do pójścia do normalnej szkoły z początku jest wystraszona i niechętnie przekracza progi budynku. Jednak za sprawą Henriego Dmitri, szybko to się zmienia.
Henri, choć wywodzący się z niezbyt sympatycznej rodzinki, to postać, której udało się skraść moje serce. Z początku nie dowierzałam, że ten przystojny i bogaty nastolatek, może być tak dobrą i czarującą postacią. Obawiałam się, że autorka zaserwuje nam, tak częste w dzisiejszych książkach dla młodzieży, INSTA LOVE, kiedy bohater poznając kogoś nowego, błyskawicznie się zakochuje, snuje plany na przyszłość zarówno te bliską jak i daleką i dochodzi do takich absurdów jak rozmowy nastolatków o małżeństwie i przyszłych dzieciach. Dodam, że jest to zazwyczaj uczucie nieodwzajemnione. Sommersby (zabijcie mnie, ale zawsze jak piszę to nazwisko, nawet o tak wczesnej porannej godzinie jak teraz, to mam ochotę na piwo) na szczęście nie wpada w tę pułapkę i uczucie które się rodzi pomiędzy dwójką naszych bohaterów jest szczere i prawdziwe.
Oprócz Genevieve i Henriego spotkamy tutaj mnóstwo barwnych, dopracowanych w najdrobniejszych szczegółach postaci, zarówno tych dobrych jak i złych. Przyjaźnie, które nawiązują się w książce możemy porównać do tych łączących Hermionę, Harrego oraz Rona w znanej powieści J.K Rowling. Będzie mocno, intensywnie i (na całe szczęście) niezbyt słodko. Bo choć nasi protagoniści się kochają i świata wokół siebie nie widzą, to ten świat zrobi wszystko by im w tej miłości przeszkodzić.
Autorka w swojej powieści porusza tematy, które czynią ją wyjątkową. Pierwszym z nich jest rola dorosłego w powieści new adult. Twórcy powieści młodzieżowych przyzwyczaili mnie do tego, że nasi główni bohaterowie działają na własną rękę, sami rozwiązują problemy, a jeśli jakiś dorosły pojawia się na horyzoncie, to z reguły tylko po to, by im przeszkodzić. Tutaj jest inaczej. Ojciec dziewczyny, pseudonim Babi, jest postacią która, choć nie gra pierwszych skrzypiec, to z pewnością dużo wnosi do fabuły. Nie dość, że stara się udzielić Genevieve mentalnego wsparcia po śmierci matki to jeszcze dzieli się z nią wszystkim co wiedział o jej "darze" i próbuje pomóc w poszukiwaniach ksiąg. Zresztą, co jest również rzadkie, bohaterka sama o tę pomoc prosi. Autorka pokazuje nam dobre wzorce, w końcu nie taki diabeł straszny jak go malują i nawet rodzice na coś się mogą przydać. Ale żarty na bok. Cieszę się, że Genevieve znalazła oparcie w kimś dorosłym, powstrzymało ją to przed popełnieniem wielu błędów, które mogły się okazać tragiczne w skutkach.
Zresztą cała cyrkowa społeczność otoczyła dziewczynę miłością i zaoferowała pomoc. To przedstawienie nietypowego modelu rodziny, jakim byli wszyscy członkowie cyrkowej trupy, również jest niezwykle współczesne. Wykraczamy tutaj poza komórkę społeczną : rodzice-dzieci, tworząc coś większego, nowoczesnego. Autorka pokazuje, że inność jest dobra, a miłość może przybierać różne formy.
Kolejnym ważnym tematem są prawa zwierząt. Muszę się przyznać, że pokochałam słonie. Jeszcze nikt, żaden pisarz, żaden film nie ukazał mi takiego wizerunku tych zwierząt jak Jennifer Sommersby. Te wielkie stwory to istoty niezwykle inteligentne, uczuciowe, zabawne i jednocześnie mądre. W ich oczach widać zrozumienie i inteligencję. Genevieve walczy o to by ich prawa nie były łamane, przeciwdziała maltretowaniu i wyzyskiwaniu przez właścicieli cyrków. Zakłada własną fundację charytatywną, której celem jest nagłośnienie problemu i zbiórka pieniędzy by ratować żyjące w trudnych warunkach zwierzęta. Cel zacny a temat niezbyt popularny wśród książek dla młodzieży. Cieszę się jednak, że się pojawił. Znieczulica, która ogarnia nowe pokolenia, jest przerażająca. Książka ta otwiera oczy na problem i zmusza do dyskusji, mam nadzieję, że młodzi czytelnicy zapragną wziąć w niej udział.
"Prawda i iluzja" to utrzymana w mitologicznym klimacie, baśniowa powieść, która porwie czytelników bez względu na wiek. To jednocześnie historia o pierwszej miłości jak i stracie i żałobie. Śmierć jest tu przedstawiona jako złodziej, który kradnie poczucie miłości i bezpieczeństwa pozostawiając głęboką, czarną dziurę. Autorka zaserwowała nam takie zaskakujące, otwarte zakończenie, że nie pozostaje mi nic innego jak tylko czekać na kolejną część. Choć jestem cierpliwa to muszę przyznać, że już tęsknię za kolejnym spotkaniem z Genevieve i spółką. I oczywiście słoniami. Polecam.
Tytuł : "Prawda i iluzja"
Autor : Jennifer Sommersby
Wydawnictwo : Prószyński i S-ka
Data wydania : 28 sierpnia 2018
Tytuł oryginału : Sleight
Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu :
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz