"Moja słodka Audrina" Virginia C. Andrews
0
literatura obyczajowa
,
literatura współczesna
,
miłość
,
pożądanie
,
Prószyński i S-ka
,
śmierć
,
tajemnica
,
Virginia C. Andrews
,
zagadka
Kilkanaście lat temu Virginia C.Andrews wydała książkę "Kwiaty na poddaszu", która wstrząsnęła światowym rynkiem wydawniczym. Opowiadała ona o losach rodzeństwa, przetrzymywanych w tajemnicy na strychu. Kiedy dzieci dorosły weszły w kazirodczy związek. Mieli nawet dzieci. W kolejnych tomach związków kazirodczych, przemocy, okrucieństwa i brzydoty, było jeszcze więcej. Jednak pomimo faktu, że książki amerykańskiej autorki, wzbudzają niesmak, to czyta się je z rosnącą fascynacją. To tak jak byśmy jedli zakazany owoc, który jest słodki i gorzki jednocześnie. W swojej nowej (choć wydanej już w 1995 roku) książce Andrews wzbiła się na wyżyny absurdu. Jest tutaj dosłownie wszystko, czego może chcieć uwielbiający melodramaty czytelnik. Dramaty, tragedie i gorszące historie to nisza, którą autorce udało się szczelnie wypełnić. Zdecydowanie jest to powieść, którą można albo pokochać albo znienawidzić.
Audrina Adare chce być tak dobra jak jej siostra, jednak zdaje sobie sprawę, że jej nigdy nie dorówna. Nigdy nie zaskarbi sobie uczucia ojca, dla którego zmarła córka była oczkiem w głowie i jego jedyną miłością. Nawet po śmierci, imienniczka Audriny, nawiedza młodą dziewczynę. Jak zginęła? Kim była i kim miała się stać? Co kryło się za tajemnicą, którą znali wszyscy z wyjątkiem Audriny?
"Moja słodka Audrina" jest książką, która sprawi, że szeroko otworzycie oczy a z waszych ust wyrwie się niejedno przekleństwo. Mnie zastanowiło, co trzeba mieć w głowie, ile chorych myśli i pomysłów, by napisać coś tak szalonego i przerażającego. W książce, która liczy 536 stron, jest dosłownie wszystko to, co mogłoby się znaleźć w kronice kryminalnej. Beznoga kobieta? Jest. Przerażający dom pełen mrocznych sekretów? Jakże mogłoby być inaczej. Gwałt zbiorowy? No pewnie. Terapia elektro-szokowa? Oczywiście. A na dokładkę autorka zaserwowała nam również : zakazaną miłość, poronienie na orientalnym dywanie, duchy, morderczego penisa (który nie jest taki straszny jak nam się wydaje), kuzynkę z łamliwymi kościami i dużo dużo więcej. Jednym słowem nie będziecie się nudzić. Czytając zastanawiałam się, jakim cudem autorce udało się to wszystko zebrać w przemyślaną i dobrze skomponowaną całość, która choć przesadzona, to czyta się łatwo i przyjemnie. W końcu każdy z nas lubi chodzić do cyrku czy muzeum osobliwości. A tutaj tych osobliwości jest z pewnością wiele, chociażby moja ukochana Vera, na której skupię się w kolejnym akapicie. A tymczasem mogę wymieniać dalej? Żeby nie było zbyt wesoło to znajdziemy tutaj : kontrolę umysłów, zabójczą klatkę schodową, która widziała już kilka zgonów, kazirodczego ojca, handel ludźmi, próbę morderstwa i dużo, dużo więcej. A znajdujemy się dopiero gdzieś w połowie książki. Wasza głowa niedługo eksploduje, czytacie pod kołdrą przy zapalonej latarce, nie jecie kolacji. Cieszycie się i płaczecie zarazem, gdyż książka te wyzwala wiele niekontrolowanych emocji. I wyliczacie dalej : próba morderstwa, kolejny zgon na klatce schodowej, kanibalizm, śpiączkę. I dużo dużo więcej. Aż w końcu dochodzicie do ostatniej strony i jest wam źle, że to już. Wy chcecie więcej, sprawdzacie kiedy będzie kolejny tom, gdyż nie da się ukryć iż proza amerykanki jest cholernie (przepraszam za kolokwializm) wciągająca.
Tytułowa Audrina jest jedną z najbardziej denerwujących bohaterek o jakich zdarzyło mi się czytać. Przez większą część książki spędza czas bujając się w fotelu na biegunach lub snując się po posiadłości skrzętnie omijając promienie słoneczne, których kolory ją przerażają. Zaręczyła się w wieku 13 lat i kilka lat później, w noc poślubną, z przerażeniem patrzy na przyrodzenie swojego męża, bojąc się, że owo monstrum zrobi jej krzywdę. Rozochocony mężczyzna nic sobie nie robi z jej lęków i dokonuje penetracji. Choć Audrinie niezbyt to się podoba to zaciska zęby i pozwala mu skończyć, a wszystko to w imię wielkiej miłości. Nawet gdy jej ukochany, zaczyna interesować się jej siostrą, Audrina jest przekonana, że to jej wina-widać nie dawała mu seksualnej satysfakcji. Jak widzicie nasza główna bohaterka jest postacią raczej irytującą, więc czytelnik od razu szuka kogoś komu uda się uratować fabułę, a nawet całą książką. W tym wypadku padło na Verę, która jest moją zdecydowaną faworytką. Vera to typ dziewczyny , którą kochamy nienawidzić. Jej pierwowzorów jest tak wiele w kinie, telewizji czy książkach, że powoli stała się ona archetypem. Jest o wiele bardziej interesująca niż słodka, nudnawa Audrina. Kuzynka naszej głównej bohaterki jest mistrzynią manipulacji. Jest nieustraszona i brutalna a jednocześnie bardzo krucha i niewinna. To typ osoby, która z uśmiechem na ustach jest w stanie zmusić kogoś do popełnienia samobójstwa. Vera cierpi na wrodzoną łamliwość kości. Za każdym razem gdy w coś się uderzy, potknie lub z czegoś spadnie kończy się to złamaniem. Tylko nogę łamie w książce aż cztery razy. Wydawałoby się, że tak doświadczona przez los osoba będzie uległa i nieszczęśliwa. Nic bardziej mylnego. Vera jest zboczona, wyuzdana, brudna i nieprzyjemna w ten fantastyczny sposób, który kręci i podnieca czytelnika. Ta niecodzienna osoba jest niczym żywioł. To ona napisała tę książkę i tylko dzięki niej dało się ją czytać i sprawiło, że lektura ta okazała się tak fascynująca.
"Moja słodka Audrina" jest przykładem komediowego geniuszu, gdyż nie da się ukryć, że duża część wątków, była napisana specjalnie po to by zszokować a jednocześnie rozbawić czytelnika (jeśli zamierzenie było inne to autorkę serdecznie przepraszam). W końcu niezbyt często możemy czytać o seksie na grobie zmarłej siostry, czy łyżwiarce figurowej z amputowanymi nogami, która wyglądała identycznie jak Elizabeth Taylor. W przypadku innych książek już dawno dałabym sobie spokój, gdyż dawka absurdu, osiągnęła level krytyczny już po kilkudziesięciu stronach. Z powieściami Andrews jest jednak inaczej. Jakaś dziwna siła zmuszała mnie do czytania dalej. Był to niesamowicie smaczny koktajl w którym w odpowiednich proporcjach wymieszano : dramę, dziwactwo, horror i groteskę. Autorka nakarmiła mnie aż po sam korek i muszę przyznać, że nie dostałam po tym daniu niestrawności. Ale niestety nie mogę zapewnić, że każdemu czytelnikowi będzie równie dobrze smakowało.
"Moją słodką Audrinę" polecam tym co mają nerwy ze stali, duże poczucie humoru i nie boją się kontrowersji i perwersji. Jest to powieść intensywna, brudna, niepokojąca i odrażająca, czyli dokładnie taka jakiej mogliśmy się spodziewać po Virginii C.Andrews. Autorka ma niesamowity talent do budowania napięcia. Od samego początku czytelnik pragnie poznać tajemnicę strasznego domu i rodziny, lecz jednocześnie wie, że będzie ona przerażająca. Teraz, już po lekturze, nie pozostało mi nic innego jak siedzieć i czytać inne książki licząc na to , że choć parę okaże się tak intensywnych, emocjonalnych i gotyckich. Ale w końcu nadejdzie ten dzień, kiedy w moje ręce wpadnie kontynuacja i znowu zniknę na długie godziny. Wam też polecam taką odskocznię od rzeczywistości. Poznajcie Audrinę i jej "przyjaciół".
Tytuł : "Moja słodka Audrina"
Autor : Virginia C.Andrews
Data wydania : 20 września 2018
Wydawnictwo : Prószyński i S-ka
Liczba stron : 536
Tytuł oryginału : My Sweet Audrina
Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu :
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz