"Mroczny wymiar" Annette Marie

 Annette Marie jest geniuszem. Dała bym sobie głowę uciąć, że używa magii(oby nie tej czarnej) w prawdziwym życiu, aby urzekać czytelników swoimi opowieściami. Nie mam innego racjonalnego wytłumaczenia dla tego, jak niesamowite są jej książki. "Mroczny wymiar" to pierwsza z nowej serii, książek  Mistrza Magii. Jest to trylogia poprzedzająca ukończoną serię "Steel and Stone" ( jeszcze nie przetłumaczona na język polski), której akcja toczy się 5 lat przed wydarzeniami ze stali i kamienia. "Mroczny wymiar" było odurzającą i czarującą przejażdżką! Z  obsadą pełną cudownych postaci i stronami wypełnionymi po brzegi akcją i intrygą, nie sposób było nie zakochać się w tej książce. Jeśli dodamy do tego magię i światy, których poznanie było wprost uzależniające, to wyjdzie nam prawdziwy majstersztyk. Jestem bardzo szczęśliwa, mogąc powiedzieć, że książka ta była dla mnie jak wygrana na loterii.  

Clio jest nimfą żyjącą wśród ludzi. Nie może wrócić do rodzinnego królestwa, póki unosi się nad nim widmo wojny. Pewnego dnia pojawia się jednak szansa na powrót do Nadziemia i niewidzianej dawno rodziny.Aby znów znaleźć się w swoim świecie, Clio powinna najpierw wykonać bardzo trudne zadanie. Musi wyruszyć w podróż do Podziemia i wykorzystać swe niezwykłe umiejętności, żeby wykraść śmiercionośne zaklęcie, które uratuje jej kraj przed zagładą.


W "Mrocznym wymiarze" podążamy śladami  Clio, nimfy z Nadziemia i Lyre, inkuba z Zaświatów. Clio jest na wygnaniu (została odesłana z domu ze względu na swoje bezpieczeństwo) jednak ma szansę wrócić , wykorzystując swoje specjalne zdolności do infiltracji Zaświatów i wykonaniu kilku operacji szpiegowskich. Na swojej drodze spotyka Lyre, który jest wobec niej podejrzliwy od samego początku, jednak szybko stają się przyjaciółmi. Akcja, romans i cała masa niesamowitej magii. To przepis na arcydzieło Annette Marie. Już po pierwszych kilku rozdziałach wiedziałam, że Clio jest "moją" bohaterką. Była odważna, zdeterminowana i niezwykle silna. Choć jej postać nie była ani trochę komiczna, tak czasami, kiedy czytałam o jej perypetiach kąciki ust same szły mi w górę. Była taką małą, chodzącą katastrofą. Było to trochę szokujące ponieważ cechowała ją niezwykła inteligencja i mądrość. Ale być może właśnie fakt, że pomimo wszystkich swoich atrybutów Clio czasem wpadała w kłopoty, sprawił że wydała mi się bardziej "przyziemna", bardziej swojska. W przypadku powieści fantasy zazwyczaj jest tak, że ich bohaterowie są tak naprawdę superbohaterami, którzy z ludźmi nie mają nic wspólnego. Są od nas lepsi, potężniejsi, piękniejsi. Tutaj tak bardzo tego nie odczuwałam. Spokojnie mogłam znaleźć więź łączącą mnie z bohaterką , a nawet się z nią utożsamić. Bardzo sobie to ceniłam. No a Lyre? Lyre miał być wrogiem... jednak zupełnie tego nie czułam, i moim zdaniem właśnie to było najstraszniejsze. Z pewnością był potężny i władał magią jak nikt inny. To właśnie on miał być odpowiedzialny za powodzenie całej misji. Jak tych swoja na siebie wpadało to dosłownie czuć było wyładowania elektryczne. Tak... pożądania i seksualnego napięcia jest w tej książce naprawdę sporo, więc lepiej schowajcie ją przed dziećmi. Jednak wiecie co było najbardziej pikantne w tej książce? To, że tak naprawdę była ona o dwójce wrogów, nie należy bowiem zapominać iż Clio była z Nadziemia a Lyre z Podziemia. Powinni się nienawidzić, zabijać, a przynajmniej omijać szerokim łukiem. Jednak jak widać los ma co do nich inne plany, co się pewnie okaże w kolejnych tomach. 

"Mroczny wymiar"to książka, która jest pięknie napisana, posiada oryginalną, wielowarstwową fabułę z  dużą ilością akcji i intryg. Już na pierwszy rzut oka widać, że autorka nie jest debiutantką i zna się na tym co robi. No i oczywiście ma wyobraźnię i potrafi przelać swoje pomysły na papier.  Lyre i Clio były magnetycznymi, wiarygodnymi postaciami i od razu się z nimi połączyłam. Książka jest bardzo łatwa w odbiorze, nie ma tutaj zbędnych informacji a akcja się rozpoczyna już od pierwszej strony. I nie ustaje. Również podobało mi się budowanie świata . Lubiłam uczyć się o różnych kastach demonów i ich mocach (chciałbym dowiedzieć się więcej o Nadziemiu, dlatego czekam na tom drugi).  Do historii  wkomponowane były elementy mitologii, co było wielkim plusem, gdyż u mnie ona zawsze wygrywa. Nie ma lepszego fantasy niż mity.   Uwielbiałam patrzeć, jak praktykuje się i wykorzystuje tak wiele rodzajów magii. Wszystko było naprawdę żywe i zapewniało kilka fajnych scen walki. Podobało mi się, że mogliśmy zbadać różnicę między rzucaniem a tkaniem zaklęć. A patrzenie na Clio i Lyre jak ze sobą współpracowali przy tym że właśnie tkaniu, było czymś cudownym i kojącym niczym okład z rumianku. Ogólnie się cieszę, że autorka nie zagalopowała się i nie zaserwowała nam typowego, ckliwego romansu. Tak naprawdę oboje nasi bohaterowie mają jeszcze drogę odwrotu i niewiadomą jest czy z niej nie skorzystają. I to właśnie lubię.

Jednak wiecie co mi się podobało najbardziej : Inkubi (inkubowie?). Muszę przyznać, że jeszcze nie czytałam książki w której pojawiają się te nieziemskie stworzenia. Owszem czytałam o groźnych, uwodzicielskich sukkuach, jednak nigdy o ich męskiej wersji. Jestem pod wrażeniem. Autorka uczyniła ród, z którego wywodził się Lyre, niezwykle potężnym, i tę siłę było czuć, zarówno w bohaterach jak i w tkanej przez nich magii. Ja na miejscu Clio bym uciekała gdzie pieprz rośnie jak bym się dowiedziała, że mam współpracować z kim kto ma wpływ na funkcjonowanie mojej wolnej wolni. Nie dziękuję.... kobiety były ciemiężone i traktowane jak powietrze przez tysiące lat, i tyle wystarczy. Całe szczęście to tylko fantastyka . 

Po pierwszych kilka stronach wiedziałam, że ta książka będzie dobra, jednak nie spodziewałam się że aż tak. Ten prequel ma w sobie wszystko to, co kocham w dobrych książkach fantasy: kick-ass bohaterów, którym jednak wolno popełniać błędy i nie są niezwyciężeni, wciągającą fabułę, która sprawia że czytam do trzeciej nad ranem, oraz taką dawkę romansu, która jest dla mnie do zniesienia, czyli niewiele. Nie mogę się doczekać kolejnego tomu i mam nadzieję, że jego publikacja i tłumaczenie zajmie miesiące i nie lata. Bo co prawda fabuły nie zapomnę ale bardzo nie lubię czekać na prezenty, a "Mroczny wymiar" był niczym dar z niebios. Polecam.

 

Tytuł : "Mroczny wymiar"

Autor :  Annette Marie

Wydawnictwo : Kobiece

Data wydania : 20 stycznia 2021

Liczba stron : 432

Tytuł oryginału : The Night Realm 

 

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu : 
 
 
 

 

 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 CZYTANKA NA DOBRANOC , Blogger