"W cieniu Babiej Góry" Irena Małysa
"...dusze tragicznie zmarłych, zaklęte w cieniu Babiej Góry, szukają zemsty" właśnie to zdanie sprawiło, że zaczęłam interesować się tą książką. Ci którzy śledzą mój blog wiedzą, że kocham horrory i choć rzadko je recenzuję to wierzcie mi, nadal czytam i nadal mnie straszą i podniecają jednocześnie. Moim zdaniem w "baniu" się jest coś niezwykle ekscytującego a sam wystrzał adrenaliny przypomina orgazm . Dlatego też, jak tylko przeczytałam, że po stokach Babiej Góry wałęsają się duchy nieszczęśników to zaczęłam się tą górą jeszcze bardziej interesować. Z książki Ireny Małysy dowiedziałam się rzeczy o których nie miałam bladego pojęcia, przeczytałam o historiach, które poszły w zapomnienie, no i oczywiście dostałam dużą dawkę rozrywki, pod postacią mrocznego kryminału. Muszę przyznać, że nie mogłam wymagać więcej.
Baśka Zajda, policjantka zmęczona życiem i jego trudami, wraca z Krakowa w rodzinne strony. Chociaż wszyscy mówią, że wyrzucili ją z policji wojewódzkiej, to sama zainteresowana nie chce o tym rozmawiać. Ścigają ją demony, które ma nadzieję zgubić w urokliwej Zawoi. Zwłaszcza że jej najlepsza przyjaciółka Iza, córka lokalnego posła, niedługo bierze ślub. Z tej okazji w towarzystwie innych kobiet wspinają się na Babią Górę, aby po raz ostatni się zabawić.
W 1969 roku na północnym stoku Policy w paśmie babiogórskim rozbił się samolot rejsowy, lecący z Warszawy do Krakowa. Pogoda była dobra, wiatr praktycznie zerowy a widoczność znakomita, dlatego nikt nie wie co spowodowało, że maszyna runęła z nieba. Na pokładzie było 53 pasażerów, w tym syn jednego z ministrów. Początkowo za katastrofę obwiniano pilota, który zataił przed komisją swoje problemy zdrowotne. Autopsja potwierdziła, że mężczyzna chorował na serce , jednak wykluczyła zawał. Kolejną z potencjalnych przyczyn katastrofy była chęć ucieczki pilotów za "żelazną kurtynę", w związku z czym musieli lecieć nisko nad ziemią by nie zostać namierzeni przez radary. Hipoteza ta nigdy nie została potwierdzona. Potencjalnych przyczyn rozbicia się samolotu było jeszcze wiele. każda kolejna powoływana przez władze komisja, dostarczała nowych dowodów i hipotez. Jednak aż do dnia dzisiejszego nikt naprawdę nie wie, co się wydarzyło na pokładzie samolotu LOT.u. I tutaj właśnie wkracza Irena Małysa, która cofa się do 1969 roku i na nowo przedstawia nam wydarzenia tuż po katastrofie. Oczywiście autorka nie stara się przedstawić nam swojego punktu widzenia , gdyż na to ma za małą wiedzę w tej dziedzinie, jednak sama wizja płonącego wraku, spalonych ciał i wszechobecnej paranoi , tworzy szczególną atmosferę tej książki. Sama boję się latać i choć do samolotu wsiadam, to nigdy nie było to dla mnie przyjemnością. Zdecydowanie bardziej wolę przejechać kilka tysięcy kilometrów samolotem niż spędzić choć kilkanaście minut w metalowej puszcze. Dlatego też czytając o katastrofie lotniczej byłam postawiona w stan "alertu". Każde zdanie czytałam z największą uwagą, a samo to wydarzenie (choć poboczne), dla mnie grało pierwsze skrzypce. Ciszę się, że są jeszcze ludzie, którzy pamiętają o ofiarach i chcą oddać hołd ich pamięci. To co zrobiła Pani Małysa jest pięknym gestem i ukłonem w kierunku tej tragicznej historii.
Jednak nie należy zapomnieć, że "W cieniu Babiej Góry" jest przede wszystkim książką kryminalną. Tutaj również autorka zagrała na nerwach czytelników, bowiem chyba nie ma nic bardziej szokującego i tragicznego, niż zamordowana panna młoda. Zresztą młodzi ludzie w ogóle nie powinni umierać. No ale Iza niestety nie miała szczęścia dożyć chociażby pierwszej rocznicy ślubu. Za to jej "dusza" ( o ile błąka się jeszcze po ziemskim padole ) będzie miała okazję doczekać się wymierzenia sprawiedliwości mordercy. O to bowiem, prosto z Warszawy, przyjeżdża najbliższa przyjaciółka Izy, Baśka Zajda, policjantka która się nie podda , zanim nie wsadzi psychopaty do więzienia. Na okładce książki znajdziemy dwa kluczowe pytania, wokół których będzie się kręciła fabuła tej powieści : Co wspólnego ze śmiercią Izy ma katastrofa lotnicza z 1969 roku? Czy jej śmierć jest dopiero zwiastunem kolejnym okrutnych zdarzeń?"W cieniu Babiej Góry" to książka opisująca jak z bliska wygląda prawdziwe śledztwo, zbieranie dowodów, przesłuchiwanie świadków i wykluczanie potencjalnych sprawców. Autorka zadała sobie naprawdę dużo trudu by uczynić tę historię skomplikowaną. Na każdej stronie coś się dzieje, dochodzą nowe poszlaki, pojawiają się nowe ofiary i, choć dużo osób ginie, to paradoksalnie robi się coraz bardziej tłoczno. Czasem miałam wrażenie iż Małysa bierze udział w konkursie na stworzenie największej liczby postaci. Momentami się w nich gubiłam. Niektóre z nich był zupełnie niepotrzebne.
Raz na jakiś czas mam ochotę rzucić to wszystko w diabły i wyprowadzić się w Bieszczady, kupić sobie drewnianą chatę, stado alpak i zacząć pisać książki (choć pewnie i tak by się skończyło tylko na ich czytaniu ). Po lekturze książki Małysy zaczęłam się zastanawiać, czy okolice Babiej Góry , nie byłyby lepszym pomysłem. Autorce z dość nieciekawej i nudnej wioski, udało się zrobić interesujące, mroczne i fascynujące miejsce pełne szeptów, duchów, wyjącego wiatru i wycia wilków. Tym którym się nie spodobał fabuła, czy przytłoczy ich ilość bohaterów, zawsze zostanie podziwianie talentu pisarskiego i lekkości stylu autorki. Rzadko się zdarza by debiut literacki był tak dopracowany a pióro tak "doświadczone". Jest to wielką zaletą, chyba jedną z największych jeśli idzie o literaturę. Jeśli mamy warsztat to i pomysły się znajdą. Jak widać wystarczy otworzyć archiwalne wydanie gazety.
W internecie nie znalazłam żadnych informacji na temat Ireny Małysy, więc do końca pozostała ona dla mnie tajemnicą. Jednak powiem wam jedno , o takich autorach się nie zapomina. Jest debiut, będzie następna książka, i następna....zaczną się wywiady, sesje dla magazynów...i pewnego pięknego dnia Polska usłyszy o nowej twarzy w gatunku literatury kryminalnej. Mam nadzieję, że to się stanie szybko, ponieważ moim zdaniem, Małysa zasługuje na wyróżnienie. Na księgarnianych półkach pełno jest pseudo kryminałów, ala-thrillerów, która można poczytać sobie do przysłowiowego "kotleta", jednak literatury z pazurem jest jak na lekarstwo. A "W cieniu Babiej Góry" z pewnością może być remedium na nudę. Polecam.
Tytuł : "W cieniu Babiej Góry"
Autor : Irena Małysa
Wydawnictwo : Mova
Data wydania : 27 stycznia 2021
Liczba stron : 376
Bardzo zainteresowała mnie Twoja recenzja. A tym bardziej, iż jest to debiut autorki . Zapisuje tytuł.
OdpowiedzUsuńBrzmi całkiem zachęcająco, oby było więcej takich udanych debiutów!
OdpowiedzUsuń