"Ostatni policjant" Ben H. Winters

Przygody z apokalipsą ciąg dalszy. Tym razem jednak mamy do czynienia z pre-zagładą. Muszę przyznać, że takiej książki jeszcze nie czytałam. Rzecz się dzieje bowiem na 6 miesięcy przed wielkim bum. Na jednym z blogów przeczytałam ciekawą anegdotę. Trzech mężczyzn siedzi przy ognisku i nagle podbiega do nich rozhisteryzowany człowiek krzycząc, że za parę minut nastąpi koniec świata. Jeden z mężczyzn mówi, że idzie się pomodlić, drugi będzie pił na umór i zabawiał się z prostytutkami a trzeci prosi : dokończcie najpierw grę. Ta historyjka obrazuje fakt, że każdy z nas jest inny i reaguje inaczej w sytuacji zagrożenia. Świat przed apokalipsą jest inny od tego, który znamy, każdy na swój sposób stara się poradzić sobie z nieuchronnością losu. "Ostatni policjant" to nie tylko kryminał, to również książka na poły psychologiczna poddająca analizie ludzką kondycję. Zdecydowanie jest to bardzo udany początek trylogii.

Asteroida 2011GV1 zbliża się do ziemi. Zderzenie z naszą planetą nastąpi za dokładnie 6 miesięcy, dwa tygodnie i cztery dni. Dla ludzkości nie ma już nadziei na przetrwanie. Detektyw Hanry Palace zostaje wezwany do jednego z fast foddów, gdzie w toalecie znaleziono powieszonego, martwego mężczyznę. Choć wszyscy sądzą, że było to samobójstwo, Hanry nie jest co do tego przekonany. Uważa, że agent ubezpieczeniowy padł ofiarą morderstwa. Detektyw wszczyna śledztwo by odkryć prawdę, która już nikogo nie obchodzi.

Muszę przyznać, że osadzenie fabuły książki, w czasach tuż przed apokalipsą, było strzałem w dziesiątkę. Często bowiem narzekamy, że w naszym życiu się nic nie dzieje, oglądamy filmy katastroficzne, szykujemy bunkry czekając na jakieś wielkie wydarzenie, które odmieni bieg historii. Jednak czy kiedykolwiek się zastanawialiśmy jak się zachowamy w obliczu zagrożenia? Co byśmy zrobili, gdybyśmy znali dokładną godzinę własnej śmierci? Na te pytania nie ma jednej odpowiedzi. Ludzie są zbyt skomplikowani by reagować jednakowo. Jedni przejdą nad tym do porządku dziennego i będą żyć tak jak dawniej, inni rzucą wszystko i wezmą się za spełnianie swoich marzeń a jeszcze inni popełnią samobójstwo. Autor przedstawia kompletny przekrój społeczny mieszkańców ówczesnego świata w przededniu zagłady. Obraz, który wyłania się przed naszymi oczami jest niepokojący. Choć rząd i wojsko pragnie trzymać pokój i ład społeczny tak wiemy, że znajdujemy się na skraju paranoi. Jeszcze krok i ludzkość skoczy w przepaść. Powoli zaczynają pojawiać się problemy z telefonią komórkową i internetem, coraz więcej ludzi zwalnia się z pracy, reszta chodzi do niej tylko po to by mieć pieniądze na życie, jedynym czynnikiem motywującym jest głód. Na ulicach, w toaletach i wielu innych miejscach publicznych zaczynają pojawiać się ciała samobójców. Więzienia są przepełnione, gdyż trafiają do nich ludzie osądzeni za nawet najdrobniejsze przewinienia. Nikogo już nic nie obchodzi, panuje wszechobecna znieczulica. Autor z precyzją i wyczuciem przedstawia obraz społeczeństwa pozbawionego przyszłości, gdzie ludzie nie wiedzą co mają ze sobą zrobić. W swojej książce pomiędzy zdaniami można znaleźć pytania o sens życia i jego wartość. Czytając tę powieść zaczynamy zdawać sobie sprawę jak cenne jest nasze życie i jak wiele jesteśmy w stanie zrobić za klika dodatkowych dni czy nawet godzin.
Jedyne co mi troszkę przeszkadzało to fakt, że autor zbyt pobieżnie potraktował problem samej asteroidy.Skończyło się na tym, że naukowcy oszacowali co do dnia datę zdarzenia i już. Ja chciałam więcej. Chciałam samobójczych wypraw rakietami , scenariuszy rodem z hollywodzkich filmów katastroficznych. Jednak autor skupił się na nas, rasie ludzkiej w obliczu problemu, nie na nim samym. Przede mną jeszcze dwie części, więc jest nadzieja że to się zmieni.
Całość kojarzyła mi się z serialem kryminalnym produkcji BBC o tytule Hard Sun, którego akcja rozgrywa się na pięć lat przed wygaśnięciem słońca. Jak widać temat ten nie jest ani nowy ani oryginalny jednak B.H Winters wykonał kawał dobrej roboty i napisał powieść od której nie sposób się oderwać.

Główny bohater książki, Henry Palace był dla mnie trudnym orzechem do zgryzienia. Troszkę mam za złe autorowi, że stworzył tak enigmatyczną i niespójną postać. Żałuję, że detektyw nie został z premedytacją wykreowany na rasowego dupka. Z jednej strony jego zachowanie jest skandaliczne, z drugiej w wyobraźni czytelników ma uchodzić za jedynego, pozostałego superbohatera. Zacznijmy od tego, że paradoksalnie to dzięki wizji zagłady, największe marzenie tego młodego człowieka o zostaniu komisarzem, mogło się spełnić. Wszyscy inni odpuścili, stracili nadzieję i chęci, tylko on trwał na posterunku, nadal zdeterminowany i gotowy do działania. Jednak Henry nie walczy z przestępczością ponieważ ma czyste i dobre serce, nie walczy z nią ze względu na prawo i zasady. On ściga zabójców, łapie zbrodniarzy i tropi złodziei po to, by osiągnąć jeszcze większy sukces, spełnić jeszcze więcej swoich marzeń. Właśnie dlatego jest dupkiem, lecz to dopiero początek. Henry to człowiek bez skrupułów i bez serca. Typowy służbista, dążący po trupach do celu. Poproszony przez patologa o odłożenie sekcji w czasie ze względu na koncert jego córki, nie zgadza się nawet jak widzi łzy w jego oczach. I nie jest to wybryk jednorazowy. Dlatego jest dupkiem podwójnym. Jedyne co się dla niego liczy to rozwiązanie zagadki i udowodnienie innym, że miał rację. Ale dla kogo to robi? Dla pozostałych członków rodziny zmarłego? Dla jego kolegów z pracy? A może po to by sprawiedliwość zatriumfowała? Otóż nie. Robi to po to by się wykazać, udowodnić, że jest najlepszy. I dzięki temu jest kim? Potraficie to dokończyć sami. Naprawdę żałuję, że autor nie pokusił się o zrobienie z naszego bohatera ogarniętego obsesją palanta tylko brnął w to przekonanie, że jest on jedynym sprawiedliwym. 

"Ostatni policjant" to książka w której dzieje się naprawdę sporo i szybko. Trudno się zresztą dziwić skoro na rozwiązanie zagadki mamy tak mało czasu. Maja się zbliża, już widzimy jej cień i słyszymy pomruk w telefonach. Jest to powieść, która zachwyci czytelników różnych gatunków. Wielbiciele kryminałów ucieszą się z tempa akcji, policyjnych procedur i krwawych opisów. Fani thrillerów psychologicznych zwrócą uwagę na myśli naszych bohaterów, ich zachowania w obliczu zagłady a nawet poddadzą analizie ich śmierć. Ci co kochają fantastykę będą wyszukiwać naukowe fakty zawarte w książce, dyskutować na temat prawdopodobieństwa uderzenia asteroidy i ewentualnym metodach zapobieżenia kataklizmowi. Ucieszą się również czytelnicy, lubujący się w zagadkach, suspensie i dramatach. Nic dodać nic ująć, "Ostatni policjant" to lektura dla każdego. Idealny, bezpieczny prezent świąteczny. No może nie zachwyci zakochanych w romansach babć.

Koniec roku jest dla mnie bardzo łaskawy, a zostało jeszcze tyle dni, tyle książek czekających w kolejce na przeczytanie, w tym kolejny tom trylogii Wintersa. I myślę, że to właśnie od niego zacznę gdyż jestem ciekawa dalszych losów zdesperowanego detektywa. "Ostatni policjant" to dobrze napisana, ciekawa, dynamiczna książka science fiction, która pochłania czytelnika bez reszty, zmuszając go do myślenia. To powieść, która przeraża. W mojej głowie, tuż po lekturze, pojawiło się mnóstwo czarnych scenariuszy, które mogą się stać udziałem naszej planety. Asteroida, wybuch wulkanów pod Parkiem Yellowstone, przebiegunowanie...wszystkie one mogą okazać się prawdziwe. Czy będę świadkiem tych wydarzeń? Czy jestem w stanie przewidzieć swoje zachowanie? Zdecydowanie nie, kiedy siedzę bezpiecznie na kanapie. Polecam.



Tytuł : "Ostatni policjant"
Autor : Ben H. Winters
Wydawnictwo : Wydawnictwo RM
Data wydania : 11 października 2017
Liczba stron : 360
Tytuł oryginału : The Last Policeman


Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu : 
https://www.rm.com.pl/







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 CZYTANKA NA DOBRANOC , Blogger