"Polowanie na potwory" Joe Ballarini

 Co może być trudnego w opiekowaniu się dziećmi czyli tak zwanym babysittingu? Takie pytanie mogą zadać tylko Ci, którzy nigdy nie mieli z tym do czynienia. Kilka lat temu, kiedy jeszcze nie miałam swoich pociech, myślałam że nie ma nic cudowniejszego niż guganie, machanie grzechotką i puszczanie baniek mydlanych. Dzieci moich koleżanek widywałam zazwyczaj jak były najedzone, na spacerku lub po prostu były w dobrym humorze. Dlatego też wydawało mi się, że wszystkie małe istotki, jeśli akurat nie mają tej sławetnej "kolki" są przesłodkimi aniołkami. Niestety. Już w pierwszych miesiącach macierzyństwa okazało się, że kolka jest najmniejszym problemem. Zaczęły się nieprzespane noce, zatwardzenia, płacze z pozoru bez powodu, potem humory, rzucanie zabawkami (i jedzeniem) , jeszcze więcej humorów i fochów. A to dopiero początek , bo przede mną jeszcze słynny bunt nastolatka. Jeśli miałabym do tego dołożyć choć jednego potwora, co ma miejsca w naszej książce, to zdecydowanie nie wytrzymałabym nerwowo. Więc jak widzicie na bohaterkę literacką, przynajmniej tego gatunku się nie nadaję. Ale Kelly Ferguson...tak, ona jak najbardziej!

Trzynastoletnia Kelly Ferguson marzy o tym, aby wakacje spędzić na letnim obozie. Jednak ten sporo kosztuje. Dlatego kiedy w Halloween szefowa jej mamy potrzebuje opiekunki do kilkuletniego Jacoba, dziewczyna zgłasza się na ochotniczkę. Co prawda niechętnie, bo w tym czasie mogłaby być na imprezie z chłopakiem, który bardzo jej się podoba, ale szczęściu trzeba pomagać.
Kelly nie wie nic o opiece nad dziećmi. Jednak co może być w tym trudnego? Wystarczy pilnować, aby Jacob był względnie żywy i położył się spać po bajce, prawda? Najlepiej też ignorować jego opowieści o potworach z szafy, bo to tylko bajki.


Uwaga! Wpierw morały. Kochani rodzice, koniecznie kupcie dzieciom, a szczególnie nastolatkom, tę książkę. Ewentualnie , jeśli pociechy są wrogo nastawione do słowa pisanego, to puśćcie im netflixowski serial. A dlaczego? Ponieważ lektura ta przemyca ważne treści, które dzisiejszym młodym ludziom są najwyraźniej obce. Dzisiejsza młodzież ma niezwykle roszczeniową postawę. Nastolatkowie uważają, że wszystko im się należy. Za darmo lub za dobre stopnie. Piątka w szkole to 20 złotych, czwórka 5. Za odrobione lekce i nienaganne zachowanie w szkole, na weekend wpada kaska na kino, knajpę czy kręgle. Normalnie życie jak w Madrycie. A przynajmniej taki wizerunek nastolatka jest typowy dla wielkich miast. Niestety jak się okazuje, nie wszystkie rodziny mogą sobie na takie rozpieszczanie nastolatka pozwolić. Niektórzy zachęcają swoje pociechy do pracy, takiej prawdziwej, by zarobić na swoje zachcianki. I właśnie moją prośbą jest, bogaci rodzice, byście brali z nich przykład. Młody człowiek powinien jak najszybciej się nauczyć tego, że w życiu niczego się nie dostanie za darmo. Na wszystko trzeba sobie zapracować. Im wcześniej podejmiemy się pracy dorywczej tym szybciej poznamy wartość pieniądza i zaczniemy go szanować. Będzie to również miało wpływ na nasze zdolności organizacyjne, punktualność, rzetelność, odpowiedzialność i wszystkie te cechy, które cenią sobie pracodawcy. Tak że, drodzy rodzice, zachęcajcie swoje dzieci do tego by zapracowały na swoje. Nie podawajcie im wszystkiego na tacy bo dojdzie do tego, że wychowacie leniwych, mało ambitnych obywateli, którzy zamiast dawać będą tylko żądać. 

Wiecie co było najbardziej zaskakujące w tej książce? Fakt, że to nie główna bohaterka Kelly, była dla mnie tą najważniejszą, wiodącą i najciekawszą postacią, choć wiem że tak właśnie powinno być. Niestety to Liz skradła moje serce, nawet jeśli szybko zdałam sobie sprawę jak bardzo była przerysowana i stereotypowa, choć stereotyp rudowłosej, rozczochranej i "nerdowskiej" opiekunki powoli staje się coraz mniej aktualny. I wiem to na swoim przykładzie. Wszystkie moje nianie były poukładanymi, atrakcyjnymi studentkami, które z "przegrywami" nie miały absolutnie nic wspólnego. Ale wracając do Liz to była ona cudowną, kolorową i zdecydowanie ekscentryczną postacią, która głośno mówiła o tym, że jest prawdziwą, profesjonalną opiekunką. Klękajcie narody!!! I to (oraz wiele innych rzeczy) podobało mi się w niej najbardziej. Liz kochała dzieci, kochała swoją pracę i wiedziała wszystko na temat babysittingu. Był on dla niej niczym kapłańskie powołanie. Jej przewodnik opiekunki zawierał wiele opisów różnych potworów, a także sposobów na z nimi walkę. Miała również plecak pełen przedmiotów, które choć z wyglądu przypominały zwykłe sprzęty codziennego użytku, to tak naprawdę były zakamuflowaną bronią.
Opiekunka Liz musi zmierzyć się z niesamowitą gamą różnych strachów, od ropuch i potworów z cienia, po zjadliwą Cat Lady. Bogeyman jest dość przerażający i zły, a Liz miała już z nim wcześniej do czynienia, co motywuje ją do pozbycia się go raz na zawsze.Jeśli ktoś kazał by mi znaleźć jedno słowo opisujące naszą "morderczą" opiekunkę to byłoby nim : skuteczna. Pod jej wpływem Kelly bardzo szybko zmienia swój sposób myślenia na temat bycia babysitterką. 

(Taka mała adnotacja dlaczego nie lubiłam Kelly. Wydaje mi się, że wydawanie fortuny na wyjazd na przereklamowany obóz dla bogatych dziewczynek , jest głupotę. Lepiej te pieniądze przeznaczyć na studia, skoro wiadomo że rodzina nie będzie miała jak pomóc. Zachowanie Kelly było niezwykle stereotypowe. Właśnie tego spodziewamy się po uczniach gimnazjum czy liceum...a przynajmniej w teorii. Jednak mi się wydaje, że nastolatkowie myślą przyszłościowo. A przynajmniej mam taką nadzieję)

Podobało mi się to, że akcja całej książki rozgrywa się w jedną noc. Jednak nie jest to noc byle jaka ale samo Halloween. Nasi bohaterowie mieli limit czasu, musieli wyrobić się przed nadejściem świtu, i pośpiech ten sprawił że lektura stała się o wiele bardziej ekscytująca. Interesujące było również podejście autorki do samych potworów. Muszę przyznać, że jest to jedna z nielicznych książek w których "czarni" bohaterowie dostają prawo głosu. A tutaj nie dość, że mogliśmy poznać ich punkt widzenia i spojrzeć ich oczami to jeszcze dostaliśmy świetne ilustracje obrazujące nasze "cudowne" maszkary. Rewelacja. Obrazy te są miłym akcentem, uwielbiam ten styl i to, jak dobrze pasuje do uczuć, jakie wzbudza w nas  ta książka. Cat Lady była wręcz przerażająca jak diabli (mogłam ją już sobie wyobrazić z podanymi opisami, ale obraz naprawdę to dopełnił).

Jeśli szukacie dobrej, wciągającej, innej od wszystkiego młodzieżówki, to trafiliście wręcz idealnie. Książka ta jest pełna humoru a zarazem straszna, romantyczna i odrażająca a świetne postacie i zabawny złoczyńca (wiem, wiem, nie powinnam ich lubić ale cóż poradzić) dopełniają całości. "Polowanie na potwory" jest pierwszą częścią  z siedmiotomowej serii, a Grand Guignol jest tylko jednym z siedmiu Boogeymenów. Już się nie mogę doczekać kolejnych odsłon i mam nadzieję , że większość postaci powróci, z wyjątkiem tych, które zostały zgniecione lub zredukowane do piaszczystej formy ,ale nigdy nic nie wiadomo. W Halloween wszystko jest możliwe.

 

Tytuł : "Polowanie na potwory"

Autor : Joe Ballarini

Wydawnictwo : Kobiece

Data wydania : 14 październik 2020

Liczba stron : 328  

Tytuł oryginału : A Babysitter’s Guide to Monster Hunting  

 

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu : 
 
 
 

 

 

2 komentarze:

  1. Fakt, młodzież dziś nie zawsze szanuje innych, są często zapatrzeni w siebie i nie zawsze rozumieją, o co chodzi w dzisiejszym świecie. Może takie książki niektórym uśwaidomią co w życiu jest ważne.

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę zapoznać się z tą książką albo co najmniej ekranizacją :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 CZYTANKA NA DOBRANOC , Blogger