"Ścigana" Tess Gerritsen

 Tess Gerritsen jest mi bardzo dobrze znana. Uwielbiam jej thrillery medyczne. Pamiętam jak lata temu wracałam w piątek do domu  po pracy, brałam do ręki książkę i czytałam aż do niedzielnego wieczoru. Oh , co to były za czasy. Czasem mam wrażenie, że takich książek się już nie pisze. "Ścigana" jest drugą częścią cyklu i raczej nie polecałabym czytać jej w oderwaniu od swojej poprzedniczki. Obie książki opowiadają o parze, która należy do siatki szpiegowskiej zajmującej się zwalczaniem międzynarodowej przestępczości. Pomagają im członkowie MI6, INTERPOLU, Scotland Yardu i inni eksperci w dziedzinie przestępczości. Jak możecie się domyślać z takim towarzystwem nie można się nudzić i choć książka ta nie dorasta do pięt wcześniejszym pozycjom tej autorki, tak spokojnie można się zatracić w lekturze. Z pewnością nie będzie to czas zmarnowany. 


Clea nie jest grzeczną dziewczynką. Od dziecka uczyła się złodziejskiego fachu, dwa razy trafiła za kratki. Teraz postanawia rozpocząć nowe, uczciwe życie, ale wplątuje się w groźną międzynarodową aferę. Policja nie wierzy w jej wersję wydarzeń, a dla przestępców jest niewygodnym świadkiem. Musi zdobyć dowody swej niewinności, dlatego włamuje się do posiadłości jednego z podejrzanych. Na miejscu zaskakuje ją… inny włamywacz. Złodziej, zabójca czy niespodziewany sprzymierzeniec? 


Czy wiecie, że "Ścigana" została wydana w cyklu Harlequin? Ja totalnie zapomniałam, że książki tego "gatunku" są nadal wydawane.  Ale nie martwcie się, nie jest to typowa kilkudziesięciostronicowa powieść w różowej okładce, której głównym tematem jest romans pomiędzy bohaterami. Jak przystało na Tess Gerritsen, autorka zaoferowała nam dużo więcej i to na skalę międzynarodową. Zresztą musicie pamiętać, że romansy to był kiedyś znak rozpoznawczy, można wręcz powiedzieć "firmowy" naszej autorki, więc możecie się domyślać, iż doskonale wie co zrobić żeby było gorąco (nawet jak na standardy końcówki XX wieku). Jak wspomniałam wyżej naszymi głównymi bohaterami jest para nieznajomych, których połączył ze sobą los. Clea jest postacią, która zdecydowanie przypadła mi do gustu. Zawsze lubiłam niegrzeczne, nieco zwariowane i niesamowicie inteligentne kobitki, które nie dadzą sobie w kaszę dmuchać. W końcu wychowana zostałam na literaturze science fiction i fantasy, w której cukierkowe lale i romantyczne singielki, nie miałyby przyszłości. Za to Clea jak najbardziej. Nasza bohaterka urodziła się z wprawnym okiem i parą wytrychów i tylko zły los sprawił, że jej złodziejska działalność zakończyła się fiaskiem. Dziewczyna (zupełnie niechcący) wplątała się w międzynarodową aferę a jej życie nagle stanęło pod wielkim znakiem zapytania. No ale jak przystało na dobry romans, i tutaj musiał się pojawić rycerz w lśniącej zbroi, którego głównym zadaniem będzie uratowanie naszej księżniczki. Tym rycerzem, jest Jordan (zdecydowanie nie arystokratyczne imię) Tavistock (już troszkę bardziej), który naprawdę okazał się członkiem arystokratycznego rodu. Mężczyzna od pierwszego wejrzenia zakochuje się w Clei i postanawia jej pomóc. Oj wierzcie mi, jak by wiedział co go czeka, to by nawet na nią nie spojrzał. 

Oprócz dwójki głównych bohaterów mamy tutaj gros postaci pobocznych. Będą to zarówno członkowie rodziny Jordana, znajomi Clei oraz wszyscy policjanci, agenci oraz różnego rodzaju specjaliści, z którymi nasza dwójka będzie współpracować. Ponieważ "Ścigana" jest nie tylko romansem lecz i kryminałem, możecie się spodziewać wartkiej akcji. Będzie ona tym bardziej dynamiczna, ze względu na to że powieść ma zaledwie 200 stron, w których trzeba było zmieścić całą fabułę. Autorka zrobiła to kosztem rozbudowanych profili psychologicznych, opisów i wątków pobocznych. Jest jedna fabuła, jedna zagadka, jeden wyścig z czasem i jedna miłość. Wszystko to jest bardzo liniowe, proste i zdecydowanie wybuchowe. Jeśli szukacie książki, którą można pochłonąć w jeden dzień, takiej która nie nudzi i oferuje dużo rozrywki to z pewnością się nie zawiedziecie. Ja troszkę żałowałam, że Gerritsen nie zaryzykowała i nie rozbudowała wymyślonej przez siebie fabuły. Przez to, że to akcja była tutaj najważniejsza, większość bohaterów (oczywiście tych pobocznych) wypadła bardzo stereotypowo, jeśli wręcz nie powiedzieć że jednakowo. A przecież nie wszyscy arystokraci czy złodzieje są do siebie podobni , prawda?

Tym co mnie zaciekawiło to fakt, że książka ta jest bardzo dynamiczna nawet pomimo faktu, że nie ma tutaj latających pocisków, skomplikowanych pościgów i dramatycznych zwrotów akcji. Za to są sekrety i tajemnice, które będą miały wielki wpływ na losy naszych bohaterów. No i oczywiście jest wspomniany  przeze mnie wątek romantyczny. Już od samego początku połączy nas pewna szczególna więź z naszymi bohaterami i będziemy ciekawi jak się to wszystko rozwinie. 

Być może "Ścigana" nie jest kryminałem z górnej półki, jednak z nie można jej też nazwać literackim gniotem. Na jej przykładzie możemy zobaczyć jak ewoluował styl naszej autorki. Jak się rozwijała. Zaczęło się od romansów, potem był etap powieści kryminalno-obyczajowych, by w końcu zręcznie przejść do thrillerów medycznych, które wyszły Gerritsen zdecydowanie najlepiej. Jeśli macie chwilkę wolnego czasu (niedużo, wystarczy około 4 czy 6 godzin) to polecam wam sięgnąć po ten kryminał. Zagadka jest ciekawa, bohaterowie interesujący a proza obiecująca. 


Tytuł : "Ścigana"

Autor : Tess Gerritsen

Wydawnictwo : HarperCollins Polska

Liczba stron : 288

Tytuł oryginału : Thief of hearts 

 

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu : 

Z jednego z przeczytanych jakiś czas temu artykułów dowiedziałam się, że strzelaniny w szkołach to w USA norma. Średnio raz w tygodniu ktoś otwiera ogień. 14 lutego tego roku, w Parkland na Florydzie, uzbrojony nastolatek wtargnął na teren szkoły, z której jakiś czas wcześniej został wydalony z powodów dyscyplinarnych. Zginęło 17 osób a 14 zostało rannych. W 2012 roku, w Newtown, 20-letni Adam Lanza po zastrzeleniu swojej matki, pojechał do pobliskiej szkoły, gdzie zastrzelił 26 osób,  większość to dzieci w wieku 6-7 lat. Historia zna wiele takich tragedii a z roku na rok jest ich coraz więcej. Czytamy o nich w gazetach, oglądamy w telewizji, jednak rzadko kiedy zdarza nam się przeczytać coś z punktu widzenia ofiar, szczególnie tych nieletnich. "Kolor samotności" opowiada fikcyjną historię 6-letniego Zacka, któremu udało się przeżyć strzelaninę w szkole. Jednak czy udało mu się przetrwać lata bólu i samotności, które po niej nastąpiły?   Pewnego dnia, tuż przed lekcją matematyki, do szkoły Zacka wpada uzbrojony mężczyzna i zaczyna się strzelanina. Chłopiec wraz z nauczycielem i innymi dziećmi chowa się w szafie. Zabitych zostaje 19 osób, w tym brat Zacka, Andy. Chłopiec nie może zapomnieć o tym wydarzenia. W myślach powracają do niego dźwięki i obrazy, które przywołują traumatyczne wspomnienia. Nie znajduje oparcia ani w przyjaciołach ani w rodzinie. Wszyscy oni pogrążeni są we własnej żałobie i nie mają dla chłopca czasu. Osamotnione dziecko znajduje własny sposób na wyjście z traumy. Ucieka w magiczny świat literatury i sztuki, dzięki któremu próbuje zrozumieć i uporządkować swoje uczucia. Wierzy, że znajdzie sposób na to by pomóc nie tylko sobie, ale również najbliższym.   Zacka poznajemy w dniu kiedy zawalił mu się świat. Jedna z moich amerykańskich przyjaciółek namówiła mnie, żebym koniecznie posłuchała początku książki w formie audiobooka. Tak też zrobiłam. I momentalnie zalałam się łzami. Nawet jak już przerzuciłam się na wersję papierową, w głowie cały czas dźwięczał mi głos narratora, młodziutkiego Kivlighana, znanego z dubbingów telewizyjnych. Jego głos jest tak nasiąknięty emocjami, że jak opowiada o strzelaninie, zamknięciu w szafie, ścisku, ciasnocie, pocie i strachu tak miałam wrażenie, że jestem jednym z uczestników tej masakry. Muszę oddać autorce, że to dzięki jej narracji było to możliwe. Jest ona tak obrazowa, tak przepełniona uczuciami, że czytelnik momentalnie utożsamia się z bohaterami, z brzucha wyrasta mu mentalna pępowina, która swoimi mackami wczepia się w karty książki. Od tej pory czujemy to co Zack, myślimy tak jak Zack, wraz z nim cierpimy i wkraczamy do tunelu, na którego końcu widać światełko nadziei.   Wybranie na narratora powieści 6-letniego chłopca, było zabiegiem ciekawym i dość niecodziennym. Choć zdarzyło mi się przeczytać sporo powieści o strzelaninach w placówkach dydaktycznych, tak ta jest pierwszą opowiedzianą z perspektywy dziecka. Dorośli często wychodzą z założenia, że tragiczne wydarzenia, których uczestnikami są małe dzieci mają mały wpływ na ich rozwój, zostaną szybko zapomniane gdyż małoletni nie do końca rozumieją ich znaczenie i konsekwencje. Nie zdają sobie sprawy, że to w tym wieku kształtuje się nasza osobowość, i traumatyczne wspomnienia z dzieciństwa będę miały wpływ na całe dalsze życie. Dla kogoś kto przeżył tragedię najważniejsza jest pomoc psychologiczna i wsparcie ze strony rodziny. Dziecko musi poczuć się jak w kokonie, pęcherzu płodowym, musi odbudować w sobie poczucie bezpieczeństwa, które zostało zniszczone. O Zacku wszyscy zapomnieli. Pogrążyli się we własnej żałobie, próbowali znaleźć sposób na życie w tych zupełnie nowych okolicznościach. Płakali nad utratą dziecka, walczyli z rodziną mordercy, szukali winnych, podsycali w sobie nienawiść. A gdzieś w tym wszystkim był Zack, który walczył o chwilkę uwagi, której się nie doczekał. Wzruszyła mnie scena, w której babcia chłopca, kupiła banany, uwielbiane przez zabitego brata Zacka. On jedyny je jadł. Owoce wylądowały w koszu na śmieci. Płakałam. Nie rozumiałam jak można w ten sposób traktować własne dziecko. Jedyne co słyszał to : później, nie teraz, nie przeszkadzaj, odejdź. Był przestawiany z kąta w kąt, traktowany przedmiotowo, wykluczony i skazany na cierpienie w samotności. Rodzina się rozpadła, każdy znalazł własną drogę prowadzącą do wyleczenia.   Autorka w przerażający, realistyczny sposób maluje obraz "po tragedii". Jej proza jest pełna życia, uczuć, namiętności i bólu. Opisuje nie historię jednej rodziny, lecz całej społeczności borykającej się ze stratą najbliższych. Ludzie, którzy do tej pory żyli w przyjaźni, zaczynają się od siebie oddalać, stają się nieufni, zamykają drzwi. Świat po masakrze traci barwy, na ziemię spada deszcz smutku. W rodzinie Zacka zamiast miłości pojawia się złość, krzyk, płacz i desperacja. Rodzice nie potrafią ze sobą rozmawiać. Jedynym spokojnym miejscem okazuje się szafa w pokoju brata. Szafa pełna książek, które stają się dla chłopca odskocznią. To właśnie one są inspiracją do wyrażenia siebie za pomocą kolorów, namalowania mapy uczuć gdzie czarny oznacza złość, zielony szaleństwo, żółty szczęście a czerwony zażenowanie. Zack był wyjątkowym, emocjonalnym i inteligentnym dzieckiem. Zachowywał się dorośle. Czasem nie mogłam uwierzyć, że miał dopiero 6 lat. Wydaje mi się, że to właśnie on rozpoczął proces godzenia się z nową rzeczywistością, to dzięki niemu możliwe było podjęcie próby "wyzdrowienia". Książkę tę powinni przeczytać wszyscy rodzice nawet Ci, którzy wiodą na pozór beztroskie i szczęśliwe życie. Autorka na przykładzie małego, niewinnego chłopca pokazuje, jaki wpływ na dziecko mają bezustanne kłótnie rodziców, warczenie na siebie, brak kontaktu fizycznego czy nawet zwykła obojętność. Powinniśmy otworzyć oczy i spojrzeć w dół na tych, których głosik jest najczęściej niesłyszalny. Mama i tata to dwie najważniejsze osoby w życiu dziecka. Symbolizują ciepło, bezpieczeństwo i harmonię. Nie odbierajmy tego dzieciom, nie bądźmy samolubni nawet w obliczu największych tragedii bo w końcu mamy dla kogo żyć.   Nie jest prawdą, że dzieci są "odporne". To, że wspomnienia wyblakną a czas wyleczy większość ran, nie oznacza  że echo wydarzeń z przeszłości nie będzie się odbijać w dorosłym życiu. Pamiętajmy, że dzieci się od nas uczą wzorców zachowań. Odpychając swoje pociechy, żałując im uwagi i miłości, wychowujecie nieczułego robota. Nie każdy jest jak Zack, który okazał się najbardziej odważny i dorosły ze wszystkich. Był jedynym bohaterem tej książki, postacią o której nie zapomnę do końca życia. I wierzcie mi w dzisiejszych czasach takich bohaterów jest wielu, skąd wiecie czy nie kryją się w waszych szafach?   Po każdej nowej strzelaninie politycy w telewizji zapewniają, że myślą o rodzinach ofiar, są z nimi i służą pomocą. Zamiast tych pustych słów powinni wziąć do ręki tę powieść, przeczytać, przemyśleć i wyciągnąć wnioski. Może warto zmienić prawo o swobodnym dostępie do broni palnej? Jak długo jeszcze będziemy czekać, aż strzały będą na porządku dziennym? Aż zamiast szkolnych mundurków nasze dzieci będą nosi kamizelki kuloodporne? "Kolor samotności" to piękna książka. Dobrze napisany, wzruszający i skłaniający do myślenia debiut literacki. Powieść wobec której nie można pozostać obojętnym. Zdecydowanie pierwsza dziesiątka 2018. Polecam.

 

 

1 komentarz:

  1. Nie znam twórczości tej autorki a recenzja jest zachęcająca, wiec zapamiętuję ten tytuł :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 CZYTANKA NA DOBRANOC , Blogger