"Na krawędzi mroku" Jeff Giles

     Sięgając po tę książkę, nie sugerujcie się tym, jak przedstawił ją wydawca. Może was zwieść zarówno określenie jej thrillerem czy paranormalnym romansem. W rzeczywistości jest to powieść z gatunku new adult fantasy, której targetem są nastolatkowie i to na dodatek Ci młodsi. Choć faktycznie mamy tutaj piekło, dusze potępione czy miłość i zauroczenie, to nie spodziewajcie się morza krwi czy śmiałych scen erotycznych. Jeff Giles wie jak pisać, by zaciekawić młodszych czytelników a jednocześnie nie zrazić ich rodziców. "Na krawędzi mroku" to znakomity sequel duologii, napisana z pasją i wyobraźnią książka, która w pewnym stopniu mnie oczarowała, choć do najmłodszych nie należę. Cieszę się, że autor zrezygnował z napisania, tak popularnej w dzisiejszych czasach trylogii. Duże grono czytelników z pewnością zatęskni za naszymi bohaterami jednak ja uważam, że koniec nastąpił tam gdzie powinien i choćby jedno słowo więcej wszystko by popsuło. Mam nadzieję, że Giles nie zachłyśnie się popularnością i nie napisze kolejnej części gdyż historia  Iksa i Zoe jest jak najbardziej kompletna. I piękna.

"Na krawędzi mroku" to bezpośrednia kontynuacja "Na krawędzi wszystkiego", z cyklu o tym samym tytule. Książka opowiada o losach 17-letniej Zoe oraz jej przyjaciela, a zarazem ukochanego, tajemniczego  łowcy nagród, 20-letniego Iksa. Chłopak  wychował się na Nizinach, czyli w piekle, do którego trafiają pokutujące dusze. Para zaryzykowała wszystko by być razem, jednak aby ocalić Zoe i jej rodzinę, Iks poświęcił swoją wolność i wrócił do krainy Umarłych. Właśnie tam, odkrywa tajemnicę swojej rodziny. Pragnąć odnaleźć swoją matkę, jednocześnie obmyśla plan powrotu do ukochanej, która czeka na niego na powierzchni, w świecie żywych.

Nawet nie wiecie jak ja uwielbiam pisać to zdanie : najmocniejszą stroną tej powieści są postaci. Bo czyż można polubić książkę mającą irytujących, sztampowych czy po prostu głupich bohaterów? Pewnie tak, jednak trzeba w to włożyć zdecydowanie więcej wysiłku, niż w przypadku  dzieł w których protagoniści już na wstępie podbijają wasze serca. Zoe i Iksa (na którego od teraz będę mówić X) poznałam już w poprzednim tomie, co i wam polecam. Oczywiście śmiałkowie mogą się pokusić o pominięcie "Na krawędzi wszystkiego" i nadal połapią się w fabule, jednak Jeff Giles w tak fenomenalny sposób prowadzi narrację, tak świeżego języka używa i tak wspaniałych bohaterów wykreował, że warto poświęcić tej książce swój czas. Każda z poznanych tutaj osób jest oryginalna, posiada wachlarz indywidualnych cech a jej wybory, działania i zachowanie mają solidne podstawy. Niektórzy są przebiegli inni współczujący, czuli i okrutni, triumfujący i złamani, ale jedno jest pewne, autor nie ogranicza się do malowania scenerii w czerni i bieli, jest tutaj mnóstwo odcieni szarości. I właśnie to jest genialne. Nasze postaci ewoluują, przechodzą metamorfozy, każdy dostaje szansę na poprawę, nic nie jest tutaj ostateczne. Jak wiemy z poprzedniego tomu X i Zoe padli ofiarą instalove. Dlaczego ofiarą? Moim zdaniem coś takiego jak miłość od pierwszego wejrzenia nie istnieje, szczególnie taka "na zawsze" i "do końca życia". Nie uważam również, by 17-latka była zdolna do tak głębokich uczuć i tak wielkiego poświęcenia. Można wręcz powiedzieć, że Zoe planowała każdy swój krok pod kątem ukochanego. Really? Co prawda naście lat miałam już jakiś czas temu, jednak muszę przyznać, że chłopcy byli wtedy na jednym z ostatnich miejsc w mojej hierarchii. A miłość do grobowej deski w ogóle nie wchodziła w rachubę. No ale niech będzie. Instalove, szczególnie w książkach NA, istnieje i ma się dobrze. Tym razem zwolennicy czułych słówek, przytulanek i buziaków będą zawiedzeni. X zostaje rozdzielony z Zoe i dzięki temu uzyskujemy dwóch fascynujących i ciekawych bohaterów. Chłopak schodzi do "podziemia" by wyzwolić się spod władzy lordów i odszukać swoją matkę, a Zoe z kolei zrobi wszystko by mogli się z powrotem zjednoczyć. Co prawda miłości fizycznej jest tutaj jak na lekarstwo, jednak emocje pozostały.  Cały czas miałam wrażenie, że pomimo dystansu bohaterowie są ze sobą złączeni silną więzią emocjonalną. Zresztą to właśnie uczucia i bliskość, stosunki rodzinne i przyjacielskie, odgrywają bardzo ważną rolę w tej powieści. Zawsze się cieszę, kiedy relacje dziecko-rodzic, dziecko-rodzeństwo stanowią trzon historii. Rodzina i przyjaciele Zoe wnoszą do tej powieści ciepło i miłość. Jej mama to kobieta niezwykle troskliwa i opiekuńcza choć nieco ekscentryczna, brat natomiast to słodki i niesamowity ośmiolatek. Również najbliższa przyjaciółka Zeo, lesbijka Dallas i jej przyjaciel Val, to postaci niezwykle barwne i przezabawne. Nawet krocząc po piekle rodem z wizji Dantego, zdarzało mi się złamać w pół i płakać ze śmiechu. Z pewnością niektóre cytaty z tej książki, zostaną z wami bardzo długo.

Przeważająca część fabuły rozgrywa się na Nizinach. Miejsce to jest niczym innym niż piekłem, i choć czytając pierwszą część bardzo chciałam żeby autor zdradził mi więcej szczegółów na temat tej mrocznej krainy, tak teraz po spędzeniu tutaj dość długiego czasu, muszę przyznać, że wizja miejsca pełnego pokutujących dusz jest przerażająca. Nie jest to biblijne piekło, o którym uczą nas na lekcjach religii, lecz prawie. Nie ma tutaj garnców z siarką w których kąpią się potępieni, czy też ogni piekielnych przypalających ciała. Jest to miejsce pozbawione współczucia, pełne bólu i brutalności gdzie rzesze dusz karane są każdego dnia i tak po kres istnienia. Jeśli nie jesteście wielbicielami szczegółowych i momentami drastycznych opisów scen tortur, to radzę zastanowić się zanim sięgniecie po tę książkę. Choć nadal uważam, że jest tu akurat tyle brutalności by wytrzymał to przeciętny nastolatek.
Rzeczą, która mi najbardziej przeszkadzała i jednocześnie rozczarowała, jest tempo akcji. Kiedy pierwszy tom połknęłam w kilka godzin tak "Na krawędzi mroku" troszkę mi się dłużyło. Temat romansu dwójki głównych bohaterów zostaje porzucony na rzecz samotnej wędrówki X w głąb Nizin, w poszukiwaniu swojej rodzicielki. Sięgając po tę książkę, nastawiona byłam na naszpikowaną akcją paranormalną jazdę bez trzymanki, a dostałam powieść na poły obyczajową na poły fantastyczną z domieszką horroru dla nieletnich, która odrobinę się ciągnęła. Praktycznie wszystkie najważniejsze wydarzenia rozegrały się na ostatnich stronach książki. Bardzo się starałam by pokochać tę książkę tak  jak to zrobiłam w przypadku jej bohaterów, jednak powolne tempo nieco mnie frustrowało. Oczywiście cieszę się, że sięgnęłam po tę kontynuację gdyż dzięki temu udało mi się połączyć wszystkie luźne końce, jednak cieszę się, że autor domknął fabułę. Jeszcze jeden tom, mógłby zniszczyć całość. "Na krawędzi mroku" to powieść, która spodoba się młodszym czytelnikom, Ci starsi mogą mieć z nią kłopot. Po pierwsze autorowi nie udało się uniknąć utartych schematów, po drugie , w swoim tekście przemyca on treści i morały już przyswojone przez dorosłych. 

Powieść Gilesa to jedna z mroczniejszych książek dla nastolatków po jaką zdarzyło mi się sięgnąć. Z pewnością jest ona dobrym wstępem do ukierunkowania swojego gustu czytelniczego : możemy się przekonać czy pasuje nam ten piekielny czy raczej wolimy bardziej subtelny klimat. Książka porusza dużo ważnych zagadnień takich jak : śmierć rodzica, dorastanie w niepełnej rodzinie czy homoseksualizm. Są to tematy niezwykle delikatne i właśnie tak je potraktował autor.
Podziwiam tego amerykańskiego pisarza za jego wyobraźnię, dzięki której stworzył wyjątkowy, niesamowity świat, pełen różnorodnych postaci oraz opowieści, które fascynują, budzą ducha a często i zaskakują. Czytając zaczęłam żałować, że już nie jestem nastolatką, bo z pewnością w tym wieku książka sprawiłaby mi więcej frajdy. Polecam...tym nieco młodszym czytelnikom.


Tytuł : "Na krawędzi mroku"
Autor : Jeff Giles
Wydawnictwo : IUVI
Data wydania : 3 października 2018
Liczba stron : 384
Tytuł oryginału : The Brink Of Darkness



Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję portalowi :
sztukater.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 CZYTANKA NA DOBRANOC , Blogger