[PRZEDPREMIEROWO]"Zwiadowcy. Pojedynek w Araluenie" John Flanagan

"Zwiadowcy. Pojedynek w Araluenie", pomimo zaliczenia książki do cyklu Zwiadowców, jest tak naprawdę spin-offem, czyli nowym produktem, powstałym na bazie popularnej serii. Saga Flanagana, skupiająca się na losach Willa Treat'ego, skończyła się na tomie jedenastym. W Polsce, w przeciwieństwie do oryginalnej wersji, nie zostało to rozróżnione. Czytelnicy, którzy pokochali sprytnego zwiadowcę i jego kompanów, mogą poczuć się zawiedzeni. Willa tutaj jak na lekarstwo a na scenę wkroczyło następne pokolenie w postaci królewskiej córki Maddie, która wstąpiła w szeregi korpusu. Ponoć nie odgrzewa się kotletów bo może to grozić zgagą. Czy Flanagan sam sobie strzelił w stopę? Otóż nie! Po prostu nadszedł czas na nowe. A czy równie dobre?

Stary i ranny król Duncan, wraz z prawowitą następczynią tronu Cassandrą, uwięzieni zostali w zamku Araluenie, przez Klan Czerwonego Lisa, na którego czele stoi zdrajca Dimon. Również mąż kobiety,Sir Horace, zwabiony podstępem w pułapkę, zmuszony został do okopania się w jedynym z fortów, oblężonym przez klan. Jedyną nadzieją na wyjście z tej patowej sytuacji jest, należąca do Korpusu Zwiadowców, Maddie, córka Cassandry i Horace'a. Dzięki tajemnym przejściom udaje jej się uciec z zamku i odnaleźć sojuszników, którzy pomogą jej uwolnić rodziców i przegonić, ogarniętego rządzą władzy, uzurpatora.

John Flanagan jest pisarzem z prawdziwego zdarzenia, typowym pasjonatem, który wenę poczuł już jako nastolatek. Dziś pisze od poniedziałku do piątku, w godzinach od 10 do 13. Potem zajmuje się innymi sprawami, może wymyśla kolejne rozdziały? Inspiracją dla cyklu "Zwiadowców" były krótkie historyjki pisane dla 12-letniego syna. Sam autor od zawsze pasjonował się okresem średniowiecza, zaś jego podopieczny jest fanem łucznictwa. Z takiego połączenia wyszła całkiem niezła historia. Łucznicy są tutaj obecni, i to pod wieloma postaciami. Są wyszkoleni w tym kierunku wojskowi, łucznicy z powołania i wyboru a także początkujący oraz łucznicy dwie lewe ręce. Sami zwiadowcy to specjaliści w tej dziedzinie. Nie bez powodu tylko Gilen mógł posługiwać się mieczem, reszta miała do wyboru inną broń. A łuk to podstawa. Choć praktycznie na każdej stronie czuć tutaj fascynację tym orężem to autor nie pozostaje jednostronny i przyznaje, że niektóre środowiska uważają łuk za broń tchórzy, która nie pozwala na starcie wręcz.
Muszę zresztą przyznać, że tych starć i potyczek mamy tutaj całe mnóstwo. Sięgając po pierwszy tom Zwiadowców,( a musicie wiedzieć że zrobiłam to tuż po przeczytaniu wspaniałej trylogii fantasy Trudi Canavan), myślałam że jest to połączenie historii z fantastyką, magii i miecza. Na początku byłam bardzo rozczarowana, gdy dowiedziałam się że czarów tu brak, a jedynym śladem mocy tajemnych jest gadający koń. Z każdym kolejnym tomem zaczęłam się jednak przyzwyczajać.Teraz po przeczytaniu 17 książek autora muszę przyznać, że miały one bardzo duży wpływ na moją wyobraźnię i w przeciwieństwie do innych utworów, gdzie opisy walki zajmowały dużo miejsca, te mnie nie znudziły. Wpływ na to ma niezwykle prosty i przejrzysty styl autora, więź wytworzona między mną a bohaterami, która sprawia że interesuję się ich losami, oraz niesamowicie dynamiczne tempo akcji. Opisy scen balistycznych, popisów szermierczych oraz działań machin oblężniczych znajdują się w co drugim rozdziale. Zresztą sam tytuł książki "Pojedynek w Araluenie" daje nam pewne wskazówki co do samej treści. Pamiętać jednak musimy, że jest to książka skierowana w większości do młodzieży, więc zawarte w niej informacje ciężko są naciągnięte na potrzeby fabuły. Chociażby fakt gaszenia płonącej smoły wodą - radzę nie próbować w domu.

Przypuszczam, że wszyscy wielbiciele Zwiadowców pokochali Willa Treaty. Trudno się temu dziwić. Postać ta towarzyszyła mi od lat. Na książkach w oryginalnej wersji językowej uczyłam się języka angielskiego, co i wam polecam, ze względu na prosty styl, brak rozbudowanych opisów, figur stylistycznych oraz krótkie zdania. Jednak wszystko co dobre musi się skończyć. Kiedy jeszcze w przypadku poprzedniego tomu łudziłam się, że odstawienie Willa na boczny tor, to tylko etap przejściowy, tak teraz już wiem, że autor postanowił na dobre, dokonać zmiany pokoleniowej. Utalentowany zwiadowca jest tutaj jedynie wspomnieniem, żywą legendą i wzorem do naśladowania dla nowego narybku. Pałeczkę przejęła rodzina królewska, Sir Horace, Cassandra oraz Maddie. Wszystkie postaci znamy oczywiście z poprzednich tomów. Tym razem, Flanagan, postawił na silne osobowości kobiece, co wyróżnia tę powieść spośród jej konkurentek. Cassandrę pokochałam, za to że była po prostu sobą. Niesamowicie inteligentną, uczącą się na błędach i słuchającą rad innych osobą. Uważam, że będzie sprawiedliwą i dobrą królową. Nieco inaczej sprawy się mają z Maddie. Jest to typowa bohaterka dotknięta syndromem Mary Sue. Zapatrzona w siebie, ogarnięta manią wielkości i troszeczkę "hej do przodu" dziewczyna, niestety nie zdobyła mojej sympatii. Jest poniekąd przeciwieństwem cierpliwego, zaradnego i uczącego się na błędach Willa. Kiedy chłopak musiał walczyć o uznanie i pozycję, Maddie, dzięki królewskiemu pochodzeniu, dostaje wszystko na tacy. Nawet możliwość przystąpienia do Korpusu Zwiadowców, co do tej pory było zarezerwowane wyłącznie dla mężczyzn. Jednak nie da się ukryć, że jest to bohaterka silna, zdeterminowana i posiadająca atrybuty dotychczas nie przyznawane kobietom. Z pewnością może stać się wzorem dla nastolatek i pomóc im w walce z własnymi kompleksami .

Nie da się ukryć, że "Zwiadowcy. Pojedynek w Araluenie" jest bezpośrednią kontynuacją wydarzeń z poprzedniego tomu. Najlepiej byście zrobili sięgając po całą serię, jednak dla tych, którzy nie mają takiej możliwości, polecam lekturę Księgi Trzynastej, która przybliży wam zarys historii i najważniejszych bohaterów. Nie wiem czy pokusiłabym się o sięgnięcie po tę książkę, gdybym nie znała realmu Zwiadowców. John Flanagan stworzył niesamowicie dynamiczną i pełną akcji powieść, która zadowoli zarówno młodszych jak i starszych czytelników. Praktycznie na każdej stronie coś się dzieje. Oprócz potyczek zbrojnych mamy tutaj oblężenie, ucieczkę z więzienia, trebusze. Jedna strona stara się przechytrzyć drugą. Walczą zarówno za pomocą broni jak i rozumu. Cassandra, Maddie, Sir Horace oraz Dimon to wspaniali stratedzy, z głowami pełnymi pomysłów. Cały czas zastanawiałam się, co znowu wymyślą by wybrnąć z patowej sytuacji. Rozwiązania były zaskakujące a jednocześnie wspaniałe w swojej prostocie. I oczywiście dużą rolę w przeciąganiu liny na swoją stronę grali łucznicy.

W jednym z wywiadów John Flanagan powiedział, że jego książki napisane są dla wszystkich tych, którzy lubią wartką akcję, dobre dialogi oraz ciekawych i nietuzinkowych bohaterów. To wydawca wybrał konkretną grupę docelową dlatego dziś, Zwiadowców znajdziemy na półce z literaturą młodzieżową w stylu Percy Jacksona. Moim zdaniem prozie australijskiego autora bliżej do R.R Salvatore czy Joe Abercrombiego, cenionych pisarzy literatury fantasy. Było dobrze i ciekawie. Samo to, że już teraz z niecierpliwością czekam na kolejny tom, mówi samo za siebie. Jednak gdzieś w głębi serca nadal tli się we mnie iskierka nadziei na powrót Willa. I tym nostalgicznym akcentem pragnę się pożegnać. Książkę jak najbardziej polecam.

Tytuł : "Zwiadowcy. Pojedynek w Araluenie"
Autor : John Flanagan
Wydawnictwo : Jaguar
Data wydania : 14 listopada 2018
Liczba stron : 400
Tytuł oryginału : Ranger's Apprentice The Royal Ranger 3: Duel at Araluen



Za możliwość przedpremierowego zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu : 



http://wydawnictwo-jaguar.pl/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 CZYTANKA NA DOBRANOC , Blogger