"Prosta prawda" Mark Johnson

Kilka lat temu pokochałam serial "House of Cards" opowiadający fikcyjną historię czołowego amerykańskiego polityka w drodze do prezydentury. Nawet dziś, choć producenci zrezygnowali z zatrudniania Kevina Spaceya, który był zdecydowaną gwiazdą amerykańskiej produkcji, pozostaje on jednym z lepszych seriali politycznych. Również książka Michaela Dobbsa, o tym samym tytule, dostarczyła mi dużo rozrywki. Jeśli lubicie korupcyjne klimaty, wszechmocnych i kontrowersyjnych polityków i grę w, której stawką są wielkie pieniądze i władza, to koniecznie musicie sięgnąć po debiut szwedzkiego autora. Bo w końcu kto wie lepiej o zakulisowych działaniach polityków, lobbystów i wszelkiego rodzaju doradców, niż osoba bezpośrednio zaangażowana w politykę?Autor już od dawna przymierzał się do napisania powieści, jednak decyzja ta była odkładana w czasie. Cieszę się, że w końcu się zdecydował i "Prosta prawda" znalazła swojego wydawcę. Choć brakuje jej troszkę do największych dzieł Forsytha czy Clanciego, to  jest to zdecydowanie coś nowego, innego od książek pisanych przez pisarzy zza Bałtyku. Okazało się bowiem, że nawet uważana przez świat za wolną od korupcji Szwecja, ma sporo do ukrycia. 

Firma Solaris odkryła recepturę na barwnik, który użyty w procesie tworzenia paneli słonecznych, zdecydowanie zwiększa ich efektywność. Wiadomość tę postanawia wykorzystać premier Szwecji, którego wyniki w sondażach spadają na łeb na szyję. Mężczyzna wierzy, że to przełomowe odkrycie zjedna mu wyborców i politycznych sojuszników. Jest tylko jeden problem. Wzór na barwnik znajduje się w rękach firmy konsultacyjnej Lionshare, słynącej ze współpracy z wpływowymi klientami i z interesów z podwójnym dnem. Premierowi Ekholmowi udaje się namówić swojego doradcę Jonatana Starka do zinfiltrowania Lionshare i wydobycia receptury. W tym samym czasie była dziennikarka,pełniąca funkcję rzecznika prasowego kancelarii premiera, Betty Lind, odkrywa, że ludzie z otoczenia premiera przyjmowali łapówki w zamian za utorowanie drogi potężnemu przekrętowi, dotyczącemu energii gazowej. Poszlaki wskazują na tę samą firmę konsultacyjną.

Wiecie, że do powstania książki przyczynił się jeden z czołowych, polskich reżyserów, Roman Polański, a dokładniej jego film "Chinatown"? To właśnie ta produkcja była główną inspiracją Johnsona. Podobnie jak w filmie mamy tutaj bezwzględnego mafioso, skomplikowaną intrygę utkaną ze zdrad, morderstw, korupcji, skandali i śmiertelnie niebezpiecznych układów. Różnice to miejsce akcji oraz główny bohater, który zamiast detektywem jest doradcą premiera do spraw energetyki. Jest również jasną sprawą, że książka szwedzkiego autora raczej nie osiągnie takiej popularności jak hit kinowy z lat 70-tych, gdyż nie dość , że opowiada mniej skomplikowaną historię, to jeszcze musi walczyć z innymi konkurentkami obecnymi na rynku wydawniczym. I choć thriller polityczny jest gatunkiem rzadko wybieranym przez pisarzy, to doczekał się swoich królów i książąt. Choć Mark Johnson pisze dobrze a edytorzy odwalili kawał dobrej roboty, to na razie mamy do czynienia z jedną jaskółką, która nie wiadomo czy uczyni wiosnę. 
Autor już od dawna przymierzał się do napisania tej książki. Przemierzając rządowe korytarze, pracując w różnego rodzaju komisjach czy pełniąc funkcję ghostwritera, doskonale poznał realia dzisiejszej wielkiej polityki. Okazuje się, że Szwecja jest równie dobrym miejscem do wybuchu afery korupcyjnej czy zorganizowania  ataku terrorystycznego jak Stany Zjednoczone. Ze względu na to, że jest krajem bogatym i pełnym szczęśliwych ludzi, jest również atrakcyjnym rynkiem zarówno dla zagranicznych inwestorów jak i szemranych biznesmanów. Muszę przyznać, że "zakulisowa" Szwecja, jej skorumpowani i nastawieni na własny zysk politycy oraz twardzi gracze, do mnie przemówili. Wierzę, że pod tym co piszą w gazetach, pod tą całą aura demokracji, przejrzystością i równouprawnieniem, kryje się drugie dno. I jest ono brudne i mroczne. Choć w powieści Johnsona są elementy bardziej pasujące do fatalistyczno-katastroficznych dzieł Dana Browna, tak całość stworzyła wrażenie wiarygodności, a zaplanowana w najdrobniejszych detalach intryga mogłaby się wydarzyć gdziekolwiek na świecie. Więc jeśli nie przeszkadzają wam motywy rodem z powieści scence fiction, to koniecznie dajcie szansę temu nowemu autorowi. 

Jedną z najmocniejszych stron tej powieści są postaci. Z początku może się wydawać, że nasz główny bohater to zwykły, szary urzędnik-naukowiec, który wybrał karierę polityczną szukając nowego celu w życiu. Jednak okazuje się, że Jonatan to nie tylko rządowy doradca jakich wielu na parlamentarnych korytarzach. To również szalenie inteligentny, ambitny, odważny i lojalny obywatel, który dobro ogółu przedkłada przed swoje własne. I tutaj kolejny raz przychodzi mi na myśl porównanie do Dana Browna i jego profesora Langdona. Zresztą wszystkie postacie w tej książce nie są do końca tym, za kogo ich z początku bierzemy. Każdy z bohaterów skrywa swoje mroczne sekrety. Są przebiegli, egocentryczni, pragną władzy, stołków czy pieniędzy, i dążą do tego po trupach, w dosłownym tego słowa znaczeniu. Tutaj zamach terrorystyczny nie kojarzy się ze śmiercią niewinnych obywateli tylko z obniżeniem wyników w sondażach wyborczych. Nowością dla mnie było nakreślenie i uwypuklenie roli kobiet w szwedzkiej polityce. Bohaterki u Johnsona mają jaja i choć często brakuje im kręgosłupa moralnego to są ważne, pierwszoplanowe, ambitne, zdesperowane a często i niebezpieczne. Tutaj, powiedzenie,że za każdym sukcesem mężczyzny, kryje się jakaś kobieta, nabiera mocy urzędowej. Naszym bohaterkom brak delikatności i skrupułów. Są doskonałymi i przebiegłymi graczami, z którymi trzeba się liczyć. Jako zwolenniczka idei feminizmu (choć nie feministka) i równouprawnienia kobiet, byłam zadowolona, że autor nie podzielił ról na typowo męskie i kobiece. W końcu nie jesteśmy tą słabszą płcią. 

"Prosta prawda" to typowo męski thriller polityczny, którego autor zadał sobie wiele trudu w dopracowanie fabuły. Nie znalazłam tutaj nic do czego mogłabym się przyczepić. Sposób w jaki przedstawiona została szwedzka scena polityczna oraz realia gospodarczo-ekonomiczne, znajduje swój obraz w rzeczywistości. Autor pokazuje nam, jak wielki wpływ na postanowienia rządu, ustawy i stanowione prawo, mają lobbyści i tak zwana grupa trzymająca władzę. Najwięcej do powiedzenia mają wielkie koncerny, skupiające w swoich rękach wielki kapitał czyli władzę rzeczywistą. Firmy farmaceutyczne, koncerny gazociągowe i petrochemiczne trzęsą sceną polityczną. Osobnik bez poparcia świata biznesu, może liczyć się z końcem kariery. Ta smutna rzeczywistość jest udziałem praktycznie wszystkich państw na świecie i nic nie wskazuje na to by sytuacja to miała się kiedykolwiek zmienić. 

Debiut Johnsona to dobra, trzymająca w napięciu książka, której wartka fabuła sprawia, że można ją połknąć na jednym posiedzeniu. Miejscami krwawa, zaskakująca i wywołująca oburzenie powieść, będzie gratką dla czytelników o mocnych nerwach. Ja jestem zadowolona i uważam "Prostą prawdę" za udany i emocjonujący debiut. Autor już zapowiedział, że w planach ma kolejne powieści a w głowach codziennie rodzą się nowe pomysły. Wierzę, że ktoś z taką wyobraźnią i warsztatem będzie nas jeszcze w stanie zaskoczyć. Polecam. 


Tytuł : "Prosta prawda"
Autor : Mark Johnson
Wydawnictwo : Świat Książki
Data wydania : 19 września 2018
Liczba stron : 384
Tytuł oryginału : Den enkla sanningen 


Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu :  


https://www.swiatksiazki.pl/



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 CZYTANKA NA DOBRANOC , Blogger