"Diabeł Urubu" Marlon James

Jak ktoś was się spyta z czym kojarzy wam się Jamajka, to o czym pomyślicie? O pięknych plażach, palmach, wysportowanych, przystojnych tubylcach, marihuanie i bezchmurnym niebie, prawda? Otóż okazuje się, iż ta egzotyczna wyspa jak dalej od nieba na Ziemi niż sądziliście. To kraj gdzie przemoc jest na porządku dziennym, ponad połowa ludności żyje na skraju ubóstwa a korupcja jest jedynym sposobem na załatwienie spraw urzędowych.  Jamajka, to miejsce gdzie powstawały religie, czemu więc nie wykorzystać go do stworzenia scenerii dla zmierzchu "Bogów", walki dobra za złem i jasności z ciemnością, których granice często się zacierają? Marlon James pokazuje nam rzeczywistość, jakiej nie zobaczycie z okien pięciogwiazdkowych hoteli. Zabiera nas w podróż na skrzydłach wron tam, gdzie diabeł mówi dobranoc. 

Jest rok 1957. Niewielka wioska Gibbeah to zapomniane przez cywilizację miejsce, pokryte kurzem, pamiętające jeszcze czasy plantacji, ale obecnie pogrążone w biedzie. Mentalnym przywódcą miejscowej społeczności jest pastor Hector Blight, który bardziej niż wiernych kocha beczułki z rumem.Pewnego dnia nad Gibbeah zaczynają krążyć złowieszcze czarne sępy. Wpadają do kościoła, rozbijając okna. W ślad za ptakami w wiosce pojawia się człowiek, który nazywa siebie Apostołem Yorkiem. Przejmuje kościół i pod sztandarem „ducha odnowy” wprowadza nowe zasady.

Muszę przyznać, że jestem pod wielkim wrażeniem warsztatu autora. Nie mogłam uwierzyć w to, że "Diabeł Urubu" to dopiero druga powieść autora. Jeśli każdy pisarz by tak zaczynał, to już po po kilku książkach mogliby osiąść na laurach i pławić się w blasku swojej chwały. Z drugiej strony zaczynać swoją literacką przygodę od napisania bestsellera  musi być niezwykle trudno, gdyż każda kolejna powieść będzie zawsze przyrównywana do tej "jedynej", i zazwyczaj jej nie dorówna. 
"Diabeł Urubu" to książka ambitna, skomplikowana i trudna do sklasyfikowania. Z jednej strony przypomina realizm Dostojewskiego, symbolikę Charles Baudelaira i naturalizm Hugo. Przesiąknięta jest realizmem magicznym, jednak ma on egzotyczną naturę. Można śmiało powiedzieć, i proszę powstrzymać się od niepotrzebnych oskarżeń o rasizm, że mamy tutaj do czynienia z "czarną" formą tej literackiej tendencji artystycznej. Marlon James urodził się w Kingston, na Jamajce. Od najmłodszych lat miał kontakt z literaturą. Powieść "Diabeł Urubu" napisał w wieku dwudziestu lat, jednak wydana została wiele lat później. Jesteście w stanie uwierzyć w to, iż rękopis został odrzucony, aż 78 razy? Niebywałe prawda? Popatrzcie ile mogłoby się wydarzyć, ile słów mogłoby zostać napisanych, gdyby autor otrzymał odpowiednią motywację. Świat literacki nie będzie w stanie tego odżałować. 
Cieszę się, że autor otworzył mi drzwi i niczym biały królik z Krainy Oz, zabrał do swojego przesiąkniętego ludowymi wierzeniami i Obeah (praktyki religijne) groteskowego świata.  Zastanawiam się czy nazwanie tę książki satyrą będzie nadużyciem, jednak czytając nie mogłam się powstrzymać od niekontrolowanego chichotania, jednocześnie obgryzając paznokcie ze strachu. Jeszcze żadna książka nie wzbudziła we mnie tyle sprzecznych i na pozór wykluczających się emocji naraz. W jednej minucie miałam ochotę rzucić nią przez pokój i obłożyć świętymi obrazkami a w drugiej wziąć w ramiona i pieścić niczym najdroższego kochanka. Choć moje serce drżało, czytałam z uśmiechem na ustach. Właśnie dlatego odebrałam tę książkę jako mroczną satyrę, na religię, płeć, seksualność i postkolonializm. Marlon James jest autorem niezwykle pewnym siebie i odważnym, i choć porusza kontrowersyjne tematy to robi to z wyczuciem i rozwagą. Pisać o religii i nikogo nie zranić ani oburzyć, jest sztuką. Tutaj mamy do czynienia z profesjonalistą.
Jednak tym co zachwyciło mnie najbardziej jest wykorzystanie kolektywnego głosu tłumu, zabieg znany z greckich tragedii. Choć słyszymy go jedynie okazjonalnie, tak przekazuje bardzo ważne informacje na temat stanu psychicznego mieszkańców, ich trosk i leków, pasji i marzeń. Za pomocą tych głosów spoza sceny autor w doskonały i niezwykle przekonujący sposób buduje atmosferę religijnego szału, seksualnej rozwiązłości i paraliżującego strachu. Czytając miałam wrażenie, że to nie słowa na papierze lecz głos w mojej głowie szepcze mi do ucha sprośności, bezeceństwa i bluźnierstwa, które choć brudne i wulgarne, zachwycały swoją lirycznością. 

James jest mistrzem w kreowaniu postaci. W "Diabłach Urubu" spotykamy dwóch, fascynujących i oryginalnych bohaterów, rodem z filmów Tima Burtona. Hector Bligh alias Kaznodzieja Rum jest alkoholikiem, który zaniedbuje swoje obowiązki kapłańskie. Sytuacja zmienia się diametralnie, kiedy do miast przybywa Apostoł York, fanatyk, którego głównym celem jest zaprowadzenie Nowego Porządku, czytaj Sądu Bożego na Ziemi. Choć obojgu duchownym zależy na tym, by przejąć sprawowanie nad duchowym rozwojem mieszkańców miasteczka, tak prawdą jest że sedno ich egzorcyzmów skierowane jest przeciwko oponentowi. W rzeczywistości nie walczą o rząd dusz lecz o sławę i honor. Choć wydawać by się mogło, że dzieli ich wszystko, mają jedną rzecz wspólną : nękają ich demony przeszłości oraz chore fascynacje seksualne.Dużo w tej książce Boga i religii, lecz to odkrywanie własnej tożsamości płciowej gra tutaj pierwsze skrzypce. O Jamesie wiadomo, że jest homoseksualistą, jednak by świat się o tym dowiedział, musiało  upłynąć wiele wody w rzece. Autor publicznie do swojej orientacji seksualnej przyznał się dopiero kiedy zamieszkał w Stanach Zjednoczonych. Ponieważ powieść tę napisał, kiedy pozostawał w "ukryciu", pomiędzy wierszami można wyczytać frustrację, złość i pewnego rodzaju determinację. Jeśli bliżej się przyjrzeć to nie znajdziecie tutaj miłości czystej i niewinnej. Sex jest brutalny, bez uczuć, zwierzęcy. Pojawiają się również elementy zoofilskie. Autor pisze o homoseksualizmie, nazywa go brudnym i patologicznym, haniebnym. Wyzywa, piętnuje, próbuje zwrócić naszą uwagę na problem dyskryminacji, której ofiarą padają homoseksualiści, i której sam doświadczył w młodości. To właśnie z jej powodu musiał opuścić swoje miasto rodzinne. 
Oprócz głównych oponentów mamy tutaj wiele postaci  drugoplanowych, które są równie ważne. Jak wiadomo za każdym wielkim mężczyzną stoi kobieta. Podobnie jest i tutaj. Wyrzucony z własnego kościoła Hector, przygarnięty zostaje przez Wdowę, a Yorka wspiera jedna z gorliwych parafianek. Reszta mieszkańców wsi pełni rolę obserwatorów, egzekutorów i grzeszników. Wnikliwy czytelnik z łatwością dostrzeże tutaj podobieństwo do sekt religijnych a nawet reżimów : autorytarnych czy faszystowskich. Autor stworzył świat pełen przesądów, magii, wierzeń i demonów. Intensywna, duszna atmosfera dodatkowo wzmacniana jest śmiałymi, wyuzdanymi scenami sexu, opisami genitaliów i trzepotem sępich skrzydeł. Pojawia się również przemoc, jednak w przeciwieństwie do innych książek, tutaj jest ona usprawiedliwiona, a każde działanie ma ukryty sens. 

Poza chrześcijańską teorią religijną i jamajskim czarem, James wykorzystuje również elementy realizmu magicznego, aby zilustrować duchowy stan wioski, zwłaszcza w postaci ptaków, które atakują lub spadają z nieba. W tekście oryginalnym nazywane są one John Crows. Na Jamajce ptaki te mają wielkie znaczenie symboliczne. Kojarzą się z brzydotą, złem, czernią i hańbą, są także znakiem zwiastującym śmierć. Mówi się, że jak John Crow usiądzie na dachu domu, ktoś wewnątrz umrze. Podobne znaczenie mają również sny z sępem w roli głównej. 
W książce jest również sporo czarno-białej symboliki, pozostałości po czasach niewolnictwa. Do najważniejszych należy olśniewająco biała suknia Yorka, którego (bądź co bądź) głównym celem jest podporządkowanie sobie lokalnej (czarnej) ludności i przejęcie kontroli nad wioską. 

"Diabeł Urubu" to niepokojąca i jednocześnie ekscytująca książka, która niczym cebula, składa się z wielu warstw. Niektóre z nich mają znaczenie metaforyczne, inne symboliczne a jeszcze inne alegoryczne. Jedne opowiadają historie, inne baśnie. Fałsz miesza się z prawdą, dobro ze złem, jasność z ciemnością. Jeśli lubicie poetycki styl, niczym u Cormacka Mccarthiego czy Toni Morrison, z pewnością zakochacie się w tej powieści i nawet ekspozycje w formie kazań kościelnych, nie zepsują wam radości z lektury. Cieszę się, że dane mi było poznać nowego, utalentowanego autora, który nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Z pewnością sięgnę po inne jego książki. Polecam. 


Tytuł : "Diabeł Urubu"
Autor : Marlon James
Wydawnictwo : Literackie
Data wydania : 13 lutego 2019
Liczba stron : 260
Tytuł oryginału : John Crow's Devil



Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu :  




 
 
 
 
            Książka bierze udział w wyzwaniu czytelniczym :


http://www.posredniczka-ksiazek.pl/2019/01/olimpiada-czytelnicza-2019-zapisy.html

1 komentarz:

  1. Czytałam tę powieść i też byłam pod wrażeniem zdolności pisarskich autora.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 CZYTANKA NA DOBRANOC , Blogger