"Głęboki grób" Mick Finlay

     Czy znajdzie się wśród was ktoś, kto nie kocha Sherlocka Holmesa? Z pewnością takich osób jest niewiele, reszta zaś będzie zachwycona, że na polski rynek wydawniczy trafiła powieść o przygodach Holmesa w wersji dla ubogich. Nie martwcie się nie chodzi tutaj o pastisz czy inspirowaną przygodami detektywa, komedię kryminalną. W momencie kiedy Sherlock wraz ze swoim pomocnikiem, doktorem Watsonem, zajmują się pomaganiem londyńskiej elicie, w slumsach i katakumbach miasta, działa inny prywatny detektyw William Arrowood, który miał mniej szczęścia niż bohater Artura Conana Doyla. Arrowood może jedynie pomarzyć o wielkich pieniądzach i prestiżu. W momencie kiedy każdy wychwala sukces jego "uprzywilejowanego" odpowiednika, on przemierza ciemne zaułki, spotykając na swojej drodze niebezpiecznych i "chorych" ludzi. Choć nie mówi o tym głośno to nienawidzi Sherlocka Holmesa, zazdroszcząc mu prawie wszystkiego. Muszę przyznać, iż zaciekawiło mnie to, czy autor poradził sobie ze stworzeniem postaci londyńskiego detektywa i czy nie zginęła ona w cieniu swojego konkurenta. Okazuje się iż Mick Finlay nie chciał stworzyć nowej legendy, tylko kogoś zupełnie innego, nieporównywalnego. Owszem czuć tutaj inspirację Doylem, jednak nie jest to kopia a świetne samodzielna i oryginalna książka, która zachwyci fanów powieści wiktoriańskich. 

Londyn 1896. Miasto żyje kolejnym sukcesem Sherlocka Holmesa. Znany detektyw jest ulubieńcem śmietanki towarzyskiej, na jego usługi mogą sobie pozwolić tylko najbogatsi. Jednak zbrodnia kwitnie też w mrocznych zaułkach południowego Londynu, gdzie zabójstwa zleca się równie łatwo, jak uszycie nowej koszuli. To pole działania Williama Arrowooda, który uważa się za najlepszego prywatnego detektywa w mieście, chociaż daleko mu do sławy i bogactwa Holmesa. Kiedy Arrowood dostaje nowe zlecenie, jest pewien, że to będzie jedna z najłatwiejszych spraw w jego karierze. Odnaleźć zaginioną dziewczynę? Nic prostszego. Tyle że śledztwo szybko zamienia się w pogoń za mordercą, a droga do prawdy jest równie bezpieczna, jak spacer nad przepaścią. Wystarczy jeden fałszywy krok, by Arrowood przegrał walkę z wszechobecnym złem. 

Okazuje się, że mniej uprzywilejowani mieszkańcy wielkich miast, czy wręcz biedota, również korzystają z pomocy prywatnych detektywów. Oczywiście nie płacą im złotymi dutkami, tylko co najwyżej srebrnymi talarami (a jeszcze częściej cebulą i kapustą). Tam gdzie jest popyt, jest i ... William Arrowood, oraz jego pomocnik Norman Barnett. Tym razem (Ci, którzy nie czytali pierwszej części niech się nie martwią), głównym zadaniem naszych śledczych będzie odnalezienie pewnej dziewczyny. Państwo Barclay postanawiają zrobić wszystko by ich "lekko" upośledzona umysłowo córka wróciła do domu. Birdie parę lat wcześniej poślubiła farmera i wyjechała na wieś. Od tego czasu słuch po niej zaginął. Dwójka naszych głównych bohaterów wybiera się na peryferia Londynu, by odnaleźć rodzinę Ockwellów i porozmawiać z Birdie. Okazuje się, że na pozór proste zadanie, przysporzy im sporo trudności i bólu głowy.  Wyobraźcie sobie Anglię, XIX wieku. Artur Conan Doyle przyzwyczaił nas do widoku ociekających złotem rezydencji, kosztownych powozów i barwnych, kobiecych sukien. Tym razem, by dostać się na miejsce "zbrodni" musimy brodzić po kostki w błocie i być szybsi od pcheł gryzących nas po łydkach. Poznajemy ludzi chorych, zabiedzonych, brutalnych i poszkodowanych przez los. Odwiedzamy miejsca smutne i zapomniane przez Boga, takie w których nikt nas nie chce i czujemy się obco. Z pewnością każdy z was, choć raz w życiu, stał się obiektem zainteresowania. Wyobraźcie sobie swoje przybycie do małej miejscowości, takiej gdzie każdy się zna, gdzie pojawienie się obcego nie jest powodem do radości lecz niepokoju. Jak myślicie, co by się stało, gdybyście zaczęli się rozpytywać o jednego z mieszkańców? Dam sobie głowę uciąć, że żaden z autochtonów nie przywitał by was z otwartymi ramionami, nie zaprosił na herbatkę. Takie zamknięte społeczności mają to do siebie, że chronią swoich, są klaustrofobiczne i nieufne. Autor we wspaniały i obrazowy sposób przedstawił tę atmosferę tajemniczości i niedostępności, wprost czułam na karku palące spojrzenia sąsiadów, słyszałam niewypowiedziane na głos groźby. 
Jednak nie tylko okoliczności i środowisko, w których obracają się bohaterowie, są różne od tych znanych nam z powieści o Sherlocku Holmesie, inne są również metody śledcze, które wykorzystują detektywi. U Doyla ważne było to co empiryczne i możliwe do zbadania. Śledztwo polegało na zbieraniu dowodów, analizowaniu ich i wyciąganiu logicznych wniosków, dzięki którym możliwe było dotarcie do sprawcy. Prosta, liniowa wręcz fabuła, przyczynowo-skutkowa. Finlay stworzył detektywów, którzy oprócz narzędzi i "technologii" mają zmysł psa tropiącego i lekarską empatię. Oni nie chodzą z lupą i nie zbierają włosów z miejsca zbrodni. Zamiast tego starają się dotrzeć do świadków, przesłuchać ich, poznać ich historie i punkt widzenia. Dużą rolę odgrywają tutaj emocje. I choć duża część z wam może uznać Arrowooda za gruboskórnego czy wręcz chamskiego, to z pewnością nie można mu odmówić inteligencji i zaangażowania. 

Choroby psychiczne oraz wszelkie odmienności natury fizycznej, które szły z nimi w parze, jeszcze sto czy dwieście lat temu, budziły w ludziach strach i odrazę. W czasach średniowiecznych chorych palono na stosie czy topiono w rzece. Dopiero w XV wieku, rozpoczęto budowę szpitali "psychiatrycznych", gdzie pacjentów traktowano niczym króliki doświadczalne, torturowano ich, bito i poniżano. Choć od XVII wieku sytuacja w większości placówek zmieniła się na lepsze a miejsca te nabrały ludzkiego oblicza, tak nadal gdzieniegdzie zdarzały się przypadki nadużyć. Podczas swoich poszukiwań detektywi odkrywają jedno z takich miejsc, gdzie już na pierwszy rzut oka widać, że coś nie gra. To, co zaczyna się od pozornie prostej sprawy zaginięcia dziewczyny, przeradza się w skomplikowane śledztwo dotyczące morderstwa starej kobiety i nieprawidłowości związanych z azylem psychiatrycznym. Narratorem jest Barnett, który o wiele bardziej przypadnie wam do gustu niż antypatyczny Arrowood. Jest po prostu bardziej ludzki. Opowieść, którą snuje przed nami detektyw jest przerażająca. Dowiadujemy się z niej jak traktowani byli ludzie dotknięci mongolizmem, czyli Zespołem Downa. Zarówno mężczyźni i kobiety byli wykorzystywani, poniżani i torturowani. Choć "Głęboki grób" to fikcja literacka, to historia którą opowiada, mogła się zdarzyć naprawdę. Sto lat temu, ludzie z trisomią, byli traktowani jak diabelskie nasienie, gorzej niż zwierzęta, a azyle psychiatryczne, takie jak u Finlaya, istniały naprawdę.

Mick Finlay jest wykładowcą na Uniwersytecie Cambridge, gdzie uczy psychologii. Przyglądając się bliżej jego karierze zawodowej, nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu : zanim rozpoczął swoją akademicką przygodę, rozstawiał cyrkowe namioty i pracował jako pomocnik rzeźnika. Typowy człowiek wielu talentów. Wcale mnie nie dziwi, że wszystko czego się dotknie, przynosi owoce, podobnie było  z cyklem o Arrowoodzie. Czytając poowieści Finlaya od razu widzimy, że autor zna się na psychologii, dzięki czemu jego postacie są prawdziwe i wielowymiarowe, a fakt iż historia, szczególnie ta z czasów wiktoriańskich, jest jedną z jego największych pasji, sprawił iż środowisko i klimat w jakim obracają się postaci są realistyczne. Podobnie jak w przypadku pierwszej książki  autor bez wysiłku uchwycił widoki, dźwięki i zapachy z końca XIX wieku w Anglii - zwłaszcza skrajne ubóstwo i trudności, z którymi borykają się ludzie. Dowiadujemy się również więcej o głównych bohaterach naszej historii. Żona Arrowooda, Isabel, zostawiła go dla młodszego mężczyzny, a Barnett kryje smutny sekret o swoim życiu osobistym. Czasami fabuła jest nieco zawiła, a czytelnik może czuć się zdezorientowany ze względu na liczne postacie, z których niektóre są jedynie peryferyjne w stosunku do głównego wątku fabularnego, ale ogólnie jest to fascynujący wgląd w tę niebezpieczną stronę Londynu z lat 90. XIX wieku.

Jeśli lubicie powieści detektywistyczne w stylu "Alienisty" Caleba Carra, to zdecydowanie polecam wam "Głęboki grób" oraz poprzednią część cyklu o detektywie Arrowoodzie. Znajdziecie tutaj napięcie i niebezpieczeństwo, momenty komediowe i te dające nadzieję, oraz dynamiczną narrację.  Mick Finlay napisał genialną, wciągająca i nastrojową książkę, która zachwyci każdego wielbiciela fikcyjnych powieści historycznych. Skrupulatność oraz dbałość o szczegóły, która charakteryzuje prozę autora sprawia, że czytelnik ma wrażenie bycia przeniesionym z wygodnego fotela wprost do mrocznego świata Arrowooda, pełnego spisków i kłamstw. Polecam.


Tytuł : "Głęboki grób"
Autor : Mick Finlay
Wydawnictwo : HarperCollins Polska
Data wydania : 13 marca 2019
Liczba stron : 416
Tytuł oryginału : The Murder Pit
 
 
 
Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu : 
Z jednego z przeczytanych jakiś czas temu artykułów dowiedziałam się, że strzelaniny w szkołach to w USA norma. Średnio raz w tygodniu ktoś otwiera ogień. 14 lutego tego roku, w Parkland na Florydzie, uzbrojony nastolatek wtargnął na teren szkoły, z której jakiś czas wcześniej został wydalony z powodów dyscyplinarnych. Zginęło 17 osób a 14 zostało rannych. W 2012 roku, w Newtown, 20-letni Adam Lanza po zastrzeleniu swojej matki, pojechał do pobliskiej szkoły, gdzie zastrzelił 26 osób,  większość to dzieci w wieku 6-7 lat. Historia zna wiele takich tragedii a z roku na rok jest ich coraz więcej. Czytamy o nich w gazetach, oglądamy w telewizji, jednak rzadko kiedy zdarza nam się przeczytać coś z punktu widzenia ofiar, szczególnie tych nieletnich. "Kolor samotności" opowiada fikcyjną historię 6-letniego Zacka, któremu udało się przeżyć strzelaninę w szkole. Jednak czy udało mu się przetrwać lata bólu i samotności, które po niej nastąpiły?   Pewnego dnia, tuż przed lekcją matematyki, do szkoły Zacka wpada uzbrojony mężczyzna i zaczyna się strzelanina. Chłopiec wraz z nauczycielem i innymi dziećmi chowa się w szafie. Zabitych zostaje 19 osób, w tym brat Zacka, Andy. Chłopiec nie może zapomnieć o tym wydarzenia. W myślach powracają do niego dźwięki i obrazy, które przywołują traumatyczne wspomnienia. Nie znajduje oparcia ani w przyjaciołach ani w rodzinie. Wszyscy oni pogrążeni są we własnej żałobie i nie mają dla chłopca czasu. Osamotnione dziecko znajduje własny sposób na wyjście z traumy. Ucieka w magiczny świat literatury i sztuki, dzięki któremu próbuje zrozumieć i uporządkować swoje uczucia. Wierzy, że znajdzie sposób na to by pomóc nie tylko sobie, ale również najbliższym.   Zacka poznajemy w dniu kiedy zawalił mu się świat. Jedna z moich amerykańskich przyjaciółek namówiła mnie, żebym koniecznie posłuchała początku książki w formie audiobooka. Tak też zrobiłam. I momentalnie zalałam się łzami. Nawet jak już przerzuciłam się na wersję papierową, w głowie cały czas dźwięczał mi głos narratora, młodziutkiego Kivlighana, znanego z dubbingów telewizyjnych. Jego głos jest tak nasiąknięty emocjami, że jak opowiada o strzelaninie, zamknięciu w szafie, ścisku, ciasnocie, pocie i strachu tak miałam wrażenie, że jestem jednym z uczestników tej masakry. Muszę oddać autorce, że to dzięki jej narracji było to możliwe. Jest ona tak obrazowa, tak przepełniona uczuciami, że czytelnik momentalnie utożsamia się z bohaterami, z brzucha wyrasta mu mentalna pępowina, która swoimi mackami wczepia się w karty książki. Od tej pory czujemy to co Zack, myślimy tak jak Zack, wraz z nim cierpimy i wkraczamy do tunelu, na którego końcu widać światełko nadziei.   Wybranie na narratora powieści 6-letniego chłopca, było zabiegiem ciekawym i dość niecodziennym. Choć zdarzyło mi się przeczytać sporo powieści o strzelaninach w placówkach dydaktycznych, tak ta jest pierwszą opowiedzianą z perspektywy dziecka. Dorośli często wychodzą z założenia, że tragiczne wydarzenia, których uczestnikami są małe dzieci mają mały wpływ na ich rozwój, zostaną szybko zapomniane gdyż małoletni nie do końca rozumieją ich znaczenie i konsekwencje. Nie zdają sobie sprawy, że to w tym wieku kształtuje się nasza osobowość, i traumatyczne wspomnienia z dzieciństwa będę miały wpływ na całe dalsze życie. Dla kogoś kto przeżył tragedię najważniejsza jest pomoc psychologiczna i wsparcie ze strony rodziny. Dziecko musi poczuć się jak w kokonie, pęcherzu płodowym, musi odbudować w sobie poczucie bezpieczeństwa, które zostało zniszczone. O Zacku wszyscy zapomnieli. Pogrążyli się we własnej żałobie, próbowali znaleźć sposób na życie w tych zupełnie nowych okolicznościach. Płakali nad utratą dziecka, walczyli z rodziną mordercy, szukali winnych, podsycali w sobie nienawiść. A gdzieś w tym wszystkim był Zack, który walczył o chwilkę uwagi, której się nie doczekał. Wzruszyła mnie scena, w której babcia chłopca, kupiła banany, uwielbiane przez zabitego brata Zacka. On jedyny je jadł. Owoce wylądowały w koszu na śmieci. Płakałam. Nie rozumiałam jak można w ten sposób traktować własne dziecko. Jedyne co słyszał to : później, nie teraz, nie przeszkadzaj, odejdź. Był przestawiany z kąta w kąt, traktowany przedmiotowo, wykluczony i skazany na cierpienie w samotności. Rodzina się rozpadła, każdy znalazł własną drogę prowadzącą do wyleczenia.   Autorka w przerażający, realistyczny sposób maluje obraz "po tragedii". Jej proza jest pełna życia, uczuć, namiętności i bólu. Opisuje nie historię jednej rodziny, lecz całej społeczności borykającej się ze stratą najbliższych. Ludzie, którzy do tej pory żyli w przyjaźni, zaczynają się od siebie oddalać, stają się nieufni, zamykają drzwi. Świat po masakrze traci barwy, na ziemię spada deszcz smutku. W rodzinie Zacka zamiast miłości pojawia się złość, krzyk, płacz i desperacja. Rodzice nie potrafią ze sobą rozmawiać. Jedynym spokojnym miejscem okazuje się szafa w pokoju brata. Szafa pełna książek, które stają się dla chłopca odskocznią. To właśnie one są inspiracją do wyrażenia siebie za pomocą kolorów, namalowania mapy uczuć gdzie czarny oznacza złość, zielony szaleństwo, żółty szczęście a czerwony zażenowanie. Zack był wyjątkowym, emocjonalnym i inteligentnym dzieckiem. Zachowywał się dorośle. Czasem nie mogłam uwierzyć, że miał dopiero 6 lat. Wydaje mi się, że to właśnie on rozpoczął proces godzenia się z nową rzeczywistością, to dzięki niemu możliwe było podjęcie próby "wyzdrowienia". Książkę tę powinni przeczytać wszyscy rodzice nawet Ci, którzy wiodą na pozór beztroskie i szczęśliwe życie. Autorka na przykładzie małego, niewinnego chłopca pokazuje, jaki wpływ na dziecko mają bezustanne kłótnie rodziców, warczenie na siebie, brak kontaktu fizycznego czy nawet zwykła obojętność. Powinniśmy otworzyć oczy i spojrzeć w dół na tych, których głosik jest najczęściej niesłyszalny. Mama i tata to dwie najważniejsze osoby w życiu dziecka. Symbolizują ciepło, bezpieczeństwo i harmonię. Nie odbierajmy tego dzieciom, nie bądźmy samolubni nawet w obliczu największych tragedii bo w końcu mamy dla kogo żyć.   Nie jest prawdą, że dzieci są "odporne". To, że wspomnienia wyblakną a czas wyleczy większość ran, nie oznacza  że echo wydarzeń z przeszłości nie będzie się odbijać w dorosłym życiu. Pamiętajmy, że dzieci się od nas uczą wzorców zachowań. Odpychając swoje pociechy, żałując im uwagi i miłości, wychowujecie nieczułego robota. Nie każdy jest jak Zack, który okazał się najbardziej odważny i dorosły ze wszystkich. Był jedynym bohaterem tej książki, postacią o której nie zapomnę do końca życia. I wierzcie mi w dzisiejszych czasach takich bohaterów jest wielu, skąd wiecie czy nie kryją się w waszych szafach?   Po każdej nowej strzelaninie politycy w telewizji zapewniają, że myślą o rodzinach ofiar, są z nimi i służą pomocą. Zamiast tych pustych słów powinni wziąć do ręki tę powieść, przeczytać, przemyśleć i wyciągnąć wnioski. Może warto zmienić prawo o swobodnym dostępie do broni palnej? Jak długo jeszcze będziemy czekać, aż strzały będą na porządku dziennym? Aż zamiast szkolnych mundurków nasze dzieci będą nosi kamizelki kuloodporne? "Kolor samotności" to piękna książka. Dobrze napisany, wzruszający i skłaniający do myślenia debiut literacki. Powieść wobec której nie można pozostać obojętnym. Zdecydowanie pierwsza dziesiątka 2018. Polecam.
Książka bierze udział w wyzwaniu czytelniczym :


http://www.posredniczka-ksiazek.pl/2019/01/olimpiada-czytelnicza-2019-zapisy.html

2 komentarze:

  1. Mój narzeczony na pewno będzie zainteresowany.:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię Sherlocka Holmesa, więc nie wiem czy polubiłabym jego przeciwnika :) ale pomysł ciekawy i tajemnicza okładka :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 CZYTANKA NA DOBRANOC , Blogger