"41 dni nadziei" Tami Oldham Ashcraft, Susea McGearhart

Setki tysięcy ton wody, niezbadany żywioł, który szybko może się zmienić w śmiertelną pułapkę. Wyobraźcie sobie dwójkę maluczkich na środku oceanu, w łódeczce jak łupinka, dwójkę zakochanych dla których jedyną nadzieją są własne umiejętności i doświadczenie. Czasem to niestety za mało. Dochodzi do tragedii i dalej musimy żeglować samotnie przez może naszego umysłu i wspomnień. "41 dni nadziei" to nie tylko książka o przetrwaniu i walce z żywiołem, to burza emocjonalna, która rozgrywa się w umyśle głównej bohaterki. Mocna i wzruszająca rzecz, tym bardziej przerażająca, że wydarzyła się naprawdę. Jest to historia, której warto wysłuchać, historia o zwykłych ludziach, których zdradziły własne pasje i marzenia.

Tami i Richarda łączy nie tylko miłość. Oboje kochają żeglarstwo i przygody. Pewnego dnia zakochani decydują się na dostarczenie łodzi z Tahiti do San Diego w Stanach Zjednoczonych. Spokojna podróż przeradza się w koszmar. Młodzi ludzie dostają się w sam środek tropikalnego huraganu. Richard nakazuje Tami schronić się pod pokładem i wyrusza na samotną walkę z
https://www.taniaksiazka.pl/Szukaj/q-41+dni+nadziei
żywiołem. Kiedy w jacht uderza potężna fala kobieta traci przytomność. Budzi się 27 godzin później. Kiedy wychodzi na pokład okazuje się, że łódź została kompletnie zniszczona, nie działają silnik ani radionadajnik. Jest sama na środku oceanu. I musi walczyć o przetrwanie.

Zacznijmy od tego, że Tami Oldham Ashcraft nie jest pisarką. Jest żeglarką, ocalałą z katastrofy osobą, która po latach chciała podzielić się swoimi wspomnieniami i doświadczeniami. Kiedy w przypadku "profesjonalnych" autorów z łatwością przychodzi mi wystawienie opinii, nawet tej najbardziej druzgocącej, tak recenzowanie czyichś wspomnień jest rzeczą dość śliską i trudną dla większości recenzentów. Jednak każdy, kto decyduje się na wydanie książki musi liczyć się z tym, że nie będzie ona traktowana bezkrytycznie. W przypadku biografii czy memuarów autor dostaje jednak duży kredyt a całość traktowana jest z przymrużeniem oka. Będę szczera. Jeśli "41 dni nadziei" byłoby fikcją literacką to zarówna na autorze jak i na edytorze nie pozostawiłabym suchej nitki. Jednak jest to powieść inspirowana faktami, i choć napisana po latach, to nadal trzeba liczyć się z tym , że przywołuje wspomnienia o tragicznych wydarzeniach związanych ze śmiercią bardzo bliskiej osoby. A to już nie podlega krytyce. 

Podczas pechowego rejsu Tami miała zaledwie 19 lat jednak musicie państwo wiedzieć, że już wtedy była doświadczoną żeglarką,. Określenie swojej pozycji za pomocą układu gwiazd oraz prądów morskich było dla niej bułką z masłem. Jak mało kto znała się na nawigowaniu nawet w ekstremalnych warunkach. Kiedy doszło do zdarzenia na pokładzie znajdował się duży zapas wody pitnej oraz puszkowanego jedzenia. Tak naprawdę było tylko kwestią czasu kiedy dryfująca łódź zostanie dostrzeżona przez inne jednostki. Wszystko to wygląda ładnie, pięknie i przyjemnie dla osoby siedzącej przed telewizorem czy w fotelu a najbliższy akwen wodny to kałuża w jezdni. Wyobraźcie sobie obraz po burzy. Palące w oczy słońce oświetla połamane maszty i relingi, zerwany żagiel a za jedynego towarzysza mamy wszechobecną pustkę. Z burty samotnie zwiesza się linka do której przywiązana była najbliższa nam osoba. Osoba, której już nigdy nie zobaczymy. Skrajnie wyczerpani psychicznie, cierpiący fizycznie musimy walczyć o przetrwanie, uruchomić wszystkie nasze instynkty by ocalić życie. Walczyć z oceanem i czarną rozpaczą, emanacją żałoby, która kawałek po kawałku pożera naszą duszę. "41 dni nadziei" jest wewnętrznym dialogiem autorki, która walczy o przetrwanie swoje i pamięci o narzeczonym. To podróż z przeszłości, przez teraźniejszość aż do przyszłości. I choć momentami chaotyczna, to w tym chaosie jest wiarygodność, czytelnik widzi że wspomnienia są nadal żywe i nadal bolą, uczucia nadal są gorące a momentami brakuje słów by je opisać. 

Choć powieść ta to zaledwie 240 stron maszynopisu, to muszę przyznać, że będzie to lektura wyłącznie dla prawdziwie zaangażowanych i zainteresowanych czytelników. Jeśli oczekujecie książki opisującej zmagania samotnej kobiety z żywiołem, typowej walki o przetrwanie gdzie liczy się każdy łyk wody i kęs jedzenia, to będziecie srodze zawiedzeni. Łódź naszej bohaterki była bardzo dobrze wyekwipowana. Jeśli liczycie na powieść psychologiczną rozgrywającą się w umyśle przerażonej, osamotnionej jednostki, to również się rozczarujecie. 70 procent powieści to wspomnienia z okresu "przed huraganem". Autorka wspomina szczęśliwe chwile, które spędziła wraz z narzeczonym. Osoby dla których pływanie jest pasją, a żeglarska terminologia jest bliska, będą oczarowane. Tym, które jachty i inne jednostki pływające oglądały jedynie w telewizji, spędzi sen z powiek. Przyznam szczerze, że przebrnięcie przez fachowe określenia i anatomiczne szczegóły łodzi było dla mnie nie lada wyzwaniem. I tu muszę podziękować zarówno Google jak i Wikipedii za poszerzenie mojej wiedzy. Żeglowanie może jest i przyjemnym sposobem na spędzanie czasu jednak z pewnością to nie najłatwiejsze hobby. Tak więc mamy tutaj zarówno elementy romansu jak i podręcznika żeglarstwa. Kolejne 20 procent to chwile "po uratowaniu". Autorka opisuje jak poradziła sobie po katastrofie, jak uporała się z żałobą i jakie wsparcie dostała od najbliższych. Wiecie, że dwa dni spędziła u fryzjera, który próbował rozczesać jej splątane i sklejone morską wodą włosy? 
Zaledwie 10 procent to prawdziwa walka z żywiołem. Opis przeżyć na łodzi. Jak na książkę "survivalową" to troszeczkę mało prawda?

Nie da się ukryć, że Tami Oldham Ashcraft przeżyła piekło. Podziwiam ją za determinację i odwagę, za to że się nie poddała, umiała zachować zimną krew w tak kryzysowej sytuacji. Często zdarzają się momenty o których musimy opowiedzieć, podzielić się własną historią. Niestety tym razem zawiodła forma w jakiej wspomnienia te zostały przekazane. Wydaje mi się, że film jest zdecydowanie lepszym wyborem dla tego typu opowieści. Obrazy ruchome potrafią wiele wybaczyć a ich widzowie mają cierpliwość czego brakuje wielu czytelnikom. Jestem zadowolona, że poznałam historię Tami jednak wiem, że jest to książka dla pasjonatów. Jeśli kochacie żeglarstwo i macie ochotę na poznanie dwójki zakochanych ludzi, których miłość przegrała walkę z żywiołem to polecam. A ja? Ja idę obejrzeć film.

Tytuł : "41 dni nadziei"
Autor : Tami Oldham Ashcraft, Susea McGearhart
Wydawnictwo : Książnica
Data wydania : 4 lipca 2018
Liczba stron : 240
Tytuł oryginału : Red Sky In Mourning : A True Story Of Love, Loss And Survival At Sea

 
 
Książka dostępna jest na półce z Nowościami księgarni internetowej :






https://www.taniaksiazka.pl/Szukaj/q-41+dni+nadziei












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 CZYTANKA NA DOBRANOC , Blogger