"Estera.Królewska piękność" Angela Hunt

"Estera.Królewska piękność" Angela Hunt

Moje pierwsze spotkanie z panią Angelą Elwell Hunt odbyło się przeszło dziesięć lat temu. To właśnie wtedy przeczytałam jej niesamowitą książkę-biografię o Marii Magdalenie. Od tamtej pory jak tylko autorka opublikowała coś nowego to z ciekawością po to sięgałam. Dlatego jak tylko dostałam możliwość zrecenzowania najnowszej książki Hunt, to ani chwili się nie wahałam. Wiedziałam, że tak doświadczona twórczyni mnie nie zawiedzie. Dodatkowym bodźcem do przeczytania tej powieści była sylwetka głównej bohaterki. Postaci biblijne fascynowały mnie od zawsze, szczególnie kobiety, które w czasach starożytnych choć sprowadzone przez mężczyzn do roli przedmiotu bądź też ozdoby, w rzeczywistości miały bardzo wiele do powiedzenia. W Internecie krąży filmik o Darth Maulu, jednym z bohaterów sagi "Gwiezdnych wojen", który odwiedza harem i wybiera sobie kochankę. Umieszcza ją we wspaniałym pałacu i odwiedza wtedy kiedy zapragnie pobaraszkować. Jednak ich upojne noce nie są związane jedynie z fizyczną przyjemnością. Dziewczyna w pięknych słówkach sączy w uszy Maula jad i motywuje go do działania, chce by zabił ostatniego Jedi. A po co to piszę? Co prawda Estera nie ma nic wspólnego z filmami science fiction jednak jest kolejnym doskonałym przykładem kobiety, która dzięki swojej inteligencji, mądrości oraz urodzie była w stanie zmanipulować potężnego mężczyznę. Tylko czy ta historia wydarzyła się naprawdę, czy podobnie jak "Gwiezdne wojny" jest tylko wymysłem ?

Opowieść o pięknie, które kruszy twarde serca tyranów.
I o kobiecej sile, która musi pokonać zamieszkujące w nich demony.
Beztroskie życie Hadassy kończy się, kiedy zostaje porwana do haremu króla Kserksesa. Młoda Żydówka w jednej chwili traci wszystko – wolność, rodzinę, a nawet imię. By ukryć swą prawdziwą tożsamość, nazywa siebie Esterą.

Postać Estery, oraz jej historia, inspirowały twórców od lat. Malował ją Rembrandt i Lievans, pojawiała się w amerykańskich superprodukcjach i brazylijskich miniserialach. Mało tego, zasłużyła sobie na osobną księgę w Biblii, świętej księdze, czytanej od pokoleń przez miliardy ludzi. Można więc śmiało powiedzieć, że Estera nie jest postacią anonimową. Ja osobiście na temat tej królowej wiedziałam bardzo mało. Z lekcji religii pamiętałam, że była żydówką i wygrała konkurs na żonę dla króla Persji, który oddalił swoją dotychczasową małżonkę za niesubordynację. Obiło mi się również o uszy, że to dzięki niej naród Żydowski został uratowany, gdyż udało jej się ubłagać męża do cofnięcia dekretu jednego ze swoich doradców, który dawał możliwość pozbawiania życia wyznawców judaizmu. Jak tylko dowiedziałam się, że Angela Hunt postanowiła napisać cykl i odważnych i walecznych biblijnych bohaterkach, to wiedziałam że to będzie coś dobrego. Cieszę się, że to właśnie Estera została wybrana jako pierwsza, bo z pewnością jej losy są jednymi z najbardziej poruszających i ściskających za serce. 
Nie da się ukryć (zresztą wystarczy spojrzeć na dołączoną do książki bibliografię), że autorka zadała sobie dużo trudu by zweryfikować wszystkie informacje, które zawarła w swojej książce. Biblia jest książką, którą wieki temu napisali ludzie i choć uznawana jest za pismo natchnione przez Boga, tak często bardzo trudno jest dotrzeć do tego co w niej jest prawdziwe a co wymyślone. Dlatego też Hunt korzystała z innych dostępnych materiałów by uwiarygodnić swoją historię. Zamiast napisać typową biografię, postanowiła ją sfabularyzować. Moim zdaniem był to zabieg bardzo udany, który sprawił że po tę powieść sięgnie szersze grono czytelników. Dobrze wiem, że nie każdy lubi czytać książki popularnonaukowe, do których zaliczają się biografie, jednak fikcja historyczna cieszy się uznaniem. Dlatego cieszę się, że autorka połączyła dobre z pożytecznym, rozrywkę z nauką. 

Postać Estery, już od pierwszych kartek mnie zafascynowała, szczególnie że możemy się jej przyjrzeć zarówno "od środka" jak i z dystansu. W powieści jest bowiem dwóch głównych narratorów, wypowiadająca się w pierwszej osobie Estera,  wychowywana przez wuja (żydowskiego urzędnika) nastolatka, oraz jeden z najważniejszych na perskim dworze eunuchów. Dzięki tej dwutorowej narracji jesteśmy w stanie jednocześnie poznać uczucia dziewczyny, jej myśli i motywacje oraz zobaczyć jak była postrzegana przez innych, co o niej myślano. 
Czasy, w których rozgrywa się akcja "Estery" nie były może piekłem na ziemi dla kobiet, jednak zdecydowanie nie należały do najłatwiejszych. Przedstawicielki płci pięknej, choć mogły same chodzić po ulicach, robić zakupy i spotykać się z przyjaciółkami, tak naprawdę były własnością mężczyzny. I to nie jednego a dwóch : opiekuna oraz króla, do którego należało wszystko w Persji. Xerkses mógł rozporządzać życiem wszystkich swoich podwładnych. Choć Estera była już po uroczystości zaręczyn, kiedy tylko wydane zostało rozporządzenie  o dostarczeniu do króla wszystkich pięknych dziewic, słowo dane jej przyszłemu mężowi, przestało być w mocy. Dziewczyna została dostarczona do królewskiego haremu, gdzie miała już zostać do końca swoich dni, bez względu na to czy przypadnie władcy do gustu. Jak mówią historycy, Estera miała szczęście, gdyż została faworytą a po kilku zaledwie tygodniach, królową. Pomyślcie jednak o innych dziewczynach, które zostały uwięzione w pałacu. Nie miały ani możliwości powrotu do rodziny ani szansy na łaskę króla. Miały do końca swoich dni siedzieć z innymi nieszczęśliwymi kobietami w zamknięciu, czekając na cud. 

Estera, przynajmniej w oczach Hunt, była wspaniałą, odważną i niezwykle inteligentną kobietą. Nie często spotyka się ludzi, którzy są gotowi poświęcić swoje życie dla większego dobra. Estera znała swojego męża, wiedziała że jest porywczy i niczego się nie lęka, wiedziała jak potraktował swoją poprzednią królową, widziała jak zabijał wrogów a nawet przyjaciół. Jednak wiedza ta nie przeszkodziła jej w tym, by wyjść mu naprzeciw i postawić swoje żądania, choć groziło to śmiercią. Muszę przyznać iż podziwiam Esterę. Sama często się boję pójść do mojego szefa i wytknąć mu błędy, choć przecież wiem że zrozumie. Nie jestem w stanie postawić się w roli tej młodej dziewczyny, która wprost z biednej żydowskiej chaty, weszła na perskie salony i stanęła za tronem najpotężniejszego króla ówczesnego świata, by stamtąd manipulować jego decyzjami. Lekturę zdecydowanie polecam, zarówno zwolennikom historii jak i romansów. Naprawdę warto.


Tytuł : "Estera.Królewskie piękno"
Autor : Angela Hunt
Wydawnictwo : Znak Literanova
Data wydania : 9 marca 2019
Liczba stron : 416
                                                Tytuł oryginału : Esther: Royal Beauty



Tę oraz wiele innych powieści historycznych znajdziecie na półce księgarni internetowej :
https://www.taniaksiazka.pl/
 
 
 

"Wielkie włoskie wakacje" Jolanta Kosowska

"Wielkie włoskie wakacje" Jolanta Kosowska

Pewnie zastanawiacie się co skłoniło mnie do wzięcia udziału w promocji książki "Wielkie włoskie wakacje" ponieważ zazwyczaj nie sięgam po książki polskich autorów (co zresztą zamierzam zmienić). Jednak tym razem w tytule powieści Jolanty Kosowskiej pojawiło się jedno słowo klucz, które sprawiło, że moje serce wywróciło koziołka. Słowem tym było "włoskie". Włochy od kilkudziesięciu lat są miejsce, gdzie zostawiłam cząstkę siebie, moim wakacyjnym azylem, miejscem gdzie udają się moje myśli, kiedy rozum chce odpocząć. To właśnie w tym cudownym kraju przeżyłam moja pierwszą, wielką miłość, tam jadłam najlepszą w życiu pizzę i odbyłam prawdziwą lekcję historii, pod kątem doświadczonego przewodnika. Staram się odwiedzać Italię przynajmniej raz do roku, a dziś w dobie koronawirusa, kiedy granice są zamknięte a Włochy borykają się z wielkim problemem wysokiej śmiertelności, moje serce krwawi. Jednak nawet teraz jestem wyczulona na wszystko co włoskie od makaronu po przewodniki turystyczne. Dlatego też jak tylko rzucił mi się w oczy tytuł niniejszej powieści to wiedziałam, że muszę ją przeczytać. 

Klaudia i Karolina spędzają lato, podróżując po Włoszech. Pewnego dnia uwagę Klaudii, studentki historii sztuki, przyciąga piękna kołatka na bramie jednego z domów w Asyżu. Nieznana siła popycha ją w głąb podwórza i do wnętrza domu, gdzie jej oczom ukazuje się obraz z dymiącym Wezuwiuszem. Klaudia, choć nigdy nie była w Asyżu, jest pewna, że już kiedyś widziała ten obraz, podobnie jak cały dom i podwórze. Postanawia iść za głosem serca i odwiedzić Pompeje. Wkrótce okaże się, że w tę samą stronę podąża ktoś jeszcze, a dziewczyna słyszy jego kroki…

Poznajcie Klaudię i Karolinę, młode kobiety, które spotykają się po latach i postanawiają wspólnie wyjechać na wakacje. I to nie byle jakie, tylko do słonecznej Italii. Jednak nie jest to typowa wyprawa turystyczna. Każda z kobiet ma inny cel. Klaudia, jako historyk sztuki, jest zafascynowana tamtejszą kulturą i za wszelką cenę pragnie poszerzyć swoją wiedzę, odwiedzić miejsca przesiąknięte historią, zobaczyć obrazy, które do tej pory widywała jedynie w leksykonach malarstwa. Karolina studiuje psychologię i wkrótce ma obronić swoją pracę doktorską. Jednak jak to często bywa, kobieta nie ma na nią pomysłu. Wierzy, że podróż ją zmotywuje. Choć obie kobiety są jednymi z głównych bohaterów książki, to tak naprawdę o Karolinie nie dowiadujemy się zbyt wiele. To jednak Klaudia gra pierwsze skrzypce. Jest to typowa protagonistka, której nie sposób jest nie polubić. Jest dobra, miła, ambitna, piękna niczym anioł i odważna. Często jak mam do czynienia z tak idealnymi bohaterkami to aż nie słodzę herbaty, gdyż boję się, że mój poziom cukru przeskoczy dopuszczalną normę. Tym razem słodko nie było, być może dlatego, że "Wielkie włoskie wakacje" to jednak książka, której głównym motywem nie jest romans lecz tajemnica. 
Nie da się ukryć iż Włochy stanowią idealną scenerię dla literatury gatunku "mistery". Pomimo iż jest to miejsce gdzie zawsze świeci słońce, ludzie są uśmiechnięci i wszędzie czuć optymizm, tak również tam są zakątki, które budzą lęk, a nawet przerażenie. Kiedyś wraz z przyjaciółmi pojechaliśmy do Padwy. Jedna ze znajomych studiowała na tamtejszym uniwersytecie i postanowiła pokazać nam miasto z zupełnie innej strony. Zamiast zaserwować na tournee po zabytkach, kościołach i tym co "warto zobaczyć", zabrała nas do samego serca miasta, pokazała małe, zapomniane placyki, ocienione bugenwillą campa, mroczne katakumby i rozpadające się starożytne budowle, o których zapomnieli nawet muzealni kustosze i konserwatorzy zabytków. Włochy jakie zobaczyłam nadal były piękne, jednak nabrały bardziej mrocznego, ponadczasowego wymiaru. Jedną z pasji Jolanty Kosowskiej jest podróżowanie. Wydaje mi się, że autorka musiała odwiedzić Włochy i to te widziane "od środka". Jej Italia jest taka jak z mojej podróży : zapomniana, tajemnicza, troszkę przerażająca i pachnąca historią. Autorka w cudowny sposób portretuje ten kraj. Czytając dosłownie chłoniemy jego atmosferę. Czujemy dotyk słońca na skórze, zapach oleandrów i soli morskiej. Wraz z naszymi bohaterkami przemierzamy ulica Asyżu, Pompejów i innych miast i poznajemy miasto za pomocą obrazów i ciekawostek. "Wielkie włoskie wakacje" są niczym beletryzowany przewodnik turystyczny. 

Jak mówi stare polskie powiedzenie "żeby życie miało smaczek, raz dziewczyna raz chłopaczek", tak i tutaj pojawiają się bohaterowie płci męskiej, Kacper oraz jego niesforny brat. To właśnie on znalazł pozostawiony przez Klaudię na ławce pamiętnik i zaniepokojony jego treścią, poprosił Kacpra, byłego policjanta (dziś dziennikarza) o odnalezienie dziewczyny, gdyż bał się, że może grozić jej niebezpieczeństwo. Kacper, jak przystało na glinę, od razu wziął się do działania. Czytając coraz bardziej poznawał Klaudię oraz jej włoskie przygody, które okazały się niezwykle intrygujące. W dzienniku pojawił się pewien tajemniczy dom, który wywołał w dziewczynie wrażenie deja vu, pewien przystojny włoski malarz, splecione ze sobą litery C i M oraz cichy prześladowca. Prawda, że brzmi ciekawie? I takie właśnie jest. Może nie jest to książka, gdzie akcja jest tak intensywna jak w "Szklanej pułapce" jednak autorka nie pozwala nam się nudzić. Ponieważ obie bohaterki cały czas podróżują, przemieszczają się, tak nie odnosimy wrażenia stateczności. Akcja cały czas posuwa się do przodu a dwutorowa linia fabularna tylko rozbudza naszą wyobraźnię. 

"Wielkie włoskie wakacje" są tak naprawdę książka dla każdego, kto lubi literaturę obyczajową z nutką dreszczyku. Zadowolone będą również wielbicielki romansów, gdyż miłość się pojawi i można śmiało powiedzieć, że spadnie na naszych bohaterów jak grom z jasnego nieba. Co prawda erotyki tutaj jak na lekarstwo, a nawet wcale, jednak parokrotnie zdarzyło mi się wzruszyć a serduszko przyśpieszyło swoje bicie. Jedynym słabym punktem książki okazało się zakończenie. Wydawało mi się, że autorka skapitulowała i zamiast rozwiązać stworzoną przez siebie zagadkę , po prostu ją utopiła. Muszę przyznać, że byłam nieco rozczarowana. Przez kilkaset stron czekałam na coś wielkiego, na wielkie wow, finał intrygi, a dostałam delikatne uszczypnięcie w rękę. Zero fanfarów. 
Pomimo tego nadal uważam, że "Wielkie włoskie wakacje" to świetna, wiosenna i dobrze napisana książka, którą się szybko czyta i dostarcza niemało wrażeń, polecam. 


Tytuł : "Wielkie, włoskie wakacje"
Autor : Jolanta Kosowska
Data wydania : 12 lutego 2020
Liczba stron : 294

Za możliwość przeczytania książki i wzięcia udziału w jej promocji serdecznie dziękuję wydawnictwu :




"Zdarzyło się wczoraj"  Maura Ellen Stokes

"Zdarzyło się wczoraj" Maura Ellen Stokes

     Nie da się ukryć, że "Zdarzyło się wczoraj" jest książką skierowaną do młodszych, nastoletnich czytelników. Jednak zdecydowanie nie jest to tytuł, jaki kojarzy nam się z tym gatunkiem. Nie ma tutaj typowego, nastoletniego ista-romansu, nie ma głupich rozgrywek i blichtru typowego dla "Plotkary" czy "Pretty Little Liars". Jest to wzruszająca powieść o smutku, stracie i bólu z nią związanym. To jedna z najbardziej pouczających i mądrych książek dla nastolatków, jakie miałam okazję przeczytać. Jeśli macie pociechy w wieku szkolnym, nie wahajcie się i od razu zamawiajcie ten tytuł. Warto połączyć przyjemne z pożytecznym, gdyż wasze dziecko nie dość, że będzie czerpać przyjemność z lektury, to jeszcze sporo dobrego z niej wyniesie. "Zdarzyło się wczoraj" jest niczym przypowieść, która zostanie z nami do końca życia. Podręcznik radzenia sobie ze stratą, która prędzej czy później dotknie każdego z nas. 

Poruszająca i trafiająca prosto w serce, szczera opowieść o młodej dziewczynie, która musi zmierzyć się z utratą najbliższej przyjaciółki
Czternastoletnia Sam kocha koszykówkę. Swoją pasję dzieli z Reagan, która jest jej bratnią duszą. Wie, że może zwierzyć jej się ze wszystkiego i ich przyjaźń przetrwa każdą próbę. Jednak to, co zdarzyło się wczoraj, sprawiło, że świat Sam legł w gruzach.
Przyszła niespodziewanie. Zmieniła wszystko. Nagła śmierć Reagan na boisku obudziła w Sam bolesne uczucia samotności i bezradności. Jak ma dalej żyć bez osoby, którą tak bardzo kochała?

Reagan umarła. Jej serce stanęło w momencie kiedy wrzucała piłkę do kosza. Dziewczyna miała zaledwie 14 lat i była okazem zdrowia. Była wysportowana, aktywna, szczęśliwa i odważna, taka jakie są typowe nastolatki : ciekawe świata i nieokrzesane. Jednak los chciał inaczej, nie pozwolił Reagan zostać gwiazdą koszykówki, nie pozwolił dożyć pełnoletności. Reagan umarła zostawiając na tym świecie opłakujących ją bliskich. Jedną z osób, które przeżywają największą żałobę, jest jej przyjaciółka Samantha. Dziewczyny znały się od wielu wielu lat, praktycznie od kiedy wyrosły z pieluch. Czas, który spędziły razem był niepoliczalny. Teraz tego czasu dla samotnej Sam, jest zbyt wiele. Muszę przyznać, że czytając tę książkę sama wspominałam moją najbliższą przyjaciółkę Agnieszkę, którą znam już prawie trzydzieści lat. Jest to jedna z najbliższych memu sercu osób i choć mieszkamy w innych krajach, to nie wyobrażam sobie życia bez rozmów i czatów z nią. Nie ma dnia byśmy nie wymieniły wiadomości, memów, żartów czy chociażby uśmiechów. Wysyłając jej emotkę, daję tym samym znać, że o niej pamiętam i myślę. Nie wiem co bym zrobiła gdyby pewnego dnia moja wiadomość pozostała bez odpowiedzi, jak sms Sam. Kiedy Reagan odeszła świat czternastolatki się zawalił. Została sama. Pewnie doskonale wiecie, że w tym wieku to nie rodzina jest dla nas najważniejsza , tylko właśnie przyjaciele . To z nimi spędzamy najwięcej czasu i dzielimy się największymi sekretami. Sam z dnia na dzień pozbawiona została kogoś kto jej zawsze wysłucha, zmotywuje do działania, pomoże czy wypomni jeśli zrobiła coś głupiego. Dziewczyny doskonale się uzupełniały. Jedna była zorganizowana , druga troszkę mniej, jedna czytała lektury, druga uważała to za stratę czasu...jednak razem tworzyły duet, którego nie dało się pokonać.
Samotna Sam jest wrakiem człowieka. Snuje się korytarzami nowej szkoły, ciągle wypatrując ducha swojej przyjaciółki (którego notabene w końcu spotka). Nic ją nie jest w stanie zainteresować, nawet koszykówka która do tej pory była jej największą pasją. Dziewczyna nie chce jeść, wychodzić na dwór, spotykać się ze znajomymi.Tym co przynosi jej ulgę są wspomnienia tego, co robiła ze swoją najbliższą przyjaciółką. 
W tej książce najbardziej podobało mi się to, że autorka pokazała jaki wpływ ma rozpacz jednego członka rodziny na funkcjonowanie całej komórki społecznej. Rodzice Sam byli bardzo zmartwieni jej stanem i za wszelką cenę chcieli dać jej wsparcie. Organizowali pomoc psychologiczną, motywowali ją, rozmawiali z kolegami z klasy prosząc by obserwowali czy nastolatka nie zrobiła nic głupiego. Byli cały czas w stanie alertu. I to właśnie dzięki tej pomocy i zainteresowaniu dziewczyna w końcu wyszła na prostą, poradziła sobie z rozpaczą i przeszła żałobę. Było to ciężkie i trwało, jednak po burzy w końcu wyszło słońce. 

Oprócz wątku utraty bliskiej osoby, książka ta porusza inny bardzo ważny temat w życiu młodego człowieka, a mianowicie pasje/hobby. Jakie nasze życie byłoby nudne, gdybyśmy nie mieli czegoś co naprawdę kochamy robić. Jedni szydełkują, inni wędkują a jeszcze inni zbierają znaczki. Moją pasją jest czytanie i recenzowanie oraz...snowboarding. Pasją Sam oraz Reagan była koszykówka. Dziewczyny należały do szkolnej drużyny i większość swojego wolnego czasu spędzały na boisku trenując czy chociażby wykonując rzuty wolne. Maura Stokes w tak wspaniały, emocjonujący i prawdziwy sposób przedstawiła tę pasję do sportu, że momentami sama ją czułam, a wierzcie mi koszykówka jest gdzieś na dole mojej listy. To właśnie z tej książki się dowiedziałam jak silne może być młodzieńcze zafiksowanie na danej rzeczy i jednocześnie jak pozytywne może mieć skutki i wpływ na rozwój młodego człowieka. Chciałaby żeby moje córki znalazły sobie w życiu jakąś pasję. Lepsze to niż siedzenie przed ekranem telewizora czy wrzucanie fotek na instagrama. Cieszę się, że autorka zwróciła uwagę na tak ważną rzecz jak rozwój fizyczny młodych, rzecz która w dzisiejszych czasach jest zaniedbywana. Pamiętam jak za małolata całe wolne popołudnia spędzała z koleżankami grając w piłkę czy skacząc na skakance. Dzisiejsza młodzież spotyka się na fb, a jak już rodzice wygonią ich na dwór to siedzą w grupie wpatrując się wzajemnie w swoje ekraniki. Nie rozmawiają, czasem rozbawi ich jakiś post to się uśmiechną. I tyle. Mam wielką nadzieję, że część nastolatków, które zdecydują się przeczytać tę książkę, postanowi wyjść na dwór, pograć w coś. Może niektórzy na serio zainteresują się sportem. Tego wam rodzice i dzieci życzę.Co prawda sport to nie zawsze zdrowie, jednak przypadek Reagan jest jedynie smutnym wyjątkiem. 

"Zdarzyło się wczoraj" to książka która pozostawia po sobie ślad i skłania do myślenia. Momentami bałam się, że autorka skręci w złym kierunku i strywializuje powieść wprowadzając wątek romansu, jednak na całe szczęście tego nie zrobiła. Główną bohaterką jest Samantha i jej ból, jej żałoba z którą trzeba sobie poradzić. Inni bohaterowie, nauczyciele w szkole, rodzina, dzieciaki z boiska, to jedynie statyści, którzy pełnią mniejszą lub większą rolę w procesie ozdrawiania. Dawno nie czytałam tak dobrej książki dla młodzieży, która może zachwycić i wzruszyć również dorosłych czytelników. Strata wszakże dotyka każdego, na każdym etapie życia. Książka Stokes to ważna lektura i będę ją polecać każdemu bez wyjątków. 


Tytuł : "Zdarzyło się wczoraj"
Autor : Maura Ellen Stokes
Wydawnictwo : Young
Liczba stron : 312
Data wydania : 11 marca 2020


Tę oraz wiele innych książek młodzieżowych znajdziecie na półce księgarni internetowej :
https://www.taniaksiazka.pl/
 
 


Copyright © 2014 CZYTANKA NA DOBRANOC , Blogger