"Wielkie włoskie wakacje" Jolanta Kosowska

Pewnie zastanawiacie się co skłoniło mnie do wzięcia udziału w promocji książki "Wielkie włoskie wakacje" ponieważ zazwyczaj nie sięgam po książki polskich autorów (co zresztą zamierzam zmienić). Jednak tym razem w tytule powieści Jolanty Kosowskiej pojawiło się jedno słowo klucz, które sprawiło, że moje serce wywróciło koziołka. Słowem tym było "włoskie". Włochy od kilkudziesięciu lat są miejsce, gdzie zostawiłam cząstkę siebie, moim wakacyjnym azylem, miejscem gdzie udają się moje myśli, kiedy rozum chce odpocząć. To właśnie w tym cudownym kraju przeżyłam moja pierwszą, wielką miłość, tam jadłam najlepszą w życiu pizzę i odbyłam prawdziwą lekcję historii, pod kątem doświadczonego przewodnika. Staram się odwiedzać Italię przynajmniej raz do roku, a dziś w dobie koronawirusa, kiedy granice są zamknięte a Włochy borykają się z wielkim problemem wysokiej śmiertelności, moje serce krwawi. Jednak nawet teraz jestem wyczulona na wszystko co włoskie od makaronu po przewodniki turystyczne. Dlatego też jak tylko rzucił mi się w oczy tytuł niniejszej powieści to wiedziałam, że muszę ją przeczytać. 

Klaudia i Karolina spędzają lato, podróżując po Włoszech. Pewnego dnia uwagę Klaudii, studentki historii sztuki, przyciąga piękna kołatka na bramie jednego z domów w Asyżu. Nieznana siła popycha ją w głąb podwórza i do wnętrza domu, gdzie jej oczom ukazuje się obraz z dymiącym Wezuwiuszem. Klaudia, choć nigdy nie była w Asyżu, jest pewna, że już kiedyś widziała ten obraz, podobnie jak cały dom i podwórze. Postanawia iść za głosem serca i odwiedzić Pompeje. Wkrótce okaże się, że w tę samą stronę podąża ktoś jeszcze, a dziewczyna słyszy jego kroki…

Poznajcie Klaudię i Karolinę, młode kobiety, które spotykają się po latach i postanawiają wspólnie wyjechać na wakacje. I to nie byle jakie, tylko do słonecznej Italii. Jednak nie jest to typowa wyprawa turystyczna. Każda z kobiet ma inny cel. Klaudia, jako historyk sztuki, jest zafascynowana tamtejszą kulturą i za wszelką cenę pragnie poszerzyć swoją wiedzę, odwiedzić miejsca przesiąknięte historią, zobaczyć obrazy, które do tej pory widywała jedynie w leksykonach malarstwa. Karolina studiuje psychologię i wkrótce ma obronić swoją pracę doktorską. Jednak jak to często bywa, kobieta nie ma na nią pomysłu. Wierzy, że podróż ją zmotywuje. Choć obie kobiety są jednymi z głównych bohaterów książki, to tak naprawdę o Karolinie nie dowiadujemy się zbyt wiele. To jednak Klaudia gra pierwsze skrzypce. Jest to typowa protagonistka, której nie sposób jest nie polubić. Jest dobra, miła, ambitna, piękna niczym anioł i odważna. Często jak mam do czynienia z tak idealnymi bohaterkami to aż nie słodzę herbaty, gdyż boję się, że mój poziom cukru przeskoczy dopuszczalną normę. Tym razem słodko nie było, być może dlatego, że "Wielkie włoskie wakacje" to jednak książka, której głównym motywem nie jest romans lecz tajemnica. 
Nie da się ukryć iż Włochy stanowią idealną scenerię dla literatury gatunku "mistery". Pomimo iż jest to miejsce gdzie zawsze świeci słońce, ludzie są uśmiechnięci i wszędzie czuć optymizm, tak również tam są zakątki, które budzą lęk, a nawet przerażenie. Kiedyś wraz z przyjaciółmi pojechaliśmy do Padwy. Jedna ze znajomych studiowała na tamtejszym uniwersytecie i postanowiła pokazać nam miasto z zupełnie innej strony. Zamiast zaserwować na tournee po zabytkach, kościołach i tym co "warto zobaczyć", zabrała nas do samego serca miasta, pokazała małe, zapomniane placyki, ocienione bugenwillą campa, mroczne katakumby i rozpadające się starożytne budowle, o których zapomnieli nawet muzealni kustosze i konserwatorzy zabytków. Włochy jakie zobaczyłam nadal były piękne, jednak nabrały bardziej mrocznego, ponadczasowego wymiaru. Jedną z pasji Jolanty Kosowskiej jest podróżowanie. Wydaje mi się, że autorka musiała odwiedzić Włochy i to te widziane "od środka". Jej Italia jest taka jak z mojej podróży : zapomniana, tajemnicza, troszkę przerażająca i pachnąca historią. Autorka w cudowny sposób portretuje ten kraj. Czytając dosłownie chłoniemy jego atmosferę. Czujemy dotyk słońca na skórze, zapach oleandrów i soli morskiej. Wraz z naszymi bohaterkami przemierzamy ulica Asyżu, Pompejów i innych miast i poznajemy miasto za pomocą obrazów i ciekawostek. "Wielkie włoskie wakacje" są niczym beletryzowany przewodnik turystyczny. 

Jak mówi stare polskie powiedzenie "żeby życie miało smaczek, raz dziewczyna raz chłopaczek", tak i tutaj pojawiają się bohaterowie płci męskiej, Kacper oraz jego niesforny brat. To właśnie on znalazł pozostawiony przez Klaudię na ławce pamiętnik i zaniepokojony jego treścią, poprosił Kacpra, byłego policjanta (dziś dziennikarza) o odnalezienie dziewczyny, gdyż bał się, że może grozić jej niebezpieczeństwo. Kacper, jak przystało na glinę, od razu wziął się do działania. Czytając coraz bardziej poznawał Klaudię oraz jej włoskie przygody, które okazały się niezwykle intrygujące. W dzienniku pojawił się pewien tajemniczy dom, który wywołał w dziewczynie wrażenie deja vu, pewien przystojny włoski malarz, splecione ze sobą litery C i M oraz cichy prześladowca. Prawda, że brzmi ciekawie? I takie właśnie jest. Może nie jest to książka, gdzie akcja jest tak intensywna jak w "Szklanej pułapce" jednak autorka nie pozwala nam się nudzić. Ponieważ obie bohaterki cały czas podróżują, przemieszczają się, tak nie odnosimy wrażenia stateczności. Akcja cały czas posuwa się do przodu a dwutorowa linia fabularna tylko rozbudza naszą wyobraźnię. 

"Wielkie włoskie wakacje" są tak naprawdę książka dla każdego, kto lubi literaturę obyczajową z nutką dreszczyku. Zadowolone będą również wielbicielki romansów, gdyż miłość się pojawi i można śmiało powiedzieć, że spadnie na naszych bohaterów jak grom z jasnego nieba. Co prawda erotyki tutaj jak na lekarstwo, a nawet wcale, jednak parokrotnie zdarzyło mi się wzruszyć a serduszko przyśpieszyło swoje bicie. Jedynym słabym punktem książki okazało się zakończenie. Wydawało mi się, że autorka skapitulowała i zamiast rozwiązać stworzoną przez siebie zagadkę , po prostu ją utopiła. Muszę przyznać, że byłam nieco rozczarowana. Przez kilkaset stron czekałam na coś wielkiego, na wielkie wow, finał intrygi, a dostałam delikatne uszczypnięcie w rękę. Zero fanfarów. 
Pomimo tego nadal uważam, że "Wielkie włoskie wakacje" to świetna, wiosenna i dobrze napisana książka, którą się szybko czyta i dostarcza niemało wrażeń, polecam. 


Tytuł : "Wielkie, włoskie wakacje"
Autor : Jolanta Kosowska
Data wydania : 12 lutego 2020
Liczba stron : 294

Za możliwość przeczytania książki i wzięcia udziału w jej promocji serdecznie dziękuję wydawnictwu :




2 komentarze:

Copyright © 2014 CZYTANKA NA DOBRANOC , Blogger