"Hardcorowi bibliotekarze z Timbuktu" Joshua Hammer
Tytuł : "Hardcorowi bibliotekarze z Timbuktu"
Autor : Joshua Hammer
Wydawnictwo : AGORA SA
Rok wydania : 2017
Liczba stron : 340
Nie dajmy zapomnieć
Czytając notkę wydawniczą miałam wrażenie, że to zwykła fikcja literacka, troszkę zwariowana książka, na poły przygodowa (w stylu Indiany Jonesa) a troszkę komediowa. Byłam bardzo zaskoczona kiedy okazało się, że opowiada ona o losach człowieka, który zrobił tak wiele dla naszej kultury i spuścizny literackiej. Mowa tutaj o niezwykłym człowieku, Abdel Kader Haidara, który podjął osobistą, cichą wojnę z islamskimi terrorystami. Nigdy wcześniej o nim nie słyszałam jednak
po przeczytaniu tej skromnej książki wiem, że był naprawdę wielkim bohaterem, który ocalił setki tysięcy manuskryptów przed zniszczeniem. Ta książka powinna znaleźć się w absolutnie każdej bibliotece.
Tytuł książki pochodzi od grupy bibliotekarzy, którzy sprzeciwili się Al-Kaidzie w islamskim Maghrebie, potajemnie przewieźli 377 000 manuskryptów w miejsce gdzie były bezpieczne. Musieli przeprawić się przez strefę wojenną a terroryści nie byli jedynym czyhającym na nich zagrożeniem. Rozstawiane na drogach wojskowe blokady rządowe, pełne skorumpowanych i niebezpiecznych żołnierzy, również były czymś co mogło spowodować niepowodzenie całej misji.
Nie myślcie jednak, że książka opowiada nam tylko tę jedną historię. Autor pokazuje nam szerszy konspekt. "Hardkorowi bibliotekarze z Timbuktu" to udane połączenie reportażu z powieścią przygodową. Autor w przystępny sposób przedstawia nam historię i sytuację polityczną w Mali i północno-zachodniej Afryce, gdzie toczy się akcja powieści. Z dumą prezentuje nam historię miasta Timbuktu, w którym przechowywane jest wiele artefaktów życia kulturowego.
W dzisiejszych czasach, my ludzie Zachodu, postrzegamy Afrykę jako kontynent, którym zawładnęła bieda i wojna. Kontynent, z którego ludzie uciekają, gdzie wciąż panuje niewolnictwo a tysiące ludzi umiera z głodu. Jakże łatwo nam zapomnieć to, że kiedy Europa pogrążyła się w "ciemnych wiekach", to właśnie Timbuktu było miejscem kulturalnego oświecenia świata muzułmańskiego. To właśnie tu zjeżdżali się poeci, inżynierowi czy filozofowie by debatować i dzielić się pomysłami. Trwało do od XIII do XVII wieku. Ta wymiana poglądów poświęcona była tysiącom manuskryptów napisanych w języku arabskim oraz różnych językach afrykańskich.
Złoty wiek kultury Timbuktu nastąpił w XVI w. kiedy to populacja miasta osiągnęła 100 000 mieszkańców z czego 1/4 była studentami z różnych części świata islamskiego. Oprócz studiowania tekstów religijnych zajmowali się oni poezją, algebrą, medycyną, botaniką, geografią i astronomią. Wszystko to było możliwe dzięki tolerancyjnej ideologi sufizmu, która cechowała rządzących Timbuktu.
Jednak w Afryce, ówczesnych czasów, były również inne ideologie, które zdobywały coraz szersze grono zwolenników. Radykalni konserwatyści islamscy uważali manuskrypty za herezję. Również okupacyjne siły francuskie, które zajęły tę część świata w XIX wieku, uważały podania za grabież. Właśnie wtedy, by zapobiec konfiskacie, która zakończyła by się zniszczeniem tych dóbr kultury, ludzie zaczęli je ukrywać. Mieszkańcy Timbuktu zaczęli ukrywać dokumenty w swoich domach i pustynnych jaskiniach. Do XX wieku wszystkie zniknęły z widoku publicznego, stały się niewidoczne dla świata. Jednak nie wszyscy o nich zapomnieli.
W latach 80 XX wieku starano się z powrotem zebrać wszystkie manuskrypty w nowo powstałych bibliotekach. Zostały one sfinansowane przez Arabię Saudyjską i inne kraje arabskie bogate w ropę naftową. Założony został Instytut Ahmeda Baba. Książka to opowiada historię jednego z kolekcjonerów manuskryptów Abdel Kader Haidara.
W marcu 2012 nastąpiła inwazja na Timbuktu. Miasto zaatakowały połączone siły AQIM i Tuaregów, uzbrojone w broń pozostałą po upadku rządów libijskiego dyktatora Muammara El-Qaddafiego. Islamiści początkowo zajęli się ubiorem, muzyką i kulturą, tym samym nie zauważywszy przemieszczającego się zbioru manuskryptów. dzięki temu do 2013 roku, kiedy zostali wyparci z Mali, udało im się zniszczyć jedynie kilka tysięcy cennych dzieł.
Paradoksalnie to właśnie atak islamistów otworzył światu oczy na literackie dziedzictwo Timbuktu i umożliwił jego skatalogowanie.
Pomimo niezwykle sugestywnego tytułu , tylko w mniej więcej 20 procentach jest to opowieść o słynnych bibliotekarzach. Spotkałam się z opiniami, że w całej historii powinno być więcej treści. Osobiście się z tym nie zgadzam. Uwielbiam reportaże, uwielbiam dowiadywać się czegoś nowego. A to co przeczytałam było dla mnie wielkim zaskoczeniem. Autor w dużej mierze skupia się na tym jak doszło do okupacji Timbuktu, analizuje sposób w jaki przywódcy grup islamistycznych się radykalizowali. Myślę , że jest to bardzo współczesne i można z tego wyciągnąć wnioski na przyszłość, byle tylko nie dopuścić do powtórki z historii. Czasem ciężko było dogonić autora w jego przemyśleniach, książka jest dość cieńka, wiele faktów zostało tu pominiętych, jednak jest wiele źródeł gdzie możemy poszerzyć naszą wiedzę.

Uważam, że każdy powinien sięgnąć po tę książkę. Uczy nas historii, uczy nas pokory a jednocześnie przedstawia fakty , które większości nie były znane. Nie martwcie się, nie zostaniecie zasypani datami i wydarzeniami jak z rękawa czarodzieja. To prawdziwa książka przygodowa z historycznym światem, która odkrywa przed nami historię ludzi, którzy zrobili wiele by ocalić nasze dziedzictwo.
Nie pozwólcie by świat o nich zapomniał. Must read
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz