"Naznaczeni śmiercią" Veronica Roth

 Tytuł : "Naznaczeni śmiercią"
 Autor : Veronica Roth
 Wydawnictwo : Jaguar
 Rok wydania : 2017
 Liczba stron : 534
 Tytuł oryginału : Carve The Mark


 Świat stereotypów

Jest to moje pierwsze spotkanie z autorką i nie wyszłam z tego bez uszczerbku na psychice. Doskonale zdaję sobie sprawę, że sukces "Niezgodnej" i pozostałych części będzie miał wpływ na czytelników. Ja podeszłam do tej powieści z czystą kartą, którą zapisałam moimi własnymi komentarzami, niestety niezbyt pozytywnymi. Książka ma tyle wad, ile luk w fabule, a ciągnie się jak
toffi, niestety nie jest tak słodka. 

Akos wraz z bratem zostają porwani przez wojowników Shotet- buntowników nie uznawanych przez Galaktyczne Zgromadzenie. Trafiają na dwór Ryzeka, gdzie od tej pory mają pełnić służbę. Jeden z braci, którego los został już odkryty i przekazany w galaktycznych Wiadomościach jest wyrocznią, osobą która przepowiada losy świata. Władcy Shotetów, który boi się niepowodzenia i śmierci, jest on potrzebny do wskazania drogi, którą ma się kierować by osiągnąć pełnię władzy i nie zostać pokonanym. Ryzek boi się przyszłości bo również zna swoje przeznaczenie i wierzy, że mając wyrocznię po swojej stronie będzie w stanie zaplanować każdy swój krok i zapobiec nieszczęściu. 
Przez Galaktykę przepływa nurt, magiczny strumień, który odpowiedzialny jest za "dary", którymi naznaczeni się ludzie. Dary te są nieprzewidywalne, i objawiają się w najmłodszych latach życia. Nikt nie jest w stanie przewidzieć co komu się trafi. Ryzek trafił niezwykle dobrze, oprócz swojego daru wykradania wspomnień, ma również siostrę która jest jego "biczem".Przez Cyrę przepływa mroczny strumień daru, który powoduje, że dziewczyna jest w stanie ciągłej agonii. Jak ktoś jej dotknie to jej ból przechodzi na niego, paraliżuje i rani. 
Cyra poznaje Akosa, który chociaż z innego plemienia Thuvhe, jest remedium na jej cierpienie. Jego darem jest tłumienie daru innych. Akos zostaje jej służącym, jednak szybko się okazuje, że łączy ich dużo więcej.

Oh jak ciężko było napisać tę krótką notkę, choć i tak myślę, że dałam z siebie więcej niż wydawca. Na dobrą sprawę inaczej się tej książki streścić nie da gdyż pozbawiona jest ona jakiejkolwiek fabuły. Czytelnik od samego początku się domyśla, że naszymi głównym bohaterami będą brutalna wojowniczka z rodu Sothetów i pokojowo nastawiony chłopak- syn wyroczni. Od razu możemy się też domyślać, że połączy ich coś więcej niż przyjaźń, i w sumie nie mamy czemu tu się dziwić. Jak bym była w ciągłym bólu, to trzymałabym się go jak pies kości.

Ale zacznijmy od początku. Fabuła naszej powieści osadzona jest w kosmosie, w nieznanej nam Galaktyce, gdzie ludzie podróżują pomiędzy planetami wielkimi statkami kosmicznymi. Przeczytałam w swoim życiu wiele książek sf i mniej więcej wiem jak wygląda schemat i jak budowane są inne światy. Nasza autorka chociaż umiejscowiła swoich bohaterów w kosmosie, nie podzieliła się z nami jego atrybutami. Jej świat jest prosty, brakuje tutaj objaśnień, opisów, czegokolwiek co przybliżyłoby nam realia, w których funkcjonują nasi bohaterowie. Często zadawałam sobie pytanie : po co osadzać fabułę w kosmosie, skoro nie korzysta się z jego przymiotów? Jeśli tę powieść napisałaby Ursula Le Guin dostałabym wielkich rozmiarów tomiszcze z wszelkimi możliwymi szczegółami. A tutaj dostałam zaledwie szkic. Choć kto wie? Może w następnym tomie okaże się, że to wszystko wymysł chorego umysłu, i tak naprawdę nasi bohaterowie znajdują się na Brooklynie , a wszystkie te wizje były konsekwencją brania kwasa? Never say never. 
Więc póki co mamy kosmos, którego zupełnie nie czujemy, za to czujemy dość dosadnie elementy typowe dla literatury fantasy. A jak wiecie połączenie fantasy z sf to coś czego osobiście nie znoszę, jak na przykład cykl "Millenium" uwielbianej przeze mnie Trudi Canavan. Zresztą myślę, że właśnie ta autorka była inspiracją dla Veronici Roth. 
Wyobraźcie sobie, że żyjecie w świecie hologramów, ledowych wyświetlaczy, statków kosmicznych. Jak ten świat według was wygląda? Czy nie kojarzy się z nowoczesnością? Metalem i betonem? Bronią laserową i biologiczną? Skafandrami bioaktywnymi i jedzeniem w pigułkach? Tego się spodziewałam. A co dostałam? Drewniane domy, z których wystają gwoździe, ludzi walczących kijami i mieczami, i doskonale rozbudowaną alchemię ( ten wątek kwiatowy był akurat niezwykle interesujący). Jeśli, jak pisałam wyżej, nasza autorka nie chciała skorzystać z atutów kosmosu i przestrzeni galaktycznej to czemu nie osadziła powieści w realiach fantasy? Powieść by na sto procent na tym zyskała, a mało trzeba by zmieniać.

Kolejną rzeczą, która mnie osobiście uwiera jest akcja powieści. Toczy się tak wolno jak nurt samego daru przesiąkającego naszych bohaterów. Pierwsze dwadzieścia stron coś się dzieje, a potem długo długo nic. Czytelnik na setnej stronie zaczyna się zastanawiać : co jest grane? A nasza autorka jak by wyczuwa, że za chwilkę ciśniemy książkę w kąt, to nam na zachętę rzuci jakiś ochłap akcji. Wszystko to było nudne jak flaki z olejem. Rozumiem, że celem było pokazanie rozwijającej się relacji pomiędzy dwójką ludzi, jednak czy to musiało być aż tak monotonne? Na kilkaset stron książki może kilkadziesiąt jest wartych przeczytania, reszta to tylko mało wnoszące do fabuły dialogi.

Na sam koniec zostawiłam sobie naszych kochanych bohaterów. Darem Cyry jest wieczne odczuwanie bólu świata. Czyżby fizyczny Weltschmertz? Przypuszczam, że autorka nie zdaje sobie sprawy co tak naprawdę znaczy chroniczny ból. Nasza bohaterka pomimo tego, że cierpi, uczy się, walczy, czyta, bierze udział w przedstawieniach i zabawach. Nie, nie, i jeszcze raz nie. Ktoś kto żyje w cierpieniu, nie wychodzi z pokoju, wariuje w samotności i w końcu ten ból doprowadza go do szaleństwa. Wyobraźcie sobie, że was boli ząb, czy bylibyście w stanie wytrzymać z tym całe życie? 
A na dodatek jak matka zabiera ją do szpitala, to dziewczyna dowiaduje się, że to jej wina, gdyż to ona sama chce ten ból świata brać na siebie. Że co? 
Do tego gwałci ją okrutny brat, bo jakże inaczej nazwać, władowanie w nieświadomą niczego dziewczynę swoich okropnych wspomnień, w zamian za jej - czyste i niewinne? A ona jeszcze mu służy jak "Bicz Ryzeka?" tego było już dla mnie za wiele.
I Akos, postać jednocześnie silna i nijaka. Niby widać tutaj potencjał a jednak nie został on wykorzystany.

Książka jest napchana stereotypami. Tutaj nie mam miejsca by się nad tym wszystkim rozwodzić, jednak uważniejszy czytelnik zauważy, że świat Roth jest odwzorowaniem naszej planety i panujących na niej stosunków. Biali są dobzi a czarni źli. Szczerze to po to sięgam po książki tego gatunku by się od tego odciąć. Chciałabym poznać nowe światy a nie zawoalowaną kalkę naszego. 

Niestety nie była lektura dla mnie. Jak zwykle spodziewałam się więcej a dostałam powiastkę dla młodzieży o średniej fabule. Mogłam poczekać na ekranizację-straciłabym mniej czasu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 CZYTANKA NA DOBRANOC , Blogger