"Znikająca ziema" Julia Phillips

     Kilkanaście lat temu oglądałam rewelacyjny film pod tytułem "Amores perros ". Głównym motywem tej produkcji, wokół którego skupiona była cała fabuła, był pewien wypadek samochodowy, który już na zawsze połączył  ze sobą losy kilku bohaterów. Podobnie jak w tej hollywoodzkiej  produkcji, tak i tutaj, mamy do czynienia z równie ważnym, tragicznym wydarzeniem, które miało wpływ na życie i los wielu ludzi . Wydarzeniem tym było porwanie dwóch małych dziewczynek wracających z plaży. Choć na świecie codziennie giną setki dzieci, tak na dobra sprawę nigdy nie zastanawiałam się jaki ma to wpływ na społeczeństwo i jakie ta tragedia zatacza szerokie kręgi. Wyobraźcie sobie kamień rzucony z wysokości do wody. Jak zetknie  się z tafla to na jej powierzchni powstają rozszerzające się kręgi.  Właśnie na takim schemacie zbudowana jest niniejsza powieśc. Czytelnik wprost z epicentrum wydarzeń, którym jest uprowadzenie małych bohaterek, wybiera się w podróż na peryferia fabularne gdzie poznaje cała społeczność,  która pośrednio lub bezpośrednio została doświadczona przez to tragiczne wydarzenie . Autorka opowiada historię która jest czymś więcej niż opowieścią o zaginionych dziewczynkach.  To książka o Rosji, stosunkach społecznych, homofobii, przemocy i niesprawiedliwosci , która dotyka ludzi , a w szczególności kobiety, każdego dnia.

Pewnego sierpniowego popołudnia w zatoce na półwyspie Kamczatka znikają bez śladu dwie siostry, ośmioletnia Sonia i jedenastoletnia Aliona. Mijają tygodnie, potem miesiące, a policyjne śledztwo utyka w martwym punkcie. Zaginięcie dziewczynek odbija się szerokim echem wśród lokalnej społeczności, a strach i poczucie utraty są szczególnie dojmujące dla kobiet.

Muszę przyznać iż jeszcze nigdy nie czytałam książki której fabuła rozgrywa się na Kamczatce. Zwiedziłam praktycznie cala Skandynawię, Szetlandy a nawet Islandię  czy Grenlandie jednak do tej pory ta odizolowana od świata część lądu pozostawała dla mnie tajemnica. Jedyne ci kojarzyło  mi się z tym niedostępnym regionem to sezonowa oferta strzelania do krów z Bazuki,  a której słyszałam przy okazji czytania któregoś z artykułów na temat rosyjskich mitów i absurdów. Kamczatka, jaką pokazała mi autorka, okazała się miejscem mrocznym, surowym, pozbawionym słońca. Pozbawionym nadziei. Choć akcja powieści toczy się w czasach nam współczesnych, to czytając miałam ciągłe poczucie przesunięcia w czasie, powrotu do przeszłości. Sama mieszka w mieście, którego aglomeracją czy nawet metropolią nikt by nie nazwał, jednak na każdym kroku czuję, że żyję w XXI wieku. Na ulicach wszędzie widać telefony komórkowe, zewsząd atakują nas komunikaty z social mediów, budynki wybuchają kolorami reklam a rynek usług rozrasta się z dnia na dzień robią z nas społeczeństwo coraz bardziej konsumpcyjne. Kamczatka i jej największe miasto, Pietropawłowska, stanęły w miejscu. Pomimo obalenia komunizmu, wprowadzenia "demokracji", postępu technologicznego i rozluźnienia społecznego, jest tutaj praktycznie tak samo jak za czasów naszych babć. Obywatele tego surowego regionu są doskonałym przykładem na to, że ludzi się nie da tak łatwo zmienić, że tradycja i obyczaje są trudne do wyrugowania, a czasem wręcz niemożliwe. Autorka, która spędziła dwa długie lata na półwyspie Kamczackim, zbudowała swoją powieść na zasadzie kontrastów, które się niezmiennie przenikają. Z jednej strony mamy tutaj atmosferę wielkiego kilkutysięcznego, nowoczesnego i pełnego "białych" Rosjan, miasta a z drugiej mroźną, skutą lodem i zapomnianą przez Boga i świat prowincję, gdzie nadal żyje rdzenna ludność. To właśnie tereny gdzie przeważają Czukcze, Ewenowie, Koriacy i Itelmeni, którzy od wieków trudnią się hodowlą, rybołówstwem czy uprawą roli. Czytając tę książkę miałam okazję poznać realia Kamczatki, które są ściśle związane z porami roku. Kiedy kończy się szkoła a zaczynają wakacje, całe rodziny rdzennych mieszkańców zaczynają wędrować. Prowadzą swoje stada na dalekie łąki, codziennie przemierzając dziesiątki kilometrów. Wiele miesięcy żyją w drodze, często jedzą korzonki, śpią pod gołym niebem, nie myją się. Dla współczesnych nastolatków zapewne jest to nie do wyobrażenia. Na Kamczackiej tundrze nie ma zasięgu, telefonów, mediów społecznościowych czy McDonalda. Jest step, droga, wiatr i pustkowia. Kamczatka to miejsce gdzie bardzo ciężko się dostać. Od północy jej granic strzegą góry, południe wschód i zachód oblewają morza. Na samym półwyspie jest zaledwie 300 kilometrów dróg, nie ma kolei a większość transportu odbywa się przy pomocy wojskowych śmigłowców. Muszę przyznać, że bardzo ciężko było mi to sobie wyobrazić. 

Z początku myślałam, że "Znikająca ziemia"będzie typową powieścią kryminalno-obyczajową, skupioną wokół tematu porwanych dziewczynek. Michaelangelo Antonini, znany włoski reżyser, w 1960 roku nakręcił film "Przygoda". W obrazie tym grupa młodych i bogatych Rzymian wybiera się łodzią na bezludną, wulkaniczną wyspę niedaleko Sycylii. Młoda kobieta o imieniu Anna oddala się od grupy i znika bez śladu. Szukając jej, chłopak Anny i jej najlepsza przyjaciółka zakochują się i zaczynają romans. Frustrujące jest to, że Antonioni nigdy nie ujawnia, co się stało z Anną. Z tego powodu i powolnych, pustych scen filmu L’Avventura była wyśmiewana podczas premiery na festiwalu filmowym w Cannes w 1960 roku. Pomimo niepochlebnych opinii recenzentów, widzowie film pokochali, wręcz nazwali arcydziełem. Uświadomili sobie, że nie chodzi o to, co stało się z Anną, ale o to, jak jej zniknięcie wpłynęło na najbliższych rodziny, jej przyjaciół a nawet społeczność, z której się wywodziła. Byłą to również błyskotliwa analiza włoskiego społeczeństwa przepełnionego strachem, w którym ludzie to niewiele więcej niż zwierzęta, zdolne do najbardziej brutalnej przemocy psychicznej i seksualnej. Coś podobnego dzieje się w wyjątkowej debiutanckiej powieści Julii Phillips „Znikająca Ziemia”. Na samym początku znikają dwie małe dziewczynki.
Przez kilka pierwszych rozdziałów czytelnik odnosi wrażenie, że dziewczyny nigdy nie zostaną odnalezione. W końcu, jak mówi później ich matka, "zaginione dzieci nie wracają. Brakujące dziewczyny to martwe dziewczyny". Phillips zamiast skupić się na odnalezieniu ośmioletniej Sofii i jedenastoletniej Aliony, wycofuje się do pozornie nieistotnych postaci kobiecych, przechodząc od jednej do drugiej, jeden rozdział na każdy miesiąc, przez rok czasu po zaginięciu sióstr. Widzimy jak zniknięcie sióstr "niszczy" przyjaźń pomiędzy innymi nastolatkami, które zmuszone przez rodziców do pozostania w domu, nie mogą dłużej utrzymywać kontaktów. Inna historia opowiada o losach młodej studentki, która jest codziennie kontrolowana przez swojego zaborczego chłopaka. Każdego wieczoru musi się meldować przez telefon z własnego mieszkania. Porwanie dwóch dziewczynek sprawiło, że ludzie zaczęli być wobec siebie nieufni, więzi społeczne zaczęły się rozluźniać. Wraz z upływem czasu winą za tragedię obarczona została samotna matka dziewczynek, która nie potrafiła ich upilnować.
Zniknięcie dziewcząt uwypukla również bardziej zindywidualizowane aspekty osobliwej rosyjskiej mentalności. Jednym z moich ulubionych rosyjskich słów jest sudba, co oznacza przeznaczenie. Dla Rosjan wszystko, co dzieje się w życiu, to albo sudba, albo ne sudba. To albo ma być, albo nie powinno być. Popularnym zwrotem jest także ot sudbi ne udyesh: nie możesz walczyć z losem.W powieści poznajemy matkę, która w wypadku traci swoje drugie dziecko. Kolejny raz sytuacja się powtarza. Załamana kobieta mówi : "To jest przeznaczenie. Nasze cierpienie jest przeznaczeniem". Właśnie ta nieuchronność losu jest głównym tematem tej powieści.
Jak pisze Phillips: „Ten świat został zbudowany dla ludzi cierpiących”. To może być motto Rosji.

Kamczackie społeczeństwo jest niezwykle ksenofobiczne, co jest typowe dla regionów odizolowanych od reszty świata. Nie dziwi więc iż zniknięcie  sióstr Gołosowskich obudziło skrywane postawy rasistowskie. Biali Rosjanie podejrzewają, że to właśnie ciemnoskóry cudzoziemiec, migrujący pracownik fizyczny czy też jeden z autochtonów z Północy, jest odpowiedzialny za owo porwanie. W książce pojawia się typowy dla Rosjan sentyment do czasów radzieckich. Jedna z matek, nawet głośno mówi, że "coś takiego byłoby nie do pomyślenia za dawnych, radzieckich czasów". Zarzuca, że to otwarcie granic i napływ pracowników z zewnątrz spowodowały, że w kraju zrobiło się niebezpiecznie. Jednak rasizm działa w obie strony. Również rdzenni mieszkańcy Kamczatki nie pałają miłością do "białych", nazywając ich obcokrajowcami. 
Zniknięcie dziewcząt wzbudziło  również w ludziach  do tęsknotę za dawnym dobrobytem Związku Radzieckiego. Za czasów ZSRR zasoby na Kamczatce były bogate, a wiele baz wojskowych i projektów budowlanych miało na celu zbudowanie bezpiecznej placówki przeciwko Stanom Zjednoczonym. Przed "upadkiem" dzieci wychowywano w „silnym domu, idyllicznej wiosce” i „narodzie socjalistycznym o wielkich osiągnięciach”. Ale „ten naród upadł. Nic nie pozostało w miejscu, które zajmowało. ”Po "upadku" społeczności rozpadły się,czyniąc je łatwymi miejscami do zapomnienia, łatwymi miejscami do zniknięcia.

Phillips wyciąga na światło dzienne wiele "dolegliwości", które dręczą nie tylko Rosję, lecz cały współczesny świat. "Znikająca Ziemia" jest pod tym względem podobna do "Przygody", jednak jest o wiele miej frustrująca. To czego zabrakło w filmie Antoniniego to zakończenie, tutaj jest wręcz przeciwnie, autorka swoim finishem wręcz mnie znokautowała. Używając języka samej Phillips koniec :  rozrywa klatkę piersiową, łamie żebra, ściska ten muskularny organ jakim jest serce i wyciska z niego rzeczy, które czytamy, żeby poczuć fikcję. Absolutnie polecam. 


Tytuł : "Znikająca ziemia"
Autor : Julia Phillips
Wydawnictwo : Literackie
Data wydania : 4 września 2019
Liczba stron : 336
Tytuł oryginału : Disappearing Earth 


Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu :  




            Książka bierze udział w wyzwaniu czytelniczym :


http://www.posredniczka-ksiazek.pl/2019/01/olimpiada-czytelnicza-2019-zapisy.html
 

3 komentarze:

  1. Bardzo obszernie przedstawiłaś fabułę powieści. Choć pouczająca, ja nie wiem czy jestem na nią gotowa. Obecnie szukam lekkich powieści...mam za dużo na głowie aby sięgać po coś"wartościowszego"

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak tylko będę miała okazję z pewnością sięgnę po ten tytuł.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 CZYTANKA NA DOBRANOC , Blogger